Szukając wspólnego języka

Andrzej Grajewski

|

GN 42/2008

publikacja 15.10.2008 20:47

O tym, czym różni się życie katolików w Rosji i na Białorusi oraz o możliwości papieskiej wizyty na Białorusi z abp. Tadeuszem Kondrusiewiczem rozmawia Andrzej Grajewski.

Szukając wspólnego języka fot. PAP/Mirosław Trembecki

Abp Tadeusz Kondrusiewicz W 1989 r. Jan Paweł II mianował go administratorem apostolskim diecezji mińskiej i wszystkich katolików na Białorusi. W 1991 r. został arcybiskupem i administratorem apostolskim dla katolików obrządku łacińskiego w europejskiej części Rosji, a w 2002 r. metropolitą archidiecezji Matki Bożej w Moskwie. W grudniu 2007 r. objął funkcję metropolity mińsko-mohylewskiego.

Andrzej Grajewski: Żal było wyjeżdżać z Moskwy po 16 latach pracy?
Abp Tadeusz Kondrusiewicz: – Podobnie w 1991 r., kiedy jechałem z Grodna do Moskwy, pytano mnie, czy nie żal mi opuszczać Białorusi. Służę Kościołowi i to jest moje credo. Moje odczucia w takiej sytuacji nie mają znaczenia. Idę tam, gdzie jestem posłany. W Moskwie swoją misję skończyłem, teraz myślę o nowych zadaniach.

Miał Ksiądz Arcybiskup wrażenie spełnienia, gdy opuszczał Moskwę?
– Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wiele rzeczy można było zrobić być może lepiej, ale i warunki, w których działałem, nie były proste. Z pewnością nie wszystko udało się zrobić, najważniejsze, że jednak pozostały struktury Kościoła, który odrodził się tam prawie z niebytu, po latach komunistycznych prześladowań.

To było historyczne dokonanie.
– Z pewnością powstanie diecezji jest bazą dla dalszej pracy. Nie ukrywam, że byłem dumny z tego, iż udało się nam stworzyć w Rosji prężny ruch wydawniczy. Wydanych zostało w języku rosyjskim ponad 600 tytułów podstawowej literatury religijnej, nie tylko katolickiej, ale także ważnych pozycji prawosławnych. Wreszcie działa seminarium w St. Petersburgu, które m.in. już przygotowało 45 księży pochodzących z Rosji.

Sytuacja w Mińsku jest inna?
– Zupełnie inny jest kontekst historyczny i społeczny. Kościół katolicki na Białorusi jest znacznie liczniejszy i zakorzeniony od wieków. W Rosji można mówić, że katolicka diaspora stanowi ok. 1 proc. ludności. Na Białorusi jest nas ok. 15 proc., a w niektórych regionach stanowimy znaczącą część mieszkańców. Podczas prześladowań Kościół w Rosji został praktycznie zniszczony. Na Białorusi nawet w najgorszym okresie pozostawała chociaż niewielka liczba księży i otwartych kościołów. Bardzo blisko była Litwa, gdzie sytuacja Kościoła była nieco lepsza i skąd szła do nas pomoc. Spora grupa młodzieży miała jakiś kontakt z duszpasterstwem, stąd były miejscowe powołania. Tego w Rosji nie było. Oczywiście pod jakimś względem jest trudniej. Gdy wydaje się książkę w języku rosyjskim, może liczyć ona na odbiorcę nie tylko w Rosji. Książki białoruskie rozpowszechniane są tylko tutaj i dlatego są droższe.

Nie ma własnej tradycji?
– Nie za wiele było wydanych książek religijnych, a język liturgiczny wymaga specyficznego słownictwa. W Rosji czerpaliśmy także z doświadczenia Kościoła prawosławnego, tak było na przykład przy tłumaczeniu katechizmu. Tutaj musimy sami do wszystkiego dochodzić, co często nie jest proste.

Czy Mińsk ma swoją specyfikę?
– Niewątpliwie tak. Problemem jest mała liczba kościołów. W Mińsku żyje ok. 300 tys. katolików, a mamy zaledwie cztery kościoły.

Na prowincji jest lepiej?
– To zależy gdzie. W zasadzie wszędzie trzeba budować.

Władze dają zezwolenia?
– Nie jest łatwo, trzeba przejść sporo biurokratycznych procedur, ale w końcu zezwolenia na budowę nowych kościołów otrzymujemy. Obecnie w Mińsku mamy pozwolenia na budowę 5 nowych kościołów i jesteśmy na drodze do otrzymania pozwolenia na budowę nowej kurii. Niestety, budujemy jednak tylko jeden kościół.

Dlaczego?
– Na więcej po prostu nas nie stać.

Brakuje pieniędzy?
– Miejscowy Kościół przy największej ofiarności wiernych może zebrać najwyżej do 30 proc. wartości takiej budowy.

Kościół tam jest biedniejszy niż w Rosji?
– Ludzie na Białorusi są z pewnością biedniejsi niż w Rosji. Jest ich jednak więcej, a więc jakoś to się rekompensuje. Jednak przy największej ofiarności ludzi nie stać nas, aby budować nowe kościoły. Za granicą przyjmują nas oklaskami i dobrym słowem, ale chciałbym, aby za tym szły i czyny. Na przykład, aby Kościół w Polsce wybudował jeden kościół w Mińsku. Byłaby to konkretna pomoc. Gdyby episkopaty innych krajów nam pomogły, problemu by nie było. Bez pomocy z zewnątrz nie wybudujemy nowych kościołów. Tymczasem sytuacja naprawdę jest trudna. Kościoły w Mińsku są niewielkie, w niedzielę odprawiamy po 11 Mszy św. Trzeba pamiętać, że stolica Białorusi jest rozległa, mieszka tam ponad 2 mln ludzi. Dla wielu dotarcie do kościoła jest problemem.

Czy są problemy językowe w Kościele?
– Osobiście takich problemów nigdy nie miałem; podobnie było wszędzie, gdzie pracowałem, również w Moskwie. Wyznaję zasadę, że Ewangelię trzeba głosić w takim języku, jaki człowiek rozumie. Z pewnością polska diaspora na Białorusi jest bardzo liczna, szczególnie w zachodnich regionach kraju, na Grodzieńszczyźnie. Siłą rzeczy tam musi być więcej nabożeństw w języku polskim, i tak faktycznie jest. Gdzie są Polacy, Msza św. odprawiana jest w języku polskim, choć i białoruski jest obecny tam, gdzie są Białorusini. Księża, którzy kończą seminarium w Grodnie lub Pińsku, znają także język polski. W Mińsku procent Polaków jest znacznie mniejszy, ale w trzech kościołach odprawiana jest Msza św. także w języku polskim. Im dalej na wschód, tym mniej jest Polaków. Tam przeważa język białoruski.

W języku rosyjskim także się odprawia?
– Tylko w niektórych miejscowościach. Dla mnie problem języka w Kościele nie istnieje. Oczywiście można taki problem sztucznie wywołać, byłoby to jednak z wielką stratą dla jedności całego Kościoła na Białorusi. Trzeba być otwartym na każdy język. Mam stary sposób, aby sprawdzić, jaki język jest naprawdę zrozumiały – opowiadam anegdoty. Dla ich zrozumienia potrzebna jest nie tylko prosta znajomość kilku słów, ale także głębsza znajomość sensu języka. Jest w katedrze w Mińsku dobry chór młodzieżowy. Śpiewają pięknie po białorusku, ale i po polsku. Często się z nimi spotykam. Pewnego razu zagaduję coś żartobliwie po polsku – patrzę, a oni się nie śmieją. To znaczy, że szerszego kontekstu językowego nie rozumieją. Czy zrozumieją więc język kazań, który siłą rzeczy musi operować całą gamą językowych skojarzeń, metafor, przenośni? Trzeba tak dobierać język, aby był najbardziej użyteczny w ewangelizacji.

Jak układają się stosunki z władzą?
– Istotny jest historyczny kontekst relacji z władzami. Jeśli w Rosji mówiło się, że są cztery tradycyjne religie: prawosławie, islam, judaizm i buddyzm, i nie było wśród nich katolicyzmu, to oczywiście musiało to mieć pewne przełożenie w relacjach z władzami. Na Białorusi jest inaczej, tutaj są dwa historyczne wyznania: prawosławie i katolicyzm. Te 15 proc. katolików jest widoczne i nikt nie próbuje zaprzeczyć ich istnieniu. To wszędzie jest podkreślane, także w wystąpieniach prezydenta Łukaszenki. To daje nam zupełnie inną pozycję w kontaktach z władzami. Zresztą wspomniane już przeze mnie zezwolenia na budowę nowych kościołów w Mińsku są także tego świadectwem. Mówi się także, że będzie wyznaczone miejsce na budowę gmachu nuncjatury. To są konkretne przykłady dobrej woli ze strony władz, a jest ich więcej.

Czy można spodziewać się szybkiego zakończenia negocjacji w sprawie konkordatu między Stolicą Apostolską a Białorusią?
– W tych negocjacjach nie uczestniczę, to sprawa dyplomacji Stolicy Apostolskiej. Pod koniec czerwca, w czasie wizyty w Mińsku sekretarza stanu kard. Bertone, obie strony zadeklarowały gotowość doprowadzenia tych rozmów do finału. Mam nadzieję, że do tego dojdzie. Chociaż słowo konkordat w czasie tych rozmów nie padło. Mówiło się o konwencji, czyli umowie nieco niższej rangi.

Kościół prawosławny na Białorusi ma podpisaną umowę z państwem.
– To prawda. Była i u nas możliwość podpisania podobnej umowy.

Wtedy partnerem byłaby Konferencja Episkopatu Białorusi?
– Tak, jednak w czasie wizyty kard. Bertone ustalono, że najpierw zostanie wynegocjowane porozumienie międzynarodowe między Białorusią a Stolicą Apostolską, a dopiero na jego podstawie będziemy zawierać szczegółowe umowy z władzami państwowymi. Całym sercem jestem za takim rozwiązaniem, gdyż ułatwi nam to załatwianie wielu codziennych spraw.

Czy ułatwi także podróż Benedykta XVI na Białoruś? Prezydent Łukaszenka zdaje się nie byłby przeciwny takiej wizycie.
– Prezydent zaprosił Papieża oficjalnie na Białoruś, a więc jest zainteresowany papieską wizytą. Prasa białoruska szeroko o tym pisała. Niedawno nawet prezydent powiedział, że chciałby, aby spotkanie Papieża z patriarchą Aleksym II odbyło się na Białorusi. Więc klimat przyjazny jest. Powiedziałem Papieżowi, że czekamy na niego. Odpowiedział, jeżeli Bóg pozwoli. Więc modlimy się i czekamy.

Jak układają się stosunki z miejscowym Kościołem prawosławnym?
– Mamy dobre relacje z prawosławnymi. Jeden z biskupów prawosławnych uczestniczył w moim ingresie. Jestem 10 miesięcy w Mińsku, a brałem już udział w trzech konferencjach zorganizowanych przez Kościół prawosławny. Oni także przychodzą do nas.

Jest lepiej niż w Rosji?
– Jest dobrze i trzeba te relacje dalej rozwijać. Należy pamiętać, że u nas jest także wiele rodzin mieszanych pod względem wyznaniowym. Oba Kościoły muszą się pozytywnie odnieść do tej sytuacji.

W związku z wyborami mówiło się o możliwości demokratycznych zmian na Białorusi. Jest taka szansa?
– Pożywiom, uwidim. Demokracji nie buduje się z dnia na dzień. To proces, który wymaga dojrzałości i odpowiedzialności od wszystkich. Trzeba do tego dorastać. Niewątpliwie jest ożywienie w relacjach Białorusi z Unią Europejską, co także jest oznaką przemian, jakie u nas zachodzą. Dobrze, że Polska jest w tych kontaktach aktywna. Trzeba szukać wspólnego języka i prowadzić dialog. To będzie z pożytkiem dla wszystkich.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.