Jedno jest pewne, gdyby kataklizm porównywalny z tym, który nawiedził Japonię, zdarzył się w jakiejkolwiek innej części świata, straty w infrastrukturze, budownictwie, a przede wszystkim w ludziach byłyby znacznie większe.
Japonia to najlepiej przygotowany do trzęsień ziemi kraj. Rocznie jest tutaj około tysiąca tego typu zdarzeń. Zamiast uciekać z kraju, zamiast pieczołowicie odbudowywać zawalone budynki, Japończycy nauczyli się je tak konstruować, by nawet solidne wstrząsy nie oznaczały ruiny. Aby budynki nie składały się pod wpływem nawet najmniejszych wstrząsów jak domki z kart, muszą mieć bardzo sztywną konstrukcję, albo – przeciwnie – muszą być bardzo elastyczne. W praktyce „gibką” konstrukcję mają niewielkie budynki. Gdy ziemia się trzęsie, dom wraz z nią. Ściany i elementy konstrukcyjne nie pękają, tylko poddają się wstrząsom.
Takiego scenariusza nie da się jednak zastosować przy budowie drapaczy chmur. Gdyby te najwyższe budynki były zbyt giętkie, kołysałyby się w czasie silniejszych wiatrów. Tutaj stosuje się sztywną konstrukcję, za to… pływające fundamenty. Gdy ziemia się trzęsie, fundamenty budynku są w ruchu, niejako kompensują ruchy powierzchni gruntu. W niektórych konstrukcjach stosuje się specjalne walce, które umieszcza się pod fundamentami. Gdy ziemia zaczyna drgać, fundament z całym budynkiem jeździ jak na rolkach, tam i z powrotem.
Gdyby fundament był na „sztywno” połączony z gruntem, drgania ziemi przenosiłyby się na drgania całego budynku. Tego inżynierowie chcą uniknąć. Dodatkowo w wysokich budynkach na najwyższych piętrach umieszcza się… baseny. Falująca w nich woda pochłania energię wstrząsu. Gdy budynek chce się wahnąć w lewo, woda w basenie przepływa w prawo. W efekcie wieżowiec jako całość jest nieruchomy. Falująca na najwyższych piętrach woda przejmuje energię wstrząsów i nie pozwala budynkowi nadmiernie się wychylić.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.