Bóg nas pociesza, byśmy sami mogli pocieszać strapionych

ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 11/2023

publikacja 16.03.2023 00:00

Nie zawsze jest łatwo znaleźć odpowiednie słowa lub czyny, które pocieszą, zawsze jednak warto pamiętać, że strapiony potrzebuje wysłuchania.

Niewiasty u grobu Zbawiciela spotykają anioła: – Szukamy Pana. – Nie ma Go tu. Zmartwychwstał. Czyż może być lepsze pocieszenie? Witraż z kościoła św. Jerzego w Hermann (Missouri, USA). Niewiasty u grobu Zbawiciela spotykają anioła: – Szukamy Pana. – Nie ma Go tu. Zmartwychwstał. Czyż może być lepsze pocieszenie? Witraż z kościoła św. Jerzego w Hermann (Missouri, USA).
Tina aka Snupnjake /www.blogger.com

Jonatana Machabeusza, syna Matatiasza, nazywano przebiegłym. Prowadził liczne wojny, zawierał przymierza, między innymi ze Spartanami. W Pierwszej Księdze Machabejskiej opisany jest ten pakt i zacytowana korespondencja, która mu towarzyszyła. Jonatan w swoim liście do Spartan napisał między innymi tak: „Oniasz z wielkim szacunkiem przyjął waszego posła i odebrał od niego listy, w których jasno była mowa o przymierzu i przyjaźni. Nie zmusza nas do niej żadna konieczność. Pociechę bowiem swoją mamy w księgach świętych, które są w naszych rękach” (12,8-9). Zapewne to przebiegłość nakazała autorowi użyć argumentu pociechy czerpanej ze świętych ksiąg i przybrać pozę lekko niedbałą, aby nie pokazać Spartanom, jak bardzo mu na tym przymierzu zależało. Nie wnikając jednak w jego intencje, trzeba stwierdzić, że żydzi faktycznie swoje święte księgi uznawali za źródło pocieszenia i mocy. Czy w ten sam sposób traktujemy je my – chrześcijanie? Pytanie to uzasadnione, jeśli chce się realizować kolejny z uczynków miłosiernych względem duszy i w sposób właściwy, po chrześcijańsku pocieszać strapionych.

Serce niepocieszone

Pocieszenie nie oznacza tylko wypowiadania słów pocieszenia. To także słuchanie, bycie obecnym, okazywanie zrozumienia i wsparcia. To uświadomienie drugiej osobie, że nie jest sama, że ktoś ją rozumie i jest gotów pomóc. W ten sposób można pomóc komuś odzyskać wiarę w siebie i nadzieję na przyszłość. Nie trzeba być profesjonalnym psychologiem, aby pocieszyć kogoś, kto cierpi. Czasem wystarczy jedno ciepłe słowo, uśmiech lub gest. Warto jednak pamiętać, że każdy człowiek jest inny i potrzebuje innego rodzaju wsparcia. Dlatego ważne jest, abyśmy byli wrażliwi na potrzeby innych i dostosowywali nasze zachowanie do sytuacji.

„Pocieszcie, pocieszcie mój lud! Przemawiajcie do serca Jeruzalem” – mówi Bóg w Księdze Izajasza (40,1-2). Z tych słów wynika, że zależy Mu na tym, by człowiek był pocieszony, a także że to w sercu człowieka, czyli najgłębiej, tam, gdzie jest jego najbardziej istotna część, dokonywać się musi pocieszanie. Nie chodzi tu jednak o serce rozumiane jako przeciwstawienie rozumu, wedle Pascalowskiej tezy: „Serce ma swoje racje, których rozum nie rozumie”, bo dla Semitów serce było również ośrodkiem myśli ludzkiej. Pozostawiając na boku kwestię tak zwanych stereotypów, mówiąc o pocieszaniu, trzeba pamiętać, że w odmienny sposób do pocieszania innych jesteśmy predestynowani, z różnych, naturalnych często przyczyn. Inaczej pocieszać będą kobiety, wykorzystując cały swój potencjał emocjonalny, intuicyjnie odkrywając, jak najlepiej można strapionego wesprzeć, a inaczej pocieszać będą mężczyźni, wysuwając częściej racjonalne argumenty, kojarząc fakty, których suma mogłaby zmienić punkt widzenia pocieszanego. Żaden z tych sposobów pocieszania nie jest gorszy ani lepszy. Bo o tym, jak najlepiej pocieszać i kiedy to robić, decyduje chwila, sytuacja, w której się znaleźliśmy.

Smutek i jego skutki

Smutek jest naturalnym uczuciem, którego wszyscy doświadczamy w pewnym momencie życia. Może być spowodowany utratą bliskiej osoby, rozstaniem z ukochanym człowiekiem, zmianami w życiu czy też niepowodzeniami. Często towarzyszą mu uczucia osamotnienia, bólu i rozpaczy. Wydawać by się mogło, że skoro wszyscy doświadczamy smutku, to i wszyscy bez problemu powinniśmy znać skuteczne sposoby pocieszania innych. Nic bardziej mylnego. Spotkanie ze smutnym człowiekiem może być trudnym doświadczeniem, zwłaszcza gdy nie wiemy, jak się zachować i jak pomóc. Nie zawsze jest łatwo znaleźć odpowiednie słowa lub dobrać gesty, które pomogą drugiej osobie. Zawsze jednak warto pamiętać, że najczęściej osoba smutna potrzebuje bycia wysłuchaną. Posłuchaj zatem, poświęć czas, by wysłuchać jej historii i okazać zrozumienie. Niezależnie od tego, czy mówi o swoim bólu fizycznym, czy emocjonalnym, ważne jest, aby dać jej szansę, żeby się wypowiedziała. W tym momencie nie należy przerywać ani narzucać swojego punktu widzenia, ale po prostu słuchać. Unikaj udzielania rad czy krytykowania decyzji. Wyrażaj empatię – pokaż, że rozumiesz emocje i doświadczenia osoby smutnej. Okazuj zainteresowanie i troskę, a także próbuj zrozumieć, co się dzieje z jej życiem. Daj znać, że jesteś dostępny – niech osoba smutna wie, że może na ciebie liczyć. Daj do zrozumienia, że jesteś gotowy pomóc w jakikolwiek sposób. Udziel wsparcia, zapytaj, czego konkretnie potrzebuje i jak możesz pomóc.

Ale to nie wszystko. By pocieszenie było skuteczne, powinno działać w dłuższej perspektywie. Owszem, wspomnij o pozytywnych aspektach sytuacji, w której pocieszana osoba się znalazła, ale zachowaj ostrożność. Bo zaklinanie rzeczywistości przyniesie większe szkody niż te, które już nastąpiły.

Pocieszaj, nie oszukuj

Zaklinanie rzeczywistości to pojęcie z zakresu psychologii, które odnosi się do procesu kreowania własnej rzeczywistości przez jednostkę. Oznacza to, że nasze przekonania, oczekiwania i wierzenia kształtują naszą rzeczywistość, wpływając na to, jak postrzegamy siebie, innych ludzi oraz świat wokół nas. Proces zaklinania rzeczywistości polega na tym, że jednostka tworzy w swojej głowie pewien obraz, który jest dla niej bardziej akceptowalny i korzystniejszy niż rzeczywistość, której doświadcza na co dzień. W ten sposób człowiek tłumaczy sobie i innym, dlaczego rzeczy wyglądają tak, a nie inaczej, i dlaczego różne wydarzenia mają miejsce. Jest to oczywiście związane z samooszukiwaniem się, a kłamstwo, jakiekolwiek by było i skądkolwiek by się brało, zawsze działa na człowieka destrukcyjnie.

Jednym z przykładów zaklinania rzeczywistości może być odrzucanie informacji o nieuleczalnej chorobie. W takiej sytuacji człowiek może uciekać w iluzje i wierzyć, że lekarze się mylą, że wyniki badań są błędne, a jego stan ulegnie poprawie. Taka postawa może skutkować opóźnieniem w leczeniu, a nawet pogorszeniem się zdrowia. Wszyscy znamy ten dylemat: jak powiedzieć śmiertelnie choremu, że umiera? Kłamać czy mówić prawdę? Wszystko zależy oczywiście od siły konkretnego cierpiącego. Nie należy jednak mieć wątpliwości: człowieka, który umiera, poklepanie po ramieniu i słowa: „Wyjdziesz z tego” nie pocieszą, wręcz przeciwnie – może się poczuć zlekceważony. Jeszcze bardziej dotknie to tego, który mierzy się z bezsilnością wobec umierającej najbliższej osoby. Wsparcie to nie wyparcie, pocieszanie nie może być naiwne, a żeby przyniosło skutek, powinno stawiać człowieka na nogi!

Nadzieja nie umiera

Po co właściwie pocieszamy? Dlaczego pocieszenia potrzebujemy? Czemu Jezus, wychodząc na górę i przemawiając do tłumów, pośród siedmiu innych błogosławieństw umieścił: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” (Mt 5,4)? Błogosławieństwa odnoszą się raczej do rzeczywistości eschatologicznej: to „w przyszłości”, „na końcu czasów”, „w niebie” zostaniemy nasyceni sprawiedliwością, dostąpimy miłosierdzia i będziemy oglądać Boga. Nie znaczy to jednak, że Bóg chce, aby Jego dzieci na tej ziemi doznawały smutku. „Pocieszcie mój lud” – powtarza od zawsze, a Jezus, który wchodzi do domu Marty po śmierci jej brata, mówi: „Brat twój zmartwychwstanie” (J 11,23). To jest zasadniczo główna cecha chrześcijańskiego pocieszania: dawanie nadziei. Osoba, która przeżywa trudności, potrzebuje poczucia, że sytuacja ma szansę się polepszyć. Dlatego warto podkreślać, że są jeszcze możliwości i że nie należy tracić nadziei. Bóg wszak może wszystko.

A co z własnym smutkiem? Co w sytuacji, w której jako osoby wierzące pocieszenia potrzebujemy, jednak nie możemy się go doczekać? Po pierwsze: daj sobie czas na smutek. Nie musisz i nie powinieneś udawać, że wszystko jest w porządku, nawet jeśli jesteś mężczyzną w średnim wieku, duszpasterzem, a może ojcem rodziny. Poczuj swoje emocje, przyjmij smutek i pozwól sobie na niego. Ale szukaj też wsparcia – rozmawiaj z bliskimi, daj im szansę pocieszenia siebie.

Kluczowe w tym wszystkim jest poczucie sensu. Nadzieja naprawdę „umiera ostatnia”. W rzeczywistości nie umiera nigdy, choć czasem odnosimy takie wrażenie. Tu wraca temat „świętych ksiąg” – kiedy ostatni raz szukałeś w nich pocieszenia? „Niech Twoja łaska stanie mi się pociechą, zgodnie z obietnicą daną Twemu słudze”, modli się psalmista (Ps 119,76). A wcześniej wspomni: „Przypominając sobie Twoje wyroki odwieczne, Panie, doznaję pociechy” (119, 52). Wielu świętych doznawało pociechy pod wpływem modlitwy czy lektury duchowej. Ci sami święci mieli później pełen arsenał mocy, by pocieszać innych. Ważne jest, by wiedzieć, od czego zacząć. I wierzyć w to, co napisał święty Paweł na początku Drugiego Listu do Koryntian: „Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga. Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy” (1,3-5).•

Rachunek sumienia

W któryś z wielkopostnych wieczorów znajdź czas na uspokojenie rozbieganych myśli i samotną modlitwę. Wejdź do izdebki swojego serca i poproś Ducha Świętego, aby obdarzył cię darem radości. W Jego obecności odpraw rachunek sumienia, biorąc pod uwagę treść uczynku miłosierdzia względem duszy: strapionych pocieszać. Zadaj sobie pytania:
• Czy jestem wytrwały w modlitwie? Czy jest ona dla mnie okazją do radosnego i spokojnego przebywania w obecności Bożej?
• Jak często zdarza mi się opuszczać modlitwę z powodu braku czasu, przemęczenia albo strapień codzienności?
• Czy jednocząc się z Bogiem na modlitwie, nabieram motywacji do pomagania innym?
• Jak podchodzę do ludzi, kiedy dostrzegam, że mają jakieś strapienie? Czy nie uciekam od nich w obawie przed konfrontacją z ich smutkiem?
• Czy potrafię słuchać innych? Czy rozmawiając z nimi, nie lekceważę ich problemów?
• Czy znajduję czas, by się nimi zająć? Czy próbuję realnie im pomóc, czy raczej czekam, by jak najszybciej się od nich uwolnić?
• Czy w strapionym człowieku potrafię dostrzec Jezusa, który potrzebuje mojej obecności i pomocy?
• Czy moje strapienia i kłopoty nie powodują, że uważam, iż nie mam innym nic do podarowania?
• Czy potrafię pocieszać odpowiedzialnie, to znaczy w obliczu całej prawdy, nie usiłując okłamywać innych albo naginać rzeczywistości?
• Czy potrafię być wdzięczny za okazane mi zaufanie? Czy umiem podziękować bliźniemu za podzielenie się swoim smutkiem?

Wycisz swoje myśli i podziękuj Bogu za dar życia, za wszystkie radości i smutki. Podziękuj Mu też za twoich bliźnich – za okazję do pocieszenia ich w strapieniu i spełnienia w ten sposób uczynku miłosierdzia. Pomódl się: Panie Jezu Chryste, Twoja obecność jest dla mnie źródłem radości prawdziwej. Daj mi, proszę, tyle sił, bym umiał, odrywając się od swoich problemów, pomóc innym w ich smutkach. Niech każde słowo, które płynie z moich ust, pociesza prawdziwie, tak bym stał się rzeczywistym narzędziem pocieszenia innych w Twoich rękach. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Zobacz pozostałe odcinki naszego cyklu wielkopostnego:

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.