Od pola do ugoru. Jakie skutki przyniesie unijna polityka rolna?

Jakub Jałowiczor

|

GN 13/2023

publikacja 30.03.2023 00:00

Wybory regionalne w Holandii wygrał Obywatelski Ruch Rolniczy. Dlaczego rolnikom nie odpowiada Europejski Zielony Ład?

Unia chce, by jedna czwarta gruntów rolnych została przeznaczona na uprawy ekologiczne, czyli takie, na których wcale albo prawie wcale nie używa się środków chemicznych. Unia chce, by jedna czwarta gruntów rolnych została przeznaczona na uprawy ekologiczne, czyli takie, na których wcale albo prawie wcale nie używa się środków chemicznych.
Jeffrey Groeneweg /anp/east news

Według wstępnych wyników wyborów ugrupowanie, zwane po holendersku BoerBurgerBeweging, zdobyło 19 proc. głosów w skali kraju, wyprzedzając liberalną VVD premiera Marka Ruttego. Mieszkańcy Królestwa Niderlandów wybierali członków rad regionalnych, ale wynik przełoży się bezpośrednio na krajową politykę. Dlaczego? W Holandii rady regionalne wybierają członków senatu. Zatem głos na BBB w wyborach lokalnych oznacza w praktyce głos na BBB w senacie.

Rolniczy Ruch Obywatelski to nowe ugrupowanie powstałe na fali protestów przeciw unijnej polityce rolnej. W ramach ogłoszonego przez władze UE Zielonego Ładu poszczególne kraje muszą wcielić w życie ograniczenia działalności rolniczej. Proeuropejski rząd Ruttego zapowiedział obowiązek ograniczenia stosowania nawozów azotowych o połowę w skali kraju, a w niektórych regionach kraju nawet o 95 proc. Hodowla zwierząt miałaby być zmniejszona o 30 proc. Niektóre gospodarstwa, prawdopodobnie 2–3 tys., zostałyby przymusowo wykupione przez państwo. Teraz BBB ma szansę stworzenia grupy parlamentarnej, która będzie mogła blokować forsowane zmiany. – Biurokraci myśleli, że liberalne kraje starej Unii przyjmą forsowane przez nich założenia z całym dobrodziejstwem inwentarza. Tak się jednak nie stało. Najwyraźniej liberalizm na Zachodzie ma też swoje granice – komentuje Szczepan Wójcik, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej i hodowca norek, który wspierał holenderskie protesty.

Nie obejdzie się bez zmiany diety

Zasady Zielonego Ładu doprecyzowano w strategii nazwanej „Od pola do stołu”. Część z nich trudno uznać za konkretny cel (UE chce np. ratowania populacji pszczół), ale precyzyjnie wyliczone jest to, o ile ma spaść zużycie nawozów i pestycydów. Unia chce też, by jedna czwarta gruntów rolnych została przeznaczona na uprawy ekologiczne, czyli takie, na których wcale albo prawie wcale nie używa się środków chemicznych. Zasady te dotyczą UE jako całości, a poszczególne kraje negocjują z Komisją Europejską, jakie reguły wcielą w życie. W Holandii okazały się one wyjątkowo surowe. W przypadku Polski są łagodniejsze, m.in. dlatego, że w naszym kraju zużycie środków chemicznych w rolnictwie już teraz jest o wiele niższe niż w Niderlandach czy Niemczech. Komisja Europejska nie ukrywa, że jej celem jest duża zmiana społeczna. „Oczywiste jest, że transformacja ta nie odbędzie się bez zmiany diety ludzi” – czytamy w założeniach strategii „Od pola do stołu”. Wszystkie te zasady mają zostać zrealizowane już w 2030 r.

Braki na horyzoncie

Duże kontrowersje budzi sprawa upraw ekologicznych. Jak dotąd żaden kraj nie przeznaczył na nie 25 proc. pól uprawnych. Największy odsetek takich upraw występuje w Austrii (24 proc.), Estonii (21 proc.) i Szwecji (20 proc.). Za to Polska, Węgry, Holandia, Irlandia, Rumunia, Bułgaria, Malta i Cypr mają ich mniej niż 5 proc. Uprawy bez chemii są średnio o 20–25 proc. mniej wydajne od tych z użyciem herbicydów i pestycydów, przy czym bez chemii łatwiej jest prowadzić uprawę oliwek i winnej latorośli albo hodowlę kóz niż siać zboże i rośliny oleiste (dane z raportu Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN). Co zrobi UE, jeśli dopłaty nie wystarczą, by przekonać rolników do przechodzenia na uprawy bez środków chemicznych? Holenderski plan wykupu budzi obawy mieszkańców wsi.

Komisja Europejska nigdy nie przedstawiła wyliczeń na temat wydajności rolnictwa po transformacji. Zrobiły to natomiast władze Stanów Zjednoczonych. Tamtejszy resort rolnictwa oszacował skutki wprowadzenia nowych zasad tylko w UE, w UE i w jej otoczeniu oraz na całym świecie. W pierwszym wariancie produkcja w Unii spada o 12 proc., a problem z dostępem do żywności ma 22 mln ludzi, przy czym nie chodzi o Europejczyków, ale o mieszkańców innych części świata, kupujących dziś unijne produkty rolne. W drugim scenariuszu spadek wynosi 11 proc., a problem z żywnością ma 103 mln osób. W ostatniej opcji UE wytwarza o 7 proc. mniej, ale brak produktów rolnych dotyka 185 mln ludzi. Opracowując swoje szacunki, Amerykanie oceniali tylko część unijnych regulacji. Nie brali pod uwagę kwestii upraw ekologicznych. W dodatku wyliczenia powstały jeszcze przed wojną na Ukrainie.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.