Czy katolicy powinni angażować się w politykę?

Franciszek Kucharczak

|

GN 24/2023

publikacja 15.06.2023 00:00

Nawet jeśli chrześcijanin usuwa się z polityki, to polityka z niego się nie usunie.

Czy katolicy powinni angażować się w politykę? Grzegorz Bukala /REPORTER/east news

Dzieci po powrocie z przedszkola zaczęły zadawać dziwne pytania. „Mamo, dlaczego mi nie mówiłaś, że chłopcy mogą w sukienkach chodzić?” – dziwił się mały Tomek. Emilka chciała wiedzieć, czy braciszek ma w szafie spódniczki. Podobne pytania zaczęły się mnożyć i zauważyli to rodzice kilkorga dzieci. To było 10 lat temu, gdy niewielu Polaków rozumiało znaczenie słowa „gender”. Zaniepokojeni rodzice poszli do przedszkola, gdzie usłyszeli wyjaśnienie, że jest to element programu dotowanego przez UE. Dyrektorka przyznała, że chodzi o gender, i zakończyła stwierdzeniem: „To nie jest zła teoria, ona jest postępowa, a my idziemy z duchem czasu”. Okazało się też, że dyrekcja kupiła książeczki „Gdybym była chłopcem” i „Gdybym był dziewczynką”. Były tam pomysły na bajki o „Kopciuchu” i o „rycerkach”, a także propozycje przebierania ulubionych misiów raz w spodenki, raz w spódniczki.

Trzy małżeństwa – wszystkie żywo uczestniczące w życiu Kościoła – sprzeciwiły się i wynikła z tego afera na całą Polskę. Skończyło się tym, że ich dzieci zmieniły przedszkole.

W tym samym czasie w Polsce rozwijał się program „Równościowe przedszkola”, do których gender wchodziło frontalnie. Tam już nie misie przebierano, ale same dzieci. „Bawię się, z kim chcę, robię to, co chcę, płeć nie ogranicza mnie” – to fragment rymowanki wkuwanej przez maluchy. Oswajanie z ideologią pomieszania płci od najwcześniejszych lat było jednym z priorytetów ówczesnej władzy. To samo zaczynało się dziać w szkołach, do których wszelkimi sposobami próbowano przemycać nową ideologię.

Ale potem były wybory i przyszła inna władza. „Postępowe” programy poszły na przemiał. „Duch czasu” skulił się, przyczaił, ale nie odpuścił. Wciąż działa, korzystając z innych kanałów i wpływając na społeczeństwo, które przecież znów pójdzie do wyborów.

Mieszanie się

„Kto nie zajmuje się polityką, tym zajmie się polityka” – to powiedzenie jest do bólu prawdziwe. Bo rzeczywiście uchylanie się od udziału w mechanizmach demokracji może być bolesne. Być może nie uświadamiają sobie tego ci, którzy mówią: „Nie będę wybierał między cholerą a dżumą, wybierajcie się sami”. Ludzie ci tak czy inaczej odczują skutki swojej postawy. Czy jednak, skoro zrezygnowali ze swoich uprawnień, mają moralne prawo narzekać?

Ostatecznie świat jest taki, jaki sobie wybieramy, i zależy od naszej troski o niego. Sprawa przedszkoli sprzed dekady to tylko przykład, jak daleko mogą sięgać skutki polityki i jak istotną rzeczą jest udział świadomych chrześcijan w polityce. Gdyby nie było to ważne, nie słyszelibyśmy wciąż wypowiadanych żądań typu: „Niech Kościół nie miesza się do polityki”. To hasło funkcjonuje w Polsce od czasów komunizmu, gdy władze PRL próbowały osłabić oddziaływanie Kościoła na społeczeństwo. Od czasu, gdy jesteśmy gospodarzami we własnym kraju, postulat ten został przyswojony przez część społeczeństwa, choć nie bardzo wiadomo, co w istocie znaczy. Kościół, czyli kto: biskupi? księża? A świeccy katolicy to co – też nie mogą? I dlaczego niby polityka miałaby być niedostępna dla którejkolwiek z tych grup? Każdy członek Kościoła, posiadający obywatelstwo RP, ma pełne prawo brać udział w polityce naszego kraju. Mają to prawo również duchowni. Jeśli z niego nie korzystają, to wyłącznie w wyniku decyzji władz Kościoła, podjętej z uwagi na specyfikę misji duchowieństwa. W żadnym jednak razie nie dotyczy to świeckich. Ci są wręcz zachęcani do brania odpowiedzialności za kształt życia politycznego, w imię obowiązku zaangażowania się w sprawy dobra wspólnego.

Chodzi o prawdę

Paradoksalnie nawet politycy, którzy szermują hasłem „niemieszania się Kościoła do polityki”, nieraz sami – jeśli jest im to na rękę – domagają się od hierarchów katolickich, żeby zajęli stanowisko w konkretnych sprawach politycznych. Ci zaś, co zrozumiałe, odnoszą się do takich oczekiwań z rezerwą. Nie inaczej jest teraz, w obliczu nasilającej się przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi walki politycznej. W pierwszych dniach maja członkowie Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski zabrali głos, wskazując, że polska polityka „może i powinna pozostać roztropną troską o dobro wspólne”. Zaapelowali o „szukanie prawdziwego dobra naszej Ojczyzny” i o „powstrzymanie się od instrumentalizowania Kościoła”.

Instrumentalne traktowanie sprzeciwia się jego uniwersalnej misji, wynikającej z Ewangelii. Kościół, jeśli chce pozostać jej wierny, musi stać w prawdzie, a to nie zawsze jest zbieżne z oczekiwaniami polityków. Doskonale wiedział to ks. Franciszek Blachnicki, który jasno przeciwstawił się komunistycznemu kłamstwu, wyrażanemu m.in. w fikcyjnych wyborach. „Gdyby wszyscy ludzie albo przynajmniej duża część naszego społeczeństwa weszła na drogę odważnego, konkretnego i prostego dawania świadectwa prawdzie bez względu na konsekwencje (...), wnet zostałaby wprowadzona w życie narodu realna siła wyzwolenia, której wpływ zaznaczyłby się we wszystkich dziedzinach życia, nie wyłączając politycznej. W ten sposób chrześcijanie byliby wierni obowiązkowi zaangażowania się w sprawy dobra wspólnego, nie wychodząc z przesłanek politycznych, ale idąc za nakazem sumienia” – pisał założyciel ruchu oazowego w marcu 1980 roku. Słowa te padły w tzw. deklaracji jasnogórskiej, ogłoszonej podczas V Krajowej Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło–Życie. Stwierdzono w niej, że system władzy w PRL opiera się na kłamstwie i zastraszaniu, i wezwano do pokonania lęku, który jest główną przyczyną zniewolenia człowieka. Deklarację podpisało 460 uczestników Kongregacji, co wówczas było aktem wielkiej odwagi.

Czy to było mieszanie się do polityki? Jeśli tak, to dzięki takiemu „mieszaniu się” Kościół stał się miejscem schronienia dla wielu polskich patriotów, sprzeciwiających się systemowi kłamstwa i zniewolenia. Zapłacił też za to wysoką cenę, a jednym z dramatycznych wyrazów tego było męczeństwo ks. Jerzego Popiełuszki. W dużej mierze wreszcie dzięki temu „mieszaniu się” jesteśmy dziś wolnym narodem.

Program: Ewangelia

Upominanie się o prawdę, tak jak ją rozpoznajemy, jest konieczne. Także w warunkach polityki wolnego państwa nie ma żadnego powodu, aby przekonania chrześcijańskie uważać za mniej uprawnione od innych. Tym samym nie ma powodu do przyjmowania retoryki, w której nieobecność Boga stanowi punkt wyjścia, tak jakby w urządzaniu świata ta opcja była centralna względem wszelkich innych. Świadomy chrześcijanin wie (bo nie jest to tylko kwestia wiary, ale też pewnego rodzaju doświadczenia), że Bóg jest i nie tylko nas stworzył, ale przez nas chce przemieniać świat.

Jakie mogą być skutki wycofania się świeckich katolików z polityki, Kościół miał okazję przetestować we Włoszech w roku 1874. Wtedy to Pius IX wydał dokument Non expedit, w którym po utracie Państwa Kościelnego i w geście protestu przeciw antykościelnemu ustawodawstwu rodzącego się państwa włoskiego zakazał katolikom włoskim udziału w wyborach parlamentarnych – zarówno czynnego, jak i biernego. Wyrażało się to w haśle Ne elettori, ne eletti (Ani kandydaci, ani wyborcy). Papież uważał, że udział katolików w życiu politycznym Włoch oznaczałby akceptację dla zajęcia Państwa Kościelnego. Konsekwencją tego posunięcia była całkowita swoboda działania środowisk antykościelnych w polityce. Non expedit nie został dobrze przyjęty przez katolików i stanowił problem dla kolejnych papieży, którzy próbowali łagodzić te przepisy, udzielając dyspens. Ostatecznie zakaz Piusa IX zniósł dopiero Benedykt XV we wrześniu 1919 roku.

Rezygnacja z tworzenia świata według optyki chrześcijańskiej oznacza tworzenie świata zgodnie z optyką niechrześcijańską. Ona da o sobie znać, wchodząc do domów za sprawą ustawodawstwa sprzecznego z naszym sumieniem, zmuszając nas do działań niezgodnych z przekonaniami i urabiając nasze dzieci według reguł, których nie akceptujemy. Wybory wynikające z Ewangelii dotyczą całej rzeczywistości i nie można ich ograniczać do przestrzeni wyznaczonej kościelnym ogrodzeniem. Według chrześcijan Ewangelia jest najlepszym programem dla każdego, również niewierzącego, stąd naturalne powinno być dla nas zabieganie o urządzenie świata według jej standardów. Ktokolwiek odmawia Modlitwę Pańską, za każdym razem prosi Ojca niebieskiego: „Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”. Więc nie tylko w przyszłym życiu, ale także teraz, tu, w moim środowisku i w moim państwie. Polityka nie jest jedynym obszarem zasiewania królestwa Bożego – ale jest jednym z bardzo ważnych. Nie wolno się z niej usuwać. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.