Abp Georg Gänswein dla „Gościa Niedzielnego”: Benedykt XVI nie dawał po sobie poznać, gdy cierpiał

GN 22/2023

publikacja 01.06.2023 00:00

O życiu przy boku Benedykta XVI, zafałszowanym wizerunku papieża i niezrozumieniu jego nauczania mówi abp Georg Gänswein.

Abp Georg Gänswein dla „Gościa Niedzielnego”: Benedykt XVI nie dawał po sobie poznać, gdy cierpiał KRZYSZTOF TADEJ /FOTONOVA/EAST NEWS

Ks. Rafał Skitek: Przez ponad 20 lat żył Ksiądz Arcybiskup u boku Benedykta XVI. Czy można powiedzieć, że dobrze poznał Josepha Ratzingera?

Abp Georg Gänswein:
Zanim poznałem Josepha Ratzingera osobiście, poznawałem go przez lekturę jego książek. Było to jeszcze przed wstąpieniem do seminarium arcybiskupiego we Fryburgu Bryzgowijskim w Niemczech. Uczęszczałem wtedy do liceum. Podczas studiów teologicznych na uniwersytecie we Fryburgu uświadomiłem sobie, że na tle wszystkich profesorów prof. Ratzinger był dla mnie nie tylko teologiem o najgłębszej teologicznej myśli, ale i najbardziej zrozumiałym. Jego teksty pomogły mi na drodze do kapłaństwa. Mówimy tu o połowie lat 70. i początku 80. minionego stulecia. Osobiście spotkałem się z nim znacznie później, w 1996 roku, kiedy rozpocząłem pracę w Kurii Rzymskiej. Najpierw w Kongregacji Kultu Bożego, a następnie w Kongregacji Nauki Wiary, której kard. Ratzinger był wówczas prefektem. Mieszkałem w Kolegium Teutonicum w Watykanie, gdzie co czwartek odprawiał on rano Msze dla pielgrzymów języka niemieckiego, a potem razem z kapłanami z kolegium spożywał śniadanie. W marcu 2003 roku mianował mnie swoim osobistym sekretarzem. Rzecz jasna, od tego momentu nasz kontakt był częstszy i bardziej intensywny. Dzięki tym doświadczeniom na przestrzeni lat mogłem poznać go bardzo dobrze.

W życiu Josepha Ratzingera w Wiecznym Mieście można wyróżnić trzy odrębne okresy: posługa w Kongregacji Nauki Wiary, czas pontyfikatu i w końcu emerytura. Jak bardzo wpłynęło to na życie Księdza Arcybiskupa?

We wspomnianych okresach życia Josepha Ratzingera moje życie również bardzo się zmieniało. Nie do przewidzenia było choćby to, że w kwietniu 2005 r. opuści konklawe jako papież, obierając imię Benedykt XVI. Zawsze starałem się mu służyć, z przekonaniem, że tak naprawdę służę samemu Chrystusowi. Czyniłem to z radością i zaufaniem wobec Boga. Oczywiście konsekwencją każdej zmiany w życiu Josepha Ratzingera były także nowe wyzwania w moim życiu. Jednak zawsze ufałem Opatrzności i powtarzałem: „Jeśli Pan powierzył mi to zadanie, to da mi również niezbędną siłę, by wypełnić je dobrze”. Tak mijały lata.

Rozmawiamy przy okazji promocji książki „Tylko prawda. Moje życie u boku Benedykta XVI”, wydanej przez Wydawnictwo Esprit. Ciekawi mnie, czego jeszcze nie wiemy o Benedykcie XVI? O czym nie mówi Ksiądz Arcybiskup w swojej książce?

Wszystko, co uznałem za stosowne i konieczne do napisania, znajduje się w książce. Z pewnością są też fakty, decyzje i konkretne rzeczy wymagające dyskrecji, których nie można opublikować.

Rozumiem. W czasie pontyfikatu Benedykt XVI doświadczył wiele bólu i cierpienia. Dość wspomnieć reakcje po jego przemówieniu w Ratyzbonie, protesty przeciwko jego wizycie na uniwersytecie La Sapienza w Rzymie czy bojkot jego przemówienia w Bundestagu przez polityków Lewicy. Jak on to niezrozumienie i odrzucenie przeżywał? Dzielił się z Księdzem Arcybiskupem swoimi odczuciami czy wolał pozostać z tym sam?

Papież Benedykt XVI był osobą dyskretną i powściągliwą, czasami wydawał się wręcz nieśmiały. Te charakterystyczne cechy jego charakteru były wyczuwalne. Nie dawał po sobie poznać, gdy cierpiał. Niewiele mówił o nierzadko celowo wywołanym niezrozumieniu jego nauczania. Ataki na jego osobę i nauczanie nie dziwiły go. Był zbyt inteligentny, by tego nie przewidzieć. Wszystko to stanowiło konsekwencje naśladowania Chrystusa i jego cierpienia dla prawdy. Przyjęcie na siebie krytyki było jego drogą krzyżową. Czasem o tych atakach rozmawialiśmy prywatnie. Nigdy nie słyszałem jednak, żeby z tego powodu użalał się. Przeżywał to raczej jako nierozerwalny wymiar pontyfikatu. W niesprawiedliwości i doznawanych krzywdach dostrzegał element codziennego życia.

Kim dla Benedykta XVI był Ksiądz Arcybiskup jako osobisty sekretarz? I kim był Joseph Ra- tzinger dla Księdza Arcybiskupa? Pytam o Wasze osobiste relacje. Jakie one były?

Dla mnie Benedykt XVI był gigantem wiary i inteligencji, a jednocześnie osobą łagodną i życzliwą. Z pewnością był bardzo stanowczy, gdy mówił o wierze i Kościele Chrystusowym. To było fascynujące za każdym razem. Stwierdzenie, że był zimny i zdystansowany, jest całkowicie błędne. W żadnym wypadku nie był osobą, która chciałaby nad kimś dominować. Kiedy z kimś rozmawiał, patrzył mu w oczy. Umiał dobrze słuchać. Tak wchodził w osobistą relację ze swoim rozmówcą. Dla mnie stał się kimś, od kogo dużo się nauczyłem nie tylko w kwestii wiary, wiele dał mi także jako człowiek.

Była to relacja typu uczeń–mistrz?

W pewnym sensie można tak powiedzieć. Ale nie w znaczeniu kogoś, kto zmuszałby do odrabiania lekcji. Samo słuchanie wygłaszanych przez niego katechez na audiencjach generalnych i homilii, obserwowanie go podczas spotkań z pojedynczymi osobami czy grupami stało się dla mnie prawdziwą szkołą życia.

We wstępie do swojej książki Ksiądz Arcybiskup pisze, że chce ukazać prawdziwe oblicze Benedykta XVI. Oznacza to, że nie znamy dobrze papieża Ra- tzingera?

Z mojego doświadczenia wynika, że ​​tak właśnie jest. Stworzono nieprawdziwy obraz Benedykta XVI. Mamy do czynienia z niepełnymi, fałszywymi i błędnymi informacjami, które w sposób zmanipulowany zniekształcają osobę papieża i jego dzieło. Chciałem te zafałszowane obrazy sprostować. Także dlatego, że w dzisiejszych czasach obrazy przemawiają dużo bardziej niż słowa. Jeśli obraz jest jednostronny czy wręcz nieprawdziwy, nieuchronnie prowadzi do jednostronnego spojrzenia na osobę i jej dzieło. Chciałem skorygować to, co odnosi się do jego osoby i do posługi Piotrowej.

Po opublikowaniu książki pojawiły się głosy, że została ona napisana przeciwko papieżowi Franciszkowi. To mocne oskarżenie.

Jest ono jednak fałszywe i oczerniające. Tego typu oskarżenia pojawiły się jeszcze przed lekturą książki lub z powodu uprzedzeń wobec mojej osoby. Miały na celu wydobycie z książki czegoś, co mogłoby uderzyć w papieża Franciszka – aby podkreślić rzekomą opozycję pomiędzy nim a mną lub między papieżem Franciszkiem a Benedyktem XVI. To absurdalne. Także twierdzenie, że ​​zachowałem się niedyskretnie, jest nieuzasadnione. Moim celem były chęć wyjaśnienia i pomoc w lepszym zrozumieniu różnych aspektów związanych z pontyfikatem Benedykta XVI oraz ich konsekwencji. Oczywiście za wszystko, co napisałem, biorę pełną odpowiedzialność.

Czy to najtrudniejszy moment dla osobistego sekretarza Benedykta XVI?

Rzeczywiście, przedwczesna wiadomość o wydaniu mojej książki była dla mnie wielkim rozczarowaniem. Przysporzyło mi to wiele cierpienia, ale nic nie mogłem zrobić. Uzgodnienia były takie, że książka miała ujrzeć światło dzienne dopiero po śmierci papieża Benedykta. Niestety, sprawy potoczyły się inaczej.

A co było największą radością dla Księdza Arcybiskupa podczas pontyfikatu Benedykta XVI?

Pięknych chwil i niezapomnianych przeżyć było wiele. Najbardziej wzruszający i radosny moment nastąpił jednak w kwietniu 2005 roku podczas konklawe, po wyborze. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem w kaplicy Sykstyńskiej już nie kardynała Ratzingera, ale papieża Benedykta XVI.

Jakie emocje Księdzu Arcybiskupowi wtedy towarzyszyły?

Czułem się tak, jakby przeszło przeze mnie tsunami. Był to moment absolutnie wyjątkowy. Oczywiście wielkie emocje towarzyszyły mi też podczas innych wydarzeń: podróży apostolskich, uroczystych liturgii, audiencji na placu św. Piotra...

Wygląda na to, że Ksiądz Arcybiskup jest pierwszym i jedynym osobistym sekretarzem papieża w historii Kościoła, który przeżył zarówno jego wybór, jak i rezygnację z posługi.

Jak dotąd tak.

Dodajmy jednak, że przed Benedyktem XVI urzędu zrzekł się też papież Celestyn V.

Ale były to zupełnie inne czasy. W 1294 roku Celestyn V faktycznie po zaledwie 4 miesiącach pontyfikatu zrzekł się munus petrinum. Historycznie istnieje wprawdzie pewna analogia, ale w odniesieniu do konkretnej sytuacji jest ona nieporównywalna.

Chciałbym dobrze zrozumieć. Dużo większym przeżyciem dla Księdza Arcybiskupa była nie tyle decyzja o rezygnacji, ile sam wybór na papieża? Domyślam się, że Ksiądz Arcybiskup wiedział o wszystkim dużo wcześniej…

Wynik konklawe był zupełnie nieoczekiwany. Był niespodzianką. Co do rezygnacji sytuacja była odmienna. Papież dojrzewał do niej od dłuższego czasu. Mnie powiedział o tym kilka miesięcy przed ogłoszeniem. Nie przyszło mi łatwo zaakceptowanie tej decyzji, a potem zachowanie milczenia. Mogę powiedzieć, że zarówno wybór na papieża, jak i rezygnacja to były dwa najbardziej emocjonujące wydarzenia.

A może Ksiądz Arcybiskup zdradzić, kiedy u Benedykta XVI po raz pierwszy zrodziła się myśl o rezygnacji?

Myślę, że było to w marcu 2012 roku. Po zakończeniu jego wizyty apostolskiej na Kubie i w Meksyku. Była to długa, bardzo męcząca i wymagająca pielgrzymka: zmiana klimatu, inna strefa czasowa, bardzo napięty grafik. Papież miał wtedy 84 lata. Czuł ciężar upływających lat i zdawał sobie sprawę, że jego siły słabną. Stopniowo, po zakończeniu podróży apostolskiej, w związku z tym, że nie odzyskał w pełni sił i że zmęczenie nie ustępowało, dojrzewała w nim myśl, a później przekonanie o konieczności rezygnacji. Przypomnijmy, że już w książce „Światłość świata” Benedykt XVI stwierdził, że kiedy papież nie ma niezbędnych sił do sprawowania swego urzędu, ma prawo, a nawet obowiązek złożenia rezygnacji. Chciałbym, by zostało to dobrze zrozumiane: nie chodzi o rezygnację w znaczeniu ucieczki w obliczu jakiegoś niebezpieczeństwa, gdy „nadchodzą wilki” itd., ale wtedy, gdy wyraźnie czuje, że nadszedł dla niego czas, aby zostawić posługę Piotrową, podejmując ​​decyzję coram Domino, to znaczy z miłości do Chrystusa i Kościoła.

Rozmawiamy w Polsce. Nie mogę nie zapytać, co Benedykt XVI myślał o wierze Polaków? Spoglądał na nas przez pryzmat długoletniej relacji z Janem Pawłem II.

Tak właśnie uważam. Niemal 23-letnia współpraca między Janem Pawłem II a kard. Ratzingerem sprawiła, że Benedykt XVI widział, że wiara papieża Wojtyły była niewzruszonym fundamentem i niewyczerpanym źródłem wszystkich jego działań. Jan Paweł II stał się niejako zwierciadłem wiary narodu polskiego – wiary silnej, żywej, rozmodlonej, odpornej na ducha czasu, na różne -izmy – komunizm, nazizm… To doświadczenie pozostawiło niezatarty ślad w sercu kard. Ratzingera. Nie zapominajmy, że w maju 2006 roku sam papież Benedykt XVI wybrał Polskę jako cel swojej pierwszej podróży apostolskiej. W ten sposób chciał uhonorować ten szlachetny naród i podziękować za to, że Polska dała Kościołowi powszechnemu św. Jana Pawła II.•

Arcybiskup Georg Gänswein

jest doktorem prawa kanonicznego. Był osobistym sekretarzem papieża Benedykta XVI w latach 2005–2022. Od 2012 r. jest prefektem Domu Papieskiego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.