Jak przygotować dziecko do Pierwszej Komunii, by czekało na spotkanie z Jezusem, a nie na prezenty, wyjaśnia dominikanin Przemysław Ciesielski

GN 18/2023

publikacja 04.05.2023 12:00

O tym, jak nie zepsuć dziecku Pierwszej Komunii, mówi dominikanin o. Przemysław Ciesielski.

Jak przygotować dziecko do Pierwszej Komunii, by czekało na spotkanie z Jezusem, a nie na prezenty, wyjaśnia dominikanin Przemysław Ciesielski

Marcin Jakimowicz: Jadąc do Ojca, mijałem restauracje z szyldami: „Chrzty, komunie, imprezy okolicznościowe”. Czy wyrażenie „Pierwsza Komunia” nie kojarzy się przede wszystkim właśnie z imprezą, a nie osobistym spotkaniem z Jezusem?

O. Przemysław Ciesielski: Tak często wygląda nasz komunijny krajobraz. Na szczęście z roku na rok jest coraz więcej rodzin, które szukają czegoś więcej, czegoś innego niż imprezy, fanfaronady i stosy prezentów. Szukają istoty sakramentu.

Jak nie zepsuć dziecku Pierwszej Komunii? Przecież ono jest w tym całym zamieszaniu najbiedniejsze. Realizuje to, co zaplanowali rodzice…

Trzeba zostawić na boku to wszystko, co jest otoczką, fasadą, i dokopać się do istoty sprawy. W naszych „barankowych” wspólnotach mamy kilka podstawowych założeń, w których chodzi przede wszystkim o to, by stworzyć dziecku przestrzeń do spotkania z Jezusem. Umawiamy się z rodzicami, że w tym dniu dzieci nie otrzymują prezentów.

Kiedyś pod kościołem usłyszałem rozmowę dwóch dzieciaków: „Wiesz, dostałem dwie konsole PSP”. „To sprzedaj jedną na Allegro”…

My mówimy rodzicom: dawajcie jak najwięcej prezentów, kiedy chcecie – na Boże Narodzenie, na Wielkanoc, przy wszystkich innych okazjach, ale nie w tym dniu! By nie przesłoniły one dziecku najważniejszego daru, jaki otrzymuje. Nasze doświadczenie pokazuje, że dzieciom jest wówczas dużo łatwiej wejść w intymne spotkanie z Jezusem. Bardzo pomaga w tym Wczesna Komunia…

…której wiele diecezji boi się jak ognia. Troje moich dzieci przystępowało do Wczesnej Komunii i widziałem, jak inaczej wyglądają przygotowania i samo świętowanie. Poza Górnym Śląskiem czasem słyszę: „Przecież te dzieci są za małe”…

Na szczęście Pius X miał inną intuicję. Gdy słyszę argument: „A co one z tego rozumieją?”, bezczelnie odpowiadam: „A co ty z tego rozumiesz?”. W katechezie kopiujemy błędy systemu edukacji, która główny nacisk kładzie na tak zwany rozwój intelektualny. I dochodzimy do absurdów, że o tym, czy ktoś jest gotowy do przyjęcia Jezusa w Eucharystii, decyduje to, czy nauczył się na pamięć rozszerzonej wersji „Wierzę w Boga”. Znasz formułki? Zapraszamy…

A Kościoły Wschodu udzielają Komunii niemowlętom…

Podstawą nie jest wykucie na pamięć formułek, ale pragnienie przyjęcia Jezusa i świadomość różnicy między opłatkiem a Ciałem Pańskim. Pius X zaznaczał, że za przygotowanie dzieci do Komunii odpowiadają rodzice. To oni wraz z duszpasterzem podejmują decyzję, czy dziecko może przystąpić do tego sakramentu, czy nie…

Niemal dogmatem stało się to, że komunie odbywają się w maju.

A przecież jest to jedynie zwyczajowo przyjęte! W naszych „barankowych” wspólnotach dzieci zwykle przystępują do Komunii między kwietniem a czerwcem. Wynika to z formacji, którą zaczynamy we wrześniu lub w październiku. Podążamy za dzieckiem, ale to rodzice rozeznają, czy jest ono gotowe, by przyjąć Komunię. Czasem się zdarza, że potrzebuje więcej czasu, i wtedy Komunia jest później.

Uciekliśmy w zabijającą intymność masówkę. Lockdown wymusił to, że komunie trzeba było „rozparcelować” na małe grupki i paradoksalnie duszpasterze oraz rodzice stwierdzali, że dzieci o wiele głębiej wchodziły w to doświadczenie…

W naszych wspólnotach takich rodzin jest osiem–dziesięć. To zapewnia intymność spotkania. Pamiętam Komunię, w której uczestniczyły cztery rodziny. Dzieci siedzą w czasie Mszy z rodzicami. To jest ich wspólne święto. Nie jest tak, że pierwsze rzędy zarezerwowane są dla całych klas i trzeba sztabu katechetek, które uspokoją dzieci, a rodzice stoją gdzieś w tyle… Nie! Dzieci przystępują do Komunii z rodzicami, bo to oni są ich przewodnikami w wierze. Gdy do Komunii przystępuje setka dzieciaków, które doskonale znają się ze szkoły i razem rozrabiają na przerwach, trudno wymagać, by przeżyły w tym tłumie jakąś intymną relację.

U dominikanów zobaczymy małe księżniczki na wybiegu modelek?

Dzieci przystępują do Komunii w prostych białych albach. Dostają je po swej pierwszej spowiedzi. Rodzice przytulają swe dzieci i już przy ołtarzu nakładają im alby. Po pierwsze to strój liturgiczny, a nie minisuknia ślubna, a po drugie – nie muszę tłumaczyć, jak bardzo symboliczny jest wymiar tego gestu. Dzieci doskonale potrafią go odczytać. Są poruszone tym gestem miłosiernego Ojca, który przytula i zakłada nową szatę. To nawiązanie do chrztu, stanu pierwotnej czystości, niewinności, i echo Ewangelii, w której jeden z zaproszonych na ucztę nie ma szaty i nie zostaje wpuszczony. Czasami oburzamy się: „Dlaczego gospodarz brutalnie go wyrzucił?”, a wedle jednej z tradycji wraz z zaproszeniem na ucztę otrzymywało się też szatę, w której należało przyjść. W tej Ewangelii nie chodzi o stygmatyzowanie biedaka, którego nie stać na nowy garnitur. To opowieść o kimś, kto dostał szatę, ale z jakichś powodów jej nie założył. Każdy otrzymuje łaskę, ale nie każdy ją przyjmuje.

Część kościołów praktykuje Pierwszą Komunię w Wielki Czwartek.

Osobiście uważam, że ten dzień ma tak bogatą symbolikę, że nie trzeba wprowadzać już nowych elementów. W czasie Triduum tyle się przecież dzieje! W naszych wspólnotach rodziny uczestniczą w Triduum wraz z dziećmi. Dzieciaki przychodzą ze swoimi mszalikami, w których własnoręcznie coś dorysowują, dopisują. Ileż razy rodzice słyszeli po Wigilii Paschalnej: „To najpiękniejsza Msza w całym roku!”. A przecież wysiedziały w ławce parę godzin… Ale rozumiem, że lokalni duszpasterze mogą mieć swój pomysł na to, jak w symbolikę Wielkiego Czwartku wpisać I Komunię.

Znam małżeństwa, które wróciły do Kościoła, bo „wypadało wysłać dziecko do Pierwszej Komunii”, a ponieważ ono tego chciało, rodzice przystąpili do ołtarza wraz z nim…

Ja też znam takie sytuacje, w których dzieci przyciągnęły do Kościoła dorosłych. W naszych wspólnotach ten wymiar ewangelizacyjny Komunii jest bardzo mocny.

Gdy księża proponują, by dzieci przystąpiły do Komunii wraz z rodzicami, ci często wpadają w popłoch. Albo żyją w związkach niesakramentalnych, albo nie mieszkają razem…

U nas formacja nie dokonuje się w próżni, izolacji, ale we wspólnocie rodzin, które są dla siebie wzajemnie wsparciem. I jeśli trafiają się sytuacje, o których wspominasz, robimy wszystko, by dorośli nie czuli się wykluczeni, naznaczeni. Jeśli nie mają łaski sakramentu, to tym bardziej trzeba ich wspomóc!

Jak powstała pierwsza „barankowa” wspólnota?

Przed laty zacząłem ścisłą współpracę z Olą i Marcinem Sawickimi, nauczycielami z powołania, którzy na szeroką skalę rozkręcali edukację domową. I wówczas kilka rodzin, które uczyły dzieci w domach, zaczęło pytać: „A co z Komunią?”. Zawiązała się grupa, która w domu w Krzyżowej formowała się wraz z dziećmi. Dziś takich „barankowych” wspólnot jest już około 70. To rodzice przygotowują dziecko do Komunii, a kapłan jest jedynie inspiracją i wsparciem. Podążamy tropem roku liturgicznego. Odkrywamy to, co na bieżąco dzieje się w Kościele. W październiku, miesiącu Różańca, dzieci poznają temat modlitwy, na Wszystkich Świętych przerabiają temat świętości. Wchodzą w Adwent, Boże Narodzenie. Fundamentalne jest przygotowanie ich do pierwszej spowiedzi. Zobacz, w Polsce zawsze mówimy o Pierwszej Komunii, tak jakby spowiedź była obowiązkową parafką, zaliczeniem. My przygotowanie do sakramentu pokuty i pojednania zaczynamy najpóźniej na drugim spotkaniu formacji! Punktem wyjścia jest przypowieść o talentach. Rozmawiamy z dziećmi i rodzicami o tym, jakimi talentami obdarzył ich Bóg i jak powinniśmy współpracować z Jego łaską. Dzieci przygotowują plansze, na których rozrysowują talenty, które odkrywają w rodzinie. Skupiają się na świetle, nie na cieniu.

Znam ludzi, których zniszczyło podanie na talerzu samej moralności…

Bo moralność postrzegana jest przede wszystkim jako system zakazów i nakazów, a przecież jest ona opowieścią o tym, jak współpracować z łaską! To opowieść o świetle, a nie o cieniu. Nauczamy dzieci, że grzech nie jest przekroczeniem przepisów, ale zmarnowaniem czy złym wykorzystaniem dobra, którym zostały obdarzone. To pomaga im zaplanować sensowne postanowienie poprawy, a nie obietnicę: „Więcej już nie zgrzeszę”. Dziecko zaczyna myśleć, z jakim darem chce współpracować, jaki rozwijać, a to zmienia zupełnie punkt widzenia. Przygotowujemy do spowiedzi w perspektywie dobra i od lat widzę, że dzieci dostają dzięki temu konkretne narzędzie, by po tej spowiedzi coś robić, a nie jedynie „zamknąć rozdział”.

Pamiętam bezradną minę dzieci i katechetki, która starała się wytłumaczyć, co znaczy słowo „nieczystość”.

Bo one często dostają listę grzechów, o których nie miały wcześniej pojęcia! I skupiają się przede wszystkim na nich, a nie na współpracy z łaską.

Ogromny problem mają z formułkami. Ile razy widziałem, że bały się nie wyznania grzechów, ale tego, że się pomylą.

Mówimy im: formułki nie są najistotniejsze. Widzę, że „barankowe” dzieci naprawdę czekają na spowiedź. Doskonale pamiętam, jak w czasie pierwszej naszej formacji mała Helenka robiła wszystko, by wyrwać się pierwsza do swej pierwszej spowiedzi, a dzień po Pierwszej Komunii zapytała mamę: „Mogę dziś też się wyspowiadać?”. I nie dlatego, że tak bardzo nagrzeszyła, ale miała piękne doświadczenie spotkania z kochającym Ojcem. Nie zmienia nas lęk przez złem, ale życie w świetle.•

Przemysław Ciesielski OP

ur. w 1963 roku w Poznaniu. Duszpasterz wspólnoty Baranki Katowice. Miłośnik jazdy na rowerze i narciarstwa.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.