Wśród nastolatków czytanie znów staje się modne – twierdzi dr Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej

GN 21/2023

publikacja 25.05.2023 00:00

O młodych, którzy czytają więcej, naśladowaniu rodzinnych wzorców i bibliotekach otwartych w sobotę mówi dr Tomasz Makowski.

Wśród nastolatków czytanie znów staje się modne – twierdzi dr Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej biblioteka narodowa

Szymon Babuchowski: Narzekamy często na pogarszający się stan polskiego czytelnictwa, tymczasem wyniki najnowszych badań Biblioteki Narodowej pokazują, że sytuacja jest raczej stabilna.

dr Tomasz Makowski:
Jest stabilna, choć informacje pochodzące z badań czytelnictwa w 2022 r. są zarówno dobre, jak i złe. Dobra wiadomość jest taka, że wśród nastolatków czytelnictwo bardzo wzrosło. I nie chodzi tu tylko o ogólną grupę 72 proc. nastolatków, które czytają książki – tu mamy wzrost z 60 proc. w 2021 r. – bowiem w ciągu roku przybyło też wśród młodych ludzi tzw. intensywnych czytelników, czyli tych, którzy czytają więcej niż siedem książek rocznie. Bo wzrost z 5 do 18 proc. to bardzo wysoki wynik.

Co na to wpłynęło?

Przede wszystkim powrót uczniów do szkół. Pamiętajmy, że czytanie tylko pozornie jest intymną czynnością. To prawda, że nikt nie wchodzi między nas a litery i że tworzymy nasz wewnętrzny świat, czytając tekst. Ale czytanie jest też czynnością społeczną. Czyta się tam, gdzie inni czytają. Jeżeli widzimy innych czytających – zarówno dorosłych, jak i młodych – to uznajemy lekturę za coś oczywistego. Czytanie nie jest wszak naturalną potrzebą. Rodzimy się analfabetami i dopiero musimy być nauczeni – liter, a później przyjemności osiąganej z czytania. Fakt, że dużą część pandemii uczniowie spędzili w domach, odcięci od swojej grupy rówieśniczej, wpłynął na obniżenie czytelnictwa.

Wydawać by się mogło, że pozostawanie w domu powinno raczej sprzyjać sięganiu po książki...

Okazało się, że zachowania społeczne są bardziej zaskakujące. Faktycznie, kiedy przed pandemią zastanawialiśmy się nad sposobami podniesienia czytelnictwa, mówiliśmy: przecież nie zamkniemy całego społeczeństwa na rok czy dwa w domach, żeby ludzie zaczęli czytać. I nagle, w 2020 r., to się stało. W pierwszym roku pandemii rzeczywiście obserwowaliśmy duży wzrost czytelnictwa. Duża część osób, których aktywności sportowe czy kulturalne zostały ograniczone, sięgała po książki. Ale w drugim roku przyszło bardzo duże zmęczenie. Po dłuższym czasie nauki i pracy zdalnej baliśmy się o zdrowie własne i naszych bliskich. Część z nas bała się też o swoją pracę. Dlatego w drugim roku pandemii czytelnictwo już nie wzrastało. Ogromnie wzrosła za to grupa osób, które zapytane, co by zrobiły, gdyby miały więcej wolnego czasu, odpowiedziały, że położyłyby się wcześniej spać.

Żeby czytać, potrzebujemy spokoju, wyciszenia, komfortu?

Przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa – bytowego, zdrowotnego, finansowego. Okazuje się, że ma to większe znaczenie, niż nam się wcześniej wydawało. Nie mieliśmy po prostu takich doświadczeń. Ostatnim ekstremalnym doświadczeniem była dla nas II wojna światowa, może jeszcze stan wojenny. Dlatego zapomnieliśmy, jak ważne dla podtrzymania zachowań kulturowych jest poczucie bezpieczeństwa. Myślę, że teraz będziemy obserwować spokojny powrót do zachowań przedpandemicznych, tyle że raczej u młodszych niż u starszych.

Czytanie znów staje się modne?

Wśród młodych – tak. Oznacza to także, że działania w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa, podejmowane przez Ministerstwo Kultury i Ministerstwo Edukacji, przynoszą efekty. Bo oczywiście są one głównie skierowane do młodych – tych, którzy odbierają media, są bardziej aktywni internetowo. Właśnie ta grupa zaczyna nadawać ton czytaniu. Widzimy to również na rynku książki. Pozycje dla młodzieży zajmują w księgarniach coraz więcej miejsca. Młodzi czytają i szukają dla siebie następnych książek.

Czyli teza, że internet wypiera książki, jest mocno przesadzona?

Zależy, jak ją rozumiemy. Bo oczywiście nie potrzebujemy już książki, żeby sprawdzić, czy grzyb, który zerwaliśmy właśnie w lesie, jest jadalny, czy nie. Tę informację znajdziemy w internecie, podobnie jak przepisy kulinarne, których nie szukamy już raczej w książce kucharskiej. Nie ma też prawie encyklopedii papierowych i wielu innych źródeł, które niegdyś były dostępne tylko w takiej formie. Więc w tym informacyjnym zakresie internet mocno ograniczył czytelnictwo, ale nie ograniczył czytania dla przyjemności. W czasie wolnym Polacy chcą nadal sięgać po książki, żeby stać się kimś lepszym, rozwinąć swoje możliwości. Ale także żeby odpocząć. I tego internet ludziom kulturalnym nie zastąpi.

Jaka jest nasza najczęstsza motywacja sięgania po książki?

Główna motywacja to odpoczynek i rozrywka. Jesteśmy narodem, który pracuje bardzo dużo, dlatego potrzebujemy odpoczynku. Sam czytam głównie wtedy, kiedy jestem zmęczony. Może dlatego, że czytanie to bardzo bezpieczna przestrzeń. Przy tych wszystkich mediach, które atakują nas nie tylko przejaskrawioną, zazwyczaj złą informacją, ale także np. głośną muzyką, będziemy coraz częściej potrzebowali wyciszenia, spokoju, oderwania się od ekranu komórki czy komputera. Ze stron książki nikt do mnie nie zadzwoni, nie pojawi się na nich reklama. I w tym dostrzegam ogromną szansę dla książek.

Czy gusta czytelnicze Polaków zmieniły się jakoś istotnie na przestrzeni ostatnich lat?

Niewiele. One są bardzo podobne do tych w innych krajach. Dominuje literatura rozrywkowa: powieści obyczajowe, romanse, kryminały. Natomiast tym, co na pewno wyróżnia polski rynek czytelniczy, jest znacznie większe zainteresowanie literaturą historyczną i religijną.

Co najczęściej sprawia, że sięgamy po te, a nie inne tytuły? Promocja w mediach, a może rekomendacja ze strony bliskich?

Wpływ mediów nie ma aż tak dużego znaczenia dla naszych zachowań czytelniczych. Decydujące mają nasi znajomi, przyjaciele, rodziny – to im pod tym względem ufamy najbardziej. Przyjaźnimy się z tymi, a nie innymi ludźmi, bo nas podobne rzeczy interesują albo śmieszą. I to również przekłada się na książki. Dlatego czytający dobierają sobie znajomych czytających, a nieczytający – nieczytających. Z badań jasno wynika, że my o książkach chcemy rozmawiać; że aż jedna trzecia książek, które Polacy czytają, to te, które pożyczyli od swoich znajomych lub członków rodziny. I jest to jedno z najważniejszych źródeł – wyżej notowane niż zakup książek. Bardzo chętnie czytamy też książki, które otrzymaliśmy w prezencie – pod choinkę, na urodziny czy imieniny. Książka jest ciągle popularnym podarunkiem przy różnych okazjach.

Wiadomość, że starsi czytają mniej, nie brzmi jednak optymistycznie.

Tak. Ten trend się wprawdzie nie pogłębia – nie ma drastycznego spadku czytania u osób starszych, ale też nie ma wzrostu. Powszechne przekonanie, że więcej czytają starsi, wychowani w erze przedinternetowej, a mniej młodzi, nie znajduje potwierdzenia w badaniach na przestrzeni wielu ostatnich lat. To ci, którzy chodzą do szkoły, czytają więcej. To wyjaśnia, dlaczego poziom czytelnictwa jest niższy niż ambicje cywilizacyjne naszego społeczeństwa. W Polsce trzeba wynieść z domu zwyczaj czytania, żeby czytać. Badania ewidentnie wskazują, że przykład przynajmniej jednej dorosłej osoby czytającej w rodzinie bądź w najbliższym otoczeniu powoduje, że kiedy osiągamy dorosłość i przestajemy chodzić do szkoły, nie porzucamy zwyczaju czytania. Inaczej mówiąc: czytanie musi być identyfikowane z dorosłością. Tak się dzieje w rodzinach, w których są książki na półkach; w których przynajmniej jeden z dorosłych czyta.

Rozumiem, że wzorzec nieczytania też jest zwykle naśladowany w kolejnym pokoleniu?

Niestety tak. Niechętnie o tym mówię, bo boję się, że pogłębiam pewien stereotyp, ale np. mężczyźni czytają mniej. A wynika to właśnie z tego, że ojcowie rzadziej czytają swoim dzieciom. Duża część z nich uważa, niestety, że czytanie jest niemęskie. I nawet zdjęcie Roberta Lewandowskiego czytającego swojej córce niewiele tu zmieniło. Mimo to ważne jest, żeby promować czytanie przez osoby, które cieszą się zaufaniem społecznym. Cenne jest to, że w ramach Narodowego Czytania widzimy nie tylko parę prezydencką, ale że niemal w każdej gminie w Polsce odbywa się przez cały dzień czytanie jednej lektury przez osoby ważne dla społeczności lokalnej. To ma duży wpływ na postrzeganie książki jako prestiżowego i ważnego elementu naszego życia. Ale kluczowa jest tu rodzina. Dlatego bardzo zachęcam biblioteki publiczne, żeby szeroko otworzyły się na różne działania w soboty, od rana do wieczora – tak, by całe rodziny mogły je odwiedzić. I żeby dzieci z rodzin, w których się nie czyta, zobaczyły innych dorosłych – rodziców czy dziadków swoich kolegów i koleżanek – którzy uczestniczą w spotkaniach w bibliotece, czytają książki. Otwarta biblioteka publiczna w sobotę jest kluczem do podniesienia poziomu czytelnictwa. •

dr Tomasz Makowski

Dyrektor Biblioteki Narodowej, historyk, przewodniczący Krajowej Rady Bibliotecznej i Rady ds. Narodowego Zasobu Bibliotecznego przy Ministrze Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.