10 lat od wyboru Franciszka. Pontyfikat w 18 punktach

Jacek Dziedzina

|

GN 10/2023

publikacja 09.03.2023 00:00

Papież Franciszek chce postawić lekceważone peryferie świata i Kościoła w centrum życia chrześcijańskiego. Czy w tym tkwi źródło napięć wokół trwającego już dziesięć lat pontyfikatu?

▲	W marcu 2013 roku, po raz pierwszy w nowożytnej historii Kościoła, konklawe wybrało na papieża kardynała spoza Europy. ▲ W marcu 2013 roku, po raz pierwszy w nowożytnej historii Kościoła, konklawe wybrało na papieża kardynała spoza Europy.
Vatican Media /CPP/IPA/pa/pap

Jeśli istnieje jakieś motto pontyfikatu Franciszka, to prawdopodobnie można wskazać te dwa zdania: „Bóg wybrał peryferie jako miejsce objawienia w Jezusie swojego zbawczego działania w historii (…). Również dzisiaj Jezus jest u drzwi i puka, ale puka z wnętrza Kościoła, ponieważ nie pozwalamy Mu wyjść”. Słowa te pochodzą z książki papieża „Powróćmy do marzeń. Droga ku lepszej przyszłości”, która była odpowiedzią na kryzys wywołany pandemią. Franciszek nie mówi jednak wyłącznie o peryferiach geograficznych, choć jak najbardziej one również znajdują się w centrum jego uwagi. Ma na myśli peryferie egzystencjalne czy mentalne, często pomijane w refleksji i praktyce życia Kościoła. Może to dotyczyć zarówno konkretnych ludzi, wykluczonych, „nieciekawych” dla teoretycznych rozważań moralnych i teologicznych, jak i całych obszarów refleksji oraz działań, które zostały zaniedbane przez katolików, uznane za „zbyt świeckie” czy „zbyt światowe”. Franciszek również te obszary chce umieścić na powrót w centrum zainteresowania i zaangażowania Kościoła. Właśnie w tym kluczu należy czytać jego encykliki, adhortacje, katechezy, luźne wypowiedzi i podejmowane decyzje.

Pontyfikat w punktach

Gdyby dało się „streścić” nauczanie Franciszka w kilkunastu punktach, to poniższy zestaw powinien dobrze oddawać kluczowe myśli i kierunki tego pontyfikatu:

• Miłosierdzie jest imieniem Boga, Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem.

• Kościół jest szpitalem polowym, który ma opatrywać poranionych, także przez własne wybory i grzech.

• Struktury kościelne mają służyć ewangelizacji, a nie konserwowaniu stanu rzeczy.

• Korzystanie z zasobów ziemi musi uwzględniać solidarność z przyszłymi pokoleniami.

• Powinniśmy towarzyszyć osobom w sytuacjach „nieregularnych”, rozeznawać każdy indywidualny przypadek, oceniać stopień odpowiedzialności i włączać to, co kruche, do życia Kościoła.

• Uchodźcy wojenni i migranci muszą być w centrum zainteresowania wierzących w Chrystusa.

• Nie należy mylić szczęścia z wygodną kanapą, młodzi są wezwani, by wyjść na peryferie i „zrobić raban”.

• Jezus jest centrum historii, Panem wszechświata; chrześcijanie muszą przyjąć Jego sposób panowania przez służbę i wyjście do odrzuconych.

• Dialog z islamem nie zastępuje ewangelizacji, ale jest jej warunkiem wstępnym; chrześcijanie oczekują od muzułmanów wyzbycia się przemocy; powszechne braterstwo między ludźmi jest wolą Boga.

• Ekumenizm nie jest opcją do wyboru, lecz częścią tożsamości chrześcijan; prozelityzm jest grzechem, bo narusza wolność religijną człowieka (to nie wyklucza osobistej decyzji o konwersji).

• Dobro ofiar, a nie „dobro” instytucji, ma być punktem odniesienia w oczyszczeniu Kościoła ze zbrodni pedofilii.

• Klerykalizm jest herezją, która odpowiada za wiele nadużyć w Kościele.

• Kuria Rzymska (i każda inna kuria) musi być narzędziem ewangelizacji, a nie biurokratycznym molochem.

• Każda wojna jest porażką ludzkości, ale są również wojny, o których świat milczy lub o których zapomniał.

• Kolegium kardynalskie musi mocniej odzwierciedlać powszechność i różnorodność Kościoła; kardynałowie muszą pochodzić również z małych wspólnot żyjących na tzw. peryferiach.

• Amazonia i inne peryferie świata i Kościoła, ze swoją specyfiką, zasługują na rozwiązania uwzględniające ich wyjątkowość.

• Synodalność nie może być opcją dla grupki pasjonatów, ale sposobem życia i rozeznawania całego Kościoła.

• Kościół żywy nie jest strażnikiem pamiątek muzealnych, ale wspólnotą otwartą na niespodzianki Ducha Świętego.

Czytajmy dokumenty

Każdy z tych punktów (czasem wprost wyjęty z wypowiedzi Franciszka, czasem będący ich autorską interpretacją) związany jest z dokumentami, wypowiedziami i decyzjami Franciszka z 10 lat pontyfikatu. Część z nich wydaje się oczywista dla wszystkich ludzi Kościoła, ale niemała część budzi wątpliwości lub sprzeciw pewnej liczby wiernych i duchownych. W krytyce większości z tych punktów ujawnia się, niestety, brak znajomości tekstów papieskich. Dominuje raczej opieranie się na wyrwanych z kontekstu wypowiedziach i komentarzach publicystów. O ile pierwsza podpisana przez Franciszka encyklika, Lumen fidei (Światło wiary), była pisana „na cztery ręce” (zaczął ją Benedykt XVI i to jego myśl stanowi oś dokumentu), o tyle już adhortacja Evangelii gaudium (Radość Ewangelii) jest w pełni jego autorskim i programowym dokumentem. Programowym, czyli definiującym jasno główny cel pontyfikatu: Kościół ma być w „permanentnym stanie misji”. „Marzę o wyborze misyjnym zdolnym przemienić wszystko, aby zwyczaje, style, rozkład zajęć, język i wszystkie struktury kościelne stały się odpowiednim kanałem bardziej do ewangelizowania dzisiejszego świata niż do zachowania stanu rzeczy” – pisze Franciszek. Ten pontyfikat właśnie tym dokumentem wzywa cały Kościół do nawrócenia pastoralnego, do skupienia się nie na samym Kościele, ale na głoszeniu Jezusa. Oczywiście wywołuje on opór tam, gdzie wygodne trwanie na „utrwalonych pozycjach” zabiło ducha misyjnego, który zawsze wiąże się z sięganiem po nowe formy głoszenia tej samej prawdy.

Awantura o Komunię

Najwięcej kontrowersji wzbudziła chyba adhortacja Franciszka Amoris laeti­tia (Radość miłości). Zwłaszcza rozdział „Towarzyszyć, rozpoznać i włączyć to, co kruche”, dotyczący sytuacji osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach, stał się przyczyną podziałów w Kościele. Osią niezgody był szczególnie jeden z przypisów, w którym papież przyznaje, że w pewnych sytuacjach można udzielić Komunii Świętej osobom po rozwodzie, które zawarły nowy związek cywilny. Nie jest to żadna reguła, ale wyjątek po odpowiednim rozeznaniu, ocenie stopnia odpowiedzialności za rozbity związek, czas trwania nowego i dobro dzieci z nowego związku. W samym środku sporu o ten przypis ks. dr Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin, wyjaśniał na łamach GN intencję Franciszka. – Papież mówi, że nie zmieniamy tego, co Kościół wypracował, ale my jako spowiednicy musimy się z tym zmierzyć, żeby dobrze rozeznać te sytuacje i poprowadzić tych ludzi do prawdziwego nawrócenia. To podwyższenie poprzeczki, głównie dla spowiedników, ale też dla penitentów. Penitent w konkretnej sytuacji też ma przyjść i zapytać kapłana, czy jego pragnienie Komunii nie jest jeszcze za „niskie”, czy nie powinien przejść pewnej drogi. I to jest dla mnie trudność, że papież nie powiedział, iż przy takim rozeznawaniu trzeba przejść jakieś konkretne katechezy, spotkania, pokutę – mówił ks. Drąg. W mediach, także katolickich, niemal nie zauważono głównego przekazu adhortacji: podkreślenia wartości małżeństwa, rodziny, ale też odpowiedniego przygotowania do sakramentu małżeństwa, takiego, które pozwoliłoby ograniczyć liczbę nieważnie zawartych związków, które później skutkują ludzkimi dramatami. Ale ponieważ ludzkie dramaty i rozbite rodziny są faktem (w niektórych krajach to więcej niż dwie trzecie małżeństw!), Kościół musi wyjść temu naprzeciw i rozeznawać konkretne sytuacje. Na tym też polega charakter Kościoła jako szpitala polowego. Wyjście na peryferie i przywrócenie ich do centrum życia Kościoła.

Ekologia nie nasza?

Pewien opór i niezrozumienie budził też drugi autorski dokument Franciszka i zarazem jego pierwsza w pełni autorska encyklika Laudato si’ (Pochwalony bądź). Przez wiele środowisk katolickich została uznana za „zbyt ekologiczną”, reprezentującą bardziej lewicowe i zielone ideologie niż nauczanie Kościoła. Tymczasem Ojciec Święty nie tylko nawiązuje w dokumencie do społecznych encyklik papieży, lecz także rozwija je w duchu św. Franciszka. Najważniejsze jest to, że widzi kryzys ekologiczny całościowo: jako naruszenie relacji w świecie przyrody, obejmujące też człowieka. Papież pisze o „ekologii ludzkiej”, która jest „relacją życia człowieka z prawem moralnym, wpisanym w jego naturę”. Gdy pisze o zrównoważonym rozwoju, zaznacza, że nie można mówić o nim bez uwzględnienia solidarności między pokoleniami, bez troski o to, jaką ziemię im zostawimy. Konserwatywni krytycy i lewicowi entuzjaści encykliki powinni też zwrócić uwagę na słowa papieża, że „nie da się pogodzić obrony przyrody z usprawiedliwianiem aborcji”. Franciszek otwarcie krytykuje te ruchy ekologiczne, które walczą o ochronę przyrody, a zarazem walczą o „prawo” do aborcji. Papież z jednej strony stawia na powrót w centrum życia Kościoła wrażliwość ekologiczną (traktowaną nieraz przez katolików właśnie jako „nie nasze” peryferie), z drugiej obrońcom przyrody przypomina o godności człowieka i życia ludzkiego.

Mała trzódka

„Nigdy nie zmęczy mnie powtarzanie: iść prosto na peryferie. Ale w praktycznym, prawdziwym sensie. Trzeba otworzyć się na konkretne spotkanie z peryferiami egzystencjalnymi, nie wpadając w pułapkę teoretycznych refleksji, które nigdy tak naprawdę nie spotkały się z dramatem i pięknem prawdziwej rzeczywistości” – mówił papież w wywiadzie dla rzymskiego czasopisma „Studia Moralia”. U Franciszka to częsty motyw, praktycznie w odniesieniu do każdego obszaru rzeczywistości, na którego temat zabiera głos. Także w odniesieniu do uchodźców i migrantów. Trudno pominąć fakt, że mówimy o papieżu urodzonym w rodzinie imigrantów. Może również z tego powodu za swój pierwszy kierunek wyprawy poza Rzym wybrał małą włoską wysepkę Lampedusę, która stała się symbolem dramatu tysięcy ludzi.

Z tego też powodu kierunki jego pielgrzymek wydają się ciągle takie „nieoczywiste” dla skupionych na sobie Europejczyków. Papież wybiera kraje, w których katolicy i szerzej – chrześcijanie stanowią niewielki procent mieszkańców. Uznane przez nas za „peryferie Kościoła” stanowią w istocie wspólnoty konkretnych mężczyzn, kobiet, dzieci, nieraz płacące wysoką cenę za wierność Chrystusowi. Franciszek obiera też za cel podróży miejsca dotknięte konfliktami wojennymi, które są niemal nieobecne w medialnej przestrzeni, a które przecież dotykają konkretnych ludzi, rodzin.

Miałem i mam dużo zastrzeżeń do reakcji papieża na rosyjską agresję na Ukrainę. Próba opisywania tej wojny w takich samych kategoriach jak wiele innych wojen, w których często wina bardziej rozkłada się na obie strony konfliktu, jest trudna do usprawiedliwienia. W reakcji Watykanu (nie tylko papieża, ale też watykańskiej dyplomacji) było sporo zarówno tradycyjnej już naiwności (tak to trzeba nazwać) w stosunku do Moskwy i rosyjskiego prawosławia, jak i nie mniej naiwnego pojmowania roli Rosji w starciu z polityką USA. W tym ostatnim wypadku zaważyły zapewne latynoskie doświadczenia Franciszka. I nie ma wątpliwości, że dla wielu krajów Ameryki Łacińskiej bolesna pamięć o dyktaturach wspieranych przez USA jest bardziej żywa niż świadomość imperialnej polityki ZSRR i Rosji. Jednak pomino wielu błędów i poważnych grzechów amerykańskiej polityki zagranicznej (w tym mieści się m.in. inwazja na Irak) nie można stosować żadnego symetryzmu w przypadku tej konkretnej ludobójczej wojny.

Ubodzy w centrum

Jest tylko jedna rzecz, która nie tyle usprawiedliwia „symetryzm” papieża w tej kwestii, ile pozwala zrozumieć po części jego motywację: słusznie wypomina ludziom Zachodu, głównie decydentom, że dziś mówią wyłącznie o Ukrainie, a okrywają milczeniem wszystkie inne konflikty zbrojne. Papież upomina się w ten sposób o ludzi dotkniętych wojnami w Syrii, Jemenie i w wielu krajach afrykańskich. To właśnie rys tego pontyfikatu: wypromować, wydobyć na światło, zwrócić uwagę świata na te miejsca, które nie budzą zainteresowania mediów, a które stały się areną starcia interesów mocarstw walczących ze sobą na cudzym terytorium, wykorzystując lokalne konflikty i nienawiść. Z tego samego powodu Franciszek kładzie nacisk na rezygnację Kościoła z przywilejów, które zakłócają misję ewangelizacji, utrudniają wyjście na peryferie, do odrzuconych – przez świat, ale nieraz też przez sam Kościół.

We wspomnianej na wstępie książce papież mówi: „To właśnie tutaj narodził się Kościół, na peryferiach krzyża, gdzie znajdujemy tak wielu ukrzyżowanych. Jeśli Kościół wyrzeka się ubogich, przestaje być Kościołem Jezusa; powraca do starej pokusy pozostania elitą moralną lub intelektualną. Jest tylko jedno słowo na określenie Kościoła, który staje się obcy ubogim: »zgorszenie«”. Droga do geograficznych i egzystencjalnych marginesów jest drogą wcielenia: Bóg wybrał peryferie jako miejsce objawienia w Jezusie swojego zbawczego działania w historii”.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.