Miłosierdzie i odpowiedzialność

Na początku Wielkiego Postu co roku przeżywamy w liturgii kuszenie Zbawiciela na pustyni. Patrząc na pierwsze kuszenie (obietnicę obfitości chleba), otrzymujemy przestrogę, że wróg rodzaju ludzkiego będzie zachęcał ludzi do odwrócenia się od Zbawienia wiecznego przez obietnicę zaspokojenia doczesnych, piekących potrzeb.

Miłosierdzie i odpowiedzialność


„Potrzeb naszych bliźnich, których nie wolno ignorować. Potrzeb, od których życie duchowe odwodzi”. Taki przecież jest sens Marksowskiego „opium dla ludu”. Chrystus potem dla tych, którzy będą go słuchać, rozmnoży doczesny chleb. Naśladując Zbawiciela (i wypełniając obietnicę – J 14,12), Christianitas to samo będzie robić przez całą historię. Jednak nie jako zasadniczą misję, ale jako jej znak, konieczny znak współczującej miłości Boga do ludzi. Troszcząc się również o dobra materialne, będzie konsekwentnie nie tylko odmawiać uznania ich za najważniejszy składnik dobra wspólnego, ale nawet ich braku – za najgorsze zło, którego człowiek doświadcza. Choć, owszem, czasami bywa złem pierwszym, pierwszą potrzebą, na którą trzeba zareagować, pierwszym znakiem, który komuś może być potrzebny.

Czasy Piusa XI, a potem Piusa XII, żyjące nadzieją na rekonstrukcję rozpadającego się ładu, były świadkiem może nie spektakularnych, ale znaczących nawróceń homoseksualnych, jak to brata Władimira Nabokowa. Katolicka wiara w Boże miłosierdzie, spowiedź, odrzucenie predestynacji – wszystko to musiało być pociągające dla ludzi doświadczających ustawicznych pokus i wewnętrznego rozdarcia. A elementarny ład cywilizacji chrześcijańskiej sprawiał, że przypominanie wymagań moralnych nie nabierało tych cech potępiającej surowości, którą w oczach wielu ludzi oddalonych od Kościoła katolicyzm ma dzisiaj. Taką cenę płacimy za rolę ostatniej autorytatywnej instancji ładu moralnego we współczesnym świecie. I dlatego tak ważne jest tego ładu przywrócenie.

Cywilizacja musi chronić dobro wspólne, by Kościół tym skuteczniej mógł troszczyć się o poszczególne dusze.

Przepiękny wojenny komentarz Józefa Czapskiego do Łk 16,10: „Marzenie o walce dla pewnych spraw zasadniczych, o wpływ na pewne nastroje i kierunki, to wszystko jest próżne, imaginacje rzucone w próżnię, jeżeli nie wyrasta na przykładzie pracy rzetelnej, gdzie drobnostki z tą samą uwagą załatwione co rzeczy wielkie”. I jeszcze o pokorze: „Daj mi B[oże], inne spojrzenie, brak strachu i wierność – nie opuszczaj, uchroń od goryczy. Praca w atmosferze serdeczności i bezsensownych przesadnych pochwał – gdzie człowiekowi przypisują o wiele więcej, niż zrobił i robi – musi mieć tę odwrotną stronę medalu, okresy, gdzie się przypisuje jemu winy i błędy”.

W chrześcijaństwie nienawiść, którą ktoś do nas żywi, nie może być motywem nienawiści. Co nie znaczy, że mamy ów fakt nienawiści ignorować. Max Weber trafnie zauważył, iż nakaz miłości nieprzyjaciół wiąże się z tym, że ich mamy. Naszą odpowiedzią nie może być bierność, ale ochrona tych, za których odpowiadamy. O ile bowiem obrona konieczna w wypadku jednostki jest prawem zbywalnym, w wypadku władzy i wspólnoty politycznej (więc nas wszystkich) stanowi niezbywalny obowiązek ochrony innych. Jego zaniechanie jest współsprawstwem agresji. Wypełnianie tej powinności wiąże się też z przywróceniem sprawiedliwego ładu, autentycznego pokoju, co jest właściwym przedmiotem polityki i nadaje sens sile, która pokój chroni i w potrzebie przywraca.

Życie chrześcijanina powinno toczyć się w obliczu Wcielenia i Śmierci, Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia Naszego Pana. Czy to je alienuje, pozbawia należnej autonomii, własnej treści, zubaża? Żeby dobrze zrozumieć tę kwestię, warto uświadomić sobie, czym jest Wcielenie i Odkupienie w życiu całej ludzkości. Jest jej najważniejszym, kluczowym momentem. Zmieniającym (przynajmniej potencjalnie) egzystencjalną perspektywę każdego człowieka. A cóż dziwnego – właśnie w wymiarze indywidualnym – że w naszym życiu pamiętamy najlepiej kilka lub kilkanaście dni? To właśnie te kluczowe momenty nadają jednolitość codziennemu życiu, pozwalają zrozumieć scalający je sens. To samo dotyczy wpływu na nas kluczowych momentów w historii naszej rodziny i pokolenia. To one budują świadomość naszego losu i pozwalają nadać mu właściwy kierunek. A odniesienie życia do najważniejszej Osoby – to po prostu miłość. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.