Potęga sprzeciwu

Franciszek Kucharczak

|

GN 12/2011

publikacja 27.03.2011 00:16

Myśl: Dobre wyroki sądów to te zgodne z Boskimi.

Potęga sprzeciwu

Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał, że krzyże mogą wisieć w szkołach, bo nikogo nie dyskryminują. Co się stało? Półtora roku temu orzekł coś dokładnie przeciwnego! To proste – Włosi, których tamten wyrok uderzył bezpośrednio, postawili się. Odwołali się, ale zapowiedzieli, że i tak krzyży nie zdejmą. Mało tego – zaczęli je wieszać tam, gdzie ich jeszcze nie było. Oburzenie wyrokiem wyraziły też inne kraje (niestety nie Polska). I cóż mieli robić sędziowie? Zorientowali się, że źle ocenili gotowość społeczeństw Europy do kolejnego etapu zastępowania Boga Wielką Nicością. Dopiero teraz zrozumieli, że świat nie jest jeszcze taki, jakie są salony Brukseli. Okazało się, że niektóre narody wciąż są mocno przywiązane do symboli, nawet gdy się wydaje, że są słabo przywiązane do tego, co one wyrażają.

To wydarzenie jasno pokazuje, na czym polega „obiektywizm” rozmaitych trybunałów. Gdyby nie awantura po pierwszym wyroku, dziś mielibyśmy kolejne aroganckie orzeczenia. Może byłby zakaz używania dzwonów kościelnych, bo dyskryminują uszy ateistów i straszą pieski, może naruszeniem praw człowieka okazałby się widok krzyży przy drogach, albo osób w habitach i sutannach. W każdym razie dyskryminacja chrześcijan weszłaby w kolejną fazę. Sędziowie w Strasburgu podjęli oczywiście jedyną właściwą decyzję. Tylko ostatni naiwniak uwierzyłby jednak, że wydali swój werdykt w oparciu o uczciwość i poczucie sprawiedliwości. Tam się w takich sprawach po prostu kalkuluje, jak daleko można się posunąć w drodze do celu. Bo cel rysuje się już wyraźnie: chodzi o przepchnięcie nihilistycznej ideologii „neutralności”, ubranej w siatki maskujące typu „tolerancja”, „dialog”, „równość”.

Sprawa krzyży pokazuje, że ten cel nie musi zostać osiągnięty. Co więcej – możemy pójść w odwrotnym kierunku. I nawet musimy, jeśli mamy przeżyć życie po ludzku i dojść do nieba. Tylko trzeba reagować natychmiast, zanim inżynierowie społeczni ustanowią obłędne prawa, zanim wmówią ludziom, że humanizm to zgoda na zabicie, zanim zniszczą rodziny i zdeprawują dzieci. Trzeba się im sprzeciwić. Kto ma zdrowe nogi, niech idzie w marszach dla Jezusa, dla życia, dla prawdy. Kto nie ma, niech kuśtyka lub jedzie. Już ruszyła akcja zbierania podpisów za całkowitym zakazem aborcji. Kto ma sumienie, niech podpisuje, kto nie ma, niech je odnajdzie. W poprzednim numerze GN była odpowiednia kartka, ale można ją też wydrukować ze strony www.stopaborcji.pl. Podpisujmy, wysyłajmy. Oczywiście diabeł niełatwo odda pole. Będzie piętrzył argumenty o groźbie naruszenia „kompromisu”, będzie kłamał, że kobiety zaczną umierać bez pomocy, bo rzekomo zakaże się ratowania życia. Pewnie znajdzie i „autorytety”, które tchórzostwo i małoduszność nazwą roztropnością. Ale na tym polega wierność Chrystusowi, że się idzie pod prąd kłamstwu i nie ulega próżnym strachom. Czas przed beatyfikacją Jana Pawła II jest niezwykły. Przed wyjątkowym Świętem Miłosierdzia okażmy więc wyjątkowe miłosierdzie naszym bliźnim, chroniąc ich przed zbrodnią aborcji.

Kardynalny błąd
Wychodzący w USA jezuicki tygodnik „America” rzucił myśl, aby kardynałami mogli być nie tylko duchowni, lecz także świeccy. Miałoby to służyć zwiększeniu wpływów laikatu na to, co się dzieje w Kościele. Świetny pomysł! I dopiszmy do Ewangelii, że Jezus do grona Dwunastu, których wybrał, dołączył jeszcze paru innych, żeby reprezentowali tych, których nie wybrał.

Sumieniu „nie!”
Feministki z Federacji na Rzecz Kobiet walczą przeciw klauzuli sumienia dla farmaceutów, którzy nie chcą sprzedawać środków antykoncepcyjnych (te zresztą często działają poronnie). Twierdzą, że ta klauzula naruszy „prawo pacjentek do dostępu do antykoncepcji”. No cóż, sumienie, jeśli się porusza, zawsze narusza interes diabła.

Podziękowanie
Dziękuję za olbrzymie poparcie, jakie otrzymałem po ukazaniu się mojego ostatniego felietonu. W tekście tym poinformowałem o lawinie nienawiści, jaka wcześniej spadła na mnie w wyniku kłamstw w „Gazecie Wyborczej” i w „Faktach i Mitach”, jakobym namawiał do krzywdzenia zwierząt. Zrobiłem to nie po to, żeby się żalić (bo histeria wokół mojego tekstu jedynie dodała mi energii), lecz żeby pokazać przykład „rzetelności” mediów kształtujących myślenie dużej części społeczeństwa. Przytaczając treść niektórych listów, chciałem też unaocznić prawdziwość tezy, że przybywa osób kochających zwierzęta bałwochwalczo. Osoby te, w imię obrony czworonogów, gotowe są zabić człowieka, co ilustrują wulgarne groźby i życzenia śmierci, jakie otrzymałem. W efekcie tej lektury wielu Czytelników postanowiło mnie wesprzeć. Dziękuję za mnóstwo ciepłych słów, a najbardziej za liczne deklaracje modlitwy i kapłańskie błogosławieństwa. Już choćby z tego powodu widzę, jak bardzo opłaciło mi się przypomnienie wyrażonej przez Jezusa prawdy, że jesteśmy „ważniejsi niż wiele wróbli”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.