Czerwona linia

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 11/2023

publikacja 16.03.2023 00:00

Absurdalna atmosfera, która zapanowała w kraju nad Wisłą w ostatnich dniach, każe mi poważnie zastanowić się, czy rację miała Joanna Szczepkowska, która 28 października 1989 roku w głównym wydaniu Dziennika Telewizyjnego ogłosiła: „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”.

Czerwona linia

Dziś ciśnie mi się na usta gorzkie: „Nie miałaś racji, Joanno Szczepkowska, bo komunizm chyba tylko się uśpił, zaczaił za rogiem, przycupnął, żeby wyskoczyć nagle i wykrzyknąć: »Ta daaaam! A jednak jestem!«”. Musiało się to oczywiście dokonać po jakimś czasie, gdy najmłodsze pokolenia pojęcia o nim nie mają, nie wiedzą o nim nic.

Leży przede mną świeżutka książka, jeszcze przedpremierowa, autorstwa redakcyjnego kolegi dr. Andrzeja Grajewskiego, zatytułowana „Żarliwy antykomunista” (mowa w niej o tym, jaki obraz pontyfikatu Jana Pawła II wyłania się z dokumentów KGB Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej). Pomysłowy autor opracowania graficznego przedrostek „anty” zaprojektował w białym kolorze, w kontraście do pozostałych czarnych liter tytułu. Oglądając książkę z daleka, można zamiast „antykomunista” przeczytać „komunista”, powtórzę zatem, że bardzo pomysłowy to grafik, bo trudno lepiej i bardziej lakonicznie ująć sposób działania i mówienia prawdy i „prawdy” przez koryfeuszy oraz szeregowych funkcjonariuszy tamtej epoki. Świetnie o tym opowiedział abp Grzegorz Ryś w bijącym rekordy popularności filmie ze spotkania z młodzieżą. Przywołał sytuację, w której władza ludowa chciała odebrać Kościołowi budynki seminaryjne, a że rzecz dotyczyła aż trzech diecezji, abp Karol Wojtyła zachował się bezkompromisowo i bezprecedensowo zarazem: udał się osobiście na spotkanie do tak zwanych smutnych panów i wywalczył to, że za cenę jednego piętra w budynku seminaryjnym odstąpili od swoich zamiarów. Całość wyglądała potem niezwykle kuriozalnie, bo – jak wynika z opowieści arcybiskupa – to górne piętro nad klerykami zajmowały studentki pedagogiki, a że pranie zazwyczaj suszyło się w oknach, przechodnie mieli prawo robić wielkie oczy ze zdziwienia. Takież wielkie oczy mógłby zrobić każdy z nas, czytając konkluzję tej historii, prezentującą arcybiskupa krakowskiego jako wielkiego przyjaciela systemu, który dobrowolnie oddał temuż systemowi całe piętro w budynku seminaryjnym.

Tak to działało, no ale młodzi tego wiedzieć nie mogą i być może wierzą, gdy ktoś przekonuje ich, że matactwa esbeckie mogą przyczynić się do wyświetlenia całej prawdy, oraz że – powtórzę – z półprawd (wszak to piętro faktycznie przejęły kandydatki na pedagogów!) można poskładać coś innego niż kłamstwo. No cóż... czerwona linia w ostatnich dniach została w kraju nad Wisłą przekroczona, jak pisze Ewa Czaczkowska („Czerwona linia, której przekraczać nie wolno”, ss. 28–29), a wraz z nią przekroczona została granica, której nie powinien przekraczać nikt, kto rzeczywiście poszukuje prawdy. Symbolicznie również przekroczona została granica przyzwoitości w sposób dziwnie przypominający czasy słusznie minione (czego niektórzy zdaje się bardzo żałują). •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.