Zbawienie doczesne

Franciszek Kucharczak

|

GN 13/2023

publikacja 30.03.2023 00:00

Myśl wyrachowana: Nie wystarczy się bawić, żeby dać się zbawić.

Zbawienie doczesne

Z okazji trzeciej rocznicy śmierci ks. Piotra Pawlukiewicza ktoś wrzucił do sieci cytat z jednej z jego konferencji: „Kocham człowieka, jeśli zależy mi na tym, żeby on poszedł do nieba”.

Do tego sprowadza się prawdziwa miłość. Problem w tym, że dziś spora część chrześcijan uważa, że i tak wszyscy pójdą do nieba, o ile pójdą gdziekolwiek. Według nich piekła po prostu nie ma (chyba że dla „faszystów”, „homofobów”, „kleru” i Kaczyńskiego). Przy takim założeniu kwestia zbawienia przestaje mieć znaczenie, a na czoło wysuwa się zapewnienie człowiekowi tzw. dobrostanu. Rozumie się przez to komfort życia doczesnego, który osiąga się drogą usunięcia przeszkód i trudności oraz dostarczenia człowiekowi wszelkich możliwych przyjemności. W tej koncepcji traci sens wszelka asceza, praca nad sobą, powstrzymywanie się od zachcianek, a nawet zwykła przyzwoitość. Po co to wszystko, skoro wybory podejmowane w doczesności nie wpływają na to, co będzie w wieczności? Nie ma powodu tracić okazji, żeby dzień w dzień świetnie się bawić, byle tylko nie przeszkadzać innym w zabawie – tak się rozumie miłość od czasu rewolucji seksualnej.

Takie myślenie musi prowadzić do odrzucenia Chrystusa. Owszem, może On funkcjonować jako jeden z wielu myślicieli, jako nauczyciel moralności, ale nie jako Zbawiciel. Bo od czego Jezus miałby nas zbawiać, skoro jest fajnie, a będzie jeszcze fajniej? Po co się fatygował na tę Golgotę, po co się męczył, krwawił?

Gdyby miał przy sobie aktywistów niemieckiej Drogi Synodalnej, już by Mu oni wytłumaczyli w świetle „współczesnej antropologii”, że nie ma sensu cierpieć za grzechy, bo w ogóle pojęcie grzechu to anachronizm. Są preferencje, orientacje w granicach normy. Po co za to umierać? Wystarczyło pobłogosławić i dać ludziom żyć. Po co były te hasła o nierozerwalności małżeństwa, o cudzołóstwie, po co te porównania o odcinaniu sobie ręki i wyłupywaniu oka? I co to za „idźcie precz, przeklęci, w ogień wieczny”? Co to za „nie znam was”? To tak mówi chrześcijanin?

No właśnie – kiedy się obserwuje ewolucję mentalności, zwłaszcza wśród ludzi Zachodu, odnieść można wrażenie, że głównym zadaniem chrześcijanina jest być miłym i unikać tematów kontrowersyjnych. W praktyce oznacza to zgodę na narrację „tego świata”, pobłogosławienie grzechu, a tym samym na zlekceważenie losów wiecznych człowieka. To nie ma nic wspólnego z Ewangelią ani w ogóle z całą historią zbawienia, bo w tej historii chodzi o zbawienie właśnie. Syn Boży utorował nam drogę i otworzył bramę do szczęścia wiecznego, ale On sam mówi, że to jest wąska droga i ciasna brama. Przestrzega też przed szeroką bramą i przestronną drogą, bo one prowadzą do zguby.

Można to anulować i uchwalić, że istnieje tylko droga do nieba i że ma ona standard autostrady. Zachodzi jednak obawa, że u celu nikt tej uchwały nie uhonoruje.•


KRÓTKO:

Tusk katolicki

Donald Tusk powiedział w Sosnowcu: „Jesteś katolikiem, chcesz przestrzegać Dekalogu, wierzysz w fundamentalne zasady chrześcijaństwa, rozumiesz Jezusa Chrystusa – to nie możesz głosować na PiS czy Konfederację. Na miłość Boga, to nie ma kompletnie nic wspólnego z chrześcijaństwem”. Kilka dni wcześniej w Pszczynie szef PO obiecywał, że wprowadzi „rozwiązania liberalizujące procedury aborcyjne” i „prawo do legalnej i bezpiecznej aborcji”. •

Fejk nieudany

Na początku marca Robert Biedroń chwalił się porozumieniem „o darmowej aborcji dla Polek w Finlandii”. Na potwierdzenie tego opublikował zdjęcie, na którym widać jego i innych przedstawicieli Nowej Lewicy, siedzących przy stole z premier Sanną Marin. Informacja ta wzburzyła środowisko opozycjonistów. Przewodnicząca fińskich Chrześcijańskich Demokratów Päivi Räsänen stwierdziła: „Obietnica aborcji jest absurdalna i okrutna. Nasza służba zdrowia potrzebna jest Finom, a nie do odbierania życia Polakom”. Na to zareagował rząd fiński, zaprzeczając, jakoby doszło do jakiegoś porozumienia. „Było to grzecznościowe spotkanie trwające około 10 minut. Polska delegacja opisała pani premier sytuację praw człowieka w kraju i wyraziła nadzieję, że w przyszłości uda się zintensyfikować współpracę w obronie praw kobiet w Europie. Podczas spotkania nie padły żadne obietnice” – poinformowano. Czyli kłamstwo się wydało. Trzeba próbować dalej.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.