Skręt do piekła

Franciszek Kucharczak

|

GN 14/2011

publikacja 10.04.2011 14:15

Myśl wyrachowana: Od młodych trzeba się uczyć zapału, a nie ułatwiać im zapalanie.

Skręt do piekła

Ostatnimi czasy w wielu miastach Polski odbywały się demonstracje na rzecz wolności. Konkretnie chodziło o wolność konopi. I to nawet nie polskich, lecz indyjskich. Czy to nie piękne? Polacy znów w walce o „wolność naszą i waszą”. Młodzi Polacy – po 16, 17 lat. Poczucie misji gnało ich po całym kraju, każąc wraz z tubylczymi rówieśnikami robić raz tu, raz tam, stuosobowy tłum. Równolegle „Gazeta Wyborcza” rozkręciła akcję „My narkopolacy”. Chodziło o taką zmianę prawa, aby można było posiadać marihuanę „na własny użytek”. To, rzecz jasna, dla dobra społecznego, żeby prokuratorzy nie musieli zajmować się ofiarami narkomanii lecz handlarzami. A poza tym przecież „marihuana to lek na prostatę i płuca, leczy astmę, jaskrę” – jak powiedziały dziennikarce „Gościa” Annie Burdzie małolaty na ubiegłorocznej demonstracji w Rybniku. – To wam, nastolatkom, potrzebny jest lek na prostatę? – zdziwiła się koleżanka. – No nie, ale myślimy już przyszłościowo – usłyszała.

O tak, takie rzeczy są zawsze zakrojone przyszłościowo. Ale to nie dla tych paru napalonych (dosłownie) dzieciaków płaci się grube pieniądze za billboardy. Małolaty od prostaty to płotki do wykorzystania dla czyjejś wielkiej sprawy. Musi być wielka, skoro zajął się nią sejm i właśnie uchwalił, że „prokuratura nie będzie musiała ścigać zatrzymanych za posiadanie niewielkiej ilości narkotyku na własny użytek”. Cóż z tego, że każdy diler ma zawsze tylko „na własny użytek”. Decyzja sejmu nie ma nic wspólnego z legalizacją narkotyków. Nieee. Na pewno nie chodzi też o przypodobanie się jakiejś grupie młodych wyborców. Jeszcze bardziej nieeeee. Tak samo zresztą, jak w niedawnej wojnie rządu z dopalaczami nie chodziło o odwrócenie uwagi od innych spraw i pozyskanie sympatii starszych wyborców. Po trzykroć nieeeeeee!

Kolejny raz widać, jak bardzo szkodzi społeczeństwu odejście o zasad chrześcijańskich. Każdy poseł, który przyznaje się do Chrystusa, powinien przypomnieć sobie wskazanie św. Pawła: „unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła”. A tu już mamy coś więcej niż pozór – to czytelny sygnał dla społeczeństwa, że narkotyki można zażywać. To gorszenie, zwłaszcza młodzieży. Daremnie gadać, że tu chodzi tylko o możliwość odstąpienia od karania. Komunikat jest jasny: narkotyki nie są takie złe. A za tym rychło pójdzie wniosek, że są dobre. Znamienny był tytuł na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” nazajutrz po decyzji sejmu: „Dyspensa na skręta”. Więc jednak nie „szansa dla prokuratora”, nie „poprawa skuteczności ścigania handlarzy”. Jednak szansa dla skręta i poprawa warunków rozprowadzania narkotyków. Prawo ma funkcję wychowującą. Jeśli coś jest nazwane przestępstwem, wtedy to coś w społecznym odczuciu jest złe. Jeśli karanie jakiegoś czynu zostaje złagodzone, łagodnieje też wobec niego społeczny sprzeciw. Rzecz w tym, żeby prawo przestępstwem nazywało zło, a nie je rozmywało. W innym wypadku niejeden Polak zacznie skrętem z konopi, a skończy na sznurze z konopi.

Urodzić lepszych
Etyk z Uniwersytetu w Oksfordzie, prof. Julian Savulescu oświadczył, że ludzkość ma „moralny obowiązek” wyselekcjonować w czasie procedury in vitro najinteligentniejszy spośród zarodków. „Tańsze, efektywne analizy całego genomu sprawią, że już w niedalekiej przyszłości taka selekcja będzie realna” – twierdzi. Jak podaje serwis HLI News, uczony uważa, iż wzrost poziomu IQ wpłynąłby w przyszłości na zmniejszenie ubóstwa, tłok w więzieniach i inne niekorzystne zjawiska społeczne. Coś w tym jest, bo historia pokazuje, że tak inteligentni ludzie jak na przykład Pol Pot nie zwiększali tłoku w więzieniach. To oni wsadzali – ale bardziej lubili od razu zabijać. Inteligentnie zaplanowane zabijanie wpływało oczywiście na zmniejszenie ubóstwa, które likwidowano razem z ubogimi. Dziś ci najinteligentniejsi organizują masowe zabijanie dzieci nienarodzonych, np. z zespołem Downa. Oczywiście po to, żeby nie było cierpienia. Można sobie wyobrazić, jak taki inteligent musiałby cierpieć na widok kogoś, z kim trudno byłoby mu porozmawiać na swoim poziomie.

Zabić niewygodne
„Już niebawem Azja będzie kontynentem sfrustrowanych mężczyzn, agresywnych i niespełnionych, dla których prostytutka będzie jedyną szansą na spotkanie z kobietą” – podało Radio Watykańskie. Jest tak, bo w Chinach, gdzie obowiązuje „polityka jednego dziecka”, rodzi się znacznie więcej chłopców niż dziewczynek. W niektórych regionach kraju nawet o 30 proc. To skutek aborcji selektywnej – rodzice zazwyczaj wolą mieć syna niż córkę. Już w 2005 r. wśród Chińczyków poniżej 20. roku życia było o 32 mln mniej dziewcząt niż chłopców. W Korei Południowej, wskutek upowszechnienia badań prenatalnych, już w latach 90. na 100 urodzonych dziewczynek rodziło się 125 chłopców. Podobne dysproporcje urodzeń odnotowuje się w Indiach. Ale to się wyrówna, bo w końcu mężczyźni pozabijają się w wojnie o kobiety.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.