Bronimy naszych interesów

rozmowa z Anną Fotygą

|

GN 35/2007

publikacja 29.08.2007 15:17

O relacjach z UE i niemieckich roszczeniach wobec Polski z Anną Fotygą, ministrem spraw zagranicznych RP, rozmawia Andrzej Grajewski

Bronimy naszych interesów Tomasz Gołąb

Anna Fotyga urodziła się w Lęborku, studia na kierunku handel zagraniczny ukończyła w Gdańsku. Pracowała w Biurze Spraw Zagranicznych NSZZ „Solidarność”. Była doradcą ds. międzynarodowych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a w latach 2002– 2004 wiceprezydentem Gdańska. W 2004 r. została wybrana do Parlamentu Europejskiego. Na czele MSZ stoi od maja 2006 r.

Andrzej Grajewski: Jesteśmy w trakcie prac nad traktatem reformującym, który ma stać się podstawowym aktem prawnym Unii Europejskiej. Wcześniej zarówno PiS, jak i premier Kaczyński sceptycznie odnosił się do projektu traktatu konstytucyjnego. Dokument, nad którym w tej chwili trwa dyskusja, bardzo przypomina tamten traktat. Zmiany są kosmetyczne, a wydaje się, że skłonność do jego akceptacji jest większa. Skąd to podejście?

Anna Fotyga: – Te zmiany nie są kosmetyczne. Poza tym prace ciągle trwają i mam nadzieję, że ostateczny kształt dokumentu będzie dla nas zadowalający. Oczywiście możemy ubolewać, że nie przeszły nasze propozycje dotyczące m.in. pierwiastkowego sposobu liczenia głosów w Radzie Europy. Byliśmy wspierani jedynie przez Czechy, a i one później wycofały poparcie. Przeszły jednak inne nasze postulaty.
Naszym najważniejszym osiągnięciem jest brak w traktacie reformującym zapisu o prymacie prawa unijnego nad prawem krajowym. Już ta zmiana powoduje, że nie możemy mówić o zmianach kosmetycznych, gdyż dotyczą one spraw fundamentalnych dla rozwoju Unii Europejskiej.
A jak ocenić sformułowania o powszechnym obowiązywaniu orzeczeń Europejskiego Trybunału

Sprawiedliwości w Luksemburgu oraz o nadrzędności Karty Praw Podstawowych nad przepisami prawa krajowego?
– Wyroki Trybunału Europejskiego od dawna stanowią element prawa europejskiego, ale rzeczywiście wpływ tego orzecznictwa na prawo krajowe jest ważną kwestią. Prawdę powiedziawszy, to jest przedmiot naszych największych obaw.

Ale co konkretnie?
– Niepokojąca jest tendencja do rozszerzania zakresu oddziaływania Unii Europejskiej poprzez orzecznictwo Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Wypowiadałam się w tej sprawie jasno. Mamy także polską deklarację, która została dołączona do mandatu i przyjęta przez wszystkie państwa członkowskie. Naszym postulatem jest również jasne rozgraniczenie kompetencji wspólnoty i państw członkowskich, a co za tym idzie wyraźne określenie kompetencji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Przypomnę, że w odniesieniu do Karty Praw Podstawowych Prezydent zadeklarował możliwość przyłączenia się Polski do protoko- łu brytyjskiego. Stwarza to dla nas korzystne możliwości wyboru, które uważnie studiujemy. Jednocześnie na pewno nie chcemy się wyłączyć z gwarancji dotyczących praw socjalnych.

Spotkałem się z interpretacją, że protokół brytyjski możemy zaakceptować albo w całości, albo wcale.
– To są interpretacje medialne. W tej sprawie wypowiedzą się nasi najlepsi eksperci w dziedzinie prawa międzynarodowego i europeistyki. Nawet gdyby okazało się, że przedstawiona przez Pana interpretacja jest prawdziwa, mamy jeszcze możliwość innych ruchów. Podczas posiedzenia otwierającego Konferencję Międzyrządową podtrzymałam deklarację Prezydenta RP i zapowiedziałam, że rezerwujemy sobie czas do końca konferencji na ostateczne opowiedzenie się w tej sprawie.

Jednak deklaracja, o której wspomniała Pani Minister, jest aktem jednostronnym i nie stanowi prawa. To suwerenny wyraz woli rządu polskiego, który został przyjęty do wiadomości przez innych, i tyle.
– Proszę w tej sprawie przyjąć dobrą wolę rządu i Prezydenta. Deklaracja o tym, że rezerwujemy sobie prawo przyłączenia się do protokołu brytyjskiego, to dokument innej rangi. Jeśli przyłączymy się do protokołu, to Karta Praw Podstawowych nie będzie w Polsce obowiązywała.

Nie mam wątpliwości co do dobrej woli rządu i Prezydenta.
– Na tym etapie negocjacji mogę powiedzieć, że deklaracja Pana Prezydenta otworzyła nam pole manewru i zamierzamy je wykorzystać. Nie chcemy, aby sposób umiejscowienia Karty Praw Podstawowych, jakikolwiek by on nie był, powodował, że Polsce zostaną narzucone niechciane, niepożądane przez nas normy, np. w odniesieniu do moralności publicznej.

Ale niektóre zapisy Karty takie możliwości stwarzają.
– Nie dopuścimy do tego, aby wprowadzone zostały przepisy dwuznaczne. Proszę pamiętać, że podpis ratyfi- kujący traktat składa Prezydent. Nawet jak się zmieni rząd, a jak wiadomo w tej materii może się wiele wydarzyć, decydujący głos będzie miał Prezydent RP.

Czy można wyobrazić sobie sytuację, że w przypadku, gdyby polskim negocjatorom nie udało się osiągnąć pozytywnego rezultatu, Prezydent nie podpisze traktatu?
– Ja sobie mogę to wyobrazić. Lecz powodem nie będzie Karta Praw. Jak już mówiłam, możemy odstąpić od Karty. Taka decyzja nie oznaczałaby utraty dotychczas obowiązujących praw przez Polaków. Gwarantuje je bowiem Konstytucja RP.

Pruskie Powiernictwo wykorzystuje Europejską Konwen- cję Praw Człowieka oraz Kartę Praw Podstawowych, występując przed Trybunałem w Strasburgu z roszczeniami wobec Polski. Nie obawia się Pani, że to niebezpieczna dla nas furtka?
– Polska jest stroną Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, więc pod tym względem sytuacja po wejściu w życie traktatu reformującego nie ulegnie zasadniczej zmianie. Sprawy dotyczące roszczeń majątkowych są przedmiotem najwyższej uwagi całego kierownictwa MSZ oraz Premiera. Także w swych podróżach służbowych wiele czasu poświęcam wyjaśnianiu kwestii roszczeń majątkowych w różnych częściach Europy, np. na Bałkanach czy na południowym Kaukazie. Chcę rozeznać występujące na tym obszarze precedensy oraz stan orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Moim zdaniem, zarówno Konwencja, jak i niektóre zapisy Karty Praw Podstawowych nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla naszych interesów. Zagrożenia dopatruję się w czym innym. Mam na myśli procesy polityczne, które się toczą wśród państw członkowskich Unii Europejskiej. Niepokojące jest to, że została naruszona pewna norma, jeśli chodzi o orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, gdyż zaczyna on orzekać o sprawach, które miały miejsce, zanim weszła w życie Europejska Konwencja Praw Człowieka. To rodzi różnego rodzaju zagrożenia, które uważnie analizujemy. Podkreślam, ten rząd kwestii roszczeń ani przez moment nie spuszcza ze swego pola widzenia.

Czy Pani zdaniem niewyobrażalna jest sytuacja, że Pruskie Powiernictwo wygrywa w jakimś aspekcie sprawę przeciwko Polsce przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu?
– A jak Pan sądzi, dlaczego w sprawie roszczeń alarmuję opinię publiczną i polityków od wielu miesięcy? Właśnie dlatego, że ja sobie to świetnie wyobrażam. Może jednak nasze działania przyniosą pozytywne rezultaty.

Jak ocenia Pani obecność Hansa-Gerta Pötteringa, szefa Parlamentu Europejskiego, na zjeździe ziomkostw w Berlinie?
– Przyjęłam to z wielkim ubolewaniem.

Przygotowywana była wspólna rządowa deklaracja polsko-niemiecka w sprawie roszczeń majątkowych. Jaki jest los tej inicjatywy?
– Przygotowanie takiego dokumentu jest cały czas naszym celem. Nie wyobrażam sobie dobrych, partnerskich relacji polsko-niemieckich bez doprowadzenia do tej wspólnej deklaracji.

Była już podobna deklaracja kanclerza Schrödera.
– Pamiętajmy, że deklarację Schrödera podtrzymała także kanclerz Merkel. Jednak zawarte w niej stwierdzenie, że rząd niemiecki nie popiera prywatnych roszczeń, nie jest z naszego punktu widzenia wystarczające. Deklaracja powinna zawierać stwierdzenie, że roszczenia majątkowe nie mają podstaw w prawie polskim, niemieckim i międzynarodowym. Taka deklaracja stanowiłaby ważny punkt odniesienia dla Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i byłaby istotna przy interpretacji Karty Praw Podstawowych. Jestem przekonana, że przy konsekwencji w rozmowach ze stroną niemiecką nasze działanie przyniesie pewien skutek. Polsce i Niemcom rzeczywiście potrzebne są dobre relacje. Trzeba jednak zdefiniować, co to są dobre relacje.

Można powiedzieć, że od strony stosunków zwykłych obywateli relacje polsko-niemieckie nie są złe. Dziesiątki tysięcy Polaków pracują w RFN, coraz liczniejsza grupa Niemców robi u nas interesy handlowe, niezła jest współpraca wojskowa. Jednak szeregu ważnych kwestii politycznych nadal nie rozwiązano.
– Na rządach obu krajów z pewnością spoczywa wielka odpowiedzialność. Muszą bowiem bronić interesów całego kraju. Ten interes po stronie niemieckiej jest bardzo jasno zdefiniowany. Nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy rządem niemieckim a społeczeństwem niemieckim, jeśli chodzi o postrzeganie i werbalizację tego interesu. Społeczeństwo niemieckie bardzo dobrze ocenia swoich polityków, którzy w sposób zdecydowany, konsekwentny, asertywny i posługujący się metodami, które leżą w dyspozycji państwa niemieckiego, czyli wielką siłą ekonomiczną i polityczną oraz sporymi, by nie powiedzieć największymi, wpływami w instytucjach unijnych, starają się realizować niemiecki interes narodowy. Natomiast interes polski w odniesieniu do naszego zachodniego sąsiada od 1989 r. nie był jasno zdefiniowany przez żaden rząd polski. Nie mówiło się, jaki my mamy interes i czy on jest sprzeczny, czy spójny z Niemcami np. w polityce transportowej, w polityce wobec Rosji, także w wielu innych ważnych kwestiach, jak chociażby polityce bezpieczeństwa.

Jakie mamy możliwości przeciwdziałać negatywnym skutkom rosyjsko-niemieckiego gazociągu bałtyckiego?
– Ten projekt nie jest finansowany z Europejskiego Banku Inwestycyjnego i jest to m.in. efekt naszych zabiegów. W sprawie gazociągu bałtyc- kiego szukamy sprzymierzeńców, podobnie jak my, zaniepokojonych sytuacją na Bałtyku. Jest ich sporo, chociaż przyznaję, że nastrój, jeśli chodzi o przedsięwzięcia niemiecko-rosyjskie, naszych unijnych partnerów, a zwłaszcza małych państw europejskich, nie jest pozytywny. Wszy- scy wiedzą, o co chodzi, ale nie ma nadmiernej śmiałości w werbalizowaniu tych zastrzeżeń. My wykorzystujemy dostępne środki prawne, co już wpłynęło na zmianę lokalizacji tego rurociągu. Odwleka to jego realizację w czasie, co zwiększa szanse naszych narodowych projektów energetycznych.

Czy stosunki z Niemcami trzeba budować jedynie poprzez aspekt negatywny, czyjejś dominacji względnie oporu wobec niej? Czy nie ma sfery wspólnej polsko-niemieckich interesów?
– My nie dominujemy nikogo. Oczywiście jest sfera wspólnych interesów, jest ich nawet kilka. Do tej pory jednak staraliśmy się pokazywać głównie ten wspólny obszar interesów i mówić tylko o nich, o pozytywnych wspólnych sferach. Ale są także bardzo poważne sfery, w których się różnimy, np. stosunek do roszczeń. Stwierdzenie, że się nie popiera roszczeń ze strony niemieckiej, nie jest wystarczające. Z naszego punktu widzenia brak jednoznacznego stanowiska rządu RFN nie likwiduje zagrożenia dla znacznej części obywateli naszego państwa. Więc państwo polskie, jego władze nie mogą od tego abstrahować w swych działaniach.

Jeśli się jednak patrzy z punktu widzenia tego, co udało się osiągnąć, przede wszystkim uznania granic, to obecne problemy, doceniając ich wagę, są jednak relatywnie mniejszego gatunku.
– Zgoda, uznanie granic było z pewnością wielkim osiągnięciem. Ale nie możemy także zapominać o tym, że było to okupione kilkoma koncesjami pod adresem Niemiec. Taką koncesją była np. silnie promowana przez stronę niemiecką kwestia statusu mniejszości niemieckiej w Polsce, bez żadnego zrównoważenia, jeśli chodzi o sytuację Polaków w Niemczech.

Strona niemiecka argumentuje, że nie jest to mniejszość.
– Znam tę argumentację, ale nie zmienia to faktu, że w RFN żyją tysiące naszych rodaków, którzy nie mają tych samych praw jak Niemcy w Polsce.

Jakie zadania stoją przed polską polityką zagraniczną?
– Przede wszystkim musimy budować naszą pozycję w Unii Europejskiej i podkreślać równorzędne miejsce w Unii i w NATO. Przy obecnej polityce Rosji i jej związkach z kręgami gospodarczymi wewnątrz Unii, cały czas musimy umacniać nasz niezależny status. Im będziemy silniejsi gospodarczo i zwarci wewnętrznie, tym lepiej będzie się nam to udawało.

A jesteśmy zwarci wewnętrznie?
– Nie, nie jesteśmy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.