O. Józef Augustyn SJ: Alumni winni uczyć się od swoich wychowawców odwagi przyznania się do błędów

GN 22/2023

publikacja 01.06.2023 00:00

O. Józef Augustyn SJ o duchowej formacji kapłanów.

Józef Augustyn, jezuita, animator rekolekcji ignacjańskich, profesor Akademii Ignatianium w Krakowie. Józef Augustyn, jezuita, animator rekolekcji ignacjańskich, profesor Akademii Ignatianium w Krakowie.
henryk przondziono /foto gość

Szczerość i prostota

Formacja kapłanów wymaga dzisiaj większej otwartości ludzkiej i duchowej, szczerości i prostoty. Celebrowanie swojego kapłaństwa z odczuciem wyższości, jak było w czasach arystokracji, należy do przeszłości, także w Kościele. Otwartość i prostota muszą być połączone z szacunkiem i pokorą wobec każdego człowieka, szczególnie wobec ubogich. Prostota nie może być prostactwem. Każda forma duchowego i moralnego zakłamania, sztywność emocjonalna, lęk są trucizną formacyjną. Alumni wyczuwają doskonale, kiedy wychowawca bywa najemnikiem biskupa, który otrzymał funkcję i wykonuje ją „wiernie”, a kiedy jest oddanym, starszym bratem, przyjacielem, kolegą, a w sytuacjach zależności formacyjnej także ojcem. Te dwa podejścia nie kolidują ze sobą, one się wzajemnie dopełniają.

Skrucha i pokora

Formacja kapłańska winna być przeniknięta skruchą i pokorą, zwłaszcza w odnoszeniu się przełożonych do alumnów. Zachowanie każdego wychowawcy powinno być wzorem postawy kapłańskiej wobec ludzi. Księżowskie schlebianie sobie nawzajem przy okazji uroczystości, odpustów pełne jest nieprawdy, to wyraz braku pokory. W wiejskich parafiach – mówili mi to wielokrotnie proboszczowie – ludzie unikają wielkich jubileuszy i celebracji kapłańskich, ponieważ wiedzą, że uroczystość będzie trwała niemal godzinę dłużej.

Alumni winni uczyć się od swoich wychowawców odwagi przyznania się do błędów. Jesteśmy krusi, słabi, ułomni, wszyscy jesteśmy grzesznikami. Jeżeli zdarzy nam się błąd, sprawimy komuś przykrość, trzeba wyraźnie przeprosić. I biskup powinien przeprosić wiernych, jeżeli w parafii ksiądz zachowuje się niegodnie, skandalicznie. Znam parafię, gdzie ludzie wiele lat już czekają, że „ktoś” w końcu przyjedzie i powie szczerze i pokornie: przepraszam. Słowo „przepraszam” przywraca klimat zaufania pomiędzy wiernymi a duszpasterzami, pasterzami. To jest właśnie ów klimat formacyjny, na który patrzą klerycy.

Nie budzi zaufania klimat oblężonej twierdzy. Coś się nam nie udało, ktoś popełnił błąd, i wtedy – z obawy o siebie i swoją opinię – stosujemy przemilczenia, półsłówka, ale nie ma wprost wyznania, żalu i skruchy, przede wszystkim przed Bogiem. Tracimy zaufanie wiernych, kiedy uparcie trzymamy się niejasnych sytuacji, a ludzie czują, że nie mówimy do końca prawdy.

Miłość do Jezusa

Ważne jest pielęgnowanie intymnej miłości do Jezusa, życie w obecności Boga przez dawanie sobie wzajemnie świadectwa. Wszyscy wychowawcy, także profesorowie, powinni świadczyć o swojej wierze. Przecenianie stopni naukowych i „naukowości” w formacji intelektualnej w seminarium nie jest wyrazem postawy kapłańskiej. Najpierw jesteśmy księżmi, którzy mają dawać świadectwo wiary i miłości do Jezusa. W seminarium jako wychowawcy i przełożeni winni pracować kapłani, którzy w naturalny sposób kierują się prostą wiarą i szczerą miłością do Jezusa, o której potrafią mówić dyskretnie, co – w moim odczuciu – jest ważnym świadectwem dla alumnów. Tacy wychowawcy i profesorowie budzą szacunek i zaufanie.

Modlitwa i czystość serca

Czas modlitwy organizowany klerykom nie powinien przyjmować form rozbudowanych nabożeństw; winien to być najpierw klimat słuchania słowa Bożego, adoracji, kontemplacji. Byłem zbudowany atmosferą modlitwy w pewnych seminariach, i diecezjalnych, i zakonnych, gdy dostrzegłem, że każdego wieczora alumni mają okazję do przedłużonej adoracji Najświętszego Sakramentu.

Z intymną miłością do Jezusa musi iść w parze troska o czystość serca: bezinteresowność, ewangeliczne ubóstwo, służba, współczucie, wyrzeczenie, troska o prawość sumienia. To w bliskiej relacji z Jezusem – w ciągu kilku lat seminarium – rodzi się szczery zamiar i mocne postanowienie życia w celibacie ze wzglądu na Większą Miłość. Tej sfery życia nie da się kontrolować z zewnątrz. Jedyna możliwość, która istnieje, to właśnie miłość do Jezusa, która porządkuje wszystko: stosunek do pieniędzy, do ubogich, do ludzkiej miłości, i daje przyszłym kapłanom odporność na bodźce, które płyną z cywilizacji, urządzającej świat tak, jakby Boga nie było.

Bardzo ważne w seminarium jest także budzenie wrażliwości na ubogich, na ludzi w potrzebie, wyjście do nich. Gdy pracowałem w nowicjacie jako socjusz, magister wysyłał nowicjuszy w niedzielne popołudnia, aby chodzili po wsi i odwiedzali chorych. W ten sposób uczyli się wrażliwości na ludzi: nie wszystko dla siebie. Ten miły czas niedzielnego popołudnia można oddać chorym. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.