Modlitwa za kapłanów. Duszpasterze i wierni przypominają naczynia połączone

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 17/2023

publikacja 27.04.2023 00:00

– Gdy ktoś mi mówi: „Modlę się za księdza”, czuję się pokrzepiony i obroniony, mając dowód, że nie „cały świat” jest przeciwko nam – przyznaje ks. Łukasz Skołud MSF.

Modlitwa za kapłanów. Duszpasterze i wierni przypominają naczynia połączone HENRYK PRZONDZIONO /foto gość

Często słyszymy osądzające księży komentarze, bo wielu utożsamia nas z grzechami homoseksualizmu, chciwości, pedofilii, popełnionymi przez niektórych z nas, i nie możemy nie czuć ciężaru tych oskarżeń – ks. Łukasz Skołud MSF opowiada o stanie swego ducha. Ksiądz Adam Gaca MSF przywołuje niedawno usłyszane słowa kogoś życzącego mu, żeby miał siłę wytrwać w trudnych dla Kościoła czasach. Pomyślał wtedy, że zawsze można narzekać na czasy, ludzi, mieszanie autorytetów z błotem, relatywizm i upadek wartości, ale jedyną realną trudnością w realizacji powołania jest własny grzech każdego. Dlatego tak ceni sobie modlitwę w swojej intencji, mając pewność, że duszpasterze i wierni przypominają naczynia połączone. Jedni bez modlitwy za drugich nie daliby rady nieść swoich powołań.

Pośrednik

Kapłan od zawsze był kimś szczególnym, bo pośredniczy między widzialnym a niewidzialnym – człowiekiem a Bogiem. Święty Jan Maria Vianney, patron proboszczów, ale przecież i księży, obrazowo przedstawił tajemnicę, jaką jest ukryte uczestnictwo w tym pośrednictwie: „Gdyby zniesiono sakrament święceń, nie mielibyśmy Pana. Któż Go złożył tam, w tabernakulum? Kapłan. Kto przyjął waszą duszę, gdy po raz pierwszy wkroczyła w życie? Kapłan. Kto ją karmi, by dać siłę do wypełnienia jej pielgrzymki? Kapłan. Któż ją przygotuje, by pojawiła się przed Bogiem, obmywając ją po raz ostatni we Krwi Jezusa Chrystusa? Kapłan, zawsze kapłan. A jeśli ta dusza umiera ze względu na grzech, kto ją wskrzesi, kto da jej ciszę i pokój? Znowu kapłan… Po Bogu kapłan jest wszystkim!”. Rozmyślając o fenomenie kapłaństwa, zwraca uwagę na paradoks tego powołania – ksiądz, dysponujący taką mocą, często postrzega siebie jako słabego i nie ogarnia wszystkiego, co zostało mu dane: „Och, jakże kapłan jest wielki! Gdyby pojął siebie, umarłby”.

– Jako kapłani rozdzielamy Ciało Chrystusa i głosimy Jego słowo, pomagając ludziom zbliżyć się do Boga – mówi ks. Łukasz Skołud. – Zły duch nieustannie próbuje nam wmówić, że to, co robimy, nie ma sensu. Chce nas osłabić, zniechęcić do pełnienia tej posługi, podważyć wiarę w Boga, wprowadzając zamęt w sercu i umyśle. Czujemy, że modlitwa za nas jest jak tarcza ochraniająca czystą wiarę, którą chcemy przekazywać z ambon. Nie bez powodu św. Vianney napisał, że „nie ma złych kapłanów; są tylko tacy, za których wierni mało się modlą”.

Wierny

Papież Franciszek w modlitwie za kapłanów wspomina o trudnościach, jakie podczas posługi spotykają ludzi z krwi, kości i duszy, którymi przecież są: „W obliczu tak wielu otwartych wyzwań nie mogą zatrzymać się po doznanym rozczarowaniu. W takich chwilach dobrze jest pamiętać, że ludzie kochają swoich pasterzy, potrzebują ich i ufają im. Módlmy się razem za księży, którzy w trudzie i samotności wypełniają swą posługę, by doświadczyli wsparcia i pocieszenia z przyjaźni z Panem i z braćmi”. Bo nie można zapominać, że każdy kapłan to jeden z nas, niewolny od grzechów, a jednocześnie czujący wieczny imperatyw, by poszukujący Boga w jego twarzy mogli zobaczyć oblicze Chrystusa. „Taka wierność zmienia ci twarz/ już nie ty ale On któregoś dnia spojrzy mi w oczy” – napisałam kiedyś w wierszu pod tytułem „Ksiądz”. Od dzieciństwa razem z babcią Heleną modliłam się w intencji wujka, dziś 92-letniego księdza Jana Szkoca, i jego kolegów. W moim rodzinnym domu to była modlitwa podstawowa, bo babcia, szczęśliwa, że jedno z jej dzieci wybrało stan duchowny, musiała dobrze wiedzieć, jakie na jej syna czyhają niebezpieczeństwa.

Wybitny kompozytor Wojciech Kilar żywił ogromny szacunek do księży i sam nawet myślał kiedyś o zostaniu kapłanem. – Decydując się na celibat, wyrzekają się domu, żony, dzieci – tej części życia, które dla przeciętnego człowieka stanowi źródło największej radości – wyliczał ich poświęcenie. – Oddają Bogu krzyż swojej samotności. Tak doceniam ofiary księży, że gotów jestem im wybaczyć pewne słabości, bo zdaję sobie sprawę z nieprawdopodobnej odpowiedzialności tego powołania. Kościół to wspaniała lekcja pokory, kiedy ja – grzesznik – spowiadam się i przyjmuję sakramenty od grzeszników – mówił. Blogerka i ewangelizatorka Marta Przybyła na swoim blogu napisała: „Bardzo często spotykam kapłanów, kiedy serce rośnie, ale zdarza się spotykać też takich, kiedy serce się ściska. Niestety, gdy na białym obrusie jest plama, nikt nie zauważy, że stanowi ona tylko malutki fragment czystej całości. (…) Wielokrotnie słyszałam, jak Zły sączy mi do ucha słowa pełne zniechęcenia: »Zobacz! To ma być ksiądz? (…) Zobacz, jak jest po szyję ubabrany w gnoju«. Tymczasem do drugiego ucha ktoś mówił: »Módl się za niego, nie oceniaj, nie wiesz, jakimi pokusami jest dręczony. Czy masz pewność, że doświadczając takich ataków duchowych jak on, wytrwałabyś w swoich ślubach czystości?«. Po tych słowach siadłam na tyłek”.

Tacy sami

My, pracujący w redakcji „Gościa Niedzielnego”, choćby dlatego, że mamy więcej niż inni kolegów księży, naturalnie modlimy się w ich intencji. – Z wdzięczności Panu Bogu za ich kapłaństwo i żeby im wyprosić wierność powołaniu, mądrość potrzebną do rozpoznawania woli Bożej i odwagę do realizowania jej, bo tylko to daje szczęście – zdradza swoją motywację Wiesława Dąbrowska-Macura. – Zwykliśmy stawiać kapłanom bardzo wysokie wymagania, oczekując, że będą doskonali, święci, nie ulegną pokusom. A przecież to są tacy sami ludzie jak inni – mają swoje ograniczenia, słabości, popełniają błędy i grzechy i potrzebują pomocy Tego, który ich powołał. Więc o tę pomoc się modlę. Wyobrażam sobie, że modląc się, czasem też ofiarowując jakieś wyrzeczenia, za kilku bliskich mi kapłanów, nad każdym z nich rozkładam parasol, który chociaż trochę ochroni ich przed atakami Złego.

Dobromiła Salik przyznaje, że razem z mężem Stanisławem polecają Bogu w modlitwie wierność i świętość kapłanów: – Modlimy się za tych naszych, bliskich, ale także za tych dalszych – nieznajomych albo trochę znajomych. Często zapewniam księży o tej modlitwie, bo i ja lubię wiedzieć, że ktoś się za mnie modli, to pomaga! Zdarza mi się ofiarowywać coś trudnego w moim życiu w ich intencji, jako anonimowy dar – zaznacza. Maria Lalik, emerytka i animatorka życia duchowego z Kóz, uczestnicząca w Dziele Duchowej Adopcji Kapłanów, jest nazywana „Marysią od okruszków”. Wzięło się to stąd, że chętnie przyjmuje „okruszki”, czyli zobowiązanie do modlitwy za duszpasterzy, za których ktoś z Dzieła przestał się modlić, bo może zawiedli jego nadzieję. – Trafiałam na księży świętych i nieświętych, ale mając świadomość, że każdy z nas grzeszy, proszę Boga, by obmodlony umiał powstać i na nowo żyć. Ofiarowuję też za nich Komunię św., cierpienia i wyrzeczenia.

Zainteresowani zorganizowaną formą pomocy duchowej kapłanom mogą się włączyć we wspierające ich inicjatywy modlitewne. Bardzo znane są margaretki kapłańskie, Dzieło Duchowej Adpocji Kapłanów, Różańcowe Dzieło Wspierania Powołań Redemptorystowskich, strona www.kaplani.com.pl.

Święci

Diakon Piotr Czechowicz CS 27 maja ma przyjąć w tuchowskim sanktuarium święcenia kapłańskie. – Wiem, że od początku mojej drogi zakonnej towarzyszy mi modlitwa wielu ludzi, często anonimowych, abym wytrwał w powołaniu – mówi. – Żaden z przygotowujących się do kapłaństwa nie jest aniołem, jesteśmy słabi i podatni na grzech, ale wiedząc, że mam za sobą potężne zaplecze modlitewne, robi mi się raźniej na duszy.

– Wiem, że modli się za mnie wiele osób, moje powołanie zostało wymodlone – przyznaje ks. Adam Gaca MSF. – To coś niezwykłego i osobiście tak poruszającego, że trudno mi wyrazić im wdzięczność. Dla mnie to, że inni modlą się za nas, to znak, że w pewien sposób angażują się w nasze życie, w naszą posługę, doceniają nasze powołanie i trud, chcąc nam w ten sposób pomóc. Odczuwam wobec nich bezgraniczną wdzięczność, bo nie da się słabości nieść samemu. Jeśli ktoś myśli, że jest samowystarczalny, że zło go nie może dotknąć, to jest pyszny. Mam przekonanie, że prowadzi mnie łaska dzięki temu, że ktoś się za mnie modli, bo taką łaskę trzeba wymodlić. Kiedy się w niej trwa przy Chrystusie i Jego Matce, to nie istnieje coś takiego jak trudności. Ona mi pozwala nie tylko wytrwać w byciu misjonarzem Świętej Rodziny, księdzem, ale i sprawia, że chcę nim być coraz mocniej i piękniej.

– Wierzę, że modlitwa innych jest siłą w walce z moimi pokusami: przeciwko ślubom czystości, ułożenia sobie życia na nowo, przed wejściem w alkoholizm jako sposobem radzenia sobie ze stresem, w przeżywaniu osamotnienia zamiast samotności jako wyboru drogi ze względu na pragnienie towarzyszenia Jezusowi – wylicza ks. Łukasz Skołud MSF. – Jest też ochroną przed toksycznymi osobami, także przełożonymi, zwłaszcza tymi, którzy przez zazdrość próbują podciąć nam skrzydła. Dodaje mi odwagi i zapału do głoszenia Ewangelii również w internecie.

– Modlitwa sprawia, że czujemy się odpowiedzialni za modlących się za nas i zobowiązani do spełnienia pokładanych w nas oczekiwań – podsumowuje ks. Adam Gaca MSF. A my możemy tylko powtarzać za s. Faustyną, wierząc, że tak się dzieje: „Niechaj moc miłosierdzia Twego, o Panie, kruszy i wniwecz obraca wszystko to, co by mogło przyćmić świętość kapłana, bo Ty wszystko możesz”. •

Motto z prymicyjnego obrazka

ks. Adam Pawlaszczyk redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego” rocznik święceń 1998

Są w brewiarzu dwa takie teksty, które nigdy nie przestaną mnie wzruszać. Oba są fragmentami hymnu nieszpornego. „Pomiędzy nami idziesz, Panie, po kamienistej drodze życia, i słuchasz słów zrodzonych z lęku przed jutrem pełnym tajemnicy” – to jeden z nich. Drugi to ten umieszczony na prymicyjnym obrazku i – przyznam – długo się zastanawiałem, który z nich wybrać. Bóg bliski i zarazem daleki słucha naszych słów zrodzonych z lęku – najlepiej byłoby połączyć oba. Ale nie, bo przecież w prymicyjnym cytacie chodziło mi o Słowo, które od pierwszego dnia kapłaństwa miało padać w ludzkie serca za moją sprawą. Do dzisiaj nadziwić się nie mogę, że na mnie trafiło. I do dzisiaj nie przestaję odczuwać niepokoju, czy faktycznie w ludzkie serca za moją sprawą to Słowo pada. Czy to w naukach rekolekcyjnych, czy w konferencjach, czy w „Gościu Niedzielnym” przyszło mi się ze słowem zmagać. Niecierpliwie i z ciekawością czekam na ostateczny rozrachunek z moim prymicyjnym cytatem, zapewne przy śmierci. Czy słowo, które siałem, wzmacniało innych pewnością, że On z nami jest?

ks. Rafał Bogacki dziennikarz „Gościa Niedzielnego” rocznik święceń 2011

Właściwie od początku nie miałem złudzeń. Wiedziałem, że kapłaństwo i wszystko, co się z nim wiąże, przerasta moje możliwości. Wejście w posługę było świadomą decyzją, zgodą na trudy, częste zmiany i nowe zadania. Wybierałem tę drogę, wiedząc, że jest ona jedną wielką niewiadomą. Dlatego od początku towarzyszyły mi słowa psalmisty, który oddaje się w ręce Boga. Ufa w każdym położeniu, we wszystkich chwilach swego życia. Wyraża też swoją gotowość do czynienia wszystkiego ze względu na Boga. Druga część wezwania, „pomnażanie” Bożej chwały, nawiązuje do mojego ulubionego świętego, Ignacego z Loyoli, i duchowej drogi, którą proponował. Czynienie wszystkiego na większą chwałę Bożą, nie dla siebie, nie z egoistycznych pobudek, ale dla większego, zamierzonego przez Niego dobra – oto ideał, który do dziś staram się wdrażać w życie. Po dwunastu latach kapłaństwa wiem, że Bóg był ze mną wszędzie. We wszystkich momentach. Nic nie wymknęło się spod Jego kontroli, choć zdarzało się, że dostrzegałem Jego działanie dopiero po jakimś czasie. Wiem też, że warto trudzić się dla Niego, biorąc udział w Jego dziele.

ks. Tomasz Wojtal kierownik katowickiego „Gościa Niedzielnego” rocznik święceń 2007

Przyznaję, że dość długo myślałem nad wyborem tego hasła. Szukałem czegoś, co byłoby takim moim osobistym spojrzeniem na kapłaństwo, ale jednocześnie stało się także pomocnym przypomnieniem na dalsze lata posługi. Po setkach nieudanych „przymiarek” odnalazłem się w końcu we fragmencie modlitwy króla Dawida. Ta myśl zaczęła mi pasować jak ulał. Nie mam i nigdy nie miałem wątpliwości, że moje bycie księdzem jest naznaczone zapachem obdarowania, które prowadzi do zachwytu i uczy pokory. Bo przecież świadomość otrzymania ogromnego i niezasłużonego daru to nie tylko powód do dumy i radości, ale nierzadko także źródło paraliżującego lęku, bo może nie dam rady, bo… „kimże ja jestem”. Na szczęście dzięki królowi Dawidowi znalazłem lekarstwo na ten egzystencjalny rozdźwięk. Wdzięczny pokój wraca za każdym razem, gdy przypominam sobie, że to przecież On – mój Pan Bóg – chciał, powołał i „doprowadził mnie”, a więc na pewno wystarczy mi Jego łaski. Wiem, że o stałość Boga nie muszę się bać, ale od prawie szesnastu lat modlę się, aby nigdy nie opatrzyło mi się i nie  znudziło to kapłańskie „aż dotąd”, które trwa i dzieje się na moich oczach i mocą otrzymanego sakramentu.

ks. Rafał Skitek redaktor naczelny Radia eM rocznik święceń 2005

Nad wyborem hasła prymicyjnego zastanawiałem się długo, zwłaszcza na ostatnim – szóstym – roku studiów teologicznych i formacji seminaryjnej. Do samego końca byłem przekonany, że powinienem wybrać słowa z Księgi Mądrości Syracha: „Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenie” (2,1). Na pewnym etapie życia cały fragment na temat bojaźni Bożej w doświadczeniach, który rozpoczyna powyższe zdanie, stał mi się bardzo bliski. Ostatecznie jednak wybrałem krótkie zdanie z Ewangelii według św. Mateusza: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”. Słowa te, które Chrystus skierował do apostołów, posyłając ich w świat, przyjąłem bardzo osobiście, jak wypowiedziane wprost do mnie. Od zawsze bowiem miałem świadomość, że wszystko co w życiu otrzymałem – z powołaniem do kapłaństwa na czele – pochodzi od Boga i jest niezasłużonym darem. Nie mam prawa tego ani rozkraść, ani zawłaszczyć. Staram się o tym zawsze pamiętać. Wszak nie sprawuję kapłaństwa swojego, ale Chrystusa.

Ks. Maciej Świgoń kierownik gdańskiego oddziału „Gościa Niedzielnego” rocznik święceń 2019

Duch służby kształtował się we mnie od dzieciństwa. Wszystko zaczęło się, kiedy miałem 5 lat. Zostałem wtedy ministrantem. Z biegiem czasu zafascynowało mnie życie księży i sióstr zakonnych, którzy często prosili o pomoc przy różnych dziełach organizowanych w rodzinnej parafii. Następnie, w gimnazjum i liceum, podjąłem się działalności społecznej i charytatywnej. Odkryłem, że poświęcenie swojego czasu dla innych sprawia mi dużo radości. W wakacje zostałem namówiony przez jednego z księży do pójścia na Kaszubską Pieszą Pielgrzymkę na Jasną Górę. Tam, modląc się przed wizerunkiem Matki Bożej, spontanicznie pojawiła się myśl zawierzenia: „Tobie, Panie, służyć będę!”. Z początku nie rozumiałem, o jaką służbę chodzi. Dziś już wiem. Dzięki rekolekcjom ignacjańskim przekonałem się, że moim powołaniem jest służba Bogu i bliźniemu realizowana w kapłaństwie. To daje mi poczucie, że jestem szczęśliwym człowiekiem. Dlatego na swoim obrazku prymicyjnym umieściłem słowa, które są drogowskazem mojego życia.

ks. Zbigniew Niemirski kierownik radomskiego oddziału „Gościa Niedzielnego” rocznik święceń 1986

To było jakieś 40 lat temu. Podczas codziennej lektury Biblii moją uwagę przykuł ten werset z Księgi Psalmów i występujące w nim czasowniki: powierz, zaufaj, będzie działał. Jestem przekonany, że największe nieszczęścia na Kościół sprowadzało nieposłuszeństwo wobec Pana Boga, a potem wobec tych, których On ustanowił przełożonymi. Nieposłuszeństwo jest pochodną pychy, a posłuszeństwo – wzięciem odpowiedzialności za Ciało Chrystusa. Gdy wybrałem ten cytat na prymicyjne motto, myślałem o miejscach mojego przyszłego posłuszeństwa: parafiach, placówkach i zadaniach duszpasterskich. Parafia była tylko jedna, a potem działo się to, co wyznaczali mi moi przełożeni – biskupi. Gdy nowemu ordynariuszowi, bp. Janowi Chrapkowi, przedstawiłem pismo dziekana Wydziału Teologii KUL, by rozpocząć pracę ściśle naukową na uczelni, powiedział: „Chciałbym, by ksiądz nie rezygnował z wykładów biblijnych, ale proszę, by nadal w diecezji zajmował się ksiądz mediami katolickimi”. Czuję się niedoskonałym narzędziem, ale wciąż chcę, by to On działał, a ja nadal Mu ufam i powierzam swą drogę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.