Ksiądz Halík, dębowy wisiorek i Niniwa

ks. Jerzy Szymik

|

GN 20/2023

Na czas polskich pierwszych komunii „Wysokie Obcasy” publikują instruktaż.

Ksiądz Halík, dębowy wisiorek i Niniwa

Oto fragmenty: „9-letnia Matylda nie pójdzie w tym roku do komunii. Rodzina jest niewierząca, dziewczynka nie miała ochoty na udział w ceremonii. Zamiast komunii rodzina zaplanowała specjalny rytuał, którego częścią będzie przejście do ulubionego dębu dziewczynki, gdzie będzie miała zaplecione włosy – to pomysł zaczerpnięty z tradycji słowiańskiej. Będą czytane przypowieści ludowe. Matylda dostanie też medalik, który wcześniej wybrała. To wisiorek w kształcie drzewa, by podkreślić więź z naturą. Matylda będzie też miała specjalną sukienkę na tę okazję – wybrała sobie długą czarną”. Zamiast chrztu – czytam – można zorganizować dziecku rytuał przywitania nad rzeką, „wśród przyrody, w obecności przyjaciół i innych istot pozaludzkich”. „Więź”, piórem Małgorzaty Wałejko, pisze tak: „Sprzeciwiłam się zdaniu, że najważniejsze dla wierzącego rodzica jest »doprowadzenie dziecka do Chrystusa«. Tak, wyższą od wartości wiary jest wartość wolnej decyzji dziecka”.

I oto pod sielskością słowiańskiej tradycji, leśnego rytuału, wisiorka i uszanowania wolności kryje się potworna rzeczywistość: na drogę życia i śmierci dziecko otrzymuje jako Wiatyk, jako pokarm na drogę, zamiast Ciała i Krwi Tego, który da mu „życie w obfitości” i pokona jego przemijanie – zapleciny/postrzyżyny i wisiorek. A zamiast białej sukienki – czarną… Jeśli dziś sporo, i słusznie, mówimy o krzywdach wyrządzanych dzieciom, nazwijmy i tę straszliwą krzywdę po imieniu. Oburzony Jezus woła: „Nie przeszkadzajcie dzieciom przychodzić do Mnie”, a w jednym z najmocniejszych zdań Ewangelii wypowiada – w kontekście gorszenia najmniejszych – słowa o kamieniu młyńskim u szyi i głębi morza.

Arcybiskup Gądecki tak wyjaśnia istotę chrztu Polski: „Człowiek, który do tej pory czcił stworzenie jako bóstwo, czy to w postaci kamieni, czy w postaci przyrody, piorunów, przeszedł do ważnego etapu, to znaczy do czci samego Stwórcy. Trudności cywilizacyjne, z jakimi się współcześnie spotykamy, polegają na starym bałwochwalstwie, czyli na chęci powrotu do czczenia człowieka, czyli stworzenia jako bóstwa i detronizacji samego Stworzyciela”.

W kwietniu gościł w Polsce ks. Tomasz Halík, jak czytamy w „Więzi” z 27.04, „jeden z najwybitniejszych obecnie intelektualistów chrześcijańskich”. Gościł w Szczecinie i Warszawie, gdzie m.in. wygłosił wykład pt. „Duchowość w zsekularyzowanym mieście”. Ksiądz Halík ma dla wielkomiejskiego, zsekularyzowanego świata takie oto przesłanie: chodzi o „wiarę głębinową”, opartą na prazaufaniu, i nie są do niej potrzebne ani religijny światopogląd, ani konfesyjna przynależność, a już tym bardziej nie obrona dogmatów i doktryny. Największymi wrogami „wiary głębinowej” są fundamentalizm, populizm i pragnienie powrotu chrześcijańskiej Europy. To zresztą główne błędy Polski, Węgier i Słowacji, gdzie nie przyjęto soboru w pełni. To dlatego dla współczesnego Europejczyka z megapolis Kościół jest grubą i starą narzeczoną zamiast atrakcyjną panną młodą. W zaproszeniu kierowanym do potencjalnych słuchaczy wykładu organizatorzy (m.in. warszawskie Centrum Myśli Jana Pawła II!) zachwalali najsmakowitsze kąski myśli Halíka: „zjawisko przedefiniowania duchowości, w tym odchodzenie od instytucjonalnie praktykowanej wiary religijnej”, „duchowość niewiary” oraz rozwijanie w zsekularyzowanej metropolii „różnych form duchowości, które wyróżniają się przejściem od relacji do Boga i potrzeb duchowych do współdzielenia i budowania więzi w społeczeństwie”. W rozmowie z KAI ks. Halík jako wzorzec dla Kościoła w Polsce proponuje Kościół w Niemczech i we Francji.

Nie zarzucam ks. Halíkowi złej woli, ale poważny błąd diagnozy, a zatem i recepty, błąd – biorąc pod uwagę rzesze, które pociąga – o nieobliczalnie groźnych skutkach. Bowiem dzisiejsze wielkie miasto nie potrzebuje kogoś, kto będzie je utwierdzał w „wierze głębinowej”, niezależnej od wiary w żywego Boga Jezusa Chrystusa, czy w „duchowości niewiary” albo w przejściu od relacji z Bogiem do enigmatu współdzielenia, a ostatecznie do kultu dębów. Dzisiejsze wielkie miasto potrzebuje Jonasza, bo jest ono Niniwą, „krwawym miastem” (Na 3,1), którego „nieprawość dotarła przed oblicze Pana” (Jon 1,2). „Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam”. Prorok to robi, choć robi to wbrew sobie, bo to, oczywiście, strasznie trudne, lepiej uciec „do Tarszisz, daleko od Pana”. Ale ulega, posłany.

Bo kiedy dzieci proszą o chleb, nie daje się im skorpiona.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.