Odłączony

Edward Kabiesz

|

GN 12/2011

publikacja 27.03.2011 16:10

Efektowna, rozgrywająca się częściowo w wirtualnym świecie „Sala samobójców” Jana Komasy więcej mówi o współczesnej rodzinie niż o uzależnieniu od internetu.

Można zarzucić filmowi Jana Komasy, że operuje schematami, szczególnie w przedstawieniu relacji międzypokoleniowych. Konflikty czy zaburzenia w komunikacji między rodzicami i dziećmi zdarzają się jednak w każdym czasie i miejscu. Zmiany naprawdę rewolucyjne w tych relacjach przyniósł, co nie jest stwierdzeniem zbyt odkrywczym, rozwój internetu. Wydaje się nam, że dzięki niesamowitej łatwości komunikowania się z innymi, możemy, prócz informacji, znaleźć w nim wszystko. Miłość, przyjaciół, a nawet to, co dla każdego najważniejsze, rodzinę. Przynajmniej zastępczą, taką jaką odnalazł Dominik z filmu Komasy. Chociaż w „Sali samobójców” internet gra ważną rolę, nie jest to wyłącznie film o płynących z niego zagrożeniach, ale raczej o tym, dlaczego tak wielu młodych ludzi poszukuje w nim alternatywy dla świata, w którym żyją.

Dominik, bohater filmu, za kilka miesięcy będzie zdawał maturę. Pochodzi z zamożnego domu, niczego mu nie brakuje. Rodzice to ludzie sukcesu. Ojciec jest pracującym dla rządu ekonomistą, matka zajmuje się biznesem. Ma najnowszego laptopa, ze względu na bezpieczeństwo do szkoły i z powrotem przewozi go specjalnie wynajęty w tym celu samochód; w domu zajmuje się nim ukraińska gosposia. Chodzi do prywatnego liceum, które, jak mówi jego ojciec, kosztuje niezłą kasę. Jest dobrym uczniem, chłopcem wrażliwym i oczytanym, naprawdę interesuje się Hamletem, o którym opowiada w czasie egzaminu językiem szkolnych wypracowań. Żyje, wydawałoby się, w świecie, o którym marzą nastolatki w tym wieku. Jego kontakty z tzw. normalnym życiem ograniczają się do wydawania poleceń kierowcy czy zastraszonej gosposi.

Początek filmu sugeruje, że będzie to jeszcze jedna, pokazana w krzywym zwierciadle, opowieść z życia współczesnych elit. Znajdziemy tu kilka podanych z ironią obserwacji obyczajowych, w tym m.in. kapitalną scenę w operze, gdzie, oglądając brutalistyczne przedstawienie, męczą się zaproszeni przez ministra rodzice. Komasa portretuje też świat wkraczających w życie nastolatków i nie jest to bynajmniej obraz zbyt budujący. Bohater filmu poddaje się, podobnie jak jego koledzy, ciśnieniu płynących z mediów wzorów i zachowań. Część z nich złożyć można na karb młodzieńczej niedojrzałości, inne wynikają z głupoty i chęci zaznaczenia swojej obecności w szkolnym środowisku. W tym świecie należy się czymś wyróżniać, a najłatwiejszy sposób to taki, który wymaga minimum wysiłku. Dramat, i to naprawdę mroczny, zaczyna się w momencie, kiedy w czasie szkolnego balu Dominik przyjmuje głupawy zakład. Konsekwencją tego wydarzenia będzie poczucie wyobcowania i izolacji. Tym bardziej że każde bulwersujące wydarzenie może dzisiaj dzięki komórce trafić do internetu i stać się własnością publiczną.

I w tym momencie przed Dominikiem otwiera się otchłań, czyli wirtualna sala samobójców. Kim są naprawdę ci, którzy ją zapełniają? Kto kryje się za stworzonymi na potrzeby wirtualnego świata awatarami? Tego do końca się nie dowiemy. Z biegiem czasu świat wirtualny staje się dla Dominika bardziej przyjaznym niż ten realny. To w nim lokuje swoje nadzieje i uczucia, nie dostrzegając, że być może ulega potwornej manipulacji. W tym świecie nie obowiązują nie tylko prawa fizyki, ale także żadne zasady, tu nie ponosi się odpowiedzialności, bo wszystko jest płynne i wszystko można błyskawicznie zmienić jednym kliknięciem w klawiaturę komputera. Tyle tylko że za awatarem kryje się człowiek, któremu wirtualny byt zastąpił realny i który pozory wziął za rzeczywistość. Film Komasy pokazuje, jakie to może przynieść rezultaty w prawdziwym życiu.

Jednak „Sala samobójców” ma większe ambicje niż pokazanie niebezpieczeństw, jakie niesie z sobą uzależnienie od internetu, choć w polskim kinie jest pierwszą udaną próbą zmierzenia się z tym problem. To przede wszystkim niezwykle przejmująca opowieść o dezintegracji i zagubieniu współczesnej rodziny. O duchowej pustce, w jakiej żyją zarówno rodzice, jak i dzieci, dla których celem stała się pogoń za sukcesem materialnym. Tu już nie ma miejsca na przekazywanie tradycyjnych wartości, a nawet czasu na zwykłą rozmowę. Komasa nie moralizuje, ale jego przesłanie jest jasne. Postarajmy się, by zauważyć zamknięte drzwi do pokoju syna czy córki szybciej niż rodzice Dominika, którym zabrało to 10 dni. Czasem nawet trzeba te drzwi wyważyć.

Reż. Jan Komasa, wyk.: Agata Kulesza, Filip Bobek, Jakub Gierszał, Krzysztof Pieczyński, Roma Gąsiorowska, Polska 2011

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.