Rozwiązanie kwestii jednomyślności. Największe państwa UE chciałyby odebrać Polsce prawo weta

Jakub Jałowiczor

|

GN 22/2023

publikacja 01.06.2023 00:00

Argumentem jest Ukraina, ale w rzeczywistości nie o nią tu chodzi. Unijne instytucje i największe państwa chcą, by UE mogła podejmować decyzje, na które nie wszyscy się godzą.

Zwolennikiem likwidacji zasady jednomyślności przy podejmowaniu niektórych unijnych decyzji jest m.in. José Manuel Albares, minister spraw zagranicznych Hiszpanii, która w lipcu przejmie prezydencję w Radzie UE. Zwolennikiem likwidacji zasady jednomyślności przy podejmowaniu niektórych unijnych decyzji jest m.in. José Manuel Albares, minister spraw zagranicznych Hiszpanii, która w lipcu przejmie prezydencję w Radzie UE.
Wojciech Olkusnik /East News

Przynajmniej 10 krajów, w tym Francja i Niemcy, popiera pomysł likwidacji zasady jednomyślności w Unii Europejskiej. Komisje Parlamentu Europejskiego proponują zwiększenie kompetencji Unii w dziedzinach, które dotąd były zarezerwowane dla państw. Gdyby zmiany weszły w życie, Polska straciłaby możliwość wetowania unijnych decyzji dotyczących obronności czy legalności aborcji. – Zniesienie jednomyślności będzie niekorzystne dla naszego kraju, bo zmniejsza nasze możliwości oddziaływania w UE – mówi prof. Tomasz Grzegorz Grosse, prawnik i politolog.

Klub przyjaciół

Pod koniec maja 2023 r. poparcie dla idei likwidacji zadeklarował José Manuel Albares, socjalistyczny minister spraw zagranicznych Hiszpanii, która w lipcu przejmie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Albares uczestniczył w Brukseli w oficjalnej inauguracji tzw. grupy przyjaciół większości kwalifikowanej. Grupę założyli Niemcy, a pod koniec maja oprócz nich i Hiszpanii do inicjatywy należały Włochy, Belgia, Finlandia, Francja, Luksemburg, Holandia, Słowenia i Rumunia. Niemiecki kanclerz Olaf Scholz już w sierpniu 2022 r. podczas przemówienia w Pradze mówił o potrzebie zniesienia weta na forum unijnym. Także w sierpniu 2022 r. zakończyła się trwająca przez rok Konferencja o Przyszłości Europy (CoFoE). Wydarzenie odbywające się pod egidą Komisji Europejskiej i innych unijnych instytucji składało się z wielu mniejszych debat. Nie do końca wiadomo, jak wybrano ich uczestników, a organizatorzy zastrzegli sobie prawo własnego opracowania pokonferencyjnych wniosków. Mimo to CoFoE jest wskazywana jako dowód na to, że obywatele UE chcą, jak czytamy na str. 131 wydanego po konferencji raportu, „rozwiązania kwestii jednomyślności”. – Dyskusja jest bardzo zaawansowana od strony politycznej – przyznaje prof. Grosse.

Także w 2022 r. podobnym tematem zajął się Parlament Europejski. Kilka jego komisji zaproponowało, by Unia Europejska miała prawo wydawania przepisów w niektórych sprawach, którymi w tej chwili mogą zajmować się jedynie państwa członkowskie. Dwie komisje optowały za tym, by UE mogła ingerować w kwestie dotyczące tzw. praw reprodukcyjnych, czyli m.in. legalności aborcji.

Bywało lepiej

Na czym polega „kwestia jednomyślności”? W Radzie Unii Europejskiej (zgromadzenie ministrów danej dziedziny ze wszystkich krajów Unii) decyzje podejmowane są przez głosowanie. Poza drobnymi sprawami, gdzie wystarcza zwykła większość, do przyjęcia decyzji wymagana jest większość kwalifikowana albo jednomyślność. Większość kwalifikowana to przynajmniej 55 proc. unijnych państw (czyli w praktyce 15 z 27 krajów) zamieszkanych przez 65 proc. populacji Unii. W teorii istnieje zasada, zgodnie z którą cztery państwa mogą wspólnie stworzyć mniejszość blokującą pewne działania, ale i tak w tych krajach musiałoby żyć łącznie ponad 35 proc. mieszkańców UE. Zatem np. Polska, Czechy, Słowacja i Węgry nie stworzą grupy zdolnej zastosować weto, bo do tego ich łączna populacja musiałaby być trzykrotnie większa.

Jeszcze kilka lat temu Polska miała większą siłę w Radzie UE. Zgodnie z traktatem nicejskim, który obowiązywał w momencie wejścia naszego kraju do Unii, poszczególne państwa miały w Radzie określoną liczbę głosów, zależną od liczby ludności. Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Francja miały po 29 głosów, Polska i Hiszpania po 27, Rumunia 14 (wstąpiła do UE w 2007 r.), inne kraje mniej. Nasz kraj należał zatem do najsilniejszych. Jednak traktat lizboński z 2007 r., na którego przyjęcie Polska się zgodziła, wprowadził obecne zasady głosowania. Weszły one w życie w 2014 r., przy czym do 2017 r. można było jeszcze w niektórych sytuacjach wracać do systemu nicejskiego. Teraz już nie można.

Większość kwalifikowana wystarcza do podejmowania większej liczby decyzji, ale są też dziedziny, w których wymagana jest zgoda wszystkich państw członkowskich. Jak tłumaczy Weronika Przebierała z Instytutu Ordo Iuris, Traktat o Unii Europejskiej i Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej wyliczają ok. 60 dziedzin, w których wymagana jest jednomyślność państw. To przede wszystkim polityka zagraniczna i sprawy bezpieczeństwa, kwestie związane z podatkami pośrednimi, a także m.in. prawo rodzinne.

Co można bez weta

Zwolennicy likwidacji zasady jednomyślności podkreślają mocno sprawę polityki zagranicznej. Niektórzy przekonują, że zmiana jest potrzebna, by do UE przyjęto Ukrainę – w tej chwili taką decyzję mogłyby zawetować Węgry. Jednak kanclerz Scholz przedstawiał też sprawę inaczej. Sugerował, że to Niemcy mogą zawetować przyjęcie Ukrainy, jeśli zasada weta nie zostanie zniesiona. Zdaniem europosła Suwerennej Polski Patryka Jakiego przyczyną, dla której Paryż i Berlin chciałyby znieść jednomyślność, jest w rzeczywistości Polska. – Francji i Niemcom bardzo nie podoba się, że Polska odgrywa jakąś rolę i dogaduje się bez nich ze Stanami Zjednoczonymi. Francuzi chcieliby autonomii strategicznej i armii europejskiej. Nie bez powodu Emmanuel Macron mówił w Chinach, że jego celem jest wypchnięcie USA z Europy. Tymczasem Polska to największy sojusznik Amerykanów, teraz nawet w dziedzinie hard power. Z kolei Niemcy chcieliby wziąć udział w nowym podziale politycznych wpływów na świecie. Sami są na to za mali, ale gdyby reprezentowali całą Europę, sytuacja byłaby zupełnie inna – tłumaczy eurodeputowany. Jak dodaje, po zniesieniu jednomyślności Polska mogłaby też być zmuszona do wprowadzenia podatków równie wysokich jak we Francji i Niemczech, co zmniejszyłoby konkurencyjność polskich firm. Zastosowanie nowych zasad w odniesieniu do prawa rodzinnego ułatwiałoby z kolei narzucanie wszystkim krajom takich rozwiązań jak m.in. śluby jednopłciowe.

Zniesienie zasady weta wymagałoby zmiany traktatów, a na to musiałyby się zgodzić wszystkie państwa członkowskie. Patryk Jaki zwraca jednak uwagę, że reguła jednomyślności już teraz jest osłabiana. – Zgodnie z traktatem lizbońskim prawo weta w wielu obszarach zostało zachowane, ale częściowo je zlikwidowano – przez decyzje TSUE czy interpretacje prawników europejskich – mówi. – Według traktatu państwa mają wyłączność w kwestii migracji, ale decyzjami TSUE przekazano to do kompetencji unijnych. W sprawie bezpieczeństwa energetycznego prawem kaduka decyzje podejmowane są większością głosów. Najgorsza jest kwestia ETS [opłat za emisję CO2 – red.]. Traktaty mówią jasno, że wszystkie decyzje, które wpływają na miks energetyczny państwa, powinny być podejmowane jednomyślnie. A nie zawsze tak jest.

Parlament Europejski wprost apeluje o przekazanie Unii wielu uprawnień państw członkowskich, w tym tych dotyczących obronności, energetyki czy leśnictwa. We wnioskach z konferencji CoFoE postulowane jest „przezwyciężanie interesów krajowych”. Autorzy tego samego raportu proponują zresztą wprowadzenie w Europie wspólnego języka, co byłoby już wyraźnym znakiem zmiany UE w jedno państwo. Ten ostatni pomysł może brzmieć utopijnie, ale ostateczna likwidacja zasady jednomyślności wydaje się zupełnie realna. – Zyskują przede wszystkim dwa największe państwa członkowskie. My powinniśmy konsekwentnie blokować tę zasadę i nie pozwolić, żeby weszła w życie – podkreśla prof. Grzegorz Tomasz Grosse. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.