Nowy mistrz Polski, Raków Częstochowa, to projekt wyjątkowy w polskim futbolu

Maciej Legutko

|

GN 20/2023

publikacja 18.05.2023 00:00

Raków Częstochowa po raz pierwszy w historii został piłkarskim mistrzem Polski. To projekt w polskim futbolu pod wieloma względami wyjątkowy.

Maskotka Rakowa Częstochowa podczas meczu z Miedzią Legnica. Maskotka Rakowa Częstochowa podczas meczu z Miedzią Legnica.
Waldemar Deska /PAP

Kibice zdążyli przyzwyczaić się do obecności Rakowa Częstochowa wśród topowych drużyn. Mistrzowski tytuł poprzedziły dwa wicemistrzostwa i dwa Puchary Polski. Wystarczy jednak bliżej prześledzić historię naszego futbolu, by uświadomić sobie, jak mało znaczył w niej wcześniej klub z Częstochowy. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym zaliczył zaledwie osiem sezonów: cztery rozegrał w latach 90. XX wieku i od czterech gra obecnie. Mimo skromnej historii odcisnął już znaczące piętno na polskiej piłce oraz wyznaczył nowe trendy w kwestiach organizacyjnych i taktycznych. Giganci krajowego futbolu patrzą dziś z zazdrością na klub z Częstochowy. Nadchodzący sezon będzie jeszcze większym wyzwaniem, bo częstochowianie będą go łączyć z grą w europejskich pucharach i pod wodzą nowego trenera.

Kibic przejmuje klub

Jeszcze dekadę temu Raków był podupadłym klubem. Krótki okres świetności w latach 90. przeminął. Zespół grał na trzecim poziomie rozgrywkowym, z garstką kibiców, na rozpadającym się stadionie, borykając się z kłopotami finansowymi.

Ratunek przyszedł ze strony Michała Świerczewskiego – zamożnego przedsiębiorcy, twórcy sieci sklepów z elektroniką „x-kom”, a przy tym kibica Rakowa od dzieciństwa. Lubi wspominać w wywiadach, że gdy Raków spadał w 1998 roku z ekstraklasy, postanowił: „Kiedyś zostanę właścicielem tego klubu i wprowadzę go z powrotem do najwyższej ligi”. Gdy mały sklep z komputerami rozwinął się w ogólnopolską sieć, Świerczewski w 2014 kupił Raków i zaczął spełniać swoje marzenia.

W tym momencie mogła zacząć się historia dobrze znana w polskiej piłce, zwłaszcza na przełomie wieków. Zamożny właściciel, po kupieniu klubu z niższej klasy rozgrywkowej, zazwyczaj oczekiwał natychmiastowych sukcesów. Receptą było ściągnięcie sowicie wynagradzanych piłkarzy z bogatą przeszłością, rotacja trenerów i mieszanie się w ich metody treningowe. Świerczewski wybrał inną drogę. Oddał całą władzę w ręce szerzej nieznanego wówczas trenera – Marka Papszuna i pozwolił mu realizować autorską koncepcję budowania drużyny.

Trenerski fenomen

Dziś trudno w to uwierzyć, ale jeszcze w momencie podjęcia pracy w Rakowie Częstochowa w kwietniu 2016 r. Marek Papszun pozostawał jednocześnie… nauczycielem WF-u i historii w Gimnazjum numer 2 w Ząbkach. Trzymał się drugiego etatu, bo osiągnięcia trenerskie miał skromne. Pracował w podwarszawskich klubach z niższych lig – Dolcanie Ząbki, KS Łomianki, Legionovii Legionowo i Świcie Nowy Dwór Mazowiecki. Dał się tam jednak poznać z pracowitości, nacisku na taktykę, opracowywania dużej ilości wariantów rozgrywania stałych fragmentów gry. Z Legionovią awansował z trzeciej do drugiej ligi.

Młody trener o świeżym spojrzeniu i ogromnym zaangażowaniu przypadł do gustu Michałowi Świerczewskiemu, który obdarzył go pełnym zaufaniem. Raków Częstochowa zastosował nowatorską w polskiej piłce strategię pozyskiwania piłkarzy pod taktykę gry zespołu. Transfery poprzedzała długotrwała obserwacja. Raków preferował zawodników gotowych do ciężkiej pracy i nauczenia się skomplikowanej taktyki. W mistrzowskim składzie grają piłkarze ściągani ze słabszych polskich klubów, gdzie nie byli nawet czołowymi postaciami, jak Milan Rundić z Podbeskidzia czy Jean Carlos z Pogoni. Sztab Rakowa miał jednak pomysł na wpasowanie tych zawodników w taktykę.

W pierwszym pełnym sezonie pracy Marka Papszuna Raków awansował z drugiej ligi do pierwszej. Po dwóch sezonach awansował do Ekstraklasy, a w drugim sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej był już wicemistrzem Polski. „Medaliki” (to pseudonim Rakowa) w siedem sezonów przebyły drogę od trzeciej klasy rozgrywkowej do mistrzostwa kraju. W dzisiejszej ligowej piłce, coraz bardziej „zabetonowanej” przez najsilniejsze kluby, jest to fenomen na skalę światową. Zwłaszcza gdy tę ścieżkę pokonuje się z jednym trenerem.

Marek Papszun to jedyny trener Ekstraklasy, o którym można powiedzieć, że był ważniejszy niż piłkarze. Zawodnik, który nie dostosowywał się do wymagającej taktyki i nie notował progresu, był bez żalu odsyłany na ławkę, a potem sprzedawany. Przykładem jest np. reprezentant Rumunii Deian Sorescu. Zabiegała o niego Legia Warszawa. Raków przebił ofertę, kupując zawodnika za 800 tysięcy euro. Gdy nie spełnił oczekiwań Papszuna, został oddany z powrotem do Rumunii. Bez sentymentów żegnano też zawodników, którzy przeszli z klubem kolejne awanse, ale nie gwarantowali jakości w walce o najwyższe cele – taki los spotkał nawet wieloletnich liderów zespołu – obrońcę Andrzeja Niewulisa czy pomocnika Rafała Figla.

Wygrywa kolektyw

Mistrzostwo Rakowa Częstochowa jest idealnym przykładem zwycięskiego kolektywu. Paradoksalnie pierwsze miejsce udało się osiągnąć, gdy dwie największe gwiazdy zespołu – bramkarz Vladan Kovacević i rozgrywający Ivi Lopez – grały słabiej niż rok wcześniej. W klubie nie gra żaden reprezentant Polski (powołany przez Fernando Santosa Ben Lederman nie zadebiutował jeszcze w kadrze). Żaden z napastników nie zdobył też dwucyfrowej liczby bramek, potwierdzając żartobliwą tezę dziennikarzy, że „Marek Papszun lubi napastników, którzy nie strzelają goli”.

Siła zespołu tkwiła w innych aspektach. Przede wszystkim w „obsesji” trenera Papszuna, czyli stałych fragmentach gry, z których Raków strzela najwięcej goli spośród wszystkich zespołów w polskiej lidze. Oprócz tego częstochowianie są najlepsi w Polsce pod względem pressingu, szczelności defensywy oraz rozgrywania akcji skutkujących oddawaniem strzałów z najlepiej przygotowanych pozycji. Choć w kadrze nie było zdecydowanej gwiazdy, Raków miał najszerszy i najbardziej wyrównany skład w całej lidze. To właśnie efekt konsekwencji i długofalowości działań duetu Papszun–Świerczewski.

Czarne chmury nad mistrzem?

Jeszcze przed zapewnieniem sobie mistrzostwa w Rakowie doszło do trzęsienia ziemi. 19 kwietnia, dokładnie po siedmiu latach od objęcia posady trenera, Marek Papszun ogłosił odejście po sezonie. Początkowo mówiło się o sprawach rodzinno-osobistych. Znany z pracoholizmu trener (w klubie pojawiał się o godz. 8 rano, a wychodził o 22) miał poczuć wypalenie i chęć odpoczynku od futbolu. Kolejne tygodnie rzuciły jednak nowe światło na sprawę i zachwiały przekonaniem o doskonałej organizacji Rakowa. Papszun zapowiedział, że w nowym sezonie chce trenować inny klub (media mówią o zainteresowaniu ze strony greckiego Olympiakosu Pireus). Wszystko wskazuje na to, iż Michał Świerczewski nie był w stanie spełnić oczekiwań trenera odnośnie do transferów i rozwoju drużyny, by utrzymać się na szczycie i powalczyć o sukcesy w europejskich pucharach.

Wskazywałyby na to wypowiedzi właściciela klubu: „Na pewno nie będziemy szastać pieniędzmi. I będą to transfery raczej darmowe albo wypożyczenia z opcją wykupu. Nie będziemy wydawać takich pieniędzy jak do tej pory”. Michał Świerczewski skarżył się też na brak wsparcia ze strony władz miasta Częstochowa i państwowych sponsorów. Może to być zasłona dymna przed okienkiem transferowym, by uniknąć dyktowania zaporowych cen przez kluby, z których Raków będzie chciał kupić piłkarzy. Ale może to być też tonowanie oczekiwań kibiców i świadomość trudności obrony mistrzostwa.

Jak co roku w przypadku mistrza Polski trzeba będzie się liczyć z odejściem gwiazd. Zagraniczne kluby kuszą Vladana Kovacevicia, Frana Tudora czy Iviego Lopeza. Coraz głośniej mówi się też o największym problemie Rakowa, czyli braku możliwości dalszego rozwoju organizacyjnego. Klub gra na małym, niepasującym standardem do Ekstraklasy stadionie, przez co uzyskuje kilka razy niższe przychody z biletów niż Lech, Legia czy Pogoń. W razie awansu do fazy pucharowej lub ostatniej rundy eliminacji Ligi Mistrzów mecze odbędą się w Sosnowcu. Kibice i władze Rakowa czują się zaniedbywani przez miasto, czemu zresztą dali upust w czasie mistrzowskiej fety, obrażając prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka. 11 maja wizytę na stadionie Rakowa złożył premier Mateusz Morawiecki, który pogratulował drużynie i zapowiedział wsparcie budowy nowego obiektu. Do tego jednak daleka droga. Na działce dotychczasowego stadionu nie ma miejsca na większe trybuny, trzeba zatem znaleźć inną lokalizację.

W polskiej piłce w XXI wieku było kilka zespołów, które nawet pomimo sukcesów po kilkunastu latach kończyły żywot z powodu ograniczonego potencjału i zależności od jednego właściciela: taki los spotkał m.in. Amicę Wronki, Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski czy GKS Bełchatów.

W nowym sezonie klub poprowadzi Dawid Szwarga. To zapowiedź kontynuacji dotychczasowego stylu zarządzania zespołem. Szwarga ma dopiero 32 lata i nigdy nie kierował żadnym zespołem. Był natomiast dotychczasowym asystentem Marka Papszuna i wyróżnia się podobnymi cechami jak on – maksymalnym zaangażowaniem w pracę, zaawansowaną wiedzą taktyczną i szczegółowym planem dalszego rozwoju zespołu.

Największym znakiem zapytania jest to, czy młody trener bez dorobku zapobiegnie rozprzężeniu dyscypliny w drużynie po siedmioletnim okresie rządów Papszuna, znanego z trzymania zespołu żelazną ręką.

Raków napisał historię unikatową w skali europejskiej, w nowym sezonie poprzeczka będzie ustawiona jeszcze wyżej. Utrzymanie mistrzostwa jest trudniejsze niż pretendowanie do niego. Do tego zespół już w lipcu zacznie eliminacje do Ligi Mistrzów, a granie w europejskich pucharach zwane jest przez polskich trenerów „pocałunkiem śmierci”.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.