Czy można wykorzystywać wizerunek Maryi w naszych sporach, by poniżyć przeciwników? Rozmowa z ks. dr. hab. Tomaszem Szałandą

GN 23/2023

publikacja 08.06.2023 00:00

Czy można wykorzystywać wizerunek Maryi w naszych sporach po to, by poniżyć przeciwników, mówi ks. dr hab. Tomasz Szałanda.

Czy można wykorzystywać wizerunek Maryi w naszych sporach, by poniżyć przeciwników? Rozmowa z ks. dr. hab. Tomaszem Szałandą Łukasz Czechyra /Foto Gość

Marcin Jakimowicz: O Gietrzwałdzie zrobiło się ostatnio głośno. Niestety, nie z powodu objawień, ale protestów przeciw budowie dyskontu. „To zagrożenie dla sanktuarium” – alarmowali krzykacze. Zareagował sam rektor: „Planowana jest kolejna manifestacja, która ma odbywać się między innymi na terenie sanktuarium, na co kategorycznie nie wyrażam zgody”. Dlaczego Maryja stała się kartą przetargową w naszych sporach? Podobnie było w Kodniu…

Ks. Tomasz Szałanda:
Zazwyczaj tego rodzaju historie mają drugie dno. Nie chodzi o jakąś inwestycję, lecz, moim zdaniem, o 40 ha położonej w dobrym miejscu ziemi. W celu jej zdobycia uruchamia się ludzi „pożytecznych”, podrzuca się argumenty, które chłoną niczym gąbka wodę. Problem polega na tym, że ludzie nie filtrują tych argumentów. Które są zawsze najsilniejsze? Te „bogoojczyźniane”. W przypadku Gietrzwałdu to się doskonale sprawdza.

Mamy XIX wiek. Na Warmii kulturkampf – polityka wykorzeniania przez pruskie władze śladów polskości i zaprowadzanie wszędzie, gdzie się da, języka i kultury niemieckiej. W XXI wieku pojawia się niemiecka (!) firma na warmińskiej ziemi. Uwaga! Oni już tu byli! Niszczyli polskość i Kościół, i teraz będą znowu niszczyć naszą ziemię, i to równie podstępnie. A to wszystko podlewa się „maryjnym sosem”, bo przecież na tych ziemiach w okresie pruskiego terroru Maryja mówiła po polsku. Skoro przychodzi tu niemiecka firma, to to jest jawna walka z Nią! Na Świętej Warmii objawiła się Maryja, a oni – Niemcy chcą tę świętą ziemię sprofanować. Czy ktoś włącza filtr informacyjny, że ta inwestycja powstanie kilometr i 100 metrów od schodów bazyliki, za trasą szybkiego ruchu; że to teren nie sanktuarium, lecz gminy, że Maryja mówiła po warmińsku, bo taką mowę rozumiały nastolatki, którym się objawiła, a nie w czystej polszczyźnie? Notabene ówczesny proboszcz był z krwi i kości Niemcem, choć w miarę dobrze umiał mówić po polsku. Nauczył się tego języka w seminarium, przygotowując się do pracy na terenach polskojęzycznej części Warmii.

Maryja stała się naszym „asem z rękawa”, który wyciągamy, by poniżyć przeciwników. „Młotem na heretyków”.

Jest wygodnym argumentem w publicznych sporach w naszym religijnym światku, bo w polskim Kościele ma swoje poczesne miejsce. Jak najłatwiej kogoś publicznie zdyskredytować? „Podnosisz rękę na Maryję, na naszą świętość!” To to samo, jakbyś podniósł rękę na ojczyznę, której Ona tyle wieków broniła… W Gietrzwałdzie widać to jak na dłoni. Jakie hasło przyświecało organizatorom protestu? „Chrońmy tron Maryi, który chce zniszczyć niemiecki dyskont”. No i awantura gotowa. A Jej tron jest w niebie, nie na Warmii! Rozumiem, że ludzie mają prawo wyrażać swe opinie co do samej inwestycji, ale doklejanie „pobożnej gęby” (przepraszam za tak mocne słowo) jest diabelskim działaniem obliczonym na czyjś zysk: społeczny, lokalny i każdy inny, oprócz najważniejszego – duchowego.

Czy ci, którzy tak instrumentalnie traktują Maryję, zadają sobie pytanie, czy Ona sobie tego życzy.

Tu trzeba uściślić nasze kościelne myślowe skróty. Zjawienia Maryi wynikają z woli Boga, który czyni z Niej posłańca. To taki Boży herold obwieszczający wolę naszego Pana, co oznacza, że nie chodzi o to, „czego sobie Maryja życzy”, ale co Bóg za Jej pośrednictwem nam podpowiada, a nawet czego żąda. Oczywiście że w czasie zjawień padają słowa „chcę, aby…”, ale to pewne uproszczenia. W nich zawiera się wola Boga, nie człowieka, posłańca – choć wyjątkowego. Warto zapytać, czy większość z „broniących tronu Maryi” w Gietrzwałdzie wie, czego Ona sobie życzyła w 1877 roku. Jakie są te orędzia? Osobiste nawrócenie, modlitwa, Eucharystia, spowiedź, trzeźwość, moralne życie, wyplenienie ze swojego życia krzywoprzysięstwa…

Maryja mówiła w Gietrzwałdzie po polsku, co w zaborze pruskim było ewenementem i bardzo scalało Polaków. Ale nie wypowiadała się przeciwko Niemcom, nie antagonizowała, nie podżegała do walki…

Południowa część Warmii mówiła po polsku, precyzyjniej – w gwarze warmińskiej, północna po niemiecku. Z protokołów z przesłuchań dziewczynek widzących Maryję – spisanych zresztą po niemiecku – wynika, że one praktycznie nie znały niemieckiego. Maryja mówiła do nich w gwarze, by zostało zrozumiane i właściwie przekazane Boże orędzie, które przynosi. Nie ma w nim mowy o tym, by walczyć z zaborcą, kulturkampfem, Bismarckiem, by walczyć o wolność zbrojnie czy politycznie. 1 sierpnia Barbara Samulowska zadała Maryi pytanie: „Czy osierocone wspólnoty odzyskają wkrótce duchownych?”. Usłyszała: „Gdyby ludzie bardzo gorliwie i z ufnością modlili się, wtedy Kościół nie byłby tak prześladowany, a wspólnotom nie byliby odbierani duchowni”. Orędzia skupiają się na duchowych sprawach – tylko i wyłącznie! Motywy Polski i Kościoła w Polsce wychodzą w pytaniach od ludzi. Łączenie mówiącej po warmińsku Maryi z ideą niepodległościową, antyzaborczą – wyszło od ludzi, nie z nieba. Czyż Jezusowi również nie o to chodziło? Czy zajmował się kwestiami walki o niepodległość Jeruzalem? Wzywał do rebelii przeciw rzymskim okupantom?

Ówczesny proboszcz Gietrzwałdu, ks. Augustyn Weichsel, był Niemcem. Nie był orędownikiem „polskiej sprawy”, ale człowiekiem wielkiego serca, tytanem modlitwy i konfesjonału, ogromnie wrażliwym na ludzkie biedy. Był duchowym ojcem, który za troskę o pielgrzymów 70 razy był karany grzywnami i nawet siedział kilka dni w więzieniu. Nigdy się nie skarżył na wymierzających mu kary, nie walczył z nimi na ambonie. Został przez wiernych zapamiętany jako święty człowiek. Na łożu śmierci polecił spalić księgę zawierającą listę jego osobistych dłużników… Cały ten kontekst „sprawy polskiej” w Gietrzwałdzie pochodzi od ludzi, nie z nieba. Warmiński język, którym posłużyła się Matka Pana, został odczytany w nurcie bogoojczyźnianym… A treścią Bożego orędzia przekazanego w 1877 r. w Gietrzwałdzie jest duchowa przemiana, walka z grzechem, którego źródłem jest diabeł. Powtarzam: nie ma mowy, by walczyć z zaborcami, architektami kulturkampfu i wrogami niszczącymi Polskę.

Co Księdza zachwyca w tych objawieniach?

Bóg wybrał „to, co głupie w oczach świata”, by przypomnieć mu w prosty sposób Dobrą Nowinę: nigdy o was nie zapomniałem, tak bardzo mi na was zależy, że posyłam swego wyjątkowego Posłańca, by przypomniał drogę ku szczęśliwej wieczności. W 1877 roku Gietrzwałd znali jedynie parafianie i okoliczne wsie. Nikt więcej.

Wspólnym mianownikiem nowych krążących po sieci „objawień maryjnych” jest to, że używane są jako argument… przeciwko hierarchii Kościoła.

To absurdalne! Myślę, że to wynik słuchania diabelskich podszeptów. Nawiążę do Gietrzwałdu. Ks. Weichsel wszelkie sprawy związane ze zjawieniami Maryi konsultował z biskupem Filipem Krementzem i był mu całkowicie posłuszny. Nawet wtedy, gdy udzielona mu została nagana. Przyjął ją z pokorą. Dystans biskupa wynikał z informacji o tajemniczych zjawieniach św. Józefa i Maryi, pochodzących z relacji dwóch innych kobiet (nie Samulowskiej i Szafryńskiej). Sama Maryja nakazywała zresztą wizjonerkom posłuszeństwo proboszczowi.

Poczytajmy wreszcie solidnie Biblię. Popatrzmy chociaż na historię Mojżesza, którego Bóg wybrał do swego dzieła wyzwolenia z Egiptu i wejścia do Ziemi Obiecanej. Tam wyraźnie widać, że bunt wobec niego ostatecznie prowadzi do buntu wobec Boga. Jeżeli więc ktoś występuje przeciwko prezbiterom, pasterzom, papieżowi, to znaczy, że diabeł już go ma w swoich łapach.

Maryja jest szczytem delikatności, najpiękniejszą kobietą Izraela, Służebnicą Pańską… Co Księdza w Niej zachwyca?

Jej łagodna obecność w życiu: względem wykluczonych (pasterze) i „innych” w wierze (magowie, czytający z gwiazd), zagrożonych kompromitacją (Kana), zdrajców (apostołowie), katów Jej Syna i bluźniących Mu (milcząco stojąca pod krzyżem).

Na ekumenicznej konferencji kilku gorliwców, którzy wiedzieli, na jakie spotkanie zostali zaproszeni, wyskoczyło w... koszulkach z maryjnym wizerunkiem. Tak jakby chcieli nim dać w twarz tym, którzy przyjdą. Osiągnęli efekt.

A Biblia pokazuje nam Maryję jako nieepatującą sobą Mistrzynię drugiego planu. I to również mnie w Niej fascynuje! W duchowości chrześcijańskiej (w tym katolickiej, protestanckiej, prawosławnej, ewangelikalnej itd.) chodzi o Niego! Życie Maryi, apostołów, późniejszych uczniów Pańskich pokazuje, że zawsze chodzi o Niego. On jest najważniejszy. Zawsze znajdą się jacyś „synowe gromu”. Ciekawe, że ci tak chętni do zrzucania ognia na wrogów, gdy w Getsemani ich bezpieczeństwo było zagrożone, a Mistrz został pojmany, zwiali, gdzie pieprz rośnie. Jeśli ochrzczony nie ma nic do zaproponowania ochrzczonemu poza koszulką z wizerunkiem Matki Pana, to…

Słyszę zarzut, że głosząc kerygmat, za mało opowiada się o Maryi. A przecież Nowy Testament nie wspomina o tym, by apostołowie wspominali o Tej, z którą trwali w Wieczerniku i która była im tak bliska…

Czy noworodek dostaje schabowego z opiekanymi ziemniaczkami i mizerią? Kerygmat jest podstawą podstaw. Kolejnym etapem duchowego wzrastania jest inspiracja życiem świętych, w tym Maryi. Żeby więc pokazać Jej miłość do Przenajświętszego – najpierw trzeba powiedzieć o Przenajświętszym. By zrozumieć zwiastowanie, trzeba najpierw powiedzieć o grzechu i jego konsekwencjach dla całego stworzenia oraz o Bożym planie zbawienia. Wszystko ma swą ważną kolejność…•

Ks. Tomasz Szałanda

Doktor habilitowany teologii. Wykładał homiletykę. Autor książek i artykułów, m.in. z zakresu mariologii i homiletyki. Od 2000 r. proboszcz w Stawigudzie na Warmii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.