Pod takim tytułem TVP zorganizowała koncert na placu Ratuszowym w Wilnie. Data była nieprzypadkowa – 2 maja, Dzień Polonii i Polaków za Granicą, miejsce oczywiście także, nieopodal Ostrej Bramy.
Na scenie wybrzmiały piosenki, które znają trzy pokolenia, na placu nucili je bowiem ci, którzy dorastali przy przebojach Czerwonych Gitar, fani De Mono, ale i widzowie Voice of Poland, programu kreującego współczesne gwiazdy. Choćby takie jak Ewelina Gancewska, wilnianka, która w swoim mieście zaśpiewała przebój Anny Jantar.
Ktoś powie: koncert jakich wiele, nic nowego, rozrywka pozbawiona większych wartości. I nie będzie miał racji. Kultura popularna ma moc integrującą, a piosenki nie dzielą się na łatwe i ambitne, tylko na dobre albo złe. A koncert polskich przebojów wszech czasów w centrum Wilna, w święto Polonii, to coś więcej niż prosta rozrywka. Wystarczyło popatrzeć na wzruszenie publiczności śpiewającej a cappella, wraz z Marylą Rodowicz, finałową piosenkę: „Ja to mam szczęście/ że w tym momencie/ żyć mi przyszło w kraju nad Wisłą/ ja to mam szczęście. Mój kraj szczęśliwy/ piękny, prawdziwy/ ludzie uczynni, w sercach niewinni/ ja to mam szczęście”. Poczucie wspólnoty buduje się także na takich emocjach. I na pewno w tym miejscu i „w tym momencie” nie było w nich fałszu ani sztucznego patosu. Ważne, że nie były to złe emocje, a raczej odwołanie do wspólnej pamięci, do znanych powszechnie kodów polskiej kultury, czytelnych nad Wisłą, Niemnem, a także w każdym zakątku świata, gdzie mieszkają rodacy. Oni też mieli szansę przekazać w trakcie koncertu swoje pozdrowienia z telebimów – żyjemy przecież w czasach, gdy odległość nie ma znaczenia.
Nasze relacje z Litwą w ostatnich dekadach nie były wcale łatwe, właśnie ze względu na prawa Polaków zamieszkujących głównie rejony wileński i solecznicki. Prawa do języka, kultury, edukacji. Oczywiście jeden koncert nie dokona przełomu (polskie szkoły są nadal likwidowane, choćby w rejonie trockim), ale jest ważny. Tak samo jak otwarcie nowej siedziby TVP Wilno, kanału nadającego w języku polskim – z udziałem premierów obu zaprzyjaźnionych krajów. Litwini mają ogromny problem z rosyjską soft power – dominującą tu właśnie w mediach: piosenkach, filmach, języku. Wzmacniając polską armię, nie możemy zapominać i o tej „miękkiej sile”, jaką stanowi kultura popularna. To prawda, że Litwini zawsze się jej obawiali, pomni na historię, ale dziś te obawy maleją w obliczu wspólnego zagrożenia. To wielka sprawa, że nasi rodacy, dla których zmieniły się granice, ale nie ojczyzna, znów mogą radośnie i śpiewająco przyznawać, że mają Polskę w sercu.•
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.