„Liczba doskonała” Krzysztofa Zanussiego. Czy wszystko w tym świecie zależy od przypadku?

ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 17/2023

publikacja 27.04.2023 00:00

Krzysztof Zanussi w swoich filmach daje spore pole do popisu przypadkowi, by ostatecznie na pytanie, czy wszystko w tym świecie zależy od przypadku, udzielić odpowiedzi: nie sądzę.

Joachim (Andrzej Seweryn) i Dawid (Jan Marczewski) – dwóch egocentryków w odmienny sposób poszukujących odpowiedzi na najważniejsze dla nich pytania. Joachim (Andrzej Seweryn) i Dawid (Jan Marczewski) – dwóch egocentryków w odmienny sposób poszukujących odpowiedzi na najważniejsze dla nich pytania.
materiały producenta

Najdziwniejszą cechą uzależnienia od hazardu jest to, że człowiek wierzy, iż w końcu na pewno mu się poszczęści. Tym bardziej wierzy, im częściej przegrywa. Te drżące dłonie skreślające liczby w totolotku, oczy wlepione w kawałek papieru mający już niebawem zamienić się w miliony papierowych banknotów, przyspieszony oddech oddający niecierpliwe: „Teraz to już na pewno musi się udać”. Najczęściej się nie udaje, a wytypowane liczby okazują się pudłem.

Wręcz przeciwnie sprawa ma się z „Liczbą doskonałą” Krzysztofa Zanussiego, którą reżyser trafia w punkt. Owszem, rozpoczyna się od hazardu – główny bohater wychodzi za róg kawiarni, żeby odbyć rozmowę telefoniczną, i dokładnie w tym momencie w lokalu dochodzi do wybuchu. Giną ci, którzy jeszcze chwilę przedtem prowadzili rozmowy, patrzyli sobie w oczy, pili kawę. Przypadek czy zrządzenie losu? Mało kto na świecie nie znalazł się choćby raz w takiej sytuacji, po której długo otrząsnąć się nie mógł i zadawał sobie pytanie: dlaczego ja i dlaczego akurat tam?

O ile dobrze rozumiem hazard, chodzi w nim o postawienie na „przypadek”. O ile dobrze rozumiem Zanussiego, daje on spore pole do popisu przypadkowi, by ostatecznie w swoich filmach udzielić odpowiedzi negatywnej na pytanie, czy wszystko na tym świecie od przypadku zależy. Choć generalnie – i to jest jego największy atut – preferowanym przez niego sposobem komunikacji z widzem jest stawianie pytań. „Liczba doskonała” (przypominająca „Iluminację”) ulokowana jest w tym nurcie: śmierć prowokuje do zadania sobie pytań granicznych (przywołam „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”), spotyka się stare (Joachim – w tej roli Andrzej Seweryn) z młodym (Dawid – Jan Marczewski), matematyka z metafizyką, a wiara z agnostycyzmem. Nie wiem, jak Zanussiemu się to udaje, ale (wbrew wszystkim złośliwym krytykom) twierdzę, że ani cienia taniego banału czy odklejenia od rzeczywistości w tym nie widzę. Na boku pozostawiam kwestię, że dywagacje na temat tego, jak reżyser prowadzi swoje postaci i jak – na przykład – unika scen erotycznych, sam uznaję za odklejone od życia, przynajmniej tego prawdziwego. Owszem, zdarzył mi się moment zawahania podczas projekcji: zanim cyniczny Joachim podchodzi do żebraka, kusząc, by powiedział: „Boga nie ma”, za co dostanie pieniądze, wiedziałem już, że właśnie to się stanie. Może dlatego, że pancerz cynizmu głównego bohatera od początku diabolicznie mi się kojarzył z kuszeniem Chrystusa na pustyni… Nie znajdę odpowiedzi na to pytanie, za to żebrak odnajduje się w tej groteskowej sytuacji świetnie: „Bóg nie musi być, żeby był”. Pieniędzy nie bierze.

Wstęga Möbiusa, co jakiś czas pojawiająca się w formie graficznych animacji, zagadki tak zwanej liczby doskonałej, której modus vivendi znajduje odzwierciedlenie w zjawiskach przyrodniczych… na matematyce się nie znam i mam z nią podobny problem jak z fizyką we wspomnianej już „Iluminacji”. Tyle tylko, że mnie te odpowiedzi na pytania o wymiary istnienia i jego sens potrzebne nie są. Jeśli jednak dzięki filmom Krzysztofa Zanussiego wciąż znajdują się odbiorcy, którzy ich poszukują, a przynajmniej stawiają znaki zapytania nad ich istnieniem, to ja nie mam pytań. Oby więcej takich dzieł. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.