Czy samotność jest piekłem? Opublikowano raport Instytutu Pokolenia

Bogumił Łoziński

|

GN 11/2023

publikacja 16.03.2023 00:00

Teolodzy twierdzą, że piekło polega na stanie całkowitej samotności. Droga miłości, którą wskazuje chrześcijaństwo, wiedzie w diametralnie przeciwnym kierunku, co więcej, w pewnym stopniu mogą z niej skorzystać także ludzie nieposiadający łaski wiary.

Czy samotność jest piekłem? Opublikowano raport Instytutu Pokolenia jakub szymczuk /foto gość

Zjawisko samotności jest jednym z głównych problemów współczesnego człowieka. Wynika z niego cały szereg negatywnych konsekwencji w wymiarze indywidualnym, ale też społecznym, ekonomicznym, a także religijnym. Na poziomie badań psychologicznych czy socjologicznych stan samotności jest dość dobrze rozpoznany. Mamy cały szereg opracowań, jak przezwyciężyć samotność, w kolorowych pismach i internecie znajdziemy setki rad, jak sobie z tym problemem radzić, choć w większości ich wartość jest co najmniej wątpliwa. W jednej publikacji jest nawet wskazówka, jak przestać być samotnym, będąc wciąż samotnym. Tymczasem chrześcijaństwo jest najgłębszą i najskuteczniejszą drogą do pokonania samotności, gdyż jego celem jest nawiązanie relacji miłości z człowiekiem i Bogiem.

Problem samotności

Na początku trzeba rozróżnić pojęcia „samotność” i „poczucie samotności”. To pierwsze jest definiowane jako dobrowolny stan, w którym przebywamy sami ze sobą, co pozwala nam na rozwój osobowości, wewnętrznej integracji, nawiązanie relacji z Bogiem. Taki rodzaj samotności praktykowali na przykład ojcowie pustyni. Natomiast „poczucie samotności” jest subiektywnym doświadczeniem braku dostatecznych relacji z innymi ludźmi, co prowadzi do rozbieżności między stanem pożądanym a rzeczywistym i ma negatywne konsekwencje. Może prowadzić do lęku, depresji, kompulsywnego jedzenia, pracoholizmu czy stosowania używek. Stres, który towarzyszy temu stanowi, osłabia układ odpornościowy i zwiększa ryzyko wystąpienia m.in. chorób serca, udaru czy demencji, a także prawdopodobieństwo przedwczesnej śmierci, w tym samobójczej.

Niestety, zjawisko poczucia samotności przybiera coraz większe rozmiary w skali świata i nie jest już tylko problemem indywidualnym. W 2018 r. amerykańska firma ubezpieczeniowa Cigna przeprowadziła sondaż internetowy na temat samotności w USA, z udziałem 20 tys. respondentów, z którego wynika, że ponad połowa Amerykanów doświadcza samotności.

Narastanie tego zjawiska ma negatywny wpływ na życie społeczne, efektywność gospodarki czy funkcjonowanie sektora ochrony zdrowia. Sprawa jest na tyle poważna, że w 2018 r. ówczesna premier Wielkiej Brytanii Theresa May powołała pierwszego na świecie ministra samotności, ujawniając przy tym, że problem ten dotyczy 9 mln Brytyjczyków. Trzy lata później ministerstwo samotności utworzono w Japonii, głównym powodem był wzrost liczby samobójstw po pandemii.

Problem ten ma poważny wymiar także w Polsce, co pokazuje raport „Poczucie samotności wśród dorosłych Polaków”, sporządzony przez Instytut Pokolenia na podstawie badania przeprowadzonego w sierpniu zeszłego roku. Wynika z niego, że mężczyźni mają większe poczucie samotności niż kobiety. Grupą doświadczającą jej najczęściej są młodzi mężczyźni: 65 procent w wieku 25–34 lata oraz 57 procent do 24. roku życia. Wpływ na to zjawisko ma miejsce zamieszkania – im większa miejscowość, tym większe poczucie samotności, najczęściej – 41 procent – doświadczają go mieszkańcy miast powyżej 500 tys. mieszkańców.

Wysoki poziom poczucia samotności wykazują osoby żyjące w pojedynkę, np. 60 procent osób będących w separacji, 51 procent stanu wolnego i 45 procent wdów oraz wdowców.

Na poziom zjawiska poważny wpływ ma posiadanie dzieci. 48 procent niemających potomstwa doświadcza wysokiego poziomu poczucia samotności.

Miłość do człowieka

W Kościele katolickim problem samotności jest przedmiotem pracy duszpasterskiej i refleksji teologicznej. Istnieją specjalne duszpasterstwa dla osób samotnych. Drogą wyjścia z samotności są relacje między członkami takiego duszpasterstwa czy grupy świeckiej.

Człowiek jest istotą, która żyje w relacji z innymi, we wspólnocie. Obecność ludzi, kontakt z nimi pozwala nam iść drogą, która oddala nas od poczucia samotności. Jednak nie chodzi tu o każdą obecność i każdą relację. Dramat wielu współczesnych młodych ludzi nie polega na tym, że są sami, że z nikim się nie kontaktują, jak na przykład w czasie lockdownu z powodu pandemii koronawirusa. Możemy codziennie spotykać się z olbrzymią liczbą osób: w pracy, w czasie uprawiania sportu, bawiąc się w towarzystwie znajomych, a nawet w kościele; możemy intensywnie rozmawiać z nimi, a mimo to czuć się samotnymi. Znam przypadek, gdy kilku obcych sobie mężczyzn regularnie oglądało w pubie transmisje z zawodów piłki nożnej. Z czasem zaczęli wymieniać się uwagami na temat meczów, usiedli przy jednym stole, ale wciąż rozmawiali tylko o piłce nożnej. Po roku, a nawet po dwóch latach takich spotkań wiedzieli o sobie jedynie, jak mają na imię. Fakt, że często razem ze sobą przebywali, z perspektywy tworzenia relacji nie miał większego znaczenia.

Tymczasem więź z drugim człowiekiem, która sprawia, że nie jesteśmy samotni, osiągamy nie wtedy, gdy mówimy na temat czegoś zewnętrznego, o czymś, co nas osobiście nie dotyczy, nie jest z nami związane. „Do prawdziwej rozmowy dochodzi dopiero wtedy, gdy ludzie usiłują wypowiedzieć nie coś, ale siebie, gdy dialog staje się udzielaniem” – podkreśla Joseph Ratzinger w fundamentalnej pracy „Wprowadzenie do chrześcijaństwa” z 1968 r., gdy jeszcze jako ksiądz zajmował się pracą naukową na wydziale teologii dogmatycznej na Uniwersytecie Eberharda i Karola w Tybindze.

W tej samej pracy stwierdza, że prawdziwego lęku człowieka przed samotnością „nie może opanować rozum, może to sprawić tylko obecność kogoś kochającego”. To zdanie oddaje istotę takiego bycia z drugim człowiekiem, które sprawia, że nie jesteśmy samotni. Chodzi tylko i aż o miłość, lecz też nie każdą. O taką, która określana jest mianem agape. Cechują ją m.in.: nakierowanie na dobro drugiego człowieka, bezwarunkowość, powszechność, stałość, troska, a przede wszystkim to, że ma charakter daru. Udzielając jej, obdarowujemy innego człowieka, dzielimy się sobą.

Umiejętność dawania miłości sprawia, że nigdy nie będziemy samotni, bo zawsze będą ci, którzy jej potrzebują. „Zawsze będzie istniało cierpienie, które potrzebuje pocieszenia i pomocy. Zawsze będzie samotność. Zawsze będą sytuacje materialnej potrzeby, w których konieczna jest pomoc w duchu konkretnej miłości bliźniego” – tłumaczy kard. Ratzinger już jako papież Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est z 2005 r. Zwróćmy uwagę, że miłość, o której tu mówimy, ma cechy chrześcijańskiej miłości, którą można praktykować bez posiadania łaski wiary.

Miłość Boga

Jednak miłość ludzka nie zawsze jest w stanie wyprowadzić drugą osobę z samotności, gdyż nie zawsze potrafimy dostatecznie kochać. Tylko Bóg kocha nas w sposób doskonały, dlatego aby móc obdarzyć innych miłością, która miałaby moc przemieniania, należy otworzyć się na miłość Boga i tę miłość skierować na bliźniego. Papież Franciszek w rozważaniu przed modlitwą Anioł Pański 4 listopada 2018 r. stwierdził, że miłość bliźniego jest spojrzeniem na niego oczami Boga, a nie jedynie dobroczynnością, gdyż bliźni pragnie czegoś więcej niż zaspokojenia doczesnych potrzeb: „Chodzi o to, aby uniknąć niebezpieczeństwa bycia wspólnotami, które żyją wieloma inicjatywami, ale słabymi relacjami: są »stacjami obsługi«, ale niezbyt towarzyskimi, w pełnym i chrześcijańskim sensie tego terminu. Bóg, który jest miłością, stworzył nas z miłości i abyśmy mogli kochać innych, trwając z Nim w jedności”. Można powiedzieć, że pomóc osobie cierpiącej z powodu samotności będziemy mieli szansę wówczas, gdy będziemy starali się ją kochać tak, jak kocha ją Bóg.

Samotność i piekło

Problem z poczuciem samotności to nie tylko kwestia właściwej pomocy ze strony innych. Współcześnie często zdarzają się sytuacje, gdy osoba będąca w takim stanie odrzuca pomoc, zasklepia się we własnym świecie, wypracowuje mechanizmy obronne, buduje wysokie mniemanie o sobie i nie chce miłości. Znam człowieka, który świetnie funkcjonuje zawodowo, można powiedzieć, że jest gwiazdą, ma wokół siebie mnóstwo ludzi zafascynowanych jego pracą, a jednocześnie nikogo do siebie bliżej nie dopuszcza. Jego relacja z innymi polega na przyjmowaniu „pochwał” i instrumentalnym traktowaniu innych, którzy są mu potrzebni do realizacji jego celów. Na razie nie widać po nim symptomów samotności, ale to kwestia czasu, gdy jego zawodowa gwiazda przygaśnie.

Odrzucając miłość ludzi, skazujemy się na samotność na ziemi, jednak odrzucając miłość Boga, wchodzimy na drogę wiecznego potępienia. Gdy człowiek umrze w stanie odrzucenia Bożej miłości, do tego w grzechu ciężkim i nie prosząc o Boże miłosierdzie, skazuje się na stan określany „piekłem”. Choć nie wiemy, na czym ów stan polega, teolodzy podejmują refleksje na ten temat. Kardynał Ratzinger uważa, że jest to właśnie stan całkowitej samotności. „Gdyby istniała taka samotność, do której nie przenikałoby żadne słowo, gdyby powstało tak głębokie opuszczenie, że nikt by do niego nie dotarł, wtedy mielibyśmy istotnie całkowitą samotność i lęk, którzy teologowie nazywają »piekłem«” – dowodzi we wspomnianym „Wprowadzeniu do chrześcijaństwa”. W jego ujęciu piekło oznacza „samotność, której nie dosięga słowo »miłość« i która przez to jest zagrożeniem całej egzystencji”. Dlatego odrzucając miłość Boga i ludzi, wchodzimy na drogę, która może nas doprowadzić do piekła. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.