Pełna prawda o wszystkich okolicznościach zbrodni katyńskiej nadal nie jest znana

Andrzej Grajewski

|

GN 18/2023

publikacja 04.05.2023 12:00

10 kwietnia 2010 r. prezydent Lech Kaczyński na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu miał powiedzieć, że zbrodnia katyńska „zawsze będzie przypominać o groźbie zniewolenia i zniszczenia ludzi i narodów. O sile kłamstwa. Będzie jednak także świadectwem tego, że ludzie i narody potrafią – nawet w czasach najtrudniejszych – wybrać wolność i obronić prawdę”.

Dzwon z zapisem pieśni „Bogurodzica” na Polskim Cmentarzu Wojennym w Lesie Katyńskim. Dzwon z zapisem pieśni „Bogurodzica” na Polskim Cmentarzu Wojennym w Lesie Katyńskim.
roman koszowski /foto gość

Dzisiaj te słowa nabierają szczególnego znaczenia. Pokazują nieprzemijające znaczenie tego, czym dla Polski, ale i świata, stała się zbrodnia katyńska.

Pierwsza ekshumacja

11 kwietnia 1943 roku niemiecka agencja Transocean poinformowała o odkryciu grobu ze zwłokami 3000 polskich oficerów. Dzień później temat podjęło Radio Berlin, informując, że chodzi o jeńców z obozu w Kozielsku. O tym, że w Katyniu znajdują się groby polskich jeńców wojennych, Niemcy wiedzieli od dawna, ale dopiero po klęsce pod Stalingradem nadali sprawie wielki rozgłos, aby podzielić aliantów. Moskwa odpowiedziała na to kampanią kłamstw i dezinformacji. Już 15 kwietnia 1943 r. Sowinformbiuro oskarżyło o zbrodnię stronę niemiecką. Według tej wersji polscy jeńcy, których zatrudniono przy robotach budowlanych na zachód od Smoleńska, „wpadli w ręce niemieckich katów faszystowskich w lecie 1941 r., po wycofaniu się wojsk sowieckich z rejonu Smoleńska”, i zostali rozstrzelani w Katyniu.

Wówczas III Rzesza do przeprowadzenia ekshumacji powołała międzynarodową komisję lekarską, w której uczestniczyli przedstawiciele 12 państw. Do Katynia pojechała także polska Komisja Techniczna pod kierunkiem Kazimierza Skarżyńskiego. Powołał ją Zarząd Główny PCK, a w jej składzie byli lekarze, laboranci oraz pracownicy fizyczni. Od 15 kwietnia do 7 czerwca 1943 r. zdołano przeprowadzić ekshumację i obdukcję 4243 zwłok, spoczywających w dołach śmierci w Lesie Katyńskim. Spośród nich zidentyfikowano 2733 osoby. Powstał wówczas pierwszy prowizoryczny cmentarz, składający się z sześciu bratnich mogił. Generałów Bronisława Bohaterewicza i Mieczysława Smolińskiego pochowano oddzielnie.

Fundament PRL

Władze polskie w Londynie informacją o odkryciu grobów w Katyniu były zszokowane. Zarówno apokaliptycznym wymiarem zbrodni, jak i jej politycznymi konsekwencjami. Rząd premiera Władysława Sikorskiego 30 lipca 1941 r. zawarł układ ze Związkiem Sowieckim, przywracający stosunki dyplomatyczne między obu państwami i od tego czasu uznawał Moskwę za sojusznika w walce z Niemcami. Ceną sojuszu było jednak pominięcie w układzie kwestii granic oraz publiczne milczenie o losie blisko 15 tys. jeńców wojennych, chociaż upominano się o nich w kuluarowych rozmowach. Po ujawnieniu grobów w Katyniu cała ta konstrukcja legła w gruzach.

Problem mieli także nasi główni sojusznicy: Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Ich celem było jak najszybsze zakończenie wojny, a wiedzieli, że bez Armii Czerwonej nie zwyciężą. Dlatego premier Churchill w rozmowie z polskimi politykami mówił o odkryciu grobów w Katyniu bez ogródek: „Są rzeczy, które choć są prawdziwe, nie nadają się do ogłoszenia publicznie bez oglądania się na moment. Jaskrawe ich poruszenie byłoby ciężkim błędem”. Podobne było stanowisko prezydenta Roosevelta, którego opinia w niemałym stopniu była kształtowana przez aktywność Wasilija Zarubina, szefa rezydentury sowieckiego wywiadu, działającego w Waszyngtonie pod dyplomatycznym przykryciem. Zarubin wiedział, co należy ukrywać, gdyż w 1940 r. nadzorował selekcję jeńców w Kozielsku.

Gdy jednak Polacy dalej żądali wyjaśnienia sprawy, Stalin wykorzystał to do zerwania stosunków z legalnym rządem RP. Pretekstem stała się nota polskiego rządu z 27 kwietnia 1943 r. do Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, domagająca się przeprowadzenia niezależnego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej. Sowieci już wcześniej ostro reagowali na każdą próbę polskich władz zbadania zasadności niemieckich informacji i oskarżali rząd w Londynie, że nie tylko jest w zmowie z Niemcami, ale i faktycznie zerwał relacje ze Związkiem Sowieckim. Formalnie stało się to w nocy 25 kwietnia 1943 r., kiedy Wiaczesław Mołotow odczytał polskiemu ambasadorowi RP w Moskwie Tadeuszowi Romerowi notę o zerwaniu stosunków z rządem RP na uchodźstwie. Jednocześnie władze sowieckie przystąpiły do budowania alternatywnych, podporządkowanych sobie bytów politycznych na bazie Związku Patriotów Polskich, zaś w maju 1943 r. zaczęto tworzyć I dywizję im. T. Kościuszki pod dowództwem płk. Zygmunta Berlinga. Wcześniej był on jeńcem w Starobielsku. Został wywieziony przed egzekucjami, a później oddał się do dyspozycji władz sowieckich.

Przywódcy Wielkiej Brytanii i USA, rezygnując z dochodzenia prawdy o zbrodni katyńskiej, jednocześnie nie tylko naciskali na władze polskie, aby pozostały bezczynne, ale i umocnili pozycję Stalina. Pozwoliło mu to w czasie konferencji w Teheranie na otrzymanie akceptacji Zachodu w kwestii utrzymania zagarniętych w 1939 r. terytoriów Polski oraz umieszczenie naszego kraju w sowieckiej strefie wpływów.

Komisja Burdenki

Stalin miał świadomość, że Polacy o zamordowanych rodakach nie zapomnieli. Dlatego przygotował plan powołania międzynarodowej komisji, która miała potwierdzić wersję, że zbrodnię w Katyniu popełnili Niemcy. Za jego realizację odpowiadał komisarz ludowy bezpieczeństwa państwowego Wsiewołod Mierkułow, ten sam, który jako członek tzw. Centralnej Trójki NKWD skazywał Polaków na śmierć. Po zajęciu Smoleńska, co nastąpiło w końcu września 1943 r., funkcjonariusze NKWD otoczyli teren Kozich Gór, gdzie w dołach śmierci spoczywali Polacy. Rozkopali je i podrzucili do mogił różne przedmioty, m.in. listy do rodzin świadczące o tym, że straceni tam żyli jeszcze wiosną 1941 roku. Dopiero w 1992 r. eksperci Naczelnej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej stwierdzili, że dokumenty znalezione w czasie drugiej ekshumacji były podrobione.

Jednocześnie NKWD aresztowało świadków niemieckiej ekshumacji i zmusiło ich do składania fałszywych zeznań, mających odpowiedzialnością za zbrodnię obciążyć Wehrmacht. Gdy w ten sposób spreparowano dokumenty, Moskwa 12 stycznia 1944 roku powołała komisję specjalną do zbadania okoliczności rozstrzelania jeńców przez niemieckich najeźdźców faszystowskich w Lesie Katyńskim. Na jej czele stanął prof. dr Nikołaj Burdenko, członek Akademii Nauk Związku Sowieckiego, znany lekarz. Po 10 dniach prac ekshumacyjnych w miejscach wcześniej przygotowanych przez NKWD komisja ogłosiła, że zbrodni na Polakach dokonali Niemcy między wrześniem a grudniem 1941 roku. Ta wersja obowiązywała do kwietnia 1990 r., kiedy w komunikacie TASS strona sowiecka uznała winę Berii i jego ekipy za rozstrzelanie wiosną 1940 r. 15 tys. polskich jeńców przetrzymywanych w trzech obozach.

Raport Burdenki został zaprezentowany także podczas procesu niemieckich zbrodniarzy przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Przedstawił go prokurator Roman Rudenko, domagając się, aby Trybunał przyjął jego ustalenia jako dowód, że zbrodnię w Katyniu popełnili Niemcy, i zrezygnował z przesłuchiwania świadków. Świadków jednak wysłuchano, także po stronie niemieckiej. Ich zeznania podważyły najważniejsze ustalenia sowieckiego raportu. Ponieważ jednak nikomu nie chodziło o wyjaśnienie prawdy, kwestię ustalenia odpowiedzialności za zbrodnię katyńską w sentencji wyroku Trybunału Wojskowego pominięto. Sowieci tego nie zakwestionowali i nie oprotestowali.

Tego nadal nie wiemy

Pomimo że upłynęło 80 lat od ujawnienia masowych grobów w Katyniu, pełna prawda o wszystkich okolicznościach tej zbrodni nie jest znana. Nie odnaleziono listy 3870 więźniów zamordowanych na Białorusi (tzw. białoruska lista katyńska) w ramach tej zbrodni. Spośród 3435 osób znajdujących się na ukraińskiej liście katyńskiej w Bykowni koło Kijowa, gdzie powstał memorialny Cmentarz Wojenny, spoczywa prawdopodobnie tylko ok. 500 z nich. Miejsce pochówku pozostałych jest nieznane. Strona polska wciąż oczekuje na pełną rehabilitację ofiar oraz na ustalenie i opublikowanie nazwisk inicjatorów i wykonawców zbrodni. Rozpoczęte w 1990 r. przez Główną Prokuraturę Wojskową Związku Sowieckiego śledztwo w sprawie katyńskiej zakończyło się w roku 2004. Jednak nie wszystkie jego materiały, wbrew pierwotnym ustaleniom, nam przekazano. Strona polska nie uzyskała 36 teczek z tego śledztwa, jak też uzasadnienia jego konkluzji końcowej, uznającej ludobójstwo katyńskie za zbrodnię pospolitą. Nadal nie znamy protokołów tzw. Centralnej Trójki, która organizowała i bezpośrednio nadzorowała przeprowadzenie zbrodni. Nie posiadamy również relacji katów, chociaż wiadomo, że każde „komando śmierci” było zobowiązane do złożenia sprawozdania po przeprowadzeniu „operacji specjalnej”.

W Rosji nieustannie trwają próby podważenia prawdy o zbrodni katyńskiej, niszczone są różne formy upamiętnienia jej ofiar, a w podręcznikach szkolnych pisze się, że mord na polskich oficerach w 1940 r. był „sprawiedliwą zemstą” za śmierć „kilkudziesięciu tysięcy” żołnierzy Armii Czerwonej w polskiej niewoli w latach 1919–1920. W tej perspektywie Stalin był „skutecznym menedżerem”, posługującym się masowym terrorem jako „racjonalnym instrumentem rozwoju kraju”.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.