Ryszard Wojciul: Polskie pieśni wielkanocne to skarb, którego nie doceniamy

GN 14/2023

publikacja 06.04.2023 00:00

O pieśniach wielkanocnych wyśpiewanych i zagranych od nowa opowiada Ryszard Wojciul.

Ryszard Wojciul: Polskie pieśni wielkanocne to skarb, którego nie doceniamy Magdalena Błaszczyk (materiały promocyjne artysty)

Szymon Babuchowski: Czemu największe święto chrześcijańskie, jakim jest Wielkanoc, tak rzadko kojarzy nam się z radosnym śpiewaniem?

Ryszard Wojciul:
Nie wiem. Sam zadaję sobie trochę podobne pytanie: dlaczego polscy artyści do tej pory nie zainteresowali się pieśniami wielkanocnymi? Przygotowując się od kilku lat do stworzenia autorskich wersji tych pieśni i przeglądając zasoby internetu, zorientowałem się, że właściwie żaden z artystów nie podjął tego dzieła. Pieśni wielkopostne doczekały się wielu interpretacji, natomiast jeżeli chodzi o pieśni wielkanocne, to znalazłem raptem kilka wersji najstarszej pieśni „Chrystus zmartwychwstan jest”. A pozostałych brak. Oczywiście w przestrzeni kościelnej niektóre pieśni funkcjonują, natomiast mogę śmiało powiedzieć, że polskiemu społeczeństwu zasadniczo te pieśni są nieznane.

Może są po prostu trudniejsze w odbiorze?

Myślę, że nie. Ich melodie są równie piękne jak np. melodie kolęd, tyle że zdecydowanie starsze. Wspomnianą najstarszą pieśń znajdziemy w „Graduale płockim” z 1365 r., a wiele wskazuje na to, że mogła ona być śpiewana już nawet dwa wieki wcześniej. Podobnie jest z inną pieśnią obecną na płycie – „Nas dla wstał z martwych Syn Boży”.

Więc może trudność jest w samych tekstach? Kolędy są nam bliskie, bo koncentrują się na ludzkiej naturze Jezusa, a zmartwychwstanie wymyka się opisowi. W końcu nikt tego momentu nie widział...

Dla mnie jako artysty tajemnica jest pociągająca i, szczerze mówiąc, właśnie dlatego zająłem się tą tematyką. Interesują mnie rzeczy, które są głęboko duchowe, a jednocześnie dotykają istoty człowieczeństwa. Warto zanurzyć się w te teksty, niezwykle głębokie i poetyckie. W wielu z nich znajdują się określenia odpowiadające współczesnej wrażliwości. Specjalnie wybrałem dla mojej nowej płyty tytuł, który jest ponadczasowy, bo przecież w sformułowaniu „Zorza prześliczna wynika” nie wyczuwamy archaicznego brzmienia. A jest to autentyczny tytuł średniowiecznej pieśni.

Jakie były okoliczności powstania tych pieśni?

Pierwsze źródło jest typowo kościelne, bo część pieśni wywodzi się z chorału gregoriańskiego, co słychać w niektórych melodiach. Drugie źródło to tradycja ludowa. Te pieśni wykonywano w procesjach rezurekcyjnych, śpiewał je lud, który siłą rzeczy przynosił również melodie typowo ludowe. Są to melodie modalne – niezwykle piękne, a jednocześnie proste. Na gruncie pieśni wielkanocnych spotyka się więc sacrum i profanum. To temat bardzo głęboko zakorzeniony w polskiej kulturze i tradycji.

Duża część tych pieśni nie jest znana szerszemu gronu słuchaczy. Skąd je Pan wydobył?

Jestem z wykształcenia muzykologiem, więc mój warsztat jest nie tylko ułatwieniem w szukaniu źródeł, ale pozwala mi też bazować na średniowiecznej notacji muzycznej. Korzystałem z kilku źródeł. Znakomitym opracowaniem naukowym jest np. zbiór „Polskie pieśni wielkanocne”, wydany przez PAX w 2001 r. Bazowałem też na różnych innych śpiewnikach, m.in. „Śpiewniku kościelnym katolickim”, opracowanym przez Tomasza Flaszę na początku XX wieku.

Od strony muzycznej mocno Pan te pieśni uwspółcześnił.

Pewnie konserwatyści będą mieli problem, żeby zaakceptować przeniesienie pieśni wielkanocnych na grunt jazzu czy współczesnej muzyki etnicznej. Ale uważam, że jako artysta tworzący w XXI wieku mam prawo, a nawet obowiązek, zmierzyć się z takim dziełem, używając własnego języka. Dodam też, że choć warstwa muzyczna jest ze wszech miar nowoczesna, to absolutnie nie ingerowałem w tekst. Zachowałem średniowieczną składnię i brzmienie poszczególnych słów. Właściwie nie ingerowałem też w te melodie, które są połączone z tekstem. Sam sobie założyłem takie ograniczenie, że tych elementów nie ruszam i nie przetwarzam. Mam nadzieję, że brzmi to naturalnie i że te światy – współczesny i dawny – łączą się ze sobą w sposób godny i interesujący dla słuchacza.

Płytą „Zorza prześliczna wynika” domyka Pan coś w rodzaju trylogii.

Tak, w 2007 r. nagrałem autorskie wersje pieśni wielkopostnych, rok później stworzyłem kantatę bożonarodzeniową. Chciałem zamknąć całość pieśniami wielkanocnymi, ale od nagrania pierwszych dźwięków do szczęśliwego wydania tej płyty minęło prawie trzynaście lat. W międzyczasie stwierdziłem, że nie stać mnie już na samodzielne finansowanie nagrania i wydania tych pieśni. Dlatego szukałem wsparcia – czy to państwowego, czy wytwórni fonograficznych. I proszę sobie wyobrazić, że nie dostałem żadnego grantu na to dzieło. Aż do ubiegłego roku, kiedy po występie w sali koncertowej Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego dyrektor tej instytucji zachwycił się naszym wykonaniem pieśni wielkopostnych. Wówczas opowiedziałem mu o projekcie leżącym w szufladzie, czyli właśnie o moich autorskich wersjach pieśni wielkanocnych. Filmoteka bardzo się tym projektem zainteresowała i udało się szczęśliwie dzieło dokończyć.

Czy praca nad pieśniami wielkanocnymi różniła się jakoś od pracy nad poprzednimi częściami trylogii?

Trochę tak, bo lata mijają i siłą rzeczy mam większe doświadczenie. Własny język muzyczny kształtuje się przecież przez całe życie. W tym czasie rozszerzyło się też grono współpracowników. Przy pieśniach wielkopostnych bazowałem bardziej na brzmieniach elektronicznych, samplowanych, natomiast na płycie wielkanocnej właściwie wszystkie partie są zagrane przez żywe instrumenty, i to w wykonaniu najwybitniejszych polskich artystów z różnych światów muzycznych. Nieprzypadkowo nazwałem zespół Ryszard Wojciul United Orchestra, bo udało mi się w jednym miejscu zebrać artystów, którzy na co dzień stoją na czele swoich własnych zespołów. Na płycie połączyli oni siły, by zmierzyć się z tematem pieśni wielkanocnych. Z większością z nich współpracuję od dawna, dlatego tworząc kolejne kompozycje inspirowane pieśniami wielkanocnymi, miałem już w głowie konkretnych artystów i konkretne brzmienia. Przypadków tu nie było – wybór został starannie przemyślany. Mamy więc przedstawicieli jazzu, ale również muzyki źródeł, etnicznej, a także pop-rocka. Mieszanina doświadczeń artystów tworzy ten wspólny język.

Utwory przeplatane są na płycie kolejnymi zwrotkami ludowej pieśni „Wyśpiewuj wesele”. Czemu postanowił ją Pan wydobyć w ten sposób?

Specjalnie stworzyłem taką opowieść, narrację, rytm słuchania tej płyty. „Wyśpiewuj wesele” to jedna z tych średniowiecznych, wielozwrotkowych pieśni, która ma genezę i melodię ludową. Pozostawiłem tę pieśń przewodnią w czystej postaci – takiej, w jakiej była ona wykonywana w średniowieczu. Mamy tu tylko biały głos Jacka Hałasa, bez towarzyszenia jakichkolwiek instrumentów. Dzięki temu uzyskujemy zderzenie dwóch światów. Gdy słuchamy pieśni przetworzonej, jesteśmy w artystycznym świecie współczesnym, ale potem pojawia się znowu oryginalny średniowieczny zaśpiew – i wracamy do źródeł.

Do kogo chciałby Pan dotrzeć z tymi pieśniami?

Do wszystkich – niezależnie od ich światopoglądu czy stopnia religijności. W Polsce prawie wszyscy siadają przecież przy stole wielkanocnym, podobnie zresztą jak przy bożonarodzeniowym. To tradycja naszych ojców, dziadów, pradziadów. Myślę, że wszyscy, którzy czują się z nią związani, powinni znać swoją kulturę i korzenie.•

Ryszard Wojciul

Muzykolog, menedżer i producent muzyczny, multiinstrumentalista, kompozytor i dziennikarz. W latach 80. saksofonista i klawiszowiec współpracujący z popularnymi zespołami rockowymi. Od lat 90. związany z radiem, pracował jako dyrektor w kilku ogólnopolskich stacjach. Od 2004 r. prowadzi własną firmę Artobus. Lider freejazzowej The Intuition OrchestrA.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.