Ciało jest dobre. Jezus wstąpił z nim do nieba i jest człowiekiem na wieczność

Franciszek Kucharczak

|

GN 20/2023

publikacja 18.05.2023 00:00

Aparat pojęciowy, pozwalający wyobrazić sobie materię uwielbioną, mamy słaby. Dlatego potrzebujemy silnej wiary.

Scena przedstawiająca wniebowstąpienie Pana Jezusa na witrażu w kościele protestanckim w Sztokholmie. Scena przedstawiająca wniebowstąpienie Pana Jezusa na witrażu w kościele protestanckim w Sztokholmie.
henryk przondziono /foto gość

Badania religijności sprzed kilku lat wykazały, że choć przytłaczająca większość Polaków deklaruje katolicyzm, to w życie wieczne niezachwianie wierzy mniej niż połowa.

Trudno uwierzyć w coś, „czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć”. A jednak to, że czegoś nie pojmujemy, wcale nie sprawia, że tego nie ma.

Zaczyna się nowe

Apostołom też było trudno. Nie chcieli przyjąć wiadomości, że Ten, który został zmasakrowany do granic możliwości i uśmiercony na krzyżu, a dla pewności przebity włócznią i pochowany w grobie, znów żyje. Uwierzyli dopiero wtedy, gdy nie mieli innego wyjścia: gdy Jezus stanął między nimi, pozwolił się dotykać, a nawet z nimi jadł. Wtedy uczniowie uświadomili sobie, że Chrystus Zmartwychwstały ma prawdziwe ludzkie ciało. 40 dni po zmartwychwstaniu ten realny, dotykalny Zbawiciel w swoim materialnym ciele „uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu”. – To samo ciało Chrystusa w uwielbionej formie, którego dotykali uczniowie, jest teraz w niebie. Ono było i jest realne. Dlatego mówimy, że człowieczeństwo Jezusa zyskało wymiar wieczności – podkreśla ks. dr hab. Krystian Kałuża, dyrektor Instytutu Nauk Teologicznych Uniwersytetu Opolskiego. Wskazuje, że to przemienione ciało nie było poddane ziemskim ograniczeniom. Jezus swobodnie pojawiał się w nieoczekiwanych momentach „mimo drzwi zamkniętych” i znikał, kiedy chciał. Nie wszyscy od razu Go rozpoznawali. – Jest to dla nas jakaś tajemnica. Ewangelie nie wyjaśniają, na czym polega specyfika ciała Zmartwychwstałego. Zawarte w nich opisy dają nam jednak pewne przeczucie, jakie to ciało jest. Pozwalają wyciągnąć wniosek, że jest wyzwolone z reżimu czasu i przestrzeni, że jest ciałem „niecierpiętliwym”. Wierzymy, że na tym też polega zbawczy wymiar zmartwychwstania: kiedyś i my będziemy wolni od cierpienia – zauważa duchowny.

Dla nas to nie do pojęcia. Rodzi się wiele pytań. Choćby takie: czy w ciele uwielbionym zachodzą procesy biologiczne? – To rodzi kolejne pytanie, o naturę przyszłego świata, który, jak wierzymy, nie ulegnie destrukcji, ale będzie światem przemienionym. Uwielbione ciało Jezusa jest zapowiedzią świata odnowionego, uwielbionego, przebóstwionego mocą Bożą. Zmartwychwstanie jest drugim stworzeniem. Nie potrafimy tego pojąć i dlatego jest w nas pokusa, by relacje biblijne traktować jak jakiś mit. Tymczasem opisy spotkań ze Zmartwychwstałym są niezwykle realistyczne. Z kolei moment wniebowstąpienia jest pewną granicą: kończy się czas „ukazywań się” zmartwychwstałego Pana, a zaczyna się czas Kościoła – wyjaśnia teolog.

Jest z nami

Jezus jeszcze przed męką zapowiedział: „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was” (J 16,7). Jednak przed samym wstąpieniem do nieba zapewnił: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 18,20). Odchodząc, obiecał więc, że pozostanie z nami na zawsze.

– Wniebowstąpienie oznacza nową formę obecności Jezusa pośród swoich uczniów. Chrystus żyje i wciąż działa w Kościele poprzez swojego Ducha. Pięknie ukazują to Dzieje Apostolskie. Duch Święty nie tworzy nowej ekonomii zbawczej, ale kontynuuje dzieło Jezusa na ziemi. Dziełem tym jest budowanie królestwa Bożego. My, którzy na chrzcie św. otrzymaliśmy tego samego Ducha, mamy udział w Chrystusowej misji szerzenia królestwa Bożego. Dlatego nie możemy „bezczynnie wpatrywać się w niebo”, ale musimy aktywnie włączyć się w dzieło ewangelizacji – tłumaczy ks. Krystian Kałuża.

Nie znaczy to, że po wniebowstąpieniu chrześcijanie nie mają już bezpośredniego kontaktu ze Zbawicielem, który przecież nie jest związany żadnymi ziemskimi prawami. – Istotnie, nie można traktować wniebowstąpienia jako ostrej granicy, poza którą Jezus w ogóle się już nie pojawia. Doświadczył tego św. Paweł, który już po wniebowstąpieniu Chrystusa spotkał Go pod Damaszkiem i to zmieniło jego życie. Jezus dotyka wszystkich czasów i wszystkich kultur, idzie z nami przez wieki – tłumaczy kapłan. Zwraca uwagę, że dla nas to przełamanie ram czasoprzestrzeni jest niezwykle trudne do pojęcia, bo nasz sposób postrzegania rzeczywistości jest oparty m.in. na kategoriach czasu i przestrzeni. – Nie umiemy inaczej myśleć. O samym Bogu mówimy, że zbliża się do nas, że nas nawiedza, a z drugiej strony jesteśmy świadomi, że On jest wszechobecny, że przenika całą rzeczywistość i nas samych. To „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28). I popadamy w jakiś paradoks, bo to wszystko są niedoskonałe metafory – zauważa.

Jesteśmy jednością

Pomimo tej trudności w zrozumieniu natury ciała uwielbionego wierzymy, że wszyscy, którzy dostąpią zbawienia, także podobne ciała otrzymają. Patrząc na Jezusa – zmartwychwstałego i wstępującego do nieba – widzimy w Nim zapowiedź tego, co będzie z nami w niebie. Potwierdza to św. Paweł: „Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli” (1 Kor 15,20).

– Będziemy mieli udział w zmartwychwstaniu Chrystusa, które jest też wywyższeniem ludzkiej natury. Bo Bóg nie musiał przyjmować ludzkiego ciała, zrobił to dla nas. Jezus, wstępując do nieba, włączył naszą ludzką naturę w przestrzeń Boga. Z drugiej strony obraz wniebowstąpienia pokazuje, że ciągle jesteśmy w drodze i czekamy na ostateczne owoce zmartwychwstania – akcentuje duchowny.

Trudność w przyjęciu prawdy o zmartwychwstaniu ciał bierze się także z filozoficznego dziedzictwa, w którym dominuje dusza. W wielu traktatach teologicznych i wypowiedziach świętych człowiek to przede wszystkim „dusza”. W przestrzeni wiary troszczymy się głównie o dusze – stąd słowo „duszpasterstwo”. Dlatego św. Jan Paweł II zwracał uwagę na potrzebę rozwinięcia teologii ciała.

– Tymczasem w Biblii człowiek jest jednością. Jest element duchowy, jest element materialny i jest tchnienie Boże, dające życie. W ujęciu pierwotnym śmierć polega na tym, że człowiek umiera, a tchnienie, które od Boga wyszło, do Boga wraca. Idea życia po śmierci rozwija się w Starym Testamencie stopniowo. Pierwotnie błogosławieństwo Boże widziano w tym, że człowiekowi dobrze się żyło w tym życiu. Stąd też idea cierpienia jako kary: skoro się komuś źle powodzi, to znaczy, że zaciągnął jakąś winę. Ta idea ewoluuje. Naród wybrany stopniowo uczy się przez doświadczenia, że to życie nie jest wszystkim, że jest jeszcze życie wieczne. Kiedy jednak św. Paweł na Areopagu głosi zmartwychwstanie ciała, słuchacze są rozczarowani i zgorszeni, bo człowiek wychowany w kulturze greckiej kładł nacisk na element duchowy: człowiek to przede wszystkim dusza, ciało jest zbędnym balastem, więzieniem duszy, a śmierć jest wyzwoleniem z ciała – wskazuje ks. Krystian Kałuża. Podkreśla, że chrześcijaństwo jest religią, która kładzie nacisk na jedność ciała i duszy.

– Życie wieczne jest życiem całego człowieka. Chrystus swojego ciała już nie straci i na wieki pozostanie także człowiekiem. Mówiąc o Eucharystii, mówimy o ciele Chrystusa. Maryja, z której wziął On ciało, zostaje wzięta do nieba z duszą i ciałem – zauważa. Przypomina jednak, że przyjęcie tej prawdy nie nastąpiło łatwo. W łonie chrześcijaństwa ciągle rodziły się nurty, które spoglądały na ciało niezbyt przyjaźnie. Największym wyzwaniem była gnoza, która zbawienie widziała jako proces wyzwalania się z tego, co cielesne. – Myślę, że obecny w chrześcijaństwie negatywny stosunek do cielesności, w tym do seksualności, stamtąd się wywodzi. Trudno nam zaakceptować to, że ciało ma wartość równą elementowi duchowemu. Gdy z wiekiem ciało zaczyna nam doskwierać, niełatwo pojąć, że nasze przemienione ciało nie będzie się starzeć, nie będzie cierpieć, że nie będzie podlegało śmierci. To przeczy naszemu doświadczeniu. Trudno nam sobie wyobrazić, że materia może funkcjonować na innym poziomie. Zważywszy jednak, że nowy byt Jezusa doskonale odnajdywał się w przestrzeni i czasie, możemy powiedzieć, że ta nowa rzeczywistość w jakiś sposób przenika do naszej rzeczywistości. Jest to spełnienie Jezusowej zapowiedzi, że „królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17,21) – zauważa kapłan. – Wyjątkowe w chrześcijaństwie jest to, że Bóg nie dokonuje odkupienia na zasadzie odgórnej deklaracji czy powszechnej amnestii, ale wchodzi w historię i towarzyszy człowiekowi na jego drodze. Jest Bogiem bliskim. Skoro upadek człowieka dokonał się wskutek złego użycia wolności, to także zbawienie winno dokonać się przy współudziale ludzkiej wolności. Dar, który otrzymaliśmy dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa, to dopiero zadatek. Zadatek i zarazem zadanie – podkreśla. I puentuje: – Bóg wiele dla nas zrobił. Wciąż daje nam swoją łaskę, ale ostatecznie to my musimy zadecydować, w jakim kierunku chcemy iść. Na tym polega wielkość i godność człowieka.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.