Nie jesteśmy panami życia

rozmowa z ks. Janem Sikorskim

|

GN 39/2007

publikacja 27.09.2007 00:16

O karze śmierci, obronie koniecznej i furtkach w prawie kościelnym z ks. Janem Sikorskim rozmawia Jacek Dziedzina

Nie jesteśmy panami życia fot. Tomasz Gołąb

ks. Jan Sikorski doktor teologii, były Naczelny Kapelan Więziennictwa RP. W latach 1981–82 duszpas- terz internowanych w Białołęce, obecnie proboszcz parafii św. Józefa Oblubieńca w Warszawie na Kole.

Jacek Dziedzina: Pracuje Ksiądz z różnymi więźniami. Czy zdarzyło się kiedyś, że patrząc na jednego z nich, pomyślał Ksiądz: ten człowiek powinien być skazany na karę śmierci?
ks. Jan Sikorski: – Mam w pamięci rozmowę z człowiekiem, który miał za dwa tygodnie wyjść na wolność, ale rzucił się na funkcjonariusza i zabił go nożem. Zabójca to młody człowiek, który nie wyglądał groźnie. Nie wiadomo w ogóle, dlaczego to zrobił. Starałem się patrzeć mu w oczy i wyczytać, o co mu chodziło. Wyglądało na to, że on kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, co zrobił. Jakby jakaś ślepa siła go popchnęła do tego czynu.

A za co był wcześniej skazany?
– Dokładnie nie pamiętam, ale to był jakiś zwykły, pospolity przestępca. Myślę jednak, że każdy człowiek stanowi inny świat i trudno tu szukać jakichś uogólnień.

Ale czy, zdaniem Księdza, powinien być skazany na śmierć?
– Dla mnie kara śmierci emocjonalnie jest zrozumiała. Lęk społeczeństwa przed zagrożeniem też jest zrozumiały. Nawet w nauce Kościoła kara śmierci, pod wieloma obwarowaniami, była dopuszczalna jako samoobrona społeczeństwa przed nieszczęściem. Ale wydaje mi się, że jest w tym więcej emocji i troski o swój los niż troski o zasady. Jednak zasada „nie zabijaj” powinna obowiązywać w każdej sytuacji. I w momencie, kiedy mam przed sobą człowieka, nawet jeśli jest zbrodniarzem, ale który nie jest w stanie się już obronić, bo został złapany, to mam przed sobą bezbronnego człowieka. I kto mi dał takie prawo, żebym ja temu człowiekowi odbierał życie? Przecież on w danym momencie mnie osobiście nie zagraża.

Zwolennicy kary śmierci mówią, że przykazanie „Nie zabijaj” dotyczy tylko zabójstwa osoby niewinnej.
– Bibliści próbują rozważyć dwa znaczenia hebrajskich słów: tam jest „nie zabijaj” i „nie morduj”. Ale nie wiem, czy to można odnieść do kary śmierci. Zabijanie w obronie własnej na wojnie jest usprawiedliwione o tyle, o ile bronię swojego życia. Natomiast tutaj, w przypadku skazańca, jest inaczej. Bardzo trafnie pokazał to Kieślowski w „Krótkim filmie o zabijaniu”: oprawcy stają przed człowiekiem i teraz to on broni swojego życia. Kto daje człowiekowi taki mandat, że przekracza Boże przykazanie i zabija? Ja wiem, że ten człowiek zagraża społeczeństwu. Natomiast ja patrzę pod kątem tego skazanego. On w tym momencie jest bezbronny. I my łamiemy jego naturalne prawo do życia.

Mówimy o ochronie życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. A tu jest pewna niekonsekwencja.
– Oczywiście, dla mnie to jest niekonsekwencja, bo słusznie walczymy też z aborcją i eutanazją jako z przekroczeniem zasady „nie zabijaj”. Z tym że odróżniam warstwę emocjonalną, gdzie jest lęk o własne życie itd., ale gdzie jest też element zemsty, a także trochę elementu odstraszenia. Ja z tym nie dyskutuję. Kara śmierci jest w jakimś sensie sytuacyjnie i emocjonalnie usprawiedliwiona. Natomiast doktrynalnie wydaje mi się, że w żadnym wypadku nie, bo jest to porwanie się na cudze życie. Oczywiście, jeśli ktoś nastaje na moje życie czy wolność mojej ojczyzny, to ja się muszę bronić, nie możemy być pacyfistami.

Ale to jest zrozumiała obrona konieczna.
– Tak właśnie jest.

Dla niektórych kara śmierci jest właśnie przedłużeniem zasady obrony koniecznej. Czy to rzeczywiście to samo?
– Przez całe wieki tak tłumaczono. Ale w momencie, kiedy się staje przed skazańcem, ta zasada obrony koniecznej ginie. Bo wtedy ten skazaniec jest już bezbronny. Ja rozumiem, że utrzymanie tego człowieka kosztuje, że jest to jakaś głęboka patologia itd. Niemniej jednak życie jest taką świętością, że podniesienie ręki na to życie, obojętnie czy jest to dziecko w łonie matki, czy człowiek chory, czy morderca, jest w moim rozumieniu złamaniem tej bariery, która jest dla człowieka nie do przekroczenia. To są te kamienne tablice, które wyraźnie określają, co jest dobre, a co złe.

Nauczanie Kościoła wyda- je się tutaj trochę niejednoznaczne. Katechizm podaje, że tradycyjna nauka Kościoła nie wyklucza kary śmierci, jeśli jest to jedyny sposób na skuteczną obronę. Dalej, w uzupełnieniu, czytamy, że biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dzisiaj dysponuje państwo, przypadki takie zdarzają się rzadko lub wcale. Czy nie uważa Ksiądz, że można to było jednak bardziej jednoznacznie sformułować? Bo na ten zapis powołują się zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy kary śmierci.
– To jest tak, jak kiedyś było z rozwodami. Ze względu na zatwardziałość serc w Starym Testamencie znalazło się pozwolenie na list rozwodowy. Ale od początku tak nie było – powiedział Jezus w Ewangelii. I mnie się wydaje, że w tym wypadku są zaszłości pewnej brutalności życia społecznego. To jest tak zakorzenione w życiu społeczeństw, i to przekonanie o obronie koniecznej jest tak silne, że Kościół jakby daje tu pewną furtkę, żeby nie potępiać tych, którzy już nie mogą inaczej się rozprawić z przestępcami.

Ale przecież nie ma takiej furtki w przypadku aborcji czy eutanazji. Tam Kościół jest bardziej jednoznaczny w ocenie.
– Ja też z tą furtką się nie identyfikuję, bo uważam, że jest to jednak przekroczenie kompetencji danych człowiekowi. Natomiast po drugiej stronie są te ważkie argumenty, że jest to forma samoobrony, do której mamy prawo. Trudno jednak jednoznacznie odpowiedzieć, czy tak jest Moje spojrzenie jest takie, że nie. Ale można zrozumieć bezradność społeczeństw wobec narastającej fali przestępczości i stanowisko Kościoła, który nie chce z góry potępiać tej drugiej strony. Czyni to jednak z wielkimi zastrzeżeniami i traktuje jako ostateczność.

Mimo tych zastrzeżeń Kościoła, wiele partii, powołujących się na katolicką naukę społeczną, proponuje wprowadzenie kary śmierci i ochoczo podpiera się przy tym katechizmem. Jak traktować takie deklaracje?
– Wydaje mi się, że to jest jednak naciągane tłumaczenie. Bo to, że jest w nauczaniu Kościoła pewna maleńka szpara i to jeszcze obwarowana tysiącem zastrzeżeń, nie znaczy, że istnieje takie nauczanie Kościoła. Aczkolwiek są tacy teologowie, np. ks. prof. Ślipko, którzy starają się nawet od strony teologicznej bronić dopuszczalności kary śmierci. Sprawa nie jest do końca jasno określona.

Fragment w Katechizmie Kościoła Katolickiego o rzadkich lub żadnych przypadkach usprawiedliwiających karę śmierci dopisano pod wpływem Jana Pawła II. Jego pogląd na kwestie życia był jakby bardziej jednoznaczny niż oficjalne przesłanie katechizmu.
– Myślę, że to ze względu na tradycję praktyki Kościoła i tłumaczenia różnych teologów. Ale zasada jest dla mnie podana wyraźnie: człowiek nie jest panem życia. Katechizm pokazuje kierunek myślenia, który zdecydowanie jest taki: ku ochronie życia.

Przykład więźnia, o którym mówił Ksiądz na początku, jest dobrym argumentem dla zwolenników kary śmierci: dla nich jest to ochrona przed groźbą zabicia.
– Tak, tak. To trzeba brać pod uwagę. Natomiast katechizm mówi: jeśli nie ma innej możliwości. Natomiast my dzisiaj mamy możliwość ochrony człowieka, w miarę skutecznie, oczywiście nigdy w 100 procentach. I tu pojawia się ta furtka dla obrony koniecznej, ale w zasadzie można takiego człowieka skutecznie odizolować.

Co Ksiądz czuł, kiedy cały świat oglądał w TV egzekucję Saddama Husajna?
– Czułem się bardzo źle i poniżony w swoim człowieczeństwie.

Polska nie zgodziła się na wprowadzenie w Unii Dnia przeciwko Karze Śmierci. To słuszny sprzeciw?
– Ja bym to nazwał inaczej: dzień obrony życia, a w tym mieści się zarówno walka z karą śmierci, jak i z eutanazją i aborcją. Nie wiem, czy to zostało najzgrabniej przez Polskę rozegrane. Bo jeśli wszyscy głosują za zniesieniem kary śmierci, a my protestujemy, to wyglądamy w oczach świata jak ludożercy.

Ale rząd właśnie proponował nadać temu taką nazwę: dzień ochrony życia. Na to z kolei nie zgodzi się niekonsekwentna przecież w tych sprawach Unia.
– No więc właśnie to zostało przegrane propagandowo.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.