Fauda – raz jeszcze

Piotr Legutko

|

GN 13/2023

To z pewnością najpopularniejszy dziś izraelski serial telewizyjny, oczywiście dzięki globalnej platformie Netflix. Trzy sezony cieszyły się ogromną popularnością, czwarty… rozczarowuje.

Fauda – raz jeszcze

Może dlatego, że dostajemy jeszcze większą dawkę tego samego: nienawiści. Zmęczeni są nią zresztą sami bohaterowie, członkowie elitarnego oddziału komandosów, którzy bez wytchnienia i skrupułów, dzień i noc, przez siedem dni w tygodniu zwalczają arabskich terrorystów. Ci oczywiście nie pozostają dłużni, składają w piwnicy rakiety, organizują zamachy, porywają, mordują – nie mając czasu na życie rodzinne. W tym sezonie częściej niż w poprzednich oglądamy wojnę (bo to jest wojna) oczyma żon, matek i sióstr. Kobiety palestyńskie może wyglądają na bardziej pogodzone ze swoim losem, żony komandosów wciąż wierzą, że może istnieć inny świat. I zapewne ta wiara sprawia, iż oddział specjalny właściwie od początku tego sezonu składa się w komplecie z ludzi, którzy chcą odejść. Ale oczywiście nie jest to możliwe.

Co w „Faudzie” zwraca uwagę? Znów to, że oglądamy zbrodnie popełniane nie tylko przez Palestyńczyków. Izraelski oddział specjalny nie cofa się przed niczym, narusza wszelkie tabu: torturuje, zabija, bombarduje. A wywiad prowadzi gry operacyjne rozbijające rodziny i pchające w objęcia terrorystów ludzi chcących żyć w pokoju. To nie jest western, gdzie jedni są dobrzy, a inni źli. Aby wygrać, trzeba być jeszcze okrutniejszym, nie mieć skrupułów, wyrzutów sumienia. Albo oni, albo my. W tym szaleństwie jest oczywiście metoda. „Fauda” oswaja zarówno swoich izraelskich widzów, jak i świat ze sposobem, w jaki prowadzona jest tamta wojna. Owszem, jesteśmy okrutni, ale nie mamy innego wyjścia. Bronimy swoich kobiet, dzieci i starców. Owszem, zabijamy, oszukujemy, płacimy za to straszną cenę, ale dzięki temu trzymamy wroga z daleka od swojego domu.

Patrząc, jak dziś Europa wypiera to, co dzieje się na Ukrainie, jak jej obywatele żyjący od dziesięcioleci w pokoju i spokoju nie chcą przyjmować do wiadomości, że wojna nie przeszła do historii, można zrozumieć tego rodzaju antypacyfistyczną „pedagogikę”, jaką uprawia Izrael. Jest w niej także potężny element wspólnotowy, komandosi skaczą za siebie w ogień, a ostatnia scena filmu przywołuje wręcz ducha Masady. Paradoksalnie jest w tym okrutnym serialu więcej prawdy o współczesnym świecie niż w odrealnionym kinie europejskim. Można oczywiście ponarzekać na schematyzm scenariusza, ale choćby w postaci demonicznego szefa wywiadu Gabiego, najbardziej bezwzględnego z bezwzględnych, który załamuje się w chwili próby, jest sporo życiowej prawdy o ludziach. Przecież tyle jedynie wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.