Marek Lasota dla „Gościa”: Esbecy nie mogą decydować o świętości Jana Pawła II

GN 11/2023

publikacja 16.03.2023 00:00

Dr Marek Lasota, autor m.in. książki „Donos na Wojtyłę. Karol Wojtyła w teczkach bezpieki”, ocenia wiarygodność informacji wytworzonych przez SB.

Marek Lasota dla „Gościa”: Esbecy nie mogą decydować o świętości Jana Pawła II Miłosz Kluba /Foto Gość


Andrzej Grajewski: Dziennikarz TVN Marcin Gutowski w swoim filmie i holenderski dziennikarz Ekke Overbeek w książce oskarżają kard. Karola Wojtyłę o krycie księży pedofilów. Bazują wyłącznie na dokumentach wytworzonych przez SB. Jaka jest wiarygodność informacji pojawiających się w tych materiałach?

Marek Lasota:
Musimy pamiętać, że dokumenty, o których rozmawiamy, były wytworzone przez bezpiekę w celu wykorzystania ich do atakowania Kościoła, ale obrazują również pewne fakty.

Fakty czy informacje, które pozyskali od tajnych współpracowników?

To jest istota rzeczy. Dokumenty te opisują pewne fakty, teraz natomiast należałoby, zgodnie z regułami warsztatu historyka, dokonać krytycznej analizy źródła, a przede wszystkim skonfrontować zawarte w nich informacje z innymi źródłami. Zarówno Gutowski, jak i Overbeek w jakimś sensie starają się to robić, docierając np. do ofiar księży pedofilów Surgenta czy Loranca. I potwierdzają, że ci księża rzeczywiście dopuścili się molestowania nieletnich.

Nie jest to żadne odkrycie, obaj byli sądzeni i skazani.

Jednak świadectw ich ofiar dotąd nie znaliśmy i warto odnotować dotarcie do świadków przestępczych czynów tych księży.

Przedmiotem sporu nie jest kwestia winy czy niewinności księży pedofilów, gdyż w przypadku księży Surgenta, Loranca i Lenarta wina jest bezsporna, ale oskarżenie kard. Wojtyły o krycie ich przestępczej działalności.

Tymczasem nawet z dokumentów bezpieki wynika, że w tych przypadkach kard. Wojtyła działania podjął. Z tego, co się orientuję, były one zgodne z ówczesnymi procedurami.

Tomasz Krzyżak z „Rzeczpospolitej”, który pierwszy opisał przypadki księży Surgenta i Loranca, twierdzi, że działania kard. Wojtyły były radykalne i wyprzedzały swoją epokę.

Na tym polega krytyczna analiza źródeł, dokonywana bez chęci przypisania im z góry narzuconej tezy. Powiem, czego mi zabrakło zarówno w filmie Gutowskiego, jak i w książce Overbeeka. Obaj mówią o braku dostępu do archiwaliów kościelnych. Ta sprawa jest fundamentalna, aby zweryfikować informacje zawarte w dokumentach bezpieki. Zdaję sobie sprawę, że ochrona akt personalnych w archiwach kościelnych ustalona jest na okres 50 lat po śmierci duchownego. Wiem jednak, że istnieją możliwości skrócenia karencji i wcześniejszego udostępniania dokumentów. Tymczasem według mojej wiedzy zarówno Gutowski, jak Overbeek nie zwracali się z prośbą o dostęp do materiałów w archiwum metropolitalnym w Krakowie. To bardzo poważne uchybienie, nie tylko z punktu widzenia warsztatu historyka, ale i dziennikarza.

Nowością w materiale Gutowskiego jest sprawa ks. dr. Bolesława Sadusia, referenta wydziału katechetycznego Kurii Metropolitalnej w Krakowie, podobnie jak pozostali księża pedofile, tajnego współpracownika bezpieki.

Fakt ten jest odnotowany przez Gutowskiego i Overbeeka, ale nie są wyciągane z tego żadne wnioski. Tymczasem rzetelni autorzy powinni przynajmniej postawić pytania o wiarygodność źródeł, a nie przepisywać je bezkrytycznie.

W swojej książce ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, opisując przypadek ks. Sadusia, przytacza opinię SB, z której wynika, że Saduś był związany z tym organem także dlatego, że obawiał się konsekwencji ujawnienia skandali obyczajowych z jego udziałem. O jakie wydarzenia chodziło?

W materiałach SB, choćby tych przytaczanych przez Overbeeka, znajdują się informacje, z których wynika, że ks. Saduś przejawiał skłonności dzisiaj określane jako pedofilskie. Z parafii św. Katarzyny w Krakowie został po czterech latach przeniesiony do parafii św. Floriana, co bezpieka interpretowała jako reakcję na jego, jak to określano w ówczesnym Kodeksie karnym, lubieżne zachowania wobec młodych ludzi. Tyle że w parafii św. Floriana zachowywał się podobnie, i tym razem szybko doszło do głośnego skandalu. Protestować miały matki molestowanych przez niego chłopców. Miały ponoć wysłać listy ze skargą na tego kapłana do krakowskiej kurii albo pójść z tą sprawą do samego kard. Wojtyły.

Trudno mi przyjąć, aby przeniesienie do parafii św. Floriana, położonej w centrum miasta, w której niegdyś pracował kard. Wojtyła, miało stanowić karę dla ks. Sadusia.

Zgadzam się z panem, dlatego tę i podobne kwestie należy wyjaśniać, bazując na wszystkich dostępnych materiałach archiwalnych, a nie tylko relacjonować jako fakt na podstawie tego, co zapisali funkcjonariusze SB.

Ani Overbeek, ani Gutowski nie pokazują domniemanych ofiar ks. Sadusia.

To kolejny argument za tym, aby niezwykle ostrożnie podchodzić do informacji zawartych w materiałach bezpieki.

W reportażu TVN pojawia się wypowiedź anonimowego byłego kurialisty z Krakowa, mówiącego o ks. Sadusiu, że „lubił chłopców”. Niekoniecznie jednak miał na myśli czyny pedofilskie, lecz stwierdzał homoseksualną orientację tego kapłana.

Zgadzam się z tą argumentacją.

Nie przedstawiono także żadnych dowodów na to, aby w Austrii ks. Saduś zachowywał się nagannie.

Overbeek o tym wspomina. Dotarł bowiem do mieszkańców parafii w Gaubitsch, gdzie ks. Saduś pracował, i zapisał, że mają tam o nim dobrą opinię. Ale w związku z tym nie stawia żadnych pytań w kontekście informacji zawartych w materiałach bezpieki. Gutowski zaś w ogóle nie zajmuje się tą sprawą.

Czy mamy jakąś inną wiedzę, niepochodzącą z dokumentów SB, że ks. Saduś molestował nieletnich?

Poza tym jednym źródłem takiej wiedzy nie mamy, ale też nikt jej nie szukał.

Czy więc kard. Wojtyła miał pełną wiedzę o tym, co wydarzyło się w parafii św. Floriana?

Mógł mieć. Pytanie, czy ją miał. W materiałach esbeckich jest mowa o listach, które rzekomo w tej sprawie zostały wysłane do kurii. Jeśli były wysyłane pocztą, jest wysoce prawdopodobne, że bezpieka mogła dowiedzieć się o ich treści, ponieważ korespondencja kurialna była poddawana systematycznej kontroli, czyli tzw. perlustracji. Fakt ten powinien jednak zostać odnotowany w czynnościach Wydziału W, który tym się zajmował. Oczywiście list mógł także zostać doręczony osobiście. Bez sprawdzenia jednak tej sprawy w archiwum kościelnym to pytanie pozostanie bez odpowiedzi.

Z reportażu Gutowskiego wyłania się obraz życzliwości kard. Wojtyły, a później Jana Pawła II wobec ks. Sadusia, o którego co najmniej dwuznacznych zachowaniach było wiadomo. Czym można to tłumaczyć?

Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Znali się z czasów kleryckich. Saduś był nieco starszy od kard. Wojtyły. Otrzymał też istotną funkcję – zastępcy szefa wydziału katechetycznego w Kurii Metropolitalnej. Z czego wynikało zaufanie do niego, nie wiem.

Koronnym argumentem Gutowskiego na rzecz tezy, że kard. Wojtyła krył księdza pedofila, jest list napisany przez kardynała w listopadzie 1972 r. do metropolity wiedeńskiego kard. Franza Königa z prośbą o przyjęcie ks. Sadusia do pracy w metropolii wiedeńskiej. SB interpretowała ten fakt jako próbę ochrony przed konsekwencjami, jakie mogły spotkać ks. Sadusia w związku z nieobyczajnym zachowaniem. Jak można zweryfikować tę informację?

Jedynie przeprowadzając kwerendę dokumentów kościelnych. Zwróciłem jednak uwagę na charakter tego pisma. Jest to oficjalny dokument, sprowadzający się do prośby o umożliwienie prowadzenia ks. Sadusiowi pracy naukowej w Austrii. Na tej podstawie wysuwa się zarzut wobec kard. Wojtyły, że okłamał kard. Königa, gdyż nie napisał mu całej prawdy. Trudno mi jednak wyobrazić sobie, aby w oficjalnym piśmie kard. Wojtyła roztrząsał swoje wątpliwości wobec ks. Sadusia. Mógł to zrobić chociażby w czasie prywatnej rozmowy z kard. Königiem – wiemy, że znali się doskonale – albo w korespondencji prywatnej do niego.

Waga tego pisma wynika wyłącznie z przypisywanego mu przez Gutowskiego i Overbeeka kontekstu, wynikającego z informacji przepisanych z akt bezpieki.

Oczywiście. Nawet zakładając, że kard. Wojtyła wiedział o domniemanych zachowaniach pedofilskich ks. Sadusia, trudno mi sobie wyobrazić, aby w oficjalnym piśmie poruszał tę kwestię. Mógł natomiast rozmawiać o tej sprawie z kard. Königiem, a spotykali się dość często.

Powstaje jednak pytanie, dlaczego kard. Wojtyła podjął stanowcze działania wobec innych przywoływanych w reportażu Gutowskiego i w książce Overbeeka księży pedofilów, a wobec ks. Sadusia nie.

Na podstawie dostępnych obecnie informacji nie jestem w stanie odpowiedzieć na nie. Być może odpowiedź jest w dokumentach kościelnych.

A może kard. Wojtyła był w tej sprawie okłamywany przez swoje otoczenie?

Niestety, jest wiele wskazówek, które dają prawo do wyciągnięcia wniosku, że Karol Wojtyła był człowiekiem ufającym wszystkim niemal bezgranicznie i mierzył ich swoją miarą. Zawsze znajdą się osoby, które będą chciały taką sytuację wykorzystać lub nadużyć zaufania. Nie wahałbym się dzisiaj postawić tezy, że w otoczeniu kard. Wojtyły mogły znajdować się osoby w takich i innych kwestiach wprowadzające go w błąd.

Czy dokumenty wytworzone przez krakowską bezpiekę w sprawach trzech księży upoważniają do stawiania Janowi Pawłowi II zarzutów, że krył pedofilów?

Budowanie całościowego wizerunku papieża na podstawie tych dokumentów jest zupełnie nieuprawnione, a może być nawet rozumiane jako przejaw złej woli. Można i należy badać treść wspomnianych dokumentów, lecz z zastrzeżeniem co do okoliczności i celów ich powstawania. Wyciąganie jednak na tej podstawie szerszych wniosków jest nadużyciem. O świętości Jana Pawła II nie mogą decydować zza grobu funkcjonariusze SB. Byłoby czymś zupełnie szalonym, gdybyśmy w ten sposób oceniali św Jana Pawła II.

Co w tej sprawie można jeszcze zrobić?

Przeprowadzić ponowną szeroką kwerendę wszystkich dokumentów, zarówno w archiwach państwowych, jak i kościelnych, przede wszystkim w Krakowie. Cały zebrany w ramach tej czynności materiał należy przedstawić w kontekście ówczesnej sytuacji historycznej oraz wskazać na te punkty, których dzisiaj nie jesteśmy w stanie wyjaśnić, i pytania bez pełnej odpowiedzi.•

Dr Marek Lasota

historyk, samorządowiec, w latach 80. XX wieku działał w konspiracyjnych strukturach NZS. Był dyrektorem oddziału IPN w Krakowie, a obecnie jest dyrektorem Muzeum AK i wykładowcą w Akademii Ignatianum. Autor prac na temat inwigilacji kard. Karola Wojtyły oraz krakowskiego Kościoła przez organy bezpieczeństwa PRL.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.