Smierdiakow – bohater naszych czasów

Andrzej NOWAK

|

GN 19/2023

Tytułowy bohater to postać z ostatniej powieści Fiodora Dostojewskiego „Bracia Karamazow”.

Smierdiakow – bohater naszych czasów

Nihilista Iwan, poszukujący duchowego ideału prawosławia Alosza i miotany niższymi żądzami Dymitr – to trzej bracia. A Smierdiakow – czwarty, tyle że przyrodni, z matki Smierdiaszczej, upośledzonej niemoty, zgwałconej przez ojca rodu Fiodora Karamazowa. Do światowej literatury błyskawicznie wszedł stanowiący kluczową część narracji „poemat” Iwana Karamazowa o Wielkim Inkwizytorze: wizja drugiego przyjścia Chrystusa, który staje się więźniem katolickiej inkwizycji, a w jej ramach spór o wolność człowieka i prawdę, z których sam ludzki gatunek rezygnuje. Tu jednak chcę przenieść naszą uwagę na marginalną z pozoru postać Smierdiakowa. Ten bowiem wydaje mi się najbardziej bohaterem naszych czasów – wychowany na lokaja, morderca swojego ojca Paweł Smierdiakow.

Najkrótszą charakterystykę tej postaci zawarł autor w paru słowach: „bezgraniczna miłość własna, przy tym miłość urażona”. Nieco szerzej przedstawia go słowami prokuratora, oskarżającego Smierdiakowa o zabicie ojca: „To istota bezwzględnie złośliwa, nad miarę ambitna, mściwa i płomiennie zawistna. Nienawidził własnego pochodzenia, wstydził się go i zgrzytał zębami, przypominając, że »począł się ze Śmierdzącej«. Dla służącego Grigorija i jego żony [którzy wzięli go na wychowanie po śmierci matki – przyp. A.N.], dobroczyńców jego lat dziecinnych, nie miał krzty szacunku. Rosję przeklinał i drwił z niej. Marzył o wyjeździe do Francji, żeby przekabacić się na Francuza. (…) Nie lubił nikogo prócz siebie, a miał o sobie aż dziwnie wysokie mniemanie”.

Rodzina to patologia. To punkt pierwszy dominującej dzisiaj opowieści o rodzinie, jaką chłoną panowie i panny Smierdiakow z tysięcy filmów Netflixa i innych skuteczniejszych pralni mózgów, z wielkich portali internetowych i „społecznościowych” mediów. Swojego pochodzenia masz się wstydzić. Ojciec – to na pewno łajdak.

Obrzydlistwem jest także ojczyzna. Smierdiakow chce się od niej odciąć, z gestem wyższości. Niewiele może, bo jest prymitywem, pozbawionym jakiejkolwiek rzetelnej wiedzy. Ale chłonie gazetowo-plotkarską wiedzę o świecie i uczy się francuskich słówek; marzy o wyjeździe z „tenkraju”.

Smierdiakow szuka potwierdzenia swojej ważności, chłonąc to, co podsuwają mu modni aktualnie ideolodzy pogardy i nienawiści do otaczającego świata. Ich tubą staje się podziwiany przez niego brat – Iwan. On przypomina wciąż: Boga nie ma, wszystko jest dozwolone. Smierdiakow idzie za tą podpowiedzią i zabija ojca, planując pierwotnie za zdobyte przy tej okazji pieniądze ułożyć sobie nowe życie, za granicą oczywiście. Ale nauczyciele nienawiści, tacy jak Iwan Karamazow, jak nadawcy dzisiejszych komunikatów politycznie poprawnego hejtu (przeciw religii, zwłaszcza katolickiej, przeciw rodzinie, przeciw tradycji, ojczyźnie) – gardzą Smierdiakowowami, którzy biorą dosłownie ich wezwania do czynu. Sami rąk nie chcą sobie brudzić. Smierdiakowowie chcą być jak oni: nadludzie, którzy ogłosili śmierć Boga i sami uznali się za bogów. Ale nie wszyscy wejdą do królestwa transhumanizmu, jakie w powieści Dostojewskiego, w rozmowie z Iwanem, przedstawia diabeł.

Smierdiakowowie wszystkich krajów łączą się w przekonaniu, że sędziami nadchodzącej epoki będą oni; że wystarczy zabić złego ojca, Boga, przeszłość – i dołączą do uczty nowych bogów- -ludzi. Mylą się. O tym przypomina inny bohater powieści, nauczyciel Aloszy, starzec Zosima. Jego posłuchajmy: „Świat proklamował wolność, zwłaszcza w ostatnich czasach, a cóż widzimy w tej ich wolności: nic prócz niewolnictwa i samobójstwa! Bo świat rzecze: »Masz potrzeby, a więc je zaspokajaj, masz bowiem takie same prawa jak ludzie najbogatsi i najświetniejszego nazwiska. Nie bój się ich zaspokajać, a nawet pomnażać« – oto dzisiejsze credo świata. W tym właśnie upatruje się wolność. I cóż wynika z tego prawa do mnożenia potrzeb? Dla bogatych odosobnienie i duchowe samobójstwo, dla biednych – zawiść i zabójstwo, bo prawa im, owszem, nadali, ale środków zaspokojenia potrzeb jeszcze nie wskazali”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.