Rewolucja obyczajowa trwa

Paweł Toboła-Pertkiewicz

|

GN 23/2008

publikacja 06.06.2008 10:33

O zgubnych skutkach rewolucji obyczajowej 1968 r. z Mathiasem von Gersdorffem rozmawia Paweł Toboła-Pertkiewicz

Rewolucja obyczajowa trwa fot. Paweł Toboła-Pertkiewicz

Mathias von Gersdorff jest szefem niemieckiej akcji „Dzieci w niebezpieczeństwie” i autorem książki „Rewolucja seksualna zagraża dzieciom”.

Paweł Toboła-Pertkiewicz: Twierdzi Pan, że demoralizacja dzieci ma korzenie w rewolucji 1968 roku. Dlaczego akurat ta data ma tak istotne znaczenie?
Mathias von Gersdorff: – Hasła i postulaty, które pojawiły się przy okazji rewolty 1968 roku, nie były nowe. One tlą się od czasów rewolucji francuskiej, ale z różnych powodów nabrały wtedy nowego wymiaru. Wówczas, wraz ze sztandarowym hasłem „wolnej miłości”, pojawiła się pigułka antykoncepcyjna, a co za tym idzie, możliwość radykalnej zmiany stylu życia i norm społecznych. Według ideologów lewi-cy, człowiek żył dotychczas według błędnych norm, błędnego kodu kulturowego, który go zniewalał, bo odgórnie narzucał, co jest dobre, a co złe, co jest moralne, a co nie. Według nich, człowiek powinien się z tych zasad wyzwolić.

Co było według lewicowych ideologów główną przeszkodą na drodze do wyzwolenia?
– Instrumentem do zniszczenia mieszczańskich, kapitalistycznych społeczeństw Zachodu miało być zniszczenie rodziny, która była głównym hamulcem w przeprowadzeniu zmiany zmierzającej do pokojowej ewolucji w kierunku komunizmu. Rodzina była fundamentem społeczeństwa i gospodarki. Dziś wielu uważa, że rok 1968 to nie była żadna rewolucja, że jej skutki są przesadzone, że przykładamy do tego zbyt dużą wagę.

Pan się z tymi opiniami nie zgadza?
– Spójrzmy na liczby, które pokazują upadek rodziny na Zachodzie Europy na przykładzie Niemiec. Jeszcze w 1970 roku na kobietę przypadało 2,37 urodzonych dzieci. Ze 100 zawieranych małżeństw rozwodem kończyło się 12. W 1965 roku zaledwie 5 na 100 dzieci rodziło się w związkach pozamałżeńskich. W 1990 r. natomiast kobieta rodziła 1,25 dziecka. Liczba rozwodów wzrosła do ponad 30 procent, a niemal co drugie dziecko rodzi się obecnie w pozamałżeńskim związku. Mamy ponadto ogromną liczbę kobiet, które poddają się aborcji, ludzi żyjących w nieładzie moralnym. Jaka będzie relacja matki z dzieckiem, skoro wcześniej kilkakrotnie poddała się aborcji? Czy trzeba więcej przykładów, aby dostrzec, co się dzieje, w jakim kryzysie moralnym znalazła się rodzina?

To, o czym Pan mówi, dotyczy jednak dorosłych. Jak ta rewolucja odnosi się do dzieci i kształtowania ich świadomości?
– Dzieciom od najmłodszych lat przekazywane są pewne wzorce zachowań, które wpływają w dorosłym wieku na ich postrzeganie świata. Ideolodzy rewolty stwierdzili, że jeśli na świecie ma się udać zbudowanie prawdziwego komunizmu, czyli świata pełnej równości i wolności, to emancypacja musi dotknąć wszystkich, a przede wszystkim dzieci. Ich zdaniem, „wyzwolenie” dzieci jest najważniejsze. Dlatego z taką determinacją dążą ze swoją rewolucją do szkół i przedszkoli, aby od najmłodszych lat kształtować wrażliwość i psychikę dzieci wedle własnych zasad. Gdy przy tej ofensywie sił antyrodzinnych tradycyj-na rodzina jest osłabiona, albo w ogóle jej nie ma, dziecko jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Ataki na psychikę dziecka płyną z wielu źródeł. Telewizja jest przesycona brutalnością, reklama ocieka erotyką, pornografia jest obecna jako społeczna norma.

Jak to wygląda w praktyce? Skąd płynie główne zagrożenie dla deprawacji najmłodszego pokolenia?
– Na Zachodzie z rewolucją seksualną mamy do czynienia od początku lat 70. ubiegłego wieku. Początkowo lobby homoseksualne lansowało bardzo zideologizowany program i nie ukrywało swoich celów. To wywoływało naturalną reakcję obronną zdecydowanej większości społeczeństwa. Wówczas próba edukacji seksualnej, tolerancji i innych znanych obecnie form deprawacji młodzieży nie powiodła się. W latach 80. zdecydowano się na zmianę strategii. Homoseksualne lobby nie mówiło już o wyzwoleniu dzieci ze społecznych norm, lecz o ich edukacji w sferze seksualnej. Pod płaszczykiem naukowości zaczęto przekonywać, że to jest coś pozytywnego, wręcz niezbędnego, dla rozwoju psychicznego dziecka. Zmiana image’u spowodowała uśpienie czujności rodziców.

Czego zatem dzieci są „uczone” od najmłodszych lat?
– Cele ruchów homoseksualnych są niezmienne od dawna, zmieniła się tylko retoryka i sposoby działania. Ideologizacja i radykalizm pozostają, tyle że w tle głównych działań. Mamy zatem niezwykle podstępną akcję typu „Nie bójcie się. Oni nie gryzą”, której celem jest rozmycie różnic między związkiem kobiety i mężczyzny a związkiem dwóch osób tej samej płci. Normalna reakcja obronna przed akceptacją tego typu związków jako normy przedstawiana jest jako wyraz zacofania, nietolerancji, braku odpowiedniej edukacji. Każdy sam wybiera sobie preferencje seksualne, każdy ma prawo do miłości i nie wolno nikogo z powodu jego stylu życia krytykować. Przedstawianie dziecku związków homoseksualnych jako równorzędnej alternatywy dla rodziny jest czymś, co przynosi niewyobrażalne wręcz skutki negatywne w psychice dziecka.

Wydaje mi się, że do Polski ten problem jeszcze nie dotarł. Organizacje homoseksualne próbują spotykać się z młodzieżą szkolną, ale nie są tak radykalne.
– Nawet jeśli homoseksualiści w waszym kraju nie dążą otwarcie do prawnej akceptacji homoseksualizmu, to prawdziwy cel jest zupełnie inny. Im chodzi o zmianę mentalności, o zbudowanie nowego społeczeństwa. I z tego powodu muszą oni docierać do młodzieży, do zacierania różnic między kobietą i mężczyzną, ich ról społecznych. Pamiętajcie, że ruch homoseksualny to nie koniec rewolucji. W kolejce czekają już aktywiści pedofilscy, którzy teraz nie chcą jeszcze otwarcie głosić swoich postulatów, aby nie wzbudzać niepotrzebnych sprzeciwów. W niektórych krajach Zachodu powoli zaczynają już jednak osiągać swoje cele. Ja to określam mianem „pedofilii politycznej” – bez większego echa łagodzone są kary za współżycie z nieletnimi, przemysł pornograficzny otrzymuje w prezencie obniżanie wieku, w którym może nakłaniać dzieci do występowania w tego typu produkcjach. Musicie zdać sobie sprawę, że jeśli uznacie za normę związki homoseksualne, do walki o swoje „prawa” przystąpią pedofile.

W Polsce pojawił się już problem edukacji seksualnej w szkołach. Czy to może być etap pewnej całości ruchu lewackiego?
– Z całą pewnością tak jest. Wychowanie seksualne zgodnie z wykładnią Kościoła katolickiego powinno odbywać się przede wszystkim w rodzinie. Rodzice powinni przygotowywać własne dzieci do przyszłego życia rodzinnego, będąc najlepszym tego przykładem. Dzięki temu jest wielka szansa, że wartości wyznawane przez rodziców zostaną przekazane dzieciom. Gdy państwo odbiera rolę wychowawczą rodzi-com, którzy w zasadzie służą tylko po to, aby dziecko nakarmić i ubrać, zatraca się więź międzypokoleniowa. Ponadto wychowanie seksualne, zgodnie z nauczaniem papieży, nie powinno być oderwane od moralności. W szkołach edukacja seksualna sprowadza się do zaprezentowania technik seksualnych. Ponieważ obecnie dominuje nauczanie świeckie, zakazane jest np. wieszanie w klasach krzyży, bo rzekomo mogłoby to obrażać uczucia niekatolików, edukacja seksualna w szkołach po prostu nie może być zgodna z wykładnią katolicką. Ze swej istoty musi być wręcz antykatolicka, skoro w tak ważnym aspekcie życia człowieka jest oderwana od moralności. Gdyby rodzice zajmowali się tą sferą, z całą pewnością zadbali-by o właściwe wychowanie.

Czy jest jakaś szansa, aby w Polsce ta rewolucja nie powiodła się?
– Musicie być czujni na samym początku. Nie możecie dopuścić do sytuacji, w której pozwoli się nawet na jednorazowe akcje homoseksualistów w szkołach. Fałszywe idee są już bardzo rozpowszechnione, aby przygotować grunt pod prawdziwą rewolucję. Dziś mówi się o potrzebie edukacji, o potrzebie zrównania płci, o potrzebie dopuszczenia niczym nie skrępowanego wyboru stylu życia przez dziecko. Nikt nie mówi o skutkach, które niesie ze sobą spełnienie tego typu postulatów.

Jest Pan szefem akcji „Dzieci w niebezpieczeństwie”. Jakie akcje podejmujecie?
– Mimo obalenia komunizmu politycznego triumfy święci komunizm kulturowy. W Niemczech idee rewolty z 1968 roku przeniosły się z poziomu politycznego na poziom rodziny i szkolnictwa. Rewolucja dokonuje przeobrażenia psychologicznego i buduje nową tożsamość, wykorzystując poparcie mediów, a także lewicowych partii politycznych. W ramach „Dzieci w niebezpieczeństwie” działamy na trzech poziomach. Pierwszy to poziom polityczny – staramy się wpłynąć na zmianę ustawodawstwa aborcyjnego. Po drugie – moralność. Organizujemy warsztaty dla nauczycieli i kapłanów, prezentując zasięg rewolucji seksualnej i formy obrony przed tym. Po trzecie publikujemy i rozpowszechniamy publikacje katolickie, rozdajemy różańce. Chodzi o powstrzymywanie kolejnych działań zmierzających do deprawacji dzieci i niszczenia rodzin.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.