Skaza na wizerunku

rozmowa z Jarosławem Gowinem

|

GN 43/2009

publikacja 26.10.2009 11:42

O sytuacji w Platformie Obywatelskiej po aferze hazardowej, o przyczynach odwołania szefa CBA i o wojnie z PiS-em na argumenty, z Jarosławem Gowinem, posłem PO, rozmawia Bogumił Łoziński.

Skaza na wizerunku fot. Roman Koszowski

Jarosław Gowin (ur. 1961) – filozof, doktor nauk politycznych, publicysta, współtwórca i rektor Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera, poseł, członek Zarządu Krajowego Platformy Obywatelskiej. Autor wielu książek i artykułów, w tym opracowania na temat Kościoła w Polsce po transformacji ustrojowej (Kościół w czasach wolności 1989–1999). Był redaktorem naczelnym miesięcznika „Znak”.

Bogumił Łoziński: Czy zna Pan sondaże popularności Platformy Obywatelskiej po ujawnieniu afery hazardowej? Panuje opinia, że politycy PO zaczynają dzień od sprawdzenia poparcia społecznego.
Jarosław Gowin: – To albo nie jestem typowy, albo ta opinia jest wyssana z palca. Nie znam wyników, o jakie mnie pan pyta. Zawsze podkreślałem, że politycy przykładają zbyt dużą wagę do sondaży.
Jednak afera hazardowa zaszkodzi PO, które prezentowało się jako partia czystych rąk. Czy jej ujawnienie to dla Platformy moment „utraty czci”?

– Na pewno był to dla nas ciężki cios, jeśli chodzi o wizerunek zewnętrzny, ale także jeśli chodzi o morale partii. Nie ukrywam, że klubowi parlamentarnemu PO ciężko jest podnieść się z kolan po tym, jak przeczytaliśmy stenogramy nagrań rozmów naszego byłego przewodniczącego z biznesmenami z branży hazardowej. Ale to, czy spadek wiarygodności będzie trwały i czy zdołamy ją odbudować, zależy od naszych działań. Część z nich wykonał bardzo szybko sam premier, podejmując radykalne decyzje personalne. To jednak dopiero połowa drogi. Drugą część pracy będą musieli wykonać wszyscy członkowie PO, nie zgadzając się na jakiekolwiek formy naruszania standardów politycznych, np. na obsadzanie działaczy partyjnych w spółkach Skarbu Państwa. Nie mam jednak złudzeń, wiem, że droga do odzyskania zaufania Polaków może być jeszcze długa.

Czy obecne afery mogą doprowadzić do upadku rządu Donalda Tuska? Propozycję zmiany rządu wysunęli politycy koalicyjnego PSL, gdy ujawniono aferę stoczniową.
– Nie ma mowy o przedterminowych wyborach, takie pomysły to histeria. Według mnie nie ma też afery stoczniowej, to kompletny humbug. W tej sprawie skompromitowali się nie urzędnicy ministerstwa skarbu, tylko funkcjonariusze CBA. Przez ich nieodpowiedzialne działania znalezienie inwestora dla stoczni będzie niezwykle trudne.

Twierdzi Pan, że nie ma afery stoczniowej. Dlaczego w takim razie premier skierował tę sprawę do prokuratury? Nie znamy wszystkim materiałów, ale już te ujawnione rodzą wiele poważnych pytań: dlaczego preferowano tylko jednego kontrahenta, którego przedstawicielem był handlarz bronią?
– Moja wiedza też jest cząstkowa, ale zakładam, że CBA ujawniło mediom najbardziej smakowite fragmenty stenogramów rozmów urzędników ministerstwa skarbu. Ja nie znajduję w nich podstaw do formułowania zarzutu o nieprawidłowościach. Rzeczywiście premier skierował sprawę do prokuratury, ale przypuszczam, że to dmuchanie na zimne. Gdyby nie skierował, to mielibyśmy burzę, że chce tuszować jakąś rzekomą aferę. Tymczasem inwestor katarski był jedynym zainteresowanym kupnem całej stoczni, więc świętym obowiązkiem Ministerstwa Skarbu było zachęcanie go do transakcji.

Tyle że zgodnie z ustawą stocznie i tak nie miały już produkować statków, więc argument, że trzeba cały majątek sprzedać jednemu inwestorowi, aby utrzymać jej zdolność produkcyjną, jest nieprawdziwy.
– Można sobie wyobrazić, jaka awantura by wybuchła, gdyby Ministerstwo Skarbu zaczęło sprzedawać majątek stoczni po kawałku. Rząd zostałby oskarżony, że oddaje najsmakowitsze kąski wybranym inwestorom, a nie dba o stoczniowców. Jestem głęboko przekonany, że w sprawie stoczni Ministerstwo Skarbu zrobiło wszystko, co należało.

Premier zapowiadał, że jeśli stocznie nie zostaną sprzedane, minister skarbu Aleksander Grad straci stanowisko. Słowa nie dotrzymał.
– W Platformie nie ma dogmatu o nieomylności premiera. Jak sam przyznał, w tej sprawie powiedział o jedno zdanie za dużo. To prawda, że nie udało się sprzedać stoczni, ale nie zrobiły tego
także poprzednie rządy. Nie widzę powodu do odwołania min. Grada.

Platforma oskarża o swoje problemy Mariusza Kamińskiego. Czy zarzuty i odwołanie szefa CBA przez premiera nie jest po prostu zemstą za ujawnienie afer w PO i próbą odciągnięcia uwagi od własnych problemów?
– Bylibyśmy skrajnie naiwni, gdybyśmy liczyli na to, że odwołanie Mariusza Kamińskiego odwróci uwagę Polaków od afery hazardowej. On zasłużył na to odwołanie, bo oprócz walki z korupcją, co – podkreślam – robił dobrze, równocześnie posługiwał się podległą sobie służbą do realizacji misji politycznej, którą było odsunięcie od władzy Platformy. Żadnym tajnym służbom nie wolno kwestionować demokratycznych wyborów, dlatego Kamiński musiał odejść.

Mariusz Kamiński formułuje swoją misję inaczej: jako walkę z korupcją…
– Myślę, że w tej sprawie oceny wśród Polaków są i pozostaną różne.

Jak Pan wspomniał, premier podjął szybkie działania po ujawnieniu afery hazardowej. Jednym z nich było wypowiedzenie wojny PiS-owi w parlamencie. Czy to się spodoba elektoratowi PO przyzwyczajonemu do retoryki miłości?
– To zależy, co rozumiemy pod pojęciem wojna.

A co rozumie Donald Tusk?
– Premier miał na myśli wejście w ostry spór na rzetelne argumenty z takimi metodami walki politycznej, które są niedopuszczalne w systemie demokratycznym, jak na przykład wykorzystywaniem tajnych służb.

Sprawę afery hazardowej ma wyjaśnić sejmowa komisja śledcza. Czy w atmosferze wojny, jaką wypowiedzieliście PiS-owi, da się cokolwiek wyjaśnić? A może PO chodzi o to, aby sparaliżować prace tej komisji? Wskazuje na to m.in. wasza propozycja, aby zacząć nie od obecnej afery hazardowej, ale cofnąć się kilkanaście lat wcześniej.
– Jestem skrajnie sceptyczny co do możliwości wyjaśnienia afery hazardowej przez komisję śledczą. Obawiam się, że ona nie będzie służyła do ustalenia prawdy, lecz do walenia pałką w rząd. Ale skoro już musiała powstać, to niech zajmie się wszystkimi niejasnościami, które wokół ustawy o grach hazardowych narastały od wielu lat.

Po ostatnich dymisjach jest kilka funkcji do obsadzenia w rządzie, chociażby w Kancelarii Premiera. Czy Jarosław Gowin otrzymał jakąś propozycję od premiera?
– Nie.

Jak afera hazardowa wpłynie na plany prezydenckie Donalda Tuska?
– Wybory prezydenckie to ostatnia sprawa, która zaprzątałaby teraz uwagę polityków Platformy. Decyzja, kto będzie naszym kandydatem na prezydenta, zapadnie na zjeździe partii w maju. Oczywiście Donald Tusk jest kandydatem numer jeden, ale w szeregach PO jest kilku innych polityków, którzy mogą też stanąć w szranki wyborcze.

Jak zamieszanie wokół afery hazardowej wpłynie na próby prawnego uregulowania metody in vitro? Może PO przyspieszy prace nad ustawami bioetycznymi, aby odciągnąć uwagę od niewygodnego tematu?
– Nie interesują mnie żadne polityczne kalkulacje wokół problematyki bioetycznej. Trzeba jak najszybciej przyjąć odpowiednią ustawę – koniec, kropka. Stanę na głowie, aby do tego doprowadzić, niezależnie do tego, czy to się piarowcom PO będzie podobać, czy nie.

Platforma Obywatelska doszła do władzy w 2007 roku pod hasłem modernizacji Polski. Co z tego projektu zostało po dwóch latach rządzenia? Niektórzy mówią, że poza wizerunkiem nadszarpniętym aferą hazardową trudno wskazać konkrety.
– Nie jestem w pełni usatysfakcjonowany naszymi rządami, ale taką ocenę uważam za jaskrawo niesprawiedliwą. Ten rząd przeprowadził Polaków suchą nogą przez kryzys gospodarczy. Rozwiązaliśmy trudny problem emerytur pomostowych. Finalizowana jest reforma samorządowa. Powstało kilka ustaw ułatwiających prowadzenie działalności gospodarczej. Podjęta została decyzja o obniżeniu wieku szkolnego. W każdym resorcie znaleźć można przykłady ważnych osiągnięć.

Nie są to osiągnięcia imponujące, jak na rząd ugrupowania z ponad 50-procentowym poparciem. Do tego niektóre przykłady są dyskusyjne, np. przez kryzys gospodarczy prawdopodobnie przeszlibyśmy z każdym innym rządem. Czy te osiągnięcia rzeczywiście Pana satysfakcjonują?
– Już wspomniałem, że nie satysfakcjonują, ale łatwo krytykować z pozycji szeregowego posła. Musimy mieć świadomość, że kryzys gospodarczy zablokował wiele zmian, do tego rząd funkcjonuje w sytuacji nie-przejednanej krytyki ze strony prezydenta. Ale na pewno pozostałe do wyborów półtora roku trzeba postarać się wykorzystać jak najlepiej. Jeżeli będziemy tylko administrować, Polacy się od nas odwrócą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.