W etyce nie ma demokracji

rozmowa z siostrą dr hab. Barbarą Chyrowicz

|

GN 29/2006

publikacja 13.07.2006 21:21

O moralnych wątpliwościach towarzyszących badaniom wykorzystującym ludzkie zarodki z siostrą Barbarą Chyrowicz rozmawia Jacek Dziedzina

W etyce nie ma demokracji Jacek Dziedzina

Siostra dr hab. Barbara Chyrowicz jest filozofem, etykiem, profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, kierownikiem Katedry Etyki Szczegółowej. Specjalizuje się w zagadnieniach związanych z bioetyką, czyli etyczną refleksją nad postępem w biotechnologii. Należy do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego.


Jacek Dziedzina: – Komisja Europejska otworzyła drogę do finansowania z unijnego budżetu badań nad pozyskiwaniem komórek macierzystych z ludzkich zarodków. Kościół katolicki i część etyków wypowiada się zdecydowanie przeciw takim praktykom. Czy etyka i religia stają na drodze rozwojowi nauki i medycyny?

Siostra Barbara Chyrowicz: – Absolutnie nie. Miejmy przy tym świadomość, że oskarżenie o hamowanie rozwoju nauki nie jest kierowane tutaj pod adresem każdej etyki, jedynie tej, która wyklucza pozyskiwanie komórek macierzystych z ludzkich zarodków. Etycy nie mówią w tej kwestii jednym głosem. Wielu z nich twierdzi, że nie tylko można, ale wręcz należy prowadzić kontrowersyjne badania. Stanowisko swoje uzasadniają, powołując się na prognozowane korzyści – opracowanie przy wykorzystaniu pozyskanych z zarodków komórek macierzystych terapii chorób neurodegeneracyjnych (np. choroby Alzheimera), cukrzycy lub chorób rdzenia kręgowego. Zważywszy na to, że choroby te są dzisiaj nieuleczalne, perspektywa ich wyeliminowania wydaje się aż nadto kusząca, szczególnie dla tych, którzy zmagają się bądź z własną chorobą, bądź z chorobą swoich bliskich. Podkreślić nadto należy, że moralne kontrowersje nie dotyczą wszelkich badań na komórkach macierzystych, a jedynie pozyskiwania ich z ludzkich zarodków.

Co jest kością niezgody, która dzieli etyków w ocenie tych spraw?
– To kwestia uznania, lub nie, że życie ludzkie od samego początku, czyli od momentu powstania pierwszej komórki nowego organizmu, powinno podlegać ochronie, a więc znajduje wobec niego zastosowanie norma zakazująca zabijania. Z oczywistych względów ludzki zarodek nie może mieć wszelkich praw przysługujących dorosłej osobie, np. prawa do wolności sumienia lub wyznania, ponieważ są to prawa związane wprost z ekspresją rozumności i wolności, których zarodek jeszcze nie posiada. Jak długo natomiast żyje, tak długo ma prawo do ochrony życia, i prawa tego należy bronić. Konsekwencją odmówienia zarodkom normatywnego, tj. osobowego, statusu jest uznanie interesujących nas badań za usprawiedliwione. Problem dopuszczalności badań na ludzkich zarodkach stawia nas więc przed pytaniem o to, czy każde ludzkie życie należy chronić i od kiedy – mając również na uwadze proces morfogenezy – winno być ono chronione.

Zwolennicy badań twierdzą, że sprzeciw wobec tych praktyk jest zaniechaniem pomocy cierpiącym na nieuleczalne choroby.
– Powtórzmy raz jeszcze: wykluczenie dopuszczalności badań na ludzkich zarodkach nie jest odrzucaniem postępu w dziedzinie embriologii czy biotechnologii. Opracowywanie terapii jest rzeczą słuszną, ale nie wtedy, gdy sukces miałby być okupiony kosztem niszczenia ludzkiego życia w stadium zarodkowym. Rozwijajmy naukę, ale nie za wszelką cenę.

Czyli nie można stawiać sprawy: albo etyka, albo postęp nauki?
– Jedno drugiego nie wyklucza! Po pierwsze dyskutowana przez nas kwestia dotyczy zaledwie wąskiego odcinka badań, długo moglibyśmy wymieniać osiągnięcia biotechnologii, które nie budzą żadnych sprzeciwów natury moralnej, np. insulina rekombinacyjna. Po wtóre nie sam postęp jako taki bywa moralnie kontrowersyjny, ale sposób, w jaki został osiągnięty bądź wdrażany w praktykę. Uznawanie z góry osiągnięć współczesnej biotechnologii za moralnie kontrowersyjne jest zatem bezsensowne.

Czy moralne wątpliwości przy pozyskiwaniu komórek macierzystych z zarodków są podobne jak w przypadku zapłodnienia in vitro? Tam również następuje niszczenie zbędnych zarodków.
– Niezupełnie. W przypadku metod in vitro nie chodzi wprost o eksperymentowanie na ludzkich zarodkach, lecz o umożliwienie bezpłodnym małżeństwom posiadania biologicznego potomstwa. Zarodki zapładnia się w celu implantacji, a nie pozyskiwania komórek macierzystych. Wiadomo jednak, że tzw. zbędne zarodki niewykorzystane do implantacji są potencjalnymi dawcami komórek macierzystych. Metody in vitro mogą być zatem, ale nie muszą, swoistym wstępem do pozyskiwania pierwotnych komórek zarodkowych.

Co kieruje tak naprawdę zwolennikami takich badań: chęć zaradzenia chorobom czy perspektywa sukcesu odkrywców?
– Opracowanie terapii będzie zarazem sukcesem, czyli znów jedno drugiego nie wyklucza. Będzie to jednak wątpliwy sukces, zważywszy na sposób, w jaki zostanie osiągnięty. Zdajmy sobie nadto sprawę z tego, że normatywny status ludzkiego zarodka – a więc i jego prawo do życia – nie jest sprawą oczywistą. Skoro etycy nie wypowiadają się na ten temat jednoznacznie, to zapewne bardzo wielu naukowców prowadzących kontrowersyjne badania nie dostrzega w nich nic, co byłoby moralnie naganne, uznaje swoje badania za pożądane i moralnie usprawiedliwione, prowadzi je w dobrej wierze. Nie mamy wątpliwości co do normatywnego statusu urodzonych dzieci, a także płodów, które w kolejnych etapach ciąży nabierają powoli ludzkich kształtów. Obserwowana przez nas – najczęściej na ekranie telewizora – pierwsza komórka nowego organizmu, a potem kolejne stadia jej pierwszych podziałów nie przemawiają do naszej wyobraźni, ponieważ w niczym nie przypominają dorosłego człowieka. Kiedy zatem przedstawia się nam los ciężko chorego, dla którego dyskutowana terapia jest ostatnią deską ratunku, a potem pokazuje w niczym nieprzypominający jeszcze człowieka i niedoznający bólu ludzki zarodek, zaczynamy się wahać. Nie mam tutaj zamiaru osłabiać tezy, zgodnie z którą zarodek jest już istotą ludzką obdarzoną normatywnym, tj. osobowym statusem, zwrócić chcę jedynie uwagę na to, że teza ta jest we współczesnej bioetyce opatrzona wcale pokaźną dyskusją, odwołującą się najpierw do samego rozumienia ludzkiej osoby, a następnie do możliwości uznania normatywnego statusu wczesnych stadiów rozwojowych istoty ludzkiej. Prowadzenie tego rodzaju analiz nie byłoby potrzebne, gdyby prawda o normatywnym statusie ludzkiego zarodka narzucała się nam z pewną oczywistością. A skoro tak, to nie dziwmy się wątpliwościom, nie oskarżajmy, brońmy życia w sposób bezkompromisowy, ale nie tak, by czynić z naszych adwersarzy wrogów i ucinać wszelką dyskusję.

Czy zatem ostrożność w traktowaniu „niepewnego” zarodka nie jest przesadą?
– Nie, jeśli brak nam wystarczających racji, by odrzucić tezę o normatywnym statusie zarodka. Klasyczna etyka podpowiada nam, że w sytuacjach niepewności należy zachować szczególną ostrożność. Na ogół dzielimy tę intuicję. Kiedy kilka miesięcy temu zawalił się dach hali wystawowej w Katowicach, ratownicy nie przerwali poszukiwań nawet wtedy, gdy szanse na znalezienie pod gruzami żywych osób były już znikome. Troskę o życie ludzkich zarodków można rozumieć analogicznie. Już samo domniemanie, że możemy mieć do czynienia z ludzkimi istotami, winno nas powstrzymać przed prowadzeniem badań zagrażających ich życiu.

Czy wykorzystywanie komórek macierzystych od rozwiniętych organizmów jest dobrą alternatywą?
– Jeśli chodzi o techniczne detale, to zasadniczo jest pytanie do biotechnologa. Na ogół uważa się, że komórki macierzyste tkanek nie mają takich możliwości różnicowania jak komórki macierzyste z zarodków. Badania nad nimi pozbawione są za to moralnych kontrowersji, ponieważ nie wiążą się z zagrożeniem życia czy zdrowia ludzi, od których pobiera się materiał biologiczny do prowadzenia badań. Powtórzmy raz jeszcze: nie same komórki macierzyste jako takie są tutaj problemem, ale sposób, w jaki próbuje się je uzyskać.

Episkopaty różnych krajów, także Polski, potępiły decyzję Komisji Europejskiej. Niewiele środowisk tak naprawdę solidaryzuje się tutaj ze stanowiskiem Kościoła katolickiego. Nawet wśród siostrzanych Kościołów brak sprzymierzeńców. Skąd bierze się ta samotność katolików?
– Większość nie ma z definicji słuszności. Nie chodzi o to, jak wiele środowisk reprezentuje dane stanowisko, ale o to, czy jest to stanowisko słuszne. Kościół katolicki stara się pozostać wierny normie, zgodnie z którą życie ludzkie należy chronić; normie, która nie jest normą wyłącznie religijną, czyli nie wiąże się tylko z przekazem wiary. W perspektywie religijnej norma ta zyskuje dodatkowe uzasadnienie i motywację. Kiedy jednak stanowisko wykluczające możliwość wykorzystywania zarodków ludzkich do badań wiąże się wprost ze stanowiskiem Kościoła, to w konsekwencji próbuje się traktować cały problem jako wewnętrzną sprawę Kościoła. Tymczasem chodzi tu o normę uniwersalną, a nie religijną, i o to, byśmy dążąc do osiągnięcia słusznych celów, nie posługiwali się moralnie nagannymi środkami.

Co to są komórki macierzyste?
Komórki macierzyste to takie, które mogą dawać początek dowolnym innym komórkom tworzącym ludzkie ciało. Naukowcy dowiedli, że po pobraniu komórek macierzystych z organizmu, można je hodować w laboratorium. Pojawiła się szansa wykorzystywania komórek macierzystych do naprawy zużywających się części naszego organizmu.

Wyróżnia się dwa rodzaje komórek macierzystych:
* zarodkowe
– pobierane z zarodków
* somatyczne – pobierane z dojrzałych organizmów (dzieci i dorosłych), a nawet ze zwłok.

Naukowcy mają nadzieję, że wykorzystanie komórek macierzystych przyniesie rewolucyjne efekty w leczeniu m.in. choroby Parkinsona czy Alzheimera.

Zastrzeżenia etyczne budzi pozyskiwanie zarodkowych komórek macierzystych, ponieważ w tym procesie zniszczeniu ulegają ludzkie zarodki, z których pobiera się te komórki. Pobieranie komórek macierzystych z dojrzałych organizmów nie budzi moralnych wątpliwości.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.