Człowiek od zbierania śmieci

rozmowa z Salem Solo

|

GN 28/2006

publikacja 06.07.2006 12:44

O wierze, drodze i tajemniczym śmieciarzu z Salem Solo rozmawia Andrzej Urbański SAL solo właściwie Charles Peter Smith, urodził się 5 września 1955 r.

Sal Solo Sal Solo
wystąpił na tegorocznym Festiwalu Muzyki Chrześcijańskiej w Sopocie.
Andrzej Urbański

Jest brytyjskim wokalistą, muzykiem i producentem muzycznym; w latach 80. był liderem rockowych grup The News, The Rockets i bardzo popularnego Classix Nouveaux. Obecnie mieszka w USA. Wystąpił na tegorocznym Festiwalu Muzyki Chrześcijańskiej w Sopocie.

Andrzej Urbański: Jaki wpływ na Twoją drogę do Boga miała Polska?

Sal Solo: – Przypominam sobie koncert we Wrocławiu w 1983 r. Okazał się wielkim sukcesem, przyszło wiele tysięcy ludzi. Po powrocie do hotelu coś się stało, zacząłem się zastanawiać, zadawać sobie pytania. Pytałem Boga: Jeżeli jesteś, chcę to wiedzieć. Pół roku później poszedłem na pielgrzymkę do San Damiano w Asyżu. Tam odkryłem, że istnienie Boga jest prawdą. Rozstałem się z muzyką rockową. Gdy zacząłem manifestować wiarę katolicką, straciłem kontakt z moim zespołem. Moi koledzy nie byli chrześcijanami. Grupa w końcu się rozpadła.

W Polsce byłem wielokrotnie. Także w tych czasach, w których Polacy stali w długich „kolejkach po demokrację”. Wiele lat temu napisałem nawet jeden utwór skierowany właśnie do Polaków: „Polsko, Twoja wiara cię niesie, pomoże ci przetrwać...”. Polska jest najbardziej katolickim krajem Europy. To wielki dar.
Nie żałujesz porzucenia muzyki rockowej? Przecież byłeś gwiazdą…

– Rzeczywiście czasami ludzie pytają mnie, czy nie chciałbym wrócić do rocka. W końcu wiele zespołów z lat osiemdziesiątych wciąż wydaje nowe płyty. Ale ja odpowiadam im, że to nie miałoby sensu. To tak, jakbym chciał wrócić do dzieciństwa i znów chodzić w dziecięcych ubrankach. Wyobraź sobie, że musiałbyś wcisnąć się w takie ubranka. Już są dla ciebie za małe, nie wystarczają. Podobnie jest z naszą wiarą. W dzieciństwie uczymy się wszystkiego, poznajemy Pismo Święte, wydarzenia związane z Jezusem.

To ważne, ale nie wystarcza, gdy dorastamy i mamy problemy ludzi dorosłych. Gdy byłem dzieckiem, chodziłem do katolickiej szkoły, a kiedy miałem siedem lat, po raz pierwszy przystąpiłem do spowiedzi. Potem jednak przestałem się spowiadać. W ogóle nie rozumiałem, dlaczego Jezus Chrystus przyszedł do nas. Żeby rozwiązywać problemy dorosłego człowieka, potrzebujemy dużej i silnej wiary. Musimy robić wszystko, by wzrastać w wierze, tak jak wzrastamy w życiu. Kiedy byłem „gwiazdą”, wiele lat temu, przed koncertami miałem zawsze swoją garderobę z napisem „Sal Solo – gwiazda”. Dzisiaj wiem, że jedyną gwiazdą może być tylko Jezus Chrystus. On chce, byśmy byli gwiazdami, ale nie w rozumieniu potocznym. On przecież, zanim poszedł na krzyż, powiedział: „W domu mojego Ojca jest mieszkań wiele. Idę wam przygotować miejsce”.

W Polsce wiele zespołów twierdzi, że gra muzykę chrześcijańską. Co, według Ciebie, to oznacza?
– Również w Stanach Zjednoczonych jest wiele takich zespołów. Dla mnie muzyka chrześcijańska jest wówczas, gdy jej fundamentem jest nauka Chrystusa. Taka muzyka musi prowadzić ludzi do Boga. Nie może skupiać uwagi na wykonawcy. Słuchacze nie powinni być fanami osób, które przekazują Dobrą Nowinę. Powinni żyć Dobrą Nowiną i koncentrować się na niej.

W jaki sposób radzisz młodym ludziom, jak walczyć ze złem, grzechami i słabościami?
– Moje piosenki opowiadają o miłości do Jezusa. Ale przede wszystkim modlę się. Podczas koncertów ewangelizacyjnych pytam ludzi, czy chcą, bym pomodlił się za nich albo z nimi.

Teraz mieszkam w Chicago, w bardzo czystym, przyjemnym miejscu. Każdego dnia wystawiam z domu śmieci, potem przyjeżdża specjalna ciężarówka, która je wywozi. Myślałem o tym i w końcu zrozumiałem, że Chrystus przybył, żeby zabrać wszystkie śmieci, grzechy całego świata. To jest swego rodzaju niebiański człowiek od zbierania śmieci. On chce zabrać wszystkie śmieci z mojego życia. Ale to oznacza, że my je najpierw musimy zebrać i wystawić przed dom. Muszę włożyć wszystkie moje słabości do wielkiego worka, wszystko, co wstydliwe, grzechy, z których nie mogę się podnieść, złe przyzwyczajenia, słowa. To wszystko muszę przekazać Chrystusowi. On przyszedł do nas właśnie dlatego, żeby nas z tego wyzwolić. O tym staram się mówić ludziom.

Śpiewasz i grasz sam. Nie potrzebujesz kilkudziesięciu ton sprzętu, zespołu, świateł. Na koncerty nie przychodzi już tylu fanów, co kiedyś…
– Mam przed oczyma to, co działo się pod krzyżem. Zastanawiam się nad tym, co On by mi powiedział, gdybym tam był. On przecież żył i umarł za nas. Czy ja potrafię żyć dla Niego? Wielu moich znajomych zdobywa pieniądze, dobrze się bawi. Ale nie można zapomnieć o biednych, potrzebujących, tych, których spotykamy codziennie na swojej drodze. Powinniśmy pamiętać, że Bóg przygotował nam dom nie tutaj, na ziemi, ale w niebie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.