Miłość w natarciu

Franciszek Kucharczak

|

GN 11/2011

publikacja 20.03.2011 12:01

Myśl: Żeby zachowywać się godnie, trzeba znać swoją godność.

Miłość w natarciu

W felietonie „Panowie mniejsi” napisałem, że „o zwierzęta trzeba dbać i nie wolno się nad nimi znęcać”. Nie przeszkodziło to Katarzynie Wiśniewskiej z „Gazety Wyborczej” swoje omówienie mojego tekstu zatytułować: „Po jedenaste: dręcz”. Pani redaktor nie spodobało się, że zwróciłem uwagę na to, co dla chrześcijanina powinno być oczywiste, mianowicie na wyjątkowość człowieka. Szydzi więc: „Człowiek, wybraniec Boży, ma prawo sobie przy niedzieli psa stłuc, a potem pójść na mszę świętą i nikt mu nie pogrozi ekskomuniką (chyba że przypadkiem jest zwolennikiem in vitro)”. Ponieważ zauważyłem, że dzieci w łonach matek są bardziej zagrożone niż szczenięta ciężarnej suki, Wiśniewska ironizuje: „Bije z tego prawdziwie katolicka troska, warto by ją wzmocnić skopaniem bezdomnego kotka. I najwyższy czas na rewizję procesu kanonizacyjnego tego głupca św. Franciszka, który karmił ptaki, a nawet myszy”. I tak dalej. Warto sobie ten tekst „wygooglować”, bo taki poziom insynuacji i prymitywnej manipulacji zdarza się rzadko nawet w mediach „postępu”.

Rychło posmakowałem owoców kłamliwych sugestii, jakobym namawiał do krzywdzenia zwierząt. Takiej lawiny nienawistnych listów nigdy dotąd nie otrzymałem. Jakaś dziewczyna stwierdziła: „nie przypadkiem piszę do ciebie na ty i z małej litery – po prostu nie mam szacunku”. Ktoś wyraził przekonanie, że nasze dusze się nie spotkają, bo „pana na pewno będzie w piekle”. Potem przyszła jeszcze wyższa fala nienawiści, bo – jak się okazało – „obrobili” mnie w „Faktach i Mitach”. Pewien pan napisał: „Jeśli spotkałbym Cię, na pewno osiągnąłbyś wieczny spokój”. Niektórzy ograniczali się do sformułowań typu „bydlak” (to chyba nie najgorzej, bo porównanie zoologiczne), inni rozwijali mowę miłości, ubierając ją na przykład w takie zdania: „Powiedz mi, Ty popłuczyno dziennikarstwa, skąd u Ciebie tyle nienawiści, chamstwa, bestialstwa, zakłamania? Jesteś typowym, zwykłym, polskim katolikiem czyli NIKIM!!!”. Dostałem też listy kulturalne i za nie dziękuję. Autorka jednego z nich załączyła kilka zdjęć skatowanych psów i skomentowała je ironicznie: „Tu ma Pan przykład »wyjątkowości człowieka«”.

Te słowa precyzyjnie wskazują przyczynę nieporozumień. Otóż tamte poranione psy są dowodem na to, że człowiek o swojej wyjątkowości zapomina. Kto szczerze wierzy w Chrystusa i słucha Go, nie mógłby choćby kopnąć psa albo kota. Ale w pierwszym rzędzie nie mógłby krzywdzić człowieka. Niestety, ta świadomość zdaje się zanikać. Zauważył to kard. Ratzinger w książce „Patrzeć na Chrystusa”: „Spotykamy się dzisiaj z dziwną nienawiścią człowieka do własnej wielkości. Człowiek widzi siebie samego jako wroga życia, wroga równowagi w stworzeniu, postrzega siebie jako kogoś, kto zakłóca spokój w przyrodzie, jako nieudane stworzenie, dla którego byłoby lepiej, gdyby nie istniało”. Kościół nie musi wiele mówić o zwierzętach – musi wciąż mówić o godności człowieka, która jest ogromna, skoro sam Bóg za nas umarł. Kto kocha człowieka miłością Boga, ten i zwierzęta traktuje właściwie.


Krowy świętsze
Eunice i Owen Johns, małżeństwo zielonoświątkowców z miasta Derby, nie dostało zgody sądu na przyjęcie do rodziny zastępczej kolejnego dziecka. Bo przyznali, że nie będą uczyli dzieci, że gejowski styl życia to norma, bo jako chrześcijanie nie mogą uczyć tego, co uważają za grzeszne. 28 lutego Sąd Koronny Nottingham orzekł, że poglądy małżeństwa są „szkodliwe dla dziecka” i „zagrażają jego dobru”. A że wyrok kłóci się z wolnością wyznania i praktyk religijnych? Sędziowie stwierdzili, że ochrona przed „dyskryminacją ze względu na orientację seksualną” ma pierwszeństwo przed ochroną ze względu na dyskryminację religijną. Odtąd „pierwszeństwo ochrony” będzie oznaczało całkowitą wolność demolowania prawa naturalnego, bez możliwości sprzeciwu.

Żyjący brzuch
Tenishia Latham z Ohio została śmiertelnie postrzelona przez włamywacza. Ponieważ była w siódmym miesiącu ciąży, lekarze podjęli próbę uratowania dziecka. Dziewczynka przeżyła. Rodzina nadała jej imię Miracle (cud). Przy tej okazji należałoby zapytać zwolenników tezy, że kobieta ma prawo do swojego „brzucha”, jakim to sposobem „brzuch” żyje, gdy zmarła jego właścicielka? Cud odpada, bo ci ludzie w cuda nie wierzą. Więc co to jest?    

Człowiek uznaniowy
Do Rzecznika Praw Obywatelskich wpłynęły skargi z powodu odmów wypłaty świadczenia przez zakłady ubezpieczeniowe, gdy dochodzi do urodzenia martwego dziecka. Przyczyną jest dowolne interpretowanie „martwego urodzenia”. Okazuje się, że Compensa SA uznaje za dziecko istotę urodzoną w 36. tygodniu ciąży i żyjącą jeszcze przynajmniej 24 godziny. Warta SA człowieczeństwa dopatruje się po 23. tygodniu ciąży, PZU Życie wystarczą 22 tygodnie. I tak dalej. Wychodzi na to, że o człowieczeństwie już nie decyduje Bóg, tylko dyrektor.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.