Męże radą znakomite

Rozmowa z prof. Karolem Musiołem, rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego

|

GN 41/2006

publikacja 05.10.2006 16:19

O tym, jak odróżnić dobrą uczelnię od złej, jakie pożytki daje emigracja młodzieży i jak być dobrym obywatelem, z prof. Karolem Musiołem, rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Leszek Śliwa

Męże radą znakomite Henryk Przondziono

Leszek Śliwa: Młodzi wykształceni Polacy masowo emigrują na Zachód w poszukiwaniu pracy. Czy grozi nam z tego powodu zapaść cywilizacyjna? Co się stanie z polską nauką, gospodarką, służbą zdrowia za parę lat?
Prof. Karol Musioł: – Emigracja to zbyt mocne słowo. Oznacza przecież wyjazd na zawsze lub na wiele lat. A dziś młodzi ludzie nie wykluczają powrotu, rzadko też zakładają wieloletni pobyt za granicą. Chcą spróbować swych sił, sprawdzić się. Wbrew pozorom to zjawisko może nam przynieść więcej pożytku niż szkody. Niech wyjeżdżają, zdobywają doświadczenia, podpatrują to, co dobre na Zachodzie, a potem niech wracają i wykorzystują zdobytą wiedzę w Polsce. Zamiast lamentować, postarajmy się, by chcieli wrócić.

No właśnie, co zrobić, by zechcieli wrócić?
­– Wszystko zależy od stanu naszej gospodarki, a przede wszystkim od zmniejszenia bezrobocia. Przecież to właśnie bezrobocie stało się główną przyczyną wyjazdów. Szczęścia za granicą szukają ci, którzy nie mogą go znaleźć w kraju. Nie znam nikogo, kto wyjeżdżałby, mając dobrą posadę, chociażby na uniwersytecie. U nas też można robić karierę naukową, nasze laboratoria nie ustępują zachodnim. Zresztą proszę zwrócić uwagę, że choć od dawna mówi się, że wszyscy wyjeżdżają, to tylko czasami, w niektórych grupach zawodowych, np. wśród pielęgniarek, tu i ówdzie są problemy ze znalezieniem chętnych do pracy. W mediach częściej słyszymy, że np. polscy dentyści podczas weekendu dorabiają sobie za granicą, niż że masowo opuszczają Polskę na stałe. Jeśli bezrobocie będzie się utrzymywało na rozsądnym poziomie około 6 procent, większość „emigrantów” powróci. A ci, którzy nie wrócą, mogą stać się naszymi ambasadorami na Zachodzie. Byle tylko nie zapomnieli, skąd wyszli.

A może polskie uczelnie kształcą zbyt wiele osób? Wśród wyjeżdżających przeważają przecież absolwenci mający duże aspiracje zawodowe, podczas gdy pracy dla nich nie ma...
– Rzeczywiście, mamy obecnie w Polsce cztery razy więcej studentów niż 15 lat temu. To jednak wcale nie oznacza, że jest ich za dużo. Raczej dopiero teraz dorównujemy światowym standardom. Jeśli nasza gospodarka będzie się prawidłowo rozwijać, z pewnością da zatrudnienie tak dużej liczbie absolwentów. A poza tym średni wzrost wykształcenia społeczeństwa należy zawsze oceniać pozytywnie.

Wielu młodych ludzi kończy jednak małe uczelnie, w których poziom nauczania jest bardzo różny. Czy to zatem rzeczywiście wzrost wykształcenia społeczeństwa, czy raczej obniżenie rangi wyższego wykształcenia?
– Nie jest tak źle, studentów na dobrych uczelniach też jest teraz więcej niż dawniej. Trzeba jednak przyznać, że wiele szkół zachowuje się „nie fair”. Są takie, które nie sprzedają edukacji, tylko dyplomy. „Produkują” niedouczonych absolwentów, oszukując ich, że zdobywają takie samo wykształcenie jak na renomowanej uczelni. W dodatku utrudniają naszą pracę, „wypożyczając” wykładowców uniwersyteckich. Nie oszukujmy się. Jeśli ktoś pracuje na kilku etatach, nie oznacza to, że jest wszędzie tak samo dobrym pracownikiem. Będziemy zwalczać to zjawisko.

A co ma zrobić młody człowiek, który nie dostał się na renomowany uniwersytet, a chce się dalej kształcić? Jak odróżnić uczelnię dobrą od złej?
– Przede wszystkim może skorzystać z oferty płatnych studiów zaocznych na renomowanej uczelni. Decydując się zaś na mniej znaną, pierwszą rzeczą, jaką powinien zrobić, jest sprawdzenie, czy szkoła uzyskała akredytację Państwowej Komisji Akredytacyjnej. PKA bada wszystko dokładnie i przyznaje akredytację poszczególnym kierunkom szkół wyższych tylko wtedy, gdy naprawdę dają gwarancję wysokiego poziomu. Jeśli akredytacji nie ma, lepiej takiej szkoły unikać. Wszystko można sprawdzić chociażby w Internecie, na stronie www.pka.edu.pl.

W Stanach Zjednoczonych najbardziej renomowane uczelnie uzyskują większe dotacje państwowe i nie ma zagrożenia, że „zbankrutują”...
– U nas do tej pory wszyscy dostają to samo, co jest o tyle niesprawiedliwe, że my mamy na utrzymaniu chociażby cztery muzea i Bibliotekę Jagiellońską, z eksponatami ważnymi dla całej polskiej kultury. Prof. Stefan Jurga, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, zapowiedział, że już w przyszłym roku zostaną wprowadzone do finansowania uczelni zmiany na wzór amerykański. Sprawiedliwie nie zawsze znaczy po równo.

Nauczyciele powszechnie narzekają na coraz gorszy poziom wychowania młodzieży. Czy problem ten jest też widoczny w szkolnictwie akademickim?
– Jan Paweł II powiedział kiedyś, że wolność łatwiej wywalczyć niż ją zagospodarować. Chyba zbyt wielu młodych ludzi w Polsce ma właśnie problem z „zagospodarowaniem” wolności. Trzeba odbudować autorytet szkoły i nauczycieli, przypomnieć, że uczniowie mają nie tylko prawa, ale i obowiązki. Myślę, że na tym należy się w tej chwili skupić, a nie na dziwnym „majstrowaniu” przy maturach. Wśród studentów także zdarzają się teraz czasem incydenty, które kiedyś byłyby nie do pomyślenia. Ale nie zapominajmy, że to są tylko incydenty. W czterdziestotysięcznej społeczności uniwersyteckiej zawsze może się znaleźć jakiś łobuz. Generalnie jednak poziom moralny naszych studentów jest bardzo wysoki. Na Uniwersytecie Jagiellońskim kształcimy elity elit.

Ostatnio bardzo źle mówi się o naszych elitach, zwłaszcza politycznych. Czy jest szansa, że nowe elity będą lepsze?
– Z negatywnymi opiniami nie należy przesadzać. Dotyczą one tylko części polityków, bo to nieprawda, że wszyscy są nieuczciwi. A myślę, że nasze inne elity, na przykład kulturalne, są wręcz na bardzo wysokim poziomie. Zresztą jeśli chodzi o polityków, to trzeba powiedzieć jasno: w demokracji każdy naród ma takie elity polityczne, na jakie zasługuje. Przecież to społeczeństwo tych polityków wybiera. Jeśli ktoś narzeka na nich, a potem nie idzie na wybory, to jest po prostu złym obywatelem. A co do przyszłych elit jestem spokojny. Wierzę w naszych studentów. Wierzę, że tak jak w poprzednich pokoleniach, zrealizują się słowa Kazimierza Wielkiego, który w 1364 roku, w akcie fundacyjnym Akademii Krakowskiej, wyraził nadzieję, że jej absolwentami będą „męże dojrzałością rady znakomite, ozdobą cnót świetne i w różnych umiejętnościach wyuczone”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.