Sukcesy, porażki, zmiany w Kościele. Abp Skworc w rozmowie z „Gościem” podsumowuje swoją posługę

GN 22/2023

publikacja 01.06.2023 00:00

Metropolita katowicki abp Wiktor Skworc podsumowuje swoją posługę w archidiecezji katowickiej.

Abp Wiktor Skworc został metropolitą katowickim pod koniec listopada 2011 roku. W maju br., w związku z ukończeniem 75. roku życia, złożył rezygnację z urzędu na ręce papieża Franciszka. Abp Wiktor Skworc został metropolitą katowickim pod koniec listopada 2011 roku. W maju br., w związku z ukończeniem 75. roku życia, złożył rezygnację z urzędu na ręce papieża Franciszka.
Roman Koszowski /Foto Gość

Andrzej Grajewski: Ksiądz Arcybiskup w liście pożegnalnym do archidiecezjan napisał, że złożył już rezygnację z pełnionego urzędu metropolity górnośląskiego i czeka na decyzję Stolicy Apostolskiej. Kiedy ona nastąpi?

abp Wiktor Skworc: 
Kierujemy się w Kościele duchem posłuszeństwa i prawem kanonicznym, zaś kanon 401 paragraf 1 KPK stanowi jednoznacznie, że biskup po osiągnięciu 75. roku życia powinien złożyć swój urząd na ręce Ojca Świętego. Ten wymóg spełniłem. Jeszcze przed 19 maja, a więc przed moimi 75. urodzinami, złożyłem rezygnację z urzędu arcybiskupa katowickiego. Sprawa jest w Watykanie i myślę, że będzie bez zbędnej zwłoki rozpatrywana. Czekamy więc na decyzję papieża. Myślę, że to będzie wkrótce.

Do tego czasu Ksiądz Arcybiskup będzie pełnił swoje obowiązki?

Tak jest. Zaś nowym arcybiskupem katowickim zostanie abp Adrian Galbas SAC, obecny koadiutor.

Jak zmienił się Kościół katowicki w ciągu 12 lat posługi Księdza Arcybiskupa?

Ten Kościół zawsze funkcjonował w określonej przestrzeni społecznej i gospodarczej, a ona w ostatnich latach bardzo się zmieniła. Odejście od monokultury węgla i stali zmieniło profil naszego społeczeństwa, a więc także oblicze Kościoła katolickiego na Górnym Śląsku. Wiernymi nie są głównie górnicy bądź hutnicy, czy szerzej robotnicy, ale ludzie wielu różnych zawodów, wykształceni w uczelniach miejscowych i nie tylko. Zmiany dobrze obrazuje tzw. strefa kultury w Katowicach, gdzie w miejscu kopalni mamy NOSPR, Muzeum Śląskie i Centrum Biznesowe. A z drugiej strony Spodka – siedziby firm i spółek oraz centrum handlowe z kaplicą św. Barbary.

Mam jednak wrażenie, że to zmieniające się społeczeństwo Górnego Śląska jest mniej pobożne aniżeli poprzednie?

Jeśli mierzyć religijność praktykami religijnymi, to rzeczywiście mamy do czynienia ze zjawiskiem, które pan opisał. Szczególnie trudnym okresem dla duszpasterstwa był czas pandemii, ale już przedtem obserwowaliśmy zaniedbywanie praktyk religijnych, co wykazuje coroczne liczenie wiernych, biorących udział w niedzielnej Mszy św. (dominicantes). Przyczyn jest pewnie wiele, bada je ISKK. Wśród nich materializm praktyczny, sekularyzacja, odchodzenie od wartości, wpływ mediów.

Można więc powiedzieć, że pandemia jedynie przyspieszyła procesy, które rozwijały się wcześniej.

Niewątpliwie tak było. To dotyczy szczególnie młodego pokolenia, nieznającego Kościoła, który był „skałą schronienia” i pełnił ważne, choć zastępcze role społeczne. Pokolenie wyrosłe w warunkach wolności po prostu z niej korzysta i mamy do czynienia z wypisywaniem się z lekcji religii, zwłaszcza starszych roczników.

Występuje to w skali masowej?

To różnie bywa, niewątpliwie częściej zdarza się to w dużych miastach. Wiele też zależy od katechety, środowiska rówieśniczego, „polityki” dyrekcji szkoły w sprawie lokowania lekcji religii w siatce godzin. Dlatego tak ważna jest aktywność rówieśników z różnych stowarzyszeń czy ruchów kościelnych, np. Ruchu Światło–Życie, aby ze swoją duchową ofertą byli obecni wśród młodych. Wydaje się, że dziś ważna jest możliwość wolontariatu, bo młodzi – niejako z natury – angażują się w dobro, m.in. w troskę o środowisko.

Czy próbą przeciwstawienia się laicyzacji jest posługa nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej? Ksiądz Arcybiskup od początku swej pracy w Katowicach zabiegał o ich formację oraz szczególne miejsce w naszym Kościele lokalnym.

Ich posługa ma głębsze znaczenie niż zmaganie z laicyzacją. Propagując tę formę apostolstwa świeckich, zależało mi bardziej na czymś innym. Jeśli za Vaticanum II mówimy, że Kościół jest komunią, a więc wspólnotą, to Kościół – wspólnota nie może w niedzielę – dzień Pański – zapominać o tych, którzy z różnych powodów nie mogą przyjść do kościoła i nie mają łączności z udzielającym się Chrystusem. Dlatego potrzebni są nadzwyczajni szafarze, którzy w imieniu Kościoła, w imieniu parafii idą do nich z Komunią św. i włączają ich we wspólnotę całego Kościoła, który żyje i buduje się Eucharystią. Cieszę się, że ich liczba systematycznie rośnie, że mężczyźni podejmują to powołanie. Obecnie mamy niespełna 2 tys. nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. Dzięki ich posłudze rośnie także świadomość przynależności do wspólnoty Kościoła, gdyż są oni łącznikami między biskupem, proboszczem a chorymi bądź parafianami w podeszłym wieku. Ponadto posługa każdego z nich ma wpływ na całą rodzinę. Oni sami bowiem oraz ich rodziny objęci są formacją stałą.

Benedykt XVI, jeszcze jako ks. Joseph Ratzinger, w jednej z niemieckich rozgłośni radiowych przedstawił wizję kryzysu Kościoła masowego. Stwierdził, że Kościół przetrwa dzięki aktywności małych wspólnot: żywą wiarą i świadectwem ewangelizujących niechrześcijański świat. To była trafna diagnoza?

Papież Benedykt, a wcześniej ks. Ratzinger, miał rację. Podobną tezę stawiał ks. Franciszek Blachnicki, który nas przekonywał, że katolicka parafia powinna być wspólnotą wspólnot. Dlatego w naszej archidiecezji zawsze była świadomość znaczenia małych grup w parafii. Mówiąc więc o zjawiskach kryzysowych, trzeba też powiedzieć pozytywnie, że wciąż powstają nowe wspólnoty, które są ważnym znakiem nadziei i żywotności Kościoła. Jest ich wiele. Poza dynamicznym Kościołem Domowym, istnieje na przykład Towarzystwo Ciemnych Typów, związane z duchowością bł. Piera Giorgia Frassatiego, czy Rycerze Kolumba i Jana Pawła II, którzy chcą aktywnie działać także na terenie naszej archidiecezji.

Potrzebujemy w naszej codzienności dobrych wzorców, jakimi są błogosławieni i święci. Ważnym znakiem była beatyfikacja ks. Jana Machy. Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia skutki tej ­beatyfikacji?

Ksiądz Jan Macha mógł znaleźć się już wśród beatyfikowanych przez Jana Pawła II w 1999 r. 108 męczenników II wojny światowej. Ale gdyby to nastąpiło, nie zaistniałby w takiej skali jak teraz. Przez działania jego najbliższej rodziny stale o sobie przypominał. Słuchałem tych głosów i postulatów, zawsze z tym samym refrenem, aby ks. Jana Franciszka Machę uczynić wreszcie błogosławionym Kościoła, jeśli taka jest wola Boża. To była realizacja jakiegoś Bożego planu, dlatego ten proces odbył się tak szybko. Przesłanie bł. ks. Jana Franciszka Machy na współczesne czasy jest niezwykle ważne. On jako młody ksiądz musiał stawiać czoła doświadczeniu wojny i okupacji. Wkrótce po jego beatyfikacji i my stanęliśmy wobec wyzwania wojny na Ukrainie oraz ludzkich dramatów z tym związanych. On nas uczył, jaką postawę powinniśmy przyjąć w takich okolicznościach, wspierając wszystkich potrzebujących. Dlatego był wielokrotnie przez nas przywoływany przy okazji pomocy ukraińskim uchodźcom. A kiedy doświadczamy kryzysu powołań, bł. ks. Macha może współczesnemu młodemu człowiekowi imponować swoją postawą, zaangażowaniem, radykalizmem. Dlatego wkrótce po beatyfikacji uczyniłem go patronem seminarium duchownego. Mówimy, że młode pokolenie odchodzi od Kościoła, ale jednocześnie widzimy, jak bardzo młodzież bywa ofiarna, pracując w wolontariacie na rzecz innych. Taka postawa była bliska bł. ks. Masze, który działał w różnych środowiskach przed wojną i już porywał młodzież, choćby przez uprawianie sportu. Zaś w czasie okupacji zorganizował na szeroką skalę akcję charytatywną, właśnie w oparciu o dobrze zorganizowany wolontariat, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli.

Słyszałem, że wielu ludzi stale modli się za jego wstawiennictwem, o czym świadczą intencje składane przed obrazem beatyfikacyjnym w katowickiej archikatedrze.

Przesłanie, z którym on do nas przychodzi, wola pomocy innym sprawiają, że ludzie zwracają się do niego ze swymi prośbami, aby im pomógł w konkretnych sprawach.

Co było największym wydarzeniem w ciągu tych 12 lat pracy Księdza Arcybiskupa w Katowicach?

Zawsze pewnym poruszeniem w Kościele lokalnym jest synod. Wracałem więc do Katowic z przekonaniem, aby wspólnie z duchowieństwem oraz laikatem zorganizować II Synod Diecezjalny. Zgodnie z jego hasłem chcieliśmy wsłuchiwać się w Ducha Świętego, aby lepiej rozeznać wszystkie aktualne wyzwania duszpasterskie. Synod to jest pewien proces, a nie akt jednorazowy, dlatego nasz synod także trwał blisko cztery lata i pozostawił szereg dokumentów, które wciąż oczekują na pełną realizację. Jednocześnie zmiany wokół nas następują tak szybko, że odpowiedź II Synodu już nie zawsze jest adekwatna do współczesnych wyzwań. Myślę, że najważniejszym dziedzictwem tego synodu jest budowanie szerokiego przekonania o wspólnej odpowiedzialności za Kościół. Kolejną ważną dla mnie sprawą był jubileusz 100-lecia naszej diecezji. To, co nasi poprzednicy zbudowali, a co przez dziesięciolecia ulegało pewnej dewastacji, także materialnej, trzeba odnowić i zabezpieczyć. To jest patrymonium tego Kościoła, które przekażemy następnym pokoleniom. W tej pracy udało się znaleźć wielu sprzymierzeńców, wspierających również materialnie nasze wysiłki, związane m.in. z renowacją katedry.

A co Ksiądz Arcybiskup zaliczyłby do porażek?

Niewątpliwie bolesne dla mnie były uporczywie ponawiane w mediach oskarżenia o bezczynność w przypadkach molestowania nieletnich, chociaż dotyczyły dwóch spraw wielokrotnie wyjaśnianych, za które brałem odpowiedzialność i przepraszałem. Nigdy nie byłem człowiekiem złych intencji. Nigdy świadomie nie ukrywałem żadnego przestępcy.

Na skutek jednak braku jednoznacznej decyzji ks. Stanisław P. mógł działać dalej, krzywdząc kolejne osoby.

Nie chciałbym siebie wybielać ani nikogo oskarżać. Nie uchylałem się od odpowiedzialności w tej sprawie, proszę jednak wziąć pod uwagę, że wówczas nie została ona jednoznacznie rozeznana również przez szkołę, gdzie miało dochodzić do przestępstw. Zleciłem zbadanie sprawy, ale zabrakło doprowadzenia do etapu wniosków.

W pożegnalnym liście Ksiądz Arcybiskup zapewnia, że podjął wszystkie działania, aby na terenie archidiecezji katowickiej nie doszło do krzywdzenia małoletnich w Kościele. W ilu przypadkach Ksiądz Arcybiskup zawiadamiał prokuraturę o takich przestępstwach?

W ciągu 12 lat przypadków konieczności zawiadomienia prokuratury było sześć. Inne, zgodnie z obowiązującym prawem, zgłaszaliśmy do watykańskich dykasterii.

Ksiądz Arcybiskup wspomina także, że spotykał się z ofiarami takich przestępstw. Ile było takich spotkań?

Kilka. Niewątpliwie osoby te oczekiwały, że będą zaproszone na spotkanie. Także dla mnie było to ważne doświadczenie. Mam wrażenie, że wypowiedzenie przez nie swego bólu i wysłuchanie tego przeze mnie było dla nich doświadczeniem leczącym. Muszę jednak dodać, że zdarzały się także odmowy takich spotkań ze strony ofiar, i to także było bolesne. Potęgowało wrażenie spalonego mostu, jakby niczego w tej sprawie nie dało się już naprawić.

Dlaczego takie przypadki stale się zdarzają, chociaż dzisiaj reakcja Kościoła i opinii publicznej jest zdecydowana i potencjalny sprawca wie, że nie może liczyć na bezkarność, jak kiedyś bywało?

Możemy tę sytuację odnieść do powszechnej przecież w życiu społecznym praktyki łamania prawa. Normy prawne są oczywiste, potępienie sprawców czynów przestępczych powszechne, a jednak przestępstwa stale się zdarzają. W moim przekonaniu ważne są regulacje prawne, ale najważniejsza jest formacja, prowadzona konsekwentnie od najmłodszych lat, kształtowanie prawości. W przypadku kandydatów do kapłaństwa kluczowa jest formacja w seminariach duchownych, selekcji nie pomijając, oraz odpowiednia praca od podstaw ze świeckimi pracownikami w Kościele, katechetami i katechetkami. W archidiecezji katowickiej mamy to wypracowane. Ufam, że nasze regulacje i starania zaowocują dobrem.

W jakim stanie przekazuje Ksiądz Arcybiskup patrymonium lokalnego Kościoła katowickiego swemu następcy?

Mam nadzieję, że w dobrym. II Synod wiele spraw uporządkował, wiele udało się zrobić na polu duszpasterskim, administracyjnym i gospodarczym. Żyjemy jednak w czasach szybkich zmian i one dokonują się także w Kościele. W tym sensie mój następca będzie musiał się zmierzyć z nowymi problemami i wyzwaniami, podobnie jak ja i moi poprzednicy. Zawsze jednak działamy w Kościele z przekonaniem, że Duch Święty posyła ludzi odpowiednich na konkretne czasy.

Ksiądz Arcybiskup był właściwym człowiekiem na swoje czasy?

Nie wiem. Nie mnie to oceniać. Może byłem tylko po to, aby zrobić, co zrobiłem?

Co Ksiądz Arcybiskup będzie robił na emeryturze?

Tak się składa, że w dniu, w którym rozmawiamy, przekazywałem zwolnienia z urzędów 16 księżom proboszczom. Powiedziałem im, że jesteśmy w sytuacji analogicznej. Oni oddają swój urząd proboszczowski, ja także wkrótce oddam swój urząd arcybiskupa katowickiego. Ale pamiętajcie, dodałem, że pozostaje pełnienie powołania oraz praca duszpasterska na miarę potrzeb i możliwości. Nawet na emeryturze trzeba się oddać do dyspozycji Kościoła. Ja, podobnie jak abp Damian, będę się starał, na miarę moich sił, duszpastersko pomagać w takim zakresie, w jakim to będzie możliwe i pomocne. Pewnie będzie też czas na rozwijanie pasji – wśród nich góry i zainteresowanie historią. Warto też wiedzieć, że są dokumenty Kongregacji ds. Biskupów i Konferencji Episkopatu Polski regulujące status biskupów seniorów.

Ksiądz Arcybiskup pozostanie w Katowicach?

Tak. Już mieszkam na terenie Domu Księży Emerytów.

W jego zdecydowanie lepszej części, bym powiedział.

Podobnie jak profesorowie Wydziału Teologicznego. W minionym 100-leciu biskupi katowiccy przemieszkiwali w kurii diecezjalnej, a historyczną rezydencją jest dom przy ul. Francuskiej. Zajmuję pomieszczenia, które przed 12 laty trzeba było wpierw zaadaptować.

W pożegnalnym liście Ksiądz Arcybiskup dziękuje wszystkim za lata współpracy, a co chciałby powiedzieć naszym Czytelnikom?

Przez całe moje życie „Gość” mi towarzyszył, od czasu, kiedy nauczyłem się czytać. Później towarzyszył mi w seminarium i na kolejnych etapach mojej pracy. Dlatego zawsze zachęcałem do jego czytania, gdyż jest to tygodnik dobrych wiadomości.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.