Daniel Urbaniak, ornitolog z Nowego Targu zafascynowany sowami, opowiada o zwyczajach tych ptasich drapieżników

Jan Głąbiński

|

GN 18/2023

publikacja 04.05.2023 12:00

Daniel Urbaniak wprowadził nowy symbol dla Nowego Targu. Poza dawnymi skojarzeniami z kożuchami, relaksami, hokejem teraz stolica Podhala rozpoznawana jest też jako miasto sów.

Świat sów kryje wiele ciekawych tajemnic. Świat sów kryje wiele ciekawych tajemnic.
zdjęcia Daniel Urbaniak

On wie o nich wszystko, zawsze gotowy na nietypowe ujęcia, które już wielokrotnie obiegły ornitologiczne środowiska na całym świecie. – Uszatki jako jedyny gatunek sów łączą się w stada, by przezimować. Odlatują w grupach w charakterystyczne miejsca, u nas w mieście to np. świerk na ulicy Waksmundzkiej. I to wcale nie jest przypadek, że akurat tam. One muszą czuć się bezpiecznie i mieć miejsce na polowanie, a przede wszystkim już szukają wybranki serca, czynią to najwcześniej ze wszystkich sowich gatunków – opowiada Daniel.

Kierunek Serbia

Badania prowadzi nie tylko w swoim rodzinnym Nowym Targu, za sowami wyprawia się nawet do... Serbii. Okazuje się, że właśnie do tamtejszego miasta Kikinda zlatują się na zimę uszatki z całej niemal Europy. – Jeśli ktoś odkryje, dlaczego właśnie tam, może liczyć nawet na Nagrodę Nobla z dziedziny przyrody. Może mam szansę – żartuje Daniel Urbaniak. – U nas na wspomnianym drzewie siedzi kilka sów, tam na jedno przylatuje nawet 80 – wylicza.

Zamiłowanie Daniela do sów znają wszyscy w mieście, więc kiedy tylko dochodzi do jakiegoś zdarzenia z udziałem ptaków, funkcjonariusze policji czy strażacy zaraz dzwonią do niego, by pomógł rozwiązać sytuację – na przykład gdy zwierzę wleci w nieodpowiednie miejsce, a potem trudno mu znaleźć drogę powrotną. Bywają akcje ratunkowe zakrojone na szeroką skalę, kiedy na przykład trzeba rozebrać fragment ściany kominowej, bo oparzony ptak nie jest w stanie się wydostać o własnych siłach.

Zapalonemu ornitologowi zależy też na edukacji dzieci i młodzieży, ale także dorosłych. Zajmuje się tym m.in. w ramach pracy w Tatrzańskim Parku Narodowym. – Pamiętam sytuację, kiedy samiec przyleciał do samicy ze szczurem, którym nakarmili młode, jednak po kilku dniach wszystkie padły, bo szczur najadł się trutki. Dlatego nie powinno się stosować żadnych chemicznych odstraszaczy na gryzonie, a pozwolić działać m.in. kotom czy sowom – mówi Daniel Urbaniak.

Oczywiście nieustanne życzenia naszego rozmówcy związane są z sowami. – Mam nadzieję, że uda mi się w końcu założyć obrączkę uszatce, która wykluje się w Nowym Targu, by potem móc ją śledzić i zdobyć nowe informacje o tych ptakach.

U dobrych gospodarzy

– One potrafią się odpłacić i wyczuć ludzi, nie przylecą na przypadkowe drzewo na podwórku, lądują tam, gdzie są dobrzy gospodarze – twierdzi Daniel Urbaniak. – Przyzwyczają się do ludzi – dodaje ornitolog. – Sowy bywają też bardzo leniwe. Nie tak dawno sfotografowałem w Parku Miejskim w Nowym Targu uszatkę, która usnęła ze... szczurem w dziobie – śmieje się Daniel.

Dla ornitologa ważne są też wypluwki. – Sowa nie jest w stanie wszystkiego strawić, na ich podstawie można się na przykład dowiedzieć, gdzie polowała, jakie gryzonie zjadła – wyjaśnia znawca ptaków.

Daniel żartuje, że Pan Bóg zapomniał wyposażyć sowy w drugi żołądek, jaki mają inne drapieżniki. – Sowy mają bardzo słabe kwasy trawienne i tylko jeden żołądek, stąd zostawiają tyle wspomnianych wypluwek. Mam ich w domu tysiące. Są dla mnie jak kinder niespodzianki. Kiedy żony nie ma w domu, suszę je w piekarniku, następnie pryskam specjalnym płynem, by nie spleśniały – mówi Daniel. – A w ogóle to mam chyba najbardziej wyrozumiałą żonę na świecie – puszcza do nas oko rozmówca. I nietrudno się z nim zgodzić, bo wiele razy zdarzało się, że gdy byli gdzieś razem w podróży rodzinnej, trzeba było szybko wracać, by ratować ptaka drapieżnego. – Joasia potem nawet karmi naszego zwierzęcego pacjenta, sporządza specjalne płyny, kaszki, zanim dotrzemy do odpowiedniej ptasiej lecznicy – dodaje.

Czasami trzeba naprawdę się bardzo poświęcić. Nasz bohater wraca do sytuacji z łabędziem, którego długo gonił łodzią po jeziorze, aż w końcu udało się go złapać. – Okazało się, że w jednym skrzydle postępowała już martwica, zwierzę ewidentnie zostało uderzone jakimś ciężkim przedmiotem. Smród był praktycznie nie do wytrzymania. Na szczęście udało się w porę zaradzić temu problemowi – cieszy się miłośnik ptaków.

Stalowych skrzydeł nie naprawia

– Często jestem taką jednoosobową firmą serwisową. Gdyby się tak dało ze stalowymi skrzydłami, ileż by przemysł lotniczy zaoszczędził! – żartuje Daniel.

W prowadzeniu ornitologicznych obserwacji pomagają mu... proboszczowie. Bo sowy upodobały sobie drzewa wokół starych kościołów. – Moim informatorem i pośrednikiem jest ks. Andrzej Kwak, kiedyś proboszcz na podhalańskiej Maruszynie koło Ludźmierza, a teraz gospodarz parafii św. Brata Alberta w Nowym Targu. Ale jeszcze tam sów nie wypatrzył, za to załatwił mi niekończące się wizyty w kościele w Harklowej, koło Łopusznej. Ileż tam jest pracy! – zamyśla się Daniel. Nie inaczej jest przy najstarszym kościele św. Katarzyny w Nowym Targu. – Doceniam kapłanów, że akceptują moje nocne wyprawy obserwacyjne, bo właśnie wtedy sowy najwięcej pracują. Opanowałem do perfekcji przekładanie roweru w świetle księżyca przez różne mury parafialne i cmentarne, bo i tam nasze drapieżniki pomieszkują na drzewach. Z tym mieszkaniem też są fajne historie, bo one nigdy nie budują gniazd ani nie robią dziupli, zawsze walczą o nie z innymi ptakami, które po prostu przeganiają – opowiada Daniel. Nasz rozmówca jednym tchem wymienia niesamowite cechy sów: potrafią bezszelestnie latać, mają doskonały słuch, a nornika wypatrzą nawet pod metrową warstwą śniegu. – Oczywiście to nie są jacyś szybownicy czy bociany. One latają jak dzięcioły: góra–dół – kwituje Daniel.

Pomoc Sebastiana

Na obserwację góral z Nowego Targu wyrusza od kilku miesięcy z bardzo młodym pomocnikiem Sebastianem Dewerą. – Interesuje nas cały Łuk Karpat. Mamy wiele do zrobienia, wyznaczamy sobie zawsze teren do obserwacji. W plecaku mamy wszystko, co trzeba, czyli kartkę papieru i 30-watowy głośnik, dzięki któremu wabimy ptaki. Sebastian skrzętnie zapisuje współrzędne, gdzie się znajdujemy. Bywa oczywiście tak, że z powodu na przykład złych warunków atmosferycznych wycofujemy się, ale potem wracamy do tego miejsca. Nasze wszystkie obserwacje trafiają potem do Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków – przekazuje Daniel.

Plecak ornitologa sporo waży. – Do 60-litrowego plecaka czasami wkładamy poroże jelenia, bo to następny konik mojego asystenta Sebastiana – słyszymy od rozmówcy. Jest też cyfrowy aparat fotograficzny z kilkoma obiektywami, kamery nagrywające, sprzęt, jakim mogłaby się pochwalić niejedna stacja telewizyjna. To wszystko jest bardzo ważne, ponieważ Daniel tworzy kolejną część filmu „Nowy Targ – miasto sów”. Szacuje, że zajmie mu to jeszcze kilka dobrych lat. Zapewne znowu pojawi się w nim sympatyczna para sów – Krystyna i Franek.

Kto jest spragniony sowich przygód Daniela i Sebastiana, którzy mogliby o nich opowiadać całymi dniami, może też ich posłuchać co tydzień w Radiu Kraków albo na specjalnym kanale na YouTube. Sowi przyjaciele chętnie też przyjmują zaproszenia do szkół na prelekcje czy warsztaty, które organizują również dla dorosłych. Taka nocna wyprawa może przyprawić o zawrót głowy i zapewnić sporą dawkę pozytywnej adrenaliny. – Akurat przed nami czas, kiedy młodzi ludzie będą zdawać maturę i wybierać swoją dalszą drogę życiową, dlatego apeluję do nich: czeka na was milion franków od Akademii Noblowskiej, a by je zdobyć, warto posiąść wiedzę ornitologiczną i mieć odrobinę szczęścia w przyrodniczym świecie, który niejednym jeszcze zaskoczy – ocenia Daniel. I po rozmowie biegnie po Sebastiana, by wspólnie penetrować kolejne przestrzenie podhalańskich lasów. A nam radzi mieć oczy zwrócone bardzo wysoko...•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.