„Na szczytach”. Kobiety wyruszają w góry, ale docierają do głębi

ks. Rafał Bogacki

|

GN 25/2023

publikacja 22.06.2023 00:00

Wspólne wędrowanie, rozmowy, warsztaty i modlitwa – to główne filary inicjatywy „Na szczytach”. Grupa zakochanych w górach kobiet już od czterech lat spędza w Tatrach kilka dni. Chodzenie górskimi szlakami to jednak początek innej, znacznie głębszej podróży…

Już po raz czwarty kobiety biorące  udział w inicjatywie  „Na szczytach” wyruszyły na tatrzańskie szlaki. Już po raz czwarty kobiety biorące udział w inicjatywie „Na szczytach” wyruszyły na tatrzańskie szlaki.
Rafał Bogacki /foto gość

Prognozy pogody na długi weekend nie były optymistyczne. Nad Zakopanem, podobnie jak nad innymi regionami południowej Polski, wisiały gęste chmury. W czwartkowy poranek, gdy wszyscy się pakowali, pogoda jeszcze dopisywała, ale wieczorem zmieniło się wszystko. Szczyt Giewontu, który w normalnych warunkach widać z okien domu, w którym przebywamy, był niewidoczny. Tak będzie przez najbliższe dwa dni. Wydawało się, że pogoda zepsuje ten wyjazd. Ale jego celem nie było jedynie zdobywanie górskich szczytów.

Początki inicjatywy

– Wszystko zaczęło się w sercach kobiet, których mężowie uczestniczyli w dziele „Tatry po męsku”. Zapragnęły, podobnie jak oni, przeżyć tę formę rekolekcji – mówi Joanna Haratyk, wuefistka z Katowic, która w 2019 roku zorganizowała pierwszy wyjazd.

Inicjatywę objął patronatem Wydział Duszpasterski Archidiecezji Katowickiej, a do tej pory odbyły się już cztery turnusy. Wyjazd jest otwarty dla wszystkich, a jego formuła jest bardzo prosta. Chodzi o wspólnie spędzony czas przez kobiety, które łączą ta sama wiara i ten sam system wartości. – Trzonem jest wyprawa w góry, a wysiłek fizyczny jest formą odpoczynku – kontynuuje Joanna, która tym razem, ze względu na chorobę, nie mogła uczestniczyć w wyjeździe. – Ludzie mają dużo spraw na głowie. Możliwość zatrzymania się, brak sztywnych ram, wyjście ze schematu typowych rekolekcji i spędzanie czasu w wielkiej wolności sprzyjają rozmowie i wymianie doświadczeń – dodaje.

Wędrówka po górach to tak naprawdę punkt wyjścia do czegoś więcej. Emilia, która tym razem odpowiada za organizację turnusu, mówi, że na pierwszy wyjazd przyciągnęły ją góry, ale kluczowe okazało się głoszone słowo. Szczególnie zapadła jej w pamięci konferencja siostry zakonnej obecnej na pierwszym turnusie. To dzięki niej odnalazła odpowiedzi na wiele pytań i rozterek. Postanowiła wejść głębiej. Maria zwraca uwagę na coś innego. Dla niej ważna jest atmosfera. – Trudno jest otworzyć się na drugiego. Na tym wyjeździe istnieje jednak atmosfera wspólnoty, dzięki czemu łatwiej podzielić się swoim problemem.

Tak jest niemal z każdą kobietą, która tutaj przyjechała. Wszystkie nosiły w sobie różne oczekiwania związane z tym czasem. Gdy przyjeżdża się pierwszy raz, jest się nastawionym na góry. I to samo w sobie już jest wartościowe. Jednak z czasem odkrywa się, że to, co najważniejsze, dzieje się po powrocie z gór. Jest czas na warsztaty. Dwa lata temu na wyjeździe była obecna psycholożka, która uczyła pracy nad emocjami. Przed rokiem treść warsztatów dotyczyła właściwych sposobów odżywiania. Jest także posiłek, a potem czas na duchowość – konferencję, Eucharystię i adorację. Wszystko na swoim miejscu. I w dobrych, jak na tę formę wyjazdu, proporcjach.

Wrażliwe na piękno

– Spośród tych kilku bajkowych postaci potrafię rozpoznać jedynie Królewnę Śnieżkę – mówię z uśmiechem do kobiet, patrząc na dużą kolorową planszę. To materiały przygotowane na warsztaty o kobiecości i pięknie. Smukłe figury księżniczek ubranych w piękne sukienki i ich zgrabnie wygładzone twarze sugerują, że tematyka warsztatów będzie ograniczona do zewnętrznych aspektów piękna, kobiecego wyglądu i związanych z nim kosmetycznych zabiegów. Beata, kosmetyczka prowadząca warsztaty, wyprowadza mnie jednak z błędnego myślenia. Po ich zakończeniu próbuje podsumować to, co wspólnie przeżyły.

– W pierwszej części warsztatów rozmawiałyśmy na temat piękna. Każda z nas inaczej je sobie wyobraża. Kobiety dzieliły się tym, czym jest dla nich piękno objawienia Bożego, harmonia obecna w stworzeniu, piękno Eucharystii. Wszystkie zgodziłyśmy się, że mamy wielkie szczęście. Mieszkamy w takiej szerokości geograficznej, która umożliwia częsty udział w Eucharystii – dodaje, wskazując, że doświadczenie piękna to sprawa bardzo indywidualna.

Potem był czas na dzielenie się własnym doświadczeniem. Beata zwraca uwagę na to, że każda kobieta w inny sposób rozumie dbanie o siebie. Podkreśla, że piękno zewnętrzne jest ważne, ale... najważniejsze jest to, co niewidoczne dla oczu. Mówi też, że życie w dzisiejszym świecie generuje duże napięcia. – Z jednej strony chcemy wyglądać pięknie, ale z drugiej czujemy, że świat przesadza. Żyjemy w nieustannym stresie. Często też myślimy, że miłość można kupić. Wmawia się nam, że jeśli będziemy dobrze wyglądać, to coś z tego dostaniemy. A to nieprawda.

Zdeterminowane

Jesteśmy w kaplicy, trwa adoracja, a na zewnątrz zapada zmrok. Gdy jest dobra pogoda, z okna, które znajduje się za ołtarzem, widać góry. Podczas Eucharystii chmury rozproszyły się tylko na chwilę, pozwalając wszystkim ujrzeć krzyż na Giewoncie. Teraz, gdy na zewnątrz nic już nie można dostrzec, wyraźna jest jedynie biel eucharystycznego chleba. W liturgii czytaliśmy dziś o Tobiaszu i jego długiej wędrówce. On wrócił do siebie, do domu, prowadzony przez anioła. Tajemniczy towarzysz uzdrowił jego ojca ze ślepoty, otworzył mu oczy, a on wraz z rodziną wychwalał Boga.

Wpatrzeni w Chrystusa, dziękujemy za miniony dzień. Dziś udało się uniknąć deszczu, pojawiły się nawet chwilowe przejaśnienia. Pieśni uwielbienia przeplatane są prośbami. Jedne dotyczą tego, by odkryć na nowo piękno, w sobie, Kościele i świecie. W innych powierzane są trudności. Zgromadzona tutaj wspólnota to Kościół w pigułce, niemal cały żeńskokatolicki, ale zjednoczony, z oczyma utkwionymi w Nim.

W kolejnym dniu rzęsisty deszcz nie opuszczał nas od połowy trasy z Brzezin przez Gęsią Szyję, Psią Trawkę i Wiktorówki do wierchu Poroniec. Wszyscy liczyli się z tym, że może lunąć, ale determinacja była silniejsza. Nikt nie narzekał i nikt nie oceniał tego, czy wypad jest udany czy nie. Z reguły na tych wyjazdach nie zdobywa się wysokich szczytów. Nie o nie tutaj chodzi. Ważne są raczej wspólna droga i rozmowy w jej trakcie, budowanie relacji i modlitwa – dziesiątka Różańca odmawiana w trakcie postojów.

Przemienione

Maria, która tym razem przyjechała w góry ze swoją koleżanką z pracy, mówi, że zaskoczyło ją doświadczenie na adoracji. – Przyjechałam tutaj z koleżanką, o której wiedziałam, że jest wierząca. Ale gdy stanęłam na adoracji, uderzyła mnie jedna myśl: „Mój Jezus”, przed którym stoję, jest teraz też „jej Jezusem”. To było coś nowego, doświadczenie wspólnej modlitwy, które pogłębiło także naszą relację.

Podobnych historii słyszałem wiele. A najbardziej zaskakujące jest to, że nikt nie ma oporów, by się nimi dzielić. – Tutaj nikt nikogo nie ocenia – mówi Beata. – Gdzie tkwi źródło tego fenomenu? – pytam. – W Bogu – odpowiada bez zawahania i zawiesza głos, zostawiając nas w chwili milczenia. Wokół gwar kobiet, rozmowy, także telefoniczne, z dziećmi, które na te kilka dni pozostały w domu. Z pewnością są pod dobrą opieką ojców, ale tęsknią za swoimi mamami. A one przeżywają coś ważnego i, jak się wydaje, wrócą do domu nieco inne. Nawet jeśli nie zdobyły wysokich górskich szczytów. I nawet jeśli krzyż na Giewoncie odsłonił się przed nimi tylko na chwilę.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.