Wielkopostne pielgrzymowanie. Czym są azorskie romerias?

Beata Zajączkowska

|

GN 13/2023

publikacja 30.03.2023 00:00

Od pięciu wieków tradycja ta przekazywana jest z ojca na syna. Wielkopostne pielgrzymki mężczyzn na stałe wpisały się w religijny krajobraz Wyspy św. Michała, leżącej na Atlantyku. Ojciec Andrzej Grecki jest jednym z nielicznych cudzoziemców uczestniczących w azorskich romerias.

Grupa pielgrzymów z Ribeira Quente  przed kościołem  w Faja de Baixo. Grupa pielgrzymów z Ribeira Quente przed kościołem w Faja de Baixo.
Ana Furtado

Dziewięć portugalskich wysp wulkanicznych w archipelagu Azorów nazywanych jest rajem pośród bezkresnego błękitu oceanu czy też wyspami wiary. São Miguel jest największa. Kiedyś był to ostatni przystanek na trasie żeglarzy udających się do Nowego Świata. Tutaj kończy się Europa, następnym celem są wybrzeża Ameryki, która w ciągu wieków przyjęła migrantów z tych terenów, a wraz z nimi ich kulturę i tradycje religijne. Polski werbista o. Andrzej Grecki trafił na Wyspę św. Michała przez Toronto, gdzie pracuje od 2005 roku. Wcześniej swą misyjną posługę pełnił w Brazylii. – Pracując z Portugalczykami, zauważyłem, że mężczyźni organizują w czasie Wielkiego Postu pielgrzymki miniaturki. W czasie jednego dnia obchodzili wszystkie kościoły leżące na obrzeżach parafii, modląc się i śpiewając tradycyjne pieśni. Powiedzieli mi, że robią to, ponieważ nie mogą pojechać na Azory, gdzie takie pielgrzymki mają wielowiekową tradycję – wspomina o. Grecki. Zaczął zgłębiać temat, a wreszcie sam wyruszył na pątniczy szlak. Fenomen ten opisał też w swoim doktoracie. Na jego obronę przyjechała do Lublina grupa braci pielgrzymów, którzy cieszyli się, że to, co jest dla nich ważne w religijnej tradycji na Azorach, mogą teraz poznać także inni.

Odwiedzanie domów Matki Bożej

Falująca zieleń pól, biel wiosek, skaliste jasnoszare klify i bezkresny błękit Atlantyku – ten krajobraz na zawsze zostaje w sercu każdego, kto kiedykolwiek odwiedził Wyspę św. Michała. Klimat jest tu kapryśny, często w ciągu jednego dnia odbijające się w lazurze oceanu słońce ustępuje miejsca ciemnym chmurom przynoszącym obfite deszcze i zacinający wiatr. Daje się to we znaki również pielgrzymom, którzy w ciągu ośmiu dni wędrówki pokonują codziennie pieszo ok. 40 kilometrów. Wędrówka po wulkanicznym terenie wymaga dobrej kondycji. – Niezależnie od pogody i sił musimy dojść na wyznaczone miejsce noclegu, a jest to górska wędrówka, płaskie odcinki zdarzają się rzadko – mówi werbista. Na São Miguel jest obecnie 56 grup pielgrzymkowych. Od pierwszej soboty Wielkiego Postu aż do Wielkiego Czwartku na wszystkie tygodnie są przydzielone konkretne grupy. W sumie trasę przechodzi obecnie ok. 2,5 tys. chłopców i mężczyzn, z których aż 70 proc. ma od 17 do 40 lat. Każda grupa wychodzi z własnej parafii, okrąża wyspę zgodnie z ruchem wskazówek zegara i po ośmiu dniach wraca do punktu wyjścia. – Na szlak wychodzimy o 4 rano. Wędrówkę kończymy o zmierzchu. Pierwsze godziny do świtu przeznaczone są na osobistą modlitwę w ciszy. Wtedy polecamy Bogu intencje, które przekazali nam ludzie – mówi ojciec Grecki. Przejście grupy pątników postrzegane jest przez mieszkańców kolejnych wiosek i miasteczek jako znak błogosławieństwa. Na czele grupy idzie osoba znająca trasę, niesiony jest także krzyż, często przez najmłodszych pielgrzymów, wśród których bywają nawet 9-latkowie. Każdy z pątników ma jeden różaniec na szyi, a drugi w ręku. Pielgrzymi zobowiązani są do ciągłego śpiewania „Zdrowaś, Maryjo” do specjalnie ułożonej melodii. Popularne jest wśród nich powiedzenie „Żadnego kroku bez »Zdrowaś, Maryjo«”.

Oficjalna nazwa tych pielgrzymek brzmi „Odwiedzanie domów Matki Bożej”. Zgodnie z ustalonym regulaminem trzeba odwiedzić wszystkie maryjne kościoły w danej okolicy oraz kaplice, które pielgrzymi nazywają pustelniami. Jest ich na wyspie około stu. Odnowiony regulamin przypomina, że nawet w świątyniach niemających maryjnego tytułu zawsze jest szczególne miejsce związane z Matką Bożą – ołtarz boczny, obraz, figura, gdzie można się pomodlić. – Celem azorskiej pielgrzymki nie jest żadne sanktuarium, ale kościół parafialny. Sanktuarium każdy romeiro – jeśli tak można powiedzieć – niesie w swoim sercu, w którym obecny jest Bóg – mówi werbista.

Zaczęło się od pokuty

Początki wielkopostnych pielgrzymek wiążą się z groźnym trzęsieniem ziemi, które zdarzyło się w 1522 roku. Zginęło wówczas ok. 4 tys. ludzi. Mieszkańcy zwrócili się wtedy o radę do dominikańskiego misjonarza, który przed kataklizmem wzywał ich do nawrócenia i wytykał błędy. Porównywany jest z prorokiem Jonaszem wysłanym do Niniwy, która po czterdziestu dniach się nawróciła. Na Wyspie św. Michała głos ojca Afonso de Toledo napotkał większy opór i ludzie zreflektowali się dopiero po tragedii. Gdy pytali dominikanina, co mają czynić, polecił im, by zbudowali kaplicę ku czci Matki Bożej Różańcowej i w każdą środę pielgrzymowali do niej na kolanach, prosząc o przebaczenie i miłosierdzie. Ta pokutna modlitwa stała się zalążkiem obecnych wielkopostnych pielgrzymek, które miały swoje lepsze i gorsze czasy, jednak nigdy nie zanikły i są ważnym elementem kultury religijnej Azorów, przekazywanym z pokolenia na pokolenie.

Pielgrzymi z daleka wyglądają trochę jak zgarbione kobiety na dawnych obrazach. Sprawia to ich charakterystyczny strój. – Mężczyźni, wychodząc wczesnym rankiem na pielgrzymkę, zabierali ciepłe wełniane szale i barwne chusty, których mnóstwo było w domu i które dobrze chroniły od wiatru, słońca i deszczu, a na postojach można było je rozłożyć, by nie siadać na ziemi – mówi ojciec Grecki. I dodaje: – Strój pielgrzymi nawiązuje do Ewangelii świętego Mateusza i ukrzyżowania Pana Jezusa. Szal symbolizuje szkarłatny płaszcz, który nałożono na Niego przed ukrzyżowaniem; chusta, której zgodnie z tradycją naszych pielgrzymek nigdy nie możemy zdjąć z szyi, przypomina o koronie cierniowej; okuta metalem drewniana laska symbolizuje trzcinę włożoną Jezusowi do ręki, gdy stanął przed Piłatem, który wypowiedział słynne słowa: „Ecce Homo”.

Bóg w męskim sercu

Dlaczego tylko mężczyźni uczestniczą w wielkopostnych pielgrzymkach? Otóż w czasach, kiedy zaczynała się ta tradycja, kobiety rzadko opuszczały domy, ponieważ niemal wyłącznie zajmowały się gospodarstwem i opiekowały potomstwem. To mężczyźni wychodzili z domu, aby zdobyć środki na utrzymanie rodziny. – Trochę górnolotnie można powiedzieć, że uczestnicząc w pielgrzymce, wychodzili z domów, by przynieść rodzinie Boga w swoim sercu – mówi werbista. Niezmienne od wieków pozostaje to, że celem tego wędrowania są nawrócenie i modlitwa w intencji rodziny, bliskich i całej wyspiarskiej społeczności. – W czasie tej pielgrzymki ważny jest łańcuch modlitwy zapewniający łączność i wstawiennictwo modlitewne – wyznaje misjonarz. Zwraca uwagę na charakterystyczne dla azorskiej pielgrzymki różańce – na wszystkich paciorkach odmawia się tylko dwie modlitwy – „Zdrowaś, Maryjo” i „Ojcze nasz”. W ten sposób w jeden łańcuch zbierane są prośby napotykanych ludzi. – Te intencje modlitewne zbiera idący na końcu grupy tzw. prokurator dusz, który nam je potem przekazuje – mówi ojciec Grecki. Centralnym punktem każdego dnia jest wspólna Eucharystia. Jeśli w grupie nie ma księdza, to proboszcz parafii, z której wychodzą pielgrzymi, jest zobowiązany codziennie do nich dojeżdżać, aby odprawić Mszę św. – Regulamin stanowi, że przed wyruszeniem w drogę trzeba pójść do spowiedzi i przebaczyć sobie nawzajem wszelkie urazy – opowiada werbista. W schowanych pod wełnianymi szalami plecaczkach pątnicy niosą tylko najpotrzebniejsze rzeczy i jedzenie jedynie na pierwsze pół dnia wędrówki. Potem o ich potrzeby dbają mieszkańcy mijanych miejscowości. – Bracia z innych grup starają się rano zapewnić kawę, herbatę i chleb z masłem, serem lub szynką. Na trasie ludzie witają nas czasami ogromnym garnkiem gotowanego mięsa czy zupy. O nic nie musimy się troszczyć, bo osoby odpowiedzialne za pielgrzymki o wszystko dbają – dodaje. Na trasie modlą się też zawsze za rodziny, które przyjmą ich pod swój dach na nocleg. W pielgrzymkach uczestniczy sporo osób, które wyemigrowały z wyspy. Wyruszają na szlak z parafii, w której się urodziły albo gdzie wciąż mieszkają ich rodziny. Tylko dwie migranckie grupy z Toronto, które liczą w sumie około stu osób, zaczynają pielgrzymowanie w jednym z kościołów w Ponta Delgada, stolicy wyspy.

Bracia z Wyspy św. Michała

Ojciec Grecki wyznaje, że na pielgrzymim szlaku najbardziej lubi pierwsze godziny dnia, kiedy ciszę przerywa jedynie stukot drewnianych lasek o ziemię, i widzi się gwiazdy, a czasami chmury, przez które w pewnym momencie zaczyna przebijać słońce, przypominające o obecności Boga, który zesłał nam światło Jezusa Chrystusa. Misjonarz podkreśla, że istotą tych pielgrzymek jest braterstwo. Każdy, kto choć raz przeżyje pielgrzymkę, zostaje „bratem na zawsze”, bo tak się wzajemnie tytułują. Oznacza to wspieranie się nie tylko na pątniczym szlaku, ale i w trudach codziennego życia, co scala parafię i buduje silne więzy.

Wielkopostne pielgrzymowanie zakłada też formację permanentną. – Od Bożego Narodzenia odbywają się obowiązkowe spotkania formacyjne przygotowujące do pielgrzymki, a w czwartą niedzielę Wielkiej Nocy bracia ze wszystkich grup pielgrzymkowych spotykają się, by pokazać, że jesteśmy jedną wielką rodziną pielgrzymów z Wyspy św. Michała – mówi misjonarz, któremu po raz pierwszy w tym roku na szlaku towarzyszyło dwóch polskich werbistów. Po pandemicznej przerwie, która wstrzymała pielgrzymowanie, pątnicy modlą się szczególnie za Światowe Dni Młodzieży, które odbędą się w Lizbonie, za rodziny i o pokój na Ukrainie. Modlitwę uzupełniają charakterystycznym pozdrowieniem, które pokazuje, że w centrum maryjnego pielgrzymowania zawsze stoi Chrystus: „Niech będzie pochwalone i wielbione święte życie, męka, śmierć i zmartwychwstanie naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Na co wszyscy pielgrzymi odpowiadają: „Zawsze niech będzie pochwalone z Jego i naszą Najświętszą Maryją Panną”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.