Handel dziełami sztuki fascynuje. Jakie mechanizmy nim kierują?

Edward Kabiesz

|

GN 21/2023

publikacja 25.05.2023 00:00

Cena wielu współczesnych dzieł sztuki w Polsce przekroczyła magiczną barierę 1 miliona euro.

Film zajmuje się wyłącznie stroną komercyjną, a nie wartością artystyczną znajdujących się w obiegu handlowym obrazów. Film zajmuje się wyłącznie stroną komercyjną, a nie wartością artystyczną znajdujących się w obiegu handlowym obrazów.

W ubiegłym roku na portalach vod pojawił się francuski dokument „Zbawiciel na sprzedaż” Antoine’a Vitkine’a, który przedstawiał zagadkową historię obrazu „Zbawiciel świata” Leonarda da Vinci. Obraz był dziełem, które osiągnęło najwyższą cenę na licytacjach organizowanych kiedykolwiek przez domy aukcyjne. W domu aukcyjnym Christie’s sprzedano go za 450 milionów dolarów. W Polsce do chwili obecnej najwyższą cenę na aukcji uzyskał zaginiony przez długi czas obraz Jacka Malczewskiego „Rzeczywistość”. Kwota, jaką musiał zapłacić za obraz kolekcjoner, łącznie z opłatami dla domu aukcyjnego, wyniosła ponad 20 mln zł. Chociaż jednym z głównych wątków „Zbawiciela na sprzedaż” była próba wyjaśnienia, czy obraz jest oryginalnym dziełem włoskiego geniusza, czy tylko pochodzi z jego pracowni, w dokumencie przedstawiono mało znane kulisy handlu dziełami sztuki dawnej. Jednak obecnie decydującą rolę odgrywa sztuka współczesna.

Czy w Polsce, gdzie przez lata rynek sztuki skupiał się przede wszystkim na dziełach dawnych, istnieje rynek sztuki współczesnej i w jaki sposób funkcjonuje? Film „Ile za sztukę?” Andrzeja Miętusa próbuje odpowiedzieć na to pytanie, koncentrując się na sytuacji współczesnego polskiego malarstwa. O wielu sprawach związanych z handlem obrazami opowiadają kolekcjonerzy, przedstawiciele galerii, pracownicy domów aukcyjnych i sami bardziej lub mniej znani twórcy obrazów, dla których malowanie jest pasją, ale też źródłem utrzymania.

Aukcyjne rekordy

Handel dziełami sztuki fascynuje. Ogromne ceny obrazów osiągane czasami na aukcjach wpływają na wyobraźnię, tym bardziej że jest to rynek tajemniczy, niedostępny dla zwykłego śmiertelnika i niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jakie mechanizmy nim kierują. Dokument przynajmniej w części je wyjaśnia, przedstawia też prehistorię handlu sztuką współczesną, który praktycznie po 1945 roku nie istniał. Niektórzy jednak polscy artyści, m.in. Wilhelm Sasnal czy Magdalena Abakanowicz, osiągnęli sukces komercyjny za granicą. „Wilhelm Sasnal zdobył rozgłos za granicą, zanim ktoś sobie o nim przypomniał w Polsce. W kraju za jego obrazy płacono kilkaset czy kilka tysięcy złotych, a za granicą osiągały one cenę kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy dolarów” – mówi jeden z występujących w filmie kolekcjonerów. Rzeczywiście ceny obrazów artysty są wysokie. Za jego „Samoloty” nabywca zapłacił 396 tys. dolarów. Ogromnym wzięciem cieszą się obrazy Ewy Juszkiewicz. Jej „Portrait of a Lady” został sprzedany w ubiegłym roku na aukcji Christie’s (ten sam dom aukcyjny, który sprzedał „Zbawiciela świata” da Vinci) za półtora miliona dolarów. To prawdopodobnie suma, jakiej do tej pory nie uzyskał żaden obraz współczesnego polskiego malarza. Artystka przeznaczyła dochód ze sprzedaży obrazu na działalność Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie.

Szkoda, że Sasnal i Juszkiewicz odmówili, jak czytamy w napisach końcowych, wystąpienia w filmie. Tym bardziej że w kontekście swoich sukcesów mogliby coś więcej powiedzieć na temat tego rynku za granicą. Wystąpili natomiast artyści młodego pokolenia, którzy już odnoszą sukcesy, ale również tacy, którzy jeszcze o nie zabiegają. Karolina Jabłońska i Monika Misztal weszły na rynek już w miarę dobrze działający. W filmie udział wzięli również malarze średniego i starszego pokolenia, wśród nich m.in. Ryszard Grzyb i Paweł Kowalewski, którzy startowali w czasach, kiedy rynku sztuki współczesnej w Polsce jeszcze nie było.

Co słychać?

Prace Mirosława Bałki znajdują się obecnie w największych międzynarodowych kolekcjach sztuki. Jest rzeźbiarzem, ale zajmuje się także rysunkiem. Swoją karierę artystyczną rozpoczynał w latach 80. XX w. Jak wspomina, początki nie były łatwe. „Chciałem być artystą i warunki materialne wcale mi w tym nie przeszkadzały. Materialne, czyli bieda materiałowa jak i materialna. Po studiach mama pytała, gdzie pójdę do pracy. Rynek sztuki był dla nas jakąś abstrakcją. Sztuka była oderwana od pieniądza. Pracowałem w lecie na budowach w Norwegii. Swoją pierwszą rzecz sprzedałem w roku 1988 za 5 tys. marek. Fakt sprzedania prac traktowany był niepozytywnie, jako gest sprzedajny” – opowiada w filmie.

Sztuka współczesna weszła na rynek, który dzieli się na galeryjny i aukcyjny, pod koniec lat 90. i na początku wieku XXI. „Rynek powstał w Warszawie bardziej wokół domów aukcyjnych niż galerii” – twierdzi jeden z występujących w filmie znawców sztuki. Jednak rola galerii w jego rozwoju była kluczowa. Już w latach 80. XX w. pojawiły się autorskie albo prywatne inicjatywy, które próbowały w tym zakresie coś budować niezależnie od sytuacji politycznej. Najważniejszą z nich była zorganizowana w dawnej Fabryce Norblina w listopadzie 1987 roku wystawa „Co słychać”, na której znalazło się prawie 200 prac 34 artystów. Ostatecznie spośród prezentowanych tam obrazów sprzedano tylko trzy. Ekspozycja była prywatną inicjatywą Andrzeja Bonarskiego, pisarza, scenarzysty i dziennikarza, który do roku 1989 zorganizował jeszcze kilka wystaw. „Bonarski był pierwszą osobą, która powiedziała, że sztuka jest do sprzedawania i kupowania. Przeciętna pensja takiego faceta jak ja, byłem wówczas asystentem na uczelni, wynosiła 10 dolarów. Sztuka była ostatnią rzeczą, o której ludzie myśleli” – wspomina Kowalewski. Rolę Bonarskiego w tworzeniu rynku sztuki współczesnej podkreśla również historyk i krytyk sztuki Łukasz Gorczyca: „Rewolucyjne w działalności Andrzeja Bonarskiego było to, że świetnie wyczuł dwa kluczowe elementy dla rynku sztuki współczesnej. Podstawą tego rynku jest sztuka dnia dzisiejszego, wyczucie oraz przekonanie, że ta sztuka potrzebuje pewnej ramy”.

Moda na kupowanie

W filmie wystąpili również młodzi malarze, którzy weszli na dobrze już rozwinięty polski rynek sztuki. Niektórzy z nich zyskali uznanie i komercyjny sukces w kraju i za granicą, inni dopiero o niego walczą. Droga na szczyt nie jest łatwa, podczas oglądania filmu nasuwają się czasem skojarzenia ze zmitologizowanymi w filmie i literaturze postaciami artystów, którzy całą swoją egzystencję poświęcają sztuce, nie dbając o dobra materialne. „Mieszkałam w całkowitym ubóstwie. Ze szczurami. Dopiero po 8 latach sprzedałam swój pierwszy obraz” – wspomina malarka Monika Misztal. Z kolei Karolina Jabłońska w wieku 31 lat należy do najbardziej rozpoznawalnych polskich malarek. „Mniej więcej wiem, ile mają kosztować moje obrazy, bo konsultujemy to z galerią... Ufam galerii w tych decyzjach. Galerie są po to, by w nich, a nie w pracowni, sprzedawać obrazy” – wyjaśnia Jabłońska.

W dokumencie wypowiadają się również kolekcjonerzy, wśród nich Wojciech Fibak. „Stworzył modę na kupowanie sztuki. Na awangardę powojenną. Kupował artystów, których nie doceniano. To on kupował pierwsze Fangory” – podkreśla zasługi tenisisty pewien historyk sztuki. Warto przypomnieć, że Wojciech Fangor stał się jednym z najdroższych i najbardziej poszukiwanych polskich malarzy za granicą. Kolekcjonerem polskiej sztuki współczesnej jest też Werner Jerke (urodził się w Polsce, ale od wielu lat mieszka w Niemczech). „Jeżeli 25 lat mieszkało się w Polsce, nasiąka się kulturą. To zostaje do końca życia. My, jako kolekcjonerzy, nie jesteśmy właścicielami tych dzieł, one nie są nasze. Należą do wszystkich. Jesteśmy zobowiązani, żeby tę sztukę pokazywać, budując własne muzeum” – mówi.

Z pewnością film Miętusa wyjaśnia mało znane aspekty handlu dziełami sztuki współczesnej w Polsce, ale chyba wiele spraw z tym związanych pozostaje zagadką. Dla ścisłości, film zajmuje się wyłącznie, jak wskazuje tytuł, stroną komercyjną, a nie wartością artystyczną znajdujących się w obiegu handlowym dzieł. Zresztą, jak twierdzi jeden z rozmówców autora filmu, „pieniądz wyznacza wartość”. Można się zastanawiać, czy rzeczywiście tak jest, bo zdania na temat wartości sztuki współczesnej są bardzo spolaryzowane. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.