Ociemniali z nawyku

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 11/2023 Otwarte

Ciemność to „przestrzeń”, w której nie chcielibyśmy się znaleźć. Nawet jeśli przepełniają ją cisza, zapachy i romantyczne uczucia, może także roić się w niej od drapieżników.

Ociemniali z nawyku

J 9, 1-41

Jezus, przechodząc, ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia.

Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Trzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata».

To powiedziawszy, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc.

A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: «Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?» Jedni twierdzili: «Tak, to jest ten», a inni przeczyli: «Nie, jest tylko do tamtego podobny». On zaś mówił: «To ja jestem».

Mówili więc do niego: «Jakżeż oczy ci się otworzyły?»

On odpowiedział: «Człowiek, zwany Jezusem, uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: „Idź do sadzawki Siloam i obmyj się”. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem». Rzekli do niego: «Gdzież On jest?» Odrzekł: «Nie wiem».

Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A tego dnia, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: «Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę».

Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: «Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu». Inni powiedzieli: «Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?» I powstał wśród nich rozłam. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: «A ty, co o Nim mówisz, jako że ci otworzył oczy?» Odpowiedział: «To prorok».

Żydzi jednak nie uwierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, aż przywołali rodziców tego, który przejrzał; i wypytywali ich, mówiąc: «Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomy urodził? W jaki to sposób teraz widzi?» Rodzice zaś jego tak odpowiedzieli: «Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził niewidomy. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi; nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, będzie mówił sam za siebie». Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi. Oto dlaczego powiedzieli jego rodzice: «Ma swoje lata, jego samego zapytajcie».

Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: «Oddaj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem». Na to odpowiedział: «Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę». Rzekli więc do niego: «Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy?» Odpowiedział im: «Już wam powiedziałem, a wy nie słuchaliście. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami?»

Wówczas go obrzucili obelgami i rzekli: «To ty jesteś Jego uczniem, a my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś, to nie wiemy, skąd pochodzi».

Na to odpowiedział im ów człowiek: «W tym wszystkim dziwne jest to, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg nie wysłuchuje grzeszników, ale wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić».

Rzekli mu w odpowiedzi: «Cały urodziłeś się w grzechach, a nas pouczasz?» I wyrzucili go precz.

Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go, rzekł do niego: «Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę, Panie!» i oddał Mu pokłon.

A Jezus rzekł: «Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, żeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi». Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli, i rzekli do Niego: «Czyż i my jesteśmy niewidomi?» Jezus powiedział do nich: «Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: „Widzimy”, grzech wasz trwa nadal».

 

Światło jest dobre, a ciemność nie. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś mógł pomylić światło z ciemnością. Ale w szczególnych warunkach zdarzają się najdziwniejsze rzeczy. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Jest noc. Idziemy korytarzem. Światła są tak jasne, że musimy mrużyć oczy. Wtem gasną wszystkie naraz. Na chwilę tracimy wzrok. Ale właśnie w chwili, gdy nasze oczy zaczynają przyzwyczajać się do ciemności, światła zapalają się znowu. I znów musimy zmrużyć oczy. Co za otrzeźwiające doświadczenie. A teraz wyobraźmy sobie, że znów idziemy tym samym korytarzem. Tym razem światła gasną powoli, tak że prawie tego nie zauważamy. Pod koniec korytarza ciemność jest tak głęboka, że ledwie dostrzegamy znaki na ścianach. Zmiana jednak była subtelna, światło gasło stopniowo, a my jesteśmy elastyczni, potrafimy się przystosować. Właściwie jeśli trzeba albo jeśli tego chcemy, umiemy długo wytrzymać w ciemności. Możemy nawet nauczyć się przedkładać ją nad światło. Ślepy z Jerozolimy nie krzyczy i nie przywołuje do siebie Jezusa jak inny ociemniały – mieszkaniec Jerycha. Siedzi cicho. Przywykł do przebywania w mroku. „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?” – pytają uczniowie. A może i rodzice jego byli niewidomymi, tak że przejął od nich tę upokarzającą dolegliwość? Może reprezentuje już kolejne pokolenie ociemniałych, jak izraelskie dzieci przychodzące na świat w warunkach niewoli egipskiej? Na próżno byłoby organizować im konferencje na temat wolności i autonomii.

Przyjrzyjmy się teraz historii ostatnich trzystu lat naszego wyjątkowego świata Zachodu, który ukształtował współczesną epokę. Wyobraźmy sobie, że olbrzymia, nieprzewidziana katastrofa zniszczyła środowisko naturalne. Ocaleni oskarżają nauki przyrodnicze. Tłumy linczują fizyków. Pali się książki, niszczy instrumenty. Laboratoria i sieci komputerowe zostają rozebrane na kawałki. Zabrania się nauczania i praktykowania nauki. Mija jakiś czas. Wreszcie oświecone umysły próbują wskrzesić nauki przyrodnicze. Ale mają do dyspozycji tylko fragmenty, niedokładne wspomnienia. Posługują się wieloma słowami kluczowymi dla dawnej nauki – takimi jak neutrino, masa, prędkość – ale nie całkiem je rozumieją. Wynika stąd chaos, którego nikt nie potrafi opanować. Tak wyglądają nasze postchrześcijańskie czasy... Staliśmy się cywilizacją ślepców, którzy jednak usiłują wyrobić sobie, opierając się na dawnych pojęciach, wyobrażenie o świetle. Czy dziś Jezus zechce na nowo splunąć przed nami na ziemię, rzucić nam błoto na oczy; czy usłyszymy: „Idź, obmyj się w sadzawce Siloam”? W naszych debatach i dyskusjach coraz więcej pomysłów na naprawianie Kościoła, by był bardziej nowoczesny, a coraz mniej wołania o nową ewangelizację. I ustał dawny gromki śpiew: „My chcemy Boga, Panno Święta”. „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, żeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi”. •

Ociemniali z nawyku   Zdjęcie ilustracyjne z modelem.Telefon. Komórka. Internet. Krzysztof Błażyca /Foto Gość Krzysztof Błażyca /Foto Gość

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.