Dzień, w którym zdumiona natura wstrzymała oddech, widząc śmierć Boga

Marcin Jakimowicz

|

GN 13/2023

publikacja 30.03.2023 00:00

Pieczemy mazurki, myjemy okna, tłumnie walimy na święcenie pokarmów do kościołów, przypominających tego dnia jarmark, a w tym czasie Bóg zstępuje do piekieł.

Dzień, w którym zdumiona natura wstrzymała oddech, widząc śmierć Boga ilustracje National Gallery of Art /wikimedia

Wielka Sobota nam umyka. Nie rozumiemy jej ogołocenia i pustki. Jesteśmy przyzwyczajeni do aktywności i na czas zatrzymania się, oddechu, wsłuchania w ciszę reagujemy bezradnym wzruszeniem ramion. Ten dzień widziany od kuchni jest jednym wielkim placem budowy: rozgardiaszem, epicentrum przygotowania świątecznych wypieków, dekorowania mazurków i szykowania święconki. W wielu domach to nerwowy finisz wiosennego mycia okien. Te wszystkie zewnętrzności zabijają istotę tego dnia – wielką pustkę i wielką ciszę. Dnia, w którym zdumiona natura wstrzymała oddech, widząc śmierć Boga.

Odpocznij!

Tak, świat zamarł w osłupieniu, a Najposłuszniejszy z posłusznych wypełnił Prawo nawet po śmierci. Uszanował odpoczynek szabatu.

Szabat jest przerwaniem, wyodrębnieniem, odłożeniem na bok wszystkiego innego. Żydzi zarzucają wszelkie aktywności i prace, by serca skierować wyłącznie ku Panu. Tego dnia wszystko zostaje przemienione. „Skończył Bóg pracę, którą podjął, i odpoczął w dniu siódmym”. Gdy Jezus, skłoniwszy głowę, oddał ducha, wszedł do odpoczynku Boga. Odtąd Wielka Sobota stała się „głównym szabatem dziejów”. Psalmy godziny czytań są pełne zawierzenia i spokojnego oczekiwania. „Spokojnie zasypiam, kiedy się położę” – czyta Kościół, a my mamy wrażenie, że słowa te wypowiada sam Jezus.

„Znaczenie soboty egzegeci rozmaicie objaśniają. Niektórzy zapatrują się na dzień ten jako na pamiątkę stworzenia świata, wyjścia z Egiptu i nadania dziesięciorga przykazań, co wszystko podług tradycji miało mieć miejsce w sobotę” – pisał w 1893 roku Hilary Nusbaum w „Przewodniku judaistycznym obejmującym kurs literatury i religii”. Jezus, „miłośnik życia”, skrócił dystans. Wypełnił proroctwa i zmartwychwstał, jak zapowiedział, trzeciego dnia, ale przecież były to jedynie fragment piątku, sobota i niedzielny poranek. Stęskniony za człowiekiem, nie mógł doczekać się spotkania w ogrodzie. Śmierć nie była w stanie wytrzymać Jego obecności.

Co się stało?

W Wielką Sobotę doświadczamy boleśnie rozdźwięku między wymową teologiczną i liturgiczną tego dnia a duszpasterską praktyką. „Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań. Idzie, aby odnaleźć pierwszego człowieka, jak zgubioną owieczkę” – czytamy w „Starożytnej homilii na Świętą i Wielką Sobotę”, a kościoły szturmują tłumy. „Pewnie jest w tym i trochę zabobonu, ale myślę, że część tych ludzi przyciąga potrzeba wypełnienia znakami przestrzeni i czasu świętowania. Potrzebujemy konkretu w przeżywaniu wiary. Co oznacza nasze poświęcenie pokarmów? To, że wszystkie nasze wysiłki, by te święta przygotować, to nasze przygotowanie jedzenia, które niebawem ze smakiem zjemy, to wszystko jest częścią Bożego świata, odnowionego w zmartwychwstaniu” – wyjaśnia ks. Grzegorz Strzelczyk.

Praktyka pokazuje, że dzień, który powinien być czasem kompletnej ciszy, zamienia się w jarmark. Tłumy, przepychanki, dzwoniące komórki. A przecież tego dnia Syn Boga „zstąpił do piekieł”. Jedynie ministranci, którzy czuwają przy grobie Pańskim, pokazują, że najistotniejszy jest okryty welonem Najświętszy Sakrament. Ta woalka symbolizuje tajemnicę. Jeszcze nie wszystko zostało odkryte, powiedziane. Śmierć nie jest ostatnim słowem.

„Na krzyżu Bóg opowiedział się za człowiekiem przeciwko Bogu” – pisał Paul Evdokimov w „Szalonej miłości Boga”. „Od Adama ludzkość czekał tylko Szeol, mroczne przebywanie umarłych. W wielkosobotnim nabożeństwie paschalnym śpiewamy: »Zszedłeś na ziemię, by ocalić Adama, a nie znajdując go, o Panie, poszedłeś szukać go w piekle«. Chrystus zstąpił do piekieł, aby szukać tam człowieka”. To dzień bezradności i niewiary. Tak, tak, tego dnia zwątpili wszyscy apostołowie. Pogrążyli się w rozdrapywaniu ran i samooskarżeniu. Jedynie Maryja, jak śpiewamy w litanii dominikańskiej, „przez święty dzień sobotni wiarę zachowała”.

Zraniona wiara

„Tylko zraniona wiara, na której są widoczne blizny po gwoździach, jest wiarygodna, tylko ona może uzdrawiać” – pisze ks. Tomáš Halik. „Obawiam się, że wiara, która nie przeszła nocy Krzyża i nie była zraniona w serce, tej siły nie ma. Wiara, która nigdy nie oślepła, która nie spróbowała ciemności, z trudem może pomóc tym, którzy nie widzieli i nie widzą. Religia »widzących«, faryzejska, grzesznie pewna siebie, niezraniona religia zamiast chleba daje kamień, zamiast wiary ideologię, zamiast świadectwa teorię, zamiast pomocy pouczanie, zamiast miłosierdzia tylko nakazy i zakazy. Mistyczne komentarze do tajemnicy Wielkiej Soboty rozważają, co rozgrywa się »w głębinach ziemi«, w piekle, do którego nasz Zbawiciel zstąpił swoim cierpieniem i gdzie Jego Krzyż stał się bronią rozbijającą bramy ciemności. Baranek, który gładzi grzechy świata, niesie przed oblicze Boga i przed Jego sąd bolesne pytania wszystkich cierpiących. Ze wszystkich ziemskich piekieł, sal tortur i obozów koncentracyjnych, z przepełnionych szpitali, z ciemnych przepaści bólu i nieszczęścia brzmi to pytanie: »Dlaczego?«. Jezus zstąpił do piekła odłączenia od Boga, Bożego milczenia w godzinie próby”.

Od czasu, gdy Jezus zstąpił do Otchłani, nie ma rzeczywistości, której nie mógłby dotknąć i przemienić swą życiodajną łaską. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.