Heroiczna agonia chrześcijańskiej cywilizacji według Chantal Delsol

ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 23/2023

publikacja 08.06.2023 00:00

Ręka w górę, kto lubi koniec świata. Nikt? To oczywiste. Ale każdy świat musi się przecież skończyć, a w nowym można nauczyć się żyć. Inaczej, może lepiej?

Wizja Konstatyna Wielkiego przed bitwą na moście Mulwijskim. Wizja Konstatyna Wielkiego przed bitwą na moście Mulwijskim.
ilustracja z greckiego manuskryptu kazań grzegorza z Nazjanzu, II poł IX w.; Wikimedia

Mała dziewczynka tatusia” – brzmi podpis pod filmikiem w mediach społecznościowych, na którym słodki psiak liże po twarzy mężczyznę w średnim wieku. „Tak na mnie spojrzały, że aż nie mogłam tego kotleta dojeść” – opowiada koleżanka, która wzięła udział w kręceniu serii spotów reklamowych. Oprócz niej na planie, a potem przy posiłku, znalazło się kilka młodych influencerek, bijących rekordy popularności wśród młodzieży, obowiązkowo zatem weganek, które nie mogły znieść, że koleżanka zamówiła pierś z kurczaka. Przykłady można by mnożyć, ale wszyscy przecież już w jakimś stopniu zdajemy sobie sprawę z tego, że stało się coś ważnego, a nawet – jak wielu z nas uważa – niebezpiecznego, zasadniczo zmieniającego naszą cywilizację. Co? Nastąpiła całkowita zmiana (inwersja) tego, jak współcześni postrzegają nie tylko świat, ale i siebie w tym świecie. Jak i dlaczego to się stało, bardzo przystępnie i niezwykle interesująco opisuje francuska filozof Chantal Delsol w książce zatytułowanej „Koniec świata chrześcijańskiego. Inwersja normatywna i nowa era”.

Konwulsje cywilizacji

Chantal Delsol znana jest w Polsce od dawna. Jej „Zasada pomocniczości” ukazała się u nas 28 lat temu. Z kolejnych publikacji wybiórczo wymienię: „Esej o człowieku późnej nowoczesności”, „Nienawiść do świata. Totalitaryzmy i ponowoczesność” czy „Zmierzch uniwersalności”. Trudno po tych właśnie tytułach nie zauważyć, że francuska filozof chętnie wieszczy schyłek. I dobrze, bo są takie końce świata, które – jak w wierszu Miłosza – pozostają niezauważone. A przecież w nowym świecie trzeba nauczyć się żyć.

Ta książka jest jednocześnie przygnębiająca i dająca nadzieję. Po polsku ukazała się, poprzedzona wstępem profesora teologii księdza Roberta Woźniaka: „Koniec czy zmiana? Dialog z Chantal Delsol wokół obecnej sytuacji cywilizacji chrześcijańskiej”. Przyznam, że wolałbym francuski tytuł „La fin de la chrétienté” przetłumaczyć, używając raczej słowa „cywilizacja” niż „świat”. Książka Chantal Delsol nie traktuje bowiem o końcu chrześcijaństwa (wręcz przeciwnie), ale o schyłku cywilizacji, która jest (i od szesnastu stuleci była) inspirowana, porządkowana i kierowana przez Kościół. „Nie zdaliśmy sobie jeszcze do końca sprawy z ogromnej przemiany, która dokonuje się w naszej epoce” – napisała na początku autorka i dodała: „Oto następuje koniec cywilizacji liczącej szesnaście wieków. Po wielu wahaniach używam tu słowa mrożącego krew w żyłach: »agonia«. Bowiem śmierć epoki chrześcijańskiej nie jest z pewnością śmiercią nagłą. Zresztą, z pewnymi wyjątkami, cywilizacje nie umierają nagle: zanikają stopniowo, w licznych konwulsjach. Cywilizacja chrześcijańska od dwóch stuleci walczy o to, aby nie umrzeć, i na tym polega ta poruszająca i heroiczna agonia”.

Powtórzę: to nie jest książka o chrześcijaństwie jako takim, o religii, wierze, relacji między człowiekiem a Bogiem. A jeśli jest, to tylko à rebours – osobiste wnioski na te tematy warto z niej wysnuć samemu.

Historia i jej zakręty

Przejdźmy do rzeczy: od bitwy nad rzeką Frigidus w 394 roku do „drugiej połowy XX wieku, do sukcesu wyznawców przerywania ciąży”, jak twierdzi Delsol, trwała epoka chrześcijańska, cywilizacja, którą definiuje ona jako „pewien sposób życia, wizję granicy pomiędzy dobrem i złem”. Pojęcie granicy jest tu kluczowe, przede wszystkim dlatego, że Delsol przywołuje dwie wielkie inwersje – zwroty, do których dochodzi, kiedy świat pogański staje się światem chrześcijańskim i na odwrót – normatywną (zmiana obyczajów, systemu wartości) i ontologiczną (zmiana koncepcji świata jako takiego). „Jakkolwiek by nie spojrzeć na wiek IV, stanowi on zerwanie z paradygmatem, tak w sensie filozoficznym, jak i etycznym. Chrześcijańskie uniwersum było odwrotnością uniwersum Rzymian: wprowadziło dualizm pomiędzy tym, co czasowe, a tym, co duchowe, tym, co tutaj doczesne, a tym, co po śmierci, człowiekiem a Bogiem; podczas gdy starożytny świat religii był głęboko zunifikowany” – napisała. To zerwanie nie dokonało się automatycznie, każdy bowiem koniec cywilizacji potrzebuje czasu. Autorka przytacza przykłady stopniowego odchodzenia od praktyk w pogańskim świecie prawnie dozwolonych, takich jak szybki rozwód (z czasem w Rzymie można go było uzyskać, wysyłając wiadomość przez niewolnika – prawda, że znaczące w dzisiejszych czasach!), aborcja i zabijanie niemowląt czy samobójstwo. „Można się zastanawiać – pisze – co myśleli o tym poganie, którzy w tamtej epoce stanowili jeszcze większość. Z pewnością bronili się przed zalewem nowości i czynili to w imię tradycji. (...) to, co charakterystyczne dla Historii Augusta, anonimowego dzieła napisanego w czasie bitwy nad rzeką Frigidus, to zamęt i gorycz myślenia pogańskiego, które widzi, jak rozpada się jego świat. Czuć ten nastrój w tekstach: ewolucja jest nieunikniona, walczymy, stojąc pod ścianą i właściwie już tylko o honor. Identyczne oburzenie, ta sama rezygnacja co u chrześcijan XIX i XX wieku. Poganie wieku IV wiedzą już, że reprezentują stary świat, świat stracony”.

Chrześcijańska awangarda i powrót panteizmu

Historia kołem się toczy i wszystkie historie mają swój bieg. Był taki czas, kiedy to chrześcijanie stanowili awangardę. Szesnaście wieków później – jak twierdzi autorka – kończy się proces odwrotny, rozpoczęty o wiele wcześniej: „W XVIII wieku pojawiły się przesłanki, aby można było nazwać okres rewolucyjny początkiem końca epoki chrześcijańskiej. Niemniej dopiero dzisiaj możemy to zrozumieć, gdyż dochodzimy do końca wówczas rozpoczętego procesu. Można uważać oczekiwania rewolucyjne za roszczenia ideologiczne, nierealizowalne. Większość taka właśnie była. Pewne jest jednak, że wówczas ludzie Zachodu zaczęli zmieniać kierunek wspólnej cywilizacji. Proces ten będzie trwał dwa stulecia” – napisała Delsol. Nie o rewolucjonistów wyłącznie jednak chodzi, raczej o rewolucyjne oczekiwania, o coś, co leży u podstaw pragnień i wizji świata człowieka, którego wierzenia się załamują: „Przychodzi moment, w którym wiara w pierwsze zasady załamuje się. Jeśli chodzi o nas, to właśnie żyjemy w czasie przełomu, gdy dokonuje się przewrót dotyczący pierwotnych wyborów ontologicznych – dotyczących znaczenia i miejsca człowieka we wszechświecie, natury świata czy bogów”.

Idea tego przewrotu, wyartykułowana zresztą w tytule książki jako „inwersja normatywna” (czytaj: przewrócenie do góry nogami hierarchii wartości), ma zatem drugą twarz, o wiele poważniejszą; drugie dno, z którego tryska źródło obficie nawadniające współczesne pustynie zasad podstawowych. Animizm, ekologizm, jakkolwiek byśmy to nazwali – chodzi o rodzaj panteizmu znanego światu pogańskiemu i chętnie przez ten świat eksplorowanego. Żadna to nowość: ponad dwieście lat temu urodził się Alexis de Tocqueville, który w dziele „O demokracji w Ameryce” pisał o sukcesie panteizmu na Zachodzie w swoich czasach, podkreślając jednocześnie, że nie chodzi o przejściową modę, ale o trwały proces. Delsol komentuje: „Rzeczywiście, panteizm odpowiada ogólnym wymogom chwili, a przede wszystkim głównemu wymogowi epoki demokratycznej: egalitaryzmowi”.

Kosmiczne pogaństwo

Można się z nią zgadzać albo nie. Wspomnianemu autorowi wstępu, księdzu Robertowi Woźniakowi, zdarza się wspomnieć, że argumenty Delsol w pewnym względzie go nie przekonują, albo że są takie fragmenty, które pozostają dla niego wyrazem „jakiegoś zbytniego rozpędu pisarskiego”. Dla mnie również, przyznam, choć zasadniczo – jak sądzę – trudno odmówić pisarce genialnej spostrzegawczości i trafnych analiz. Choćby takich: „Ludzie Zachodu nie chcą kurateli religii, duchownych. Wolą neutralną instancję, jaką jest państwo, elity instytucjonalne czy elity wpływu. (...) Gospodarze programów telewizyjnych są strażnikami, a czasem wprost cerberami powszechnej moralności. Niekoniecznie tę moralność tworzą, bo pochodzi ona z wielu źródeł, ale nad nią czuwają; są tymi, którzy pilnują jej realizacji. Odgrywają rolę, która jeszcze pół wieku temu była rolą biskupów”.

Ta „powszechna moralność”, o której pisze autorka „Końca świata chrześcijańskiego”, nosi w sobie ewidentnie DNA panteizmu. Na przełomie XX i XXI wieku, jak twierdzi, „zmieniliśmy paradygmat, dokonując nowego wyboru w kwestii rozumienia świata (...) Dla dzisiejszego ekologizmu nie ma już istotowego rozróżnienia pomiędzy ludźmi a innymi bytami żyjącymi, ani między człowiekiem a całą przyrodą, w której on po prostu zamieszkuje, bez dominowania nad nią w jakikolwiek sposób”. Skomentuję, wracając do podanego na początku przykładu: nie sądzę, by miało znaczenie to, co kto je (oprócz walorów zdrowotnych), jednak ma znaczenie to, kto, gdzie i jak ustawia granicę mojej osobistej wolności wobec jego przekonań na ten temat.

Misja czy podbój

Przypomnę, to nie jest książka o końcu chrześcijaństwa, ale o końcu chrześcijańskiej cywilizacji. To źle dla nas czy dobrze? W ostatnim akapicie autorka stawia pytanie: czy misja musi z konieczności oznaczać podbój? „Można myśleć o chrześcijaństwie, biorąc za wzór raczej mnichów z Tibhirine niż mnichów z Sepulvedy” – odpowiada Chantal Delsol. Przypomnijmy: ci pierwsi to trapiści, którzy pod koniec ubiegłego wieku zostali uprowadzeni i zamordowani przez islamskich ekstremistów, drudzy zaś w VIII wieku w Hiszpanii dawali – wedle legend – ochronę mieszkańcom podczas najazdów muzułmańskich, czyniąc cuda i pokonując zbrojne armie. Przyporządkowanie myślenia o chrześcijaństwie (w konsekwencji – o Kościele) do tych dwóch mniszych wspólnot jest, rzecz jasna, alegorią, aczkolwiek dosadną. Tym bardziej że ostatnie zdania „Końca świata chrześcijańskiego” brzmią: „Rezygnacja z cywilizacji chrześcijańskiej nie oznacza bolesnej ofiary. Doświadczenie naszych ojców daje nam pewność: naszym zadaniem nie jest tworzenie społeczeństw, gdzie »Ewangelia rządzi państwami«, ale raczej, posługując się słowami Saint-Exupéry’ego, pójście »bardzo powoli w stronę źródła«”. •

Chantal Delsol
KONIEC ŚWIATA CHRZEŚCI-JAŃSKIEGO
Wydawnictwo WAM
Kraków, 2023
ss. 208   Chantal Delsol KONIEC ŚWIATA CHRZEŚCI-JAŃSKIEGO Wydawnictwo WAM Kraków, 2023 ss. 208

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.