Gruzja na rozstaju dróg – czy kraj ten podąża w stronę Europy, czy Rosji?

Maciej Legutko

|

GN 12/2023

publikacja 23.03.2023 00:00

Po dwóch dniach gwałtownych protestów rządzący Gruzją wycofali z parlamentu ustawę wzorowaną na rosyjskim prawodawstwie. Nie zmienia to faktu, że perspektywa integracji tego kraju z UE coraz bardziej się oddala.

Protesty w Tbilisi zakończyły się sukcesem opozycji. Protesty w Tbilisi zakończyły się sukcesem opozycji.
ZURAB KURTSIKIDZE /epa/pap

Gruzińskie społeczeństwo kolejny raz pokazało swoją determinację. Trwające dwa dni protesty w Tbilisi, w których uczestniczyły dziesiątki tysięcy ludzi z narodowymi i unijnymi flagami, doprowadziły do wycofania z parlamentu ustawy „o zagranicznych agentach”. Jej projekt został przyjęty 7 marca przez posłów rządzącej partii Gruzińskie Marzenie. 9 marca prace nad nim zostały wstrzymane. Dzień później parlament odrzucił kontrowersyjną ustawę, a rząd zwolnił z aresztu zatrzymanych demonstrantów.

Protesty pokazały, że w gruzińskim społeczeństwie wiara w demokrację i integrację europejską wciąż jest silna, a rozwiązania próbujące zbliżać kraj do standardów autorytarnych są nie do przyjęcia. Z drugiej strony, wbrew nadziejom opozycji, manifestacje szybko przygasły, a Gruzińskie Marzenie pozostaje liderem sondaży. I to pomimo faktu, że partia ta doprowadziła do spowolnienia procesu akcesyjnego do UE oraz zajmuje negatywnie ocenianą na Zachodzie, dwuznaczną postawę wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę.

„Putinowska” ustawa

Gruzińska ustawa „o agentach zagranicznych” wzorowana jest na ustawie przyjętej w 2012 roku przez rosyjską Dumę. Nakładała ona drakońskie ograniczenia na organizacje otrzymujące materialne bądź finansowe wsparcie z zagranicy i stanowiła kamień milowy w procesie likwidacji przez Putina resztek opozycji. Podobne rozwiązania przyjęły w późniejszych latach m.in. Białoruś, Azerbejdżan czy Tadżykistan. Chęć dołączenia przez Gruzję do tego grona świadczy o narastających tendencjach autorytarnych w szeregach Gruzińskiego Marzenia. Formalnie przewodzi mu Irakli Kobachidze, ale z tylnego siedzenia partią wciąż steruje założyciel – Bidzina Iwaniszwili, miliarder oskarżany o bliskie związki z Rosją, malwersacje finansowe i instalowanie swoich protegowanych na najwyższych stanowiskach w państwie.

Jak się zdaje, okoliczności przyjęcia ustawy potwierdzają, że rządzący wiedzieli o jej kontrowersyjności. Do prac w komisji nie dopuszczono mediów ani przedstawicieli organizacji pozarządowych. Pierwsze czytanie zostało przyspieszone, a ustawę zgłosiło nie Gruzińskie Marzenie, tylko jego koalicjant – niewielka partia Siła Narodu.

Ustawa zakładała, że organizacje pozarządowe i media, finansowane w co najmniej dwudziestu procentach przez zagraniczny kapitał, miały być wpisane do specjalnego rejestru oraz składać coroczne sprawozdania finansowe. Przyjęcie ustawy skrytykowano na Zachodzie. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell stwierdził, że „jest ona niezgodna z unijnymi standardami i wartościami” i będzie miała „poważne skutki dla naszych relacji”. Departament Stanu USA otwarcie poparł protesty: „Stoimy po stronie gruzińskiego narodu i jego aspiracji”. Dla Waszyngtonu Gruzja była niegdyś najważniejszym partnerem w regionie, obecnie stosunki na wysokim szczeblu z Gruzińskim Marzeniem są zamrożone. Protesty poparł też Wołodymyr Zełeński, którego relacje z Gruzją pogorszyły się po zajęciu przez Tbilisi neutralnej postawy wobec rosyjskiej agresji i po uwięzieniu Micheila Saakaszwilego. W październiku 2022 Kijów wprowadził nawet sankcje wobec grupy gruzińskich polityków i biznesmenów z kręgu Bidziny Iwaniszwilego.

Nie ma integracji bez demokracji

Próba wprowadzenia ustawy, określanej przez demonstrantów mianem „rosyjskiej” i „putinowskiej”, nie jest pierwszym przejawem pogarszającej się kondycji gruzińskiej demokracji. Opozycja uważa, że ostatnie wybory parlamentarne jesienią 2020 roku zostały sfałszowane przez Gruzińskie Marzenie. Pół roku trwał polityczny klincz, który przerwało porozumienie z 19 kwietnia 2021 r. osiągnięte dzięki mediacji Unii Europejskiej. W czerwcu 2021 r. Gruzińskie Marzenie wycofało się jednak z układu, oskarżając opozycję o jego nieprzestrzeganie. 1 października 2021 r. aresztowano Micheila Saakaszwilego, który wrócił do ojczyzny dzień przed wyborami samorządowymi. Były prezydent do dziś pozostaje w więzieniu, a jego stan zdrowia pogarsza się. Rząd w Tbilisi odrzuca wysuwane przez Polskę i Francję propozycje, aby Saakaszwilego zbadali zagraniczni lekarze. Tymczasem w maju 2022 r. aresztowano kolejną ważną postać opozycji – Nikę Gvaramię – byłego adwokata Saakaszwilego, właściciela stacji telewizyjnej Mtavari TV. Pod pretekstem nieprawidłowości w korzystaniu z służbowego samochodu skazano go na 3,5 roku więzienia.

Narastanie autorytarnych tendencji negatywnie oceniane jest w Brukseli. 7 czerwca 2022 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję krytykującą „naruszanie wolności mediów i bezpieczeństwa dziennikarzy w Gruzji”. W sposób szczególny dostało się Bidzinie Iwaniszwilemu. PE uznał go za osobę „bezpośrednio odpowiedzialną za ograniczanie wolności mediów i za niejasne związki z Rosją” i wezwano unijne instytucje do objęcia tego polityka sankcjami.

Dwa tygodnie później, podczas szczytu Rady Europejskiej, Gruzja nie otrzymała statusu kandydata do UE, w przeciwieństwie do Ukrainy i Mołdawii. Te trzy kraje w maju 2021 r. utworzyły tzw. Stowarzyszeniowe Trio i wydawało się, że wspólnie będą pokonywać kolejne etapy integracji. Komisja Europejska zgłosiła jednak wątpliwości w kwestii „stabilności instytucji gwarantujących demokrację, rządów prawa, praw człowieka oraz ochrony mniejszości” w Gruzji. Kaukaski kraj musiał zadowolić się nadaniem tytułu „kraju o europejskiej perspektywie”, z czym nie wiążą się żadne przywileje. Gruzji nie pomógł nawet fakt, że poparcie dla wejścia do UE wyraża w sondażach 80–85 proc. ankietowanych.

Wojenne dylematy

Gruzińskie społeczeństwo jest głęboko podzielone w stosunku do wyzwań, przed którymi stoi ten kraj. Widzieliśmy kolejny zryw społeczny, pokazujący poparcie dla zacieśniania relacji z UE. Z drugiej strony Gruzińskie Marzenie rządzi w kraju trzecią kadencję i utrzymuje się na czele sondaży, a dobre relacje z Brukselą nie są dla tej partii priorytetem.

Podobnie rzecz ma się ze stosunkiem do wydarzeń na Ukrainie. Gruzini, którzy 15 lat temu również padli ofiarą rosyjskiej agresji, na wiele sposobów okazują swoją solidarność. Wielu wyjechało walczyć po stronie Ukrainy, podczas marcowych protestów nie brakowało niebiesko-żółtych flag i śpiewano hymn tego kraju. Polityka rządu w Tbilisi wygląda jednak inaczej. Oprócz głosowań na forum ONZ i wysyłania pomocy humanitarnej Gruzińskie Marzenie unika otwartego wsparcia politycznego, a tym bardziej militarnego dla Kijowa. Postawa ta jest krytykowana na Zachodzie i określana jako „życzliwa neutralność” wobec Moskwy. Mimo zachodnich sankcji rosyjsko-gruzińska współpraca gospodarcza rozwija się pomyślnie. Ukraina oskarżyła Tbilisi o pomaganie Moskwie w obchodzeniu sankcji, Gruzja odrzuciła jednak te zarzuty i wezwała do wyjaśnień ukraińskiego ambasadora w Tbilisi. O tym, że postawa Gruzji odpowiada Moskwie, świadczy fakt, że miotający groźbami rosyjscy politycy wobec kaukaskiego sąsiada zachowują się wstrzemięźliwie. Nawet marcowe demonstracje spotkały się z oszczędnymi komentarzami w Moskwie. Jedynie czołowa rosyjska propagandzistka Margarita Simonjan postraszyła, że Rosja „nie będzie się cackać” z Gruzinami i zbombarduje Tbilisi, gdy sytuacja rozwinie się tam nie po myśli Kremla.

W tej kwestii także widać dylematy społeczeństwa. Z jednej strony solidaryzuje się ono z Ukrainą, z drugiej – w większości popiera politykę Gruzińskiego Marzenia, które unika zaogniania relacji z Rosją. Będący z złych relacjach z Kijowem premier Irakli Garibaszwili oskarżył Ukrainę o próbę otwarcia w Gruzji „drugiego frontu wojny”. Oskarża też opozycję: „Gdyby u władzy była bardziej destrukcyjna siła, Gruzja stałaby się strefą walk”.

Mimo sukcesu opozycji, jakim było zmuszenie rządu do wycofania się z kontrowersyjnej ustawy, nie należy spodziewać się teraz istotnych zmian w wewnętrznej i zagranicznej polityce Gruzji. W dalszej perspektywie zmiany na scenie politycznej mogą nadejść ze strony prezydent kraju Salome Zurabiszwili. Choć wygrała ona wybory w 2018 r. z poparciem Gruzińskiego Marzenia, obecnie dystansuje od tej partii. Zdecydowanie skrytykowała ustawę o agentach zagranicznych i poparła protestujących. W przeciwieństwie do premiera Garibaszwilego jest też chętnie przyjmowana przez zachodnich przywódców. Być może Salome Zurabiszwili podejmie próbę zagospodarowania elektoratu zmęczonego rządzącą partią, ale niechętnego do poparcia opozycji.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.