Katyński mord polskiej elity. Jak ta zbrodnia określiła los następnych pokoleń Polaków?

Andrzej Grajewski

|

GN 17/2023

publikacja 27.04.2023 00:00

Jeńcy z Kozielska, Starobielska oraz Ostaszkowa zginęli jako część polskiej elity, gotowej włączyć się do walki o niepodległe państwo polskie. Gdyby przeżyli, sowietyzacja Polski po wojnie byłaby trudniejsza. Dlatego decyzja o ich zagładzie określiła nie tylko los ich oraz ich rodzin, ale i następnych pokoleń Polaków.

Na uroczysku leśnym Miednoje grzebano zamordowanych w Kalininie (obecnie Twer) polskich jeńców z Ostaszkowa. Na uroczysku leśnym Miednoje grzebano zamordowanych w Kalininie (obecnie Twer) polskich jeńców z Ostaszkowa.
roman koszowski /foto gość

Sowieci początkowo mieli plan praktycznego wykorzystania jeńców. Szeregowców chciano zatrudnić przy budowie dróg, a oficerów trzymać jako zakładników do czasu rozmów z rządem RP na uchodźstwie. Pod koniec lutego 1940 r. w Moskwie odbyła się konferencja o sposobie przewiezienia na Kamczatkę policjantów i żandarmów z Ostaszkowa, skazanych wcześniej przez Kolegium Specjalne NKWD na karę 15 lat pracy przymusowej. 20 lutego 1940 r. Piotr Soprunienko, naczelnik Zarządu ds. Jeńców Wojennych, zaproponował Berii, aby w ramach „rozładowania” obozów w podobny sposób potraktować jeńców z Kozielska i Starobielska. Około 400 z nich miało stanąć przed Kolegium Specjalnym NKWD, starsi i chorzy mieli być zwolnieni, podobnie jak oficerowie rezerwy pochodzący z terenów anektowanych przez Związek Sowiecki. Część miała nadal pozostać w obozach. Ten plan zaczęto realizować, ale pod koniec lutego 1940 r. sowieckie kierownictwo zdecydowało, aby inaczej „rozładować” obozy jenieckie. Dlaczego tak postąpiono? Hipotezy są różne, ale pewności nadal nie mamy. Pewne znaczenie mógł mieć spodziewany finał wojny sowiecko-fińskiej. Sądzi się, że jeńcy przestali być Moskwie potrzebni do rozgrywki z polskimi władzami na uchodźstwie i zachodnimi aliantami w sprawie przyszłych granic polsko-sowieckich. Stalin miał także osobiste powody, aby ich zgładzić. Pamiętał, że wielu z nich brało udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r., a za klęskę w niej był obarczany odpowiedzialnością.

Notatka Berii

5 marca 1940 r. w Moskwie odbyło się spotkanie członków Biura Politycznego KC Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) (WKP[b]). Rozpatrywano na nim czterostronicową notatkę Berii adresowaną do „KC WKP(b) – towarzysza Stalina”, zarejestrowaną pod numerem 794 B. Dokument zawierał opis sytuacji polskich jeńców wojennych i osób uwięzionych na zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainie oraz propozycję wymordowania ich wszystkich. Beria informował, że w obozach przebywa 14 736 byłych oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, żandarmów, dozorców więziennych, osadników wojskowych i agentów wywiadu. Wśród nich była elita państwowa II Rzeczypospolitej: 295 wyższych oficerów – generałów, pułkowników i podpułkowników, 2080 majorów i kapitanów, 6049 poruczników, podporuczników i chorążych, 1030 oficerów i podoficerów policji, żandarmerii, służby więziennej oraz pracowników wywiadu i kontrwywiadu.

Osobną kategorię w notatce Berii stanowiło 18 632 więźniów przetrzymywanych w różnych miastach zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy. Wśród nich miało być 10 685 Polaków, pozostali byli Białorusinami bądź Ukraińcami. Opisując tę zbiorowość, Beria stwierdził, że „wszyscy oni są zatwardziałymi i niepoprawnymi wrogami władzy sowieckiej”. Zaproponował, aby skazać ich na śmierć w trybie specjalnym, bez przewodu sądowego, a instancją orzekającą była tzw. Specjalna Trójka. Tworzyło ją trzech wysokiej rangi funkcjonariuszy NKWD: Wsiewołod Mierkułow, Bogdan Kobułow i Leonid Basztakow. Decyzję Biura Politycznego aprobującą treść notatki Berii oznaczono w protokole numerem 13/144. Była ona wyrokiem śmierci dla wymienionych w notatce jeńców wojennych i więźniów. Wśród nich była grupa kapelanów: 24 katolickich, 2 kleryków pełniących posługę sanitariuszy, 1 greckokatolicki, 3 prawosławnych, 2 protestanckich oraz wojskowy rabin.

Na notatce podpisali się Józef Stalin, jako sekretarz generalny WKP(b) i faktyczny przywódca sowieckiego państwa, oraz trzej członkowie Biura Politycznego KC WKP(b): Wiaczesław Mołotow, komisarz spraw zagranicznych, Anastas Mikojan, m.in. wicepremier i minister handlu zagranicznego, oraz marszałek Kliment Woroszyłow, ludowy komisarz obrony. Na dokumencie widnieje także odręczna adnotacja Stalina o głosowaniu „za” dwóch nieobecnych w czasie posiedzenia członków Biura Politycznego: Łazara Kaganowicza, ludowego komisarza komunikacji, oraz Michaiła Kalinina, przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej Związku Sowieckiego.

„Rozładowanie” obozów

14 marca 1940 r. zwołano w Moskwie naradę w sprawie przygotowania szczegółów realizacji zbrodni. Przystąpiono do sporządzania list osób przeznaczonych do egzekucji, a także koordynacji specjalnych transportów. Wyznaczeni kaci ruszyli do Smoleńska, Charkowa i Kalinina, aby poinstruować miejscowych, jak będzie przebiegać mordowanie Polaków. 3 kwietnia 1940 r. ruszył pierwszy transport śmierci z Kozielska. Dwa dni później zaczęto wywozić jeńców z obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Wcześniej przeprowadzono wśród nich akcję dezinformacyjną, sugerując, że będą przewożeni w nowe miejsce, skąd wrócą do kraju albo zostaną przekazani aliantom. Jeńców w Kozielsku nawet zaszczepiono, sugerując, że czeka ich długa podróż. Przewożono ich w specjalnych wagonach, tzw. stołypinkach, używanych jeszcze w carskiej Rosji do transportu więźniów, bez okien, z niewielkim otworem pod sufitem, aby nie mogli się zorientować, w którą stronę jadą. Najdłuższą, trwającą ponad dobę podróż odbyli jeńcy z Kozielska, których przewieziono do Smoleńska, a następnie do odległej o 2 km stacji Gniezdowo. Stamtąd autobusami z zaciemnionymi szybami zawieziono ich w głąb Lasu Katyńskiego. Część rozstrzelano nad wykopanymi wcześniej dołami, innych zamordowano w stojącej nad Dnieprem tzw. willi NKWD, pewną grupę w więzieniu w Smoleńsku. Jeńców ze Starobielska przewieziono koleją do Charkowa, a ze stacji do więzienia wewnętrznego NKWD, gdzie w piwnicach zostali zabici strzałem z bliskiej odległości w tył głowy. Nocą ich ciała przewożono do znajdującego się nieopodal parku leśnego Piatichatki i grzebano w przygotowanych wcześniej dołach. Więźniów z Ostaszkowa przeprowadzono pieszo po lodzie jeziora Seliger do stacji kolejowej, skąd jechali do Kalinina (obecnie Twer). Rozstrzeliwano ich, podobnie jak w Charkowie, w specjalnie wygłuszonej piwnicy w więzieniu NKWD, strzałem w potylicę oddanym z bliskiej odległości. Zwłoki pogrzebano na uroczysku leśnym Miednoje.

W czasie egzekucji kaci używali niemieckich pistoletów typu Walther, kaliber 7.65. Niektórych jeńców dobijano bagnetem. 9 czerwca 1940 r. zastępca szefa NKWD Wasilij Czernyszow zameldował przełożonym, że operacja „rozładowania” obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie została zakończona, co oznaczało wymordowanie osadzonych tam jeńców. Ocalało jedynie 395 osób, wcześniej przewiezionych do obozu Pawliszczew Bor, a później do Griazowca.

Likwidacja więźniów

W tym samym czasie, kiedy trwało zabijanie jeńców obozów jenieckich, jednostki NKWD zaczęły mordowanie więźniów. Podstawę prawną operacji stanowił rozkaz Berii nr 00350 z 22 marca 1940 r. o „rozładowaniu” więzień NKWD z zachodnich obwodów sowieckiej Białorusi i Ukrainy. Sporządzono wtedy spisy osób przeznaczonych do wymordowania, które dzisiaj nazywamy ukraińską i białoruską listą katyńską. Lista ukraińska obejmuje 3435 nazwisk. W 1994 r. została przez władze ukraińskie przekazana stronie polskiej. Nosi nazwę listy Cwietuchina, gdyż akta tych osób w listopadzie 1940 r. wysoki funkcjonariusz ukraińskiego NKWD, starszy lejtnant Cwietuchin wysłał do swego przełożonego w Moskwie, majora Leonida Basztakowa, naczelnika I Wydziału Specjalnego NKWD.

Najprawdopodobniej osoby znajdujące się na niej zostały przewiezione do Kijowa, tam zastrzelone w więzieniu NKWD, a później pogrzebane w wielkim kompleksie leśnym Bykownia, kilkadziesiąt kilometrów za miastem. Tropy innych egzekucji prowadzą do Charkowa oraz Chersonia. Znacznie mniej wiemy o białoruskiej liście katyńskiej, na której umieszczono nazwiska 3870 osób. Być może ofiar na zachodniej Białorusi było więcej. Ich los jest nadal nieznany, ale wszystko wskazuje na to, że zostały rozstrzelane w więzieniu NKWD w Mińsku i pogrzebane w kompleksie leśnym Kuropaty, gdzie podobnie jak w Bykowni chowano ofiary Wielkiego Terroru. Łącznie w Katyniu, Charkowie, Twerze oraz na Ukrainie i Białorusi funkcjonariusze NKWD zamordowali co najmniej 21 857 polskich obywateli. Taką liczbę ofiar Zbrodni Katyńskich umieszczono w notatce szefa KGB Aleksandra Szelepina, sporządzonej 3 marca 1959 r. dla Nikity Chruszczowa, sugerującej sowieckiemu przywódcy zniszczenie teczek personalnych wszystkich osób zamordowanych na podstawie decyzji z 5 marca 1940 r.

Kiedy trwało masowe mordowanie w nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., NKWD rozpoczęło deportacje rodzin skazanych zamieszkałych na terenach anektowanych przez Związek Sowiecki. Do Kazachstanu oraz w inne odległe rejony Związku Sowieckiego zesłano wtedy ok. 61 tys. osób. Chodziło o to, aby nikt z rodzin nie upomniał się o swoich bliskich, skazanych nie tylko na śmierć, ale i na całkowite wymazanie z ludzkiej pamięci.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.