Memento mori. Testament prewencyjny

Jacek Dziedzina

Spieszmy się pisać testamenty. Zanim wyprzedzą nas pamflety lub hagiografie.

Memento mori. Testament prewencyjny

W testamencie każdy chyba powinien umieszczać taki zapis:

„Po pierwsze, błagam ludzi o miłosierdzie i nie nagłaśnianie po śmierci wszystkich moich bezeceństw czy błędów lub choćby niefrasobliwości. Chyba że dotyczyły mojej działalności publicznej i/lub odpowiedzialności za innych. A i tu będę wdzięczny za uczciwe potraktowanie. Przy bezdyskusyjnych dowodach winy – niech się drukuje, kręci, komentuje. Przy brakach w danych, wątpliwościach – niech się interpretuje na moją korzyść. Bo nawet jeśli w innych sprawach mogłem mieć coś za uszami, to może akurat choć w jednej, dzięki Bogu i mądrym ludziom, udało mi się zachować jak trzeba.
Po drugie, stanowczo domagam się – pod groźbą straszenia po nocach – powstrzymania się z opowiadaniem ludziom bajek (gdyby ktoś miał taką dziwną potrzebę), jak idealnym, nieskazitelnym, bezbłędnym mężem, ojcem, żoną, matką, szefem, księdzem, biskupem (niepotrzebne skreślić) byłem. Bo po co drażnić tych, co wiedzą, jak było naprawdę, i po co samemu wstydzić się później, gdy się swój własny mit sfalsyfikuje. A gdyby ktoś jakimś cudem uznał, że coś mi tam jednak zawdzięcza, niech wspomni o tym na modlitwie – to bardziej przyda się w procesie, który toczy się już poza zasięgiem kamer, lajków, udostępnień i ChatówGPT. Z góry dziękuję”.

Są kancelarie adwokackie, które taką treść testamentu opieczętują? Może nawet za dopłatą warto zainwestować. Zanim ktoś zechce opowiedzieć swoją półprawdę o nas: w pamflecie (nie mylić z krytyczną, ale uczciwą, biografią) lub w hagiografii (nie mylić z życzliwą, ale uczciwą, biografią). Memento mori.