Ofiary PRL-u

rozmowa z ks. prof. Jerzym Myszorem

|

GN 26/2006

publikacja 21.06.2006 14:23

O świadectwie kapłanów represjonowanych w czasach komunistycznych z ks. prof. Jerzym Myszorem rozmawia Andrzej Grajewski

Ofiary PRL-u Henryk Przondziono

Andrzej Grajewski: Gdy wszyscy rozmawiają o księżach agentach, na rynku pojawia się „Leksykon represjonowanego duchowieństwa w PRL”, przypominając oczywistą prawdę, że Kościół w tym okresie był przede wszystkim ofiarą.
ks. Jerzy Myszor: – To rzeczywiście znamienny zbieg okoliczności. Jednak prace nad leksykonem rozpoczęły się ponad osiem lat temu. Nikt z nas wtedy nie przypuszczał, że gdy będziemy je kończyli, uwaga publiczna będzie skierowana w zupełnie inną stronę.

Pojęcie represji nie jest jasne. Według jakich kryteriów dokonywano wyboru nazwisk przeznaczonych do leksykonu?
– Trzeba je było ograniczyć do czytelnych kryteriów. Chciałbym jednak podkreślić, że właściwie cały Kościół był w PRL nieustannie represjonowany, choć różna była skala represji oraz ich natężenie w poszczególnych okresach. Na potrzeby leksykonu jako represję określiliśmy skrytobójstwo, zbrodnię sądową, uwięzienie, aresztowanie, wygnanie decyzją władzy świeckiej albo zmuszenie księdza do opuszczenia parafii w wyniku nacisków administracyjnych. Przygotowaliśmy 814 biogramów duchownych oraz 1400 krótkich haseł sióstr zakonnych usuniętych ze swych klasztorów w 1954 r. Myślę, że do opracowania pozostało jeszcze kilkadziesiąt haseł, które być może znajdą się w dodatkowej publikacji.
Kim są bohaterowie tej publikacji? Czy to jedynie osoby, które zwycięsko wyszły z konfrontacji z totalitarnym systemem? – Życie nie pisze jednoznacznych scenariuszy. Wśród zamieszczonych w trzech tomach 814 biogramów mamy ewidentne przykłady bohaterstwa i heroizmu duchownych, ale są także biografie bardziej skomplikowane.

Co to znaczy?
– To są życiorysy wielowymiarowe. Są w nich historie prześladowania, heroicznego oporu i wytrwałości, ale także chwile ludzkiej słabości i podnoszenia się, próby ucieczki od odpowiedzialności czy gry z prześladowcami. Także wyraźne gesty ekspiacyjne. Krótko mówiąc, w tych biogramach zapisany jest dramat pokolenia, któremu przyszło żyć w bardzo trudnych czasach.

Część z represjonowanych została złamana w więzieniach, czy zostało to odnotowane w biogramach?
– W niektórych hasłach zostało zasygnalizowane, że późniejsza aktywność danej osoby w ruchu księży patriotów, czy w strukturach Paxu, mogła mieć związek z wydarzeniami, jakie miały miejsce w czasie odbywania kary więzienia. Zawsze przy tym należy pamiętać, że w tamtych warunkach załamywali się także najtwardsi żołnierze Państwa Podziemnego. Terror był straszny. Wystarczy przejrzeć biografie, np. ks. Antoniego Baraniaka czy ks. Zygmunta Kaczyńskiego, aby przekonać się, jak nieludzko ich męczono.
Traumatyczne przeżycia były także udziałem bpa Antoniego Baraniaka, późniejszego me- tropolity poznańskiego. – Był straszliwie torturowany, bity, poniżany. Pozostawiło to trwały ślad w jego psychice do końca życia.

Czy również biskup kielecki Czesław Kaczmarek był torturowany?
– W jego przypadku mówi się bardziej o presji psychicznej. Niewykluczone także, że w stosunku do niego stosowane były jakieś środki farmakologiczne lub narkotyki, które miały go „zmiękczyć”. Warto w tym kontekście przypomnieć słynne oświadczenie kard. Adama Sapiehy, że gdyby został aresztowany, nie należy dawać wiary jakimkolwiek dokumentom podpisanym przez niego w czasie śledztwa.

Czy możemy mówić o pewnych wyraźnych granicach czasowych w systemie represji wobec Kościoła?
– Bardzo wyraźna jest cezura 1956 r. Wówczas w ramach przełomu politycznego, tzw. odwilży, zwolnieni z więzień zostali wszyscy duchowni. Wtedy skończył się czas najbardziej brutalnych represji, który rozpoczął się już w 1945 r. W późniejszym okresie miało miejsce systematyczne nękanie Kościoła. Księża rzadziej trafiali do więzienia, ale różnymi szykanami próbowano osłabić ich ducha, zniechęcić do aktywniejszej pracy duszpasterskiej. Pod koniec lat 80. w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło kilku kapłanów. Takie przypadki zdarzały się także wcześniej, że przypomnę śmierć ks. Romana Kotlarza z Pelagowa k. Radomia w 1976 r.

Czy jest jakaś geograficzna specyfika represji?
– Tuż po wojnie najwięcej represjonowanych duchownych pochodziło z diecezji wrocławskiej. Tam się chronili ludzie, którzy uciekli przed Sowietami z Kresów Wschodnich. Wielu z nich w czasie okupacji współpracowało z podziemiem i musiało stamtąd uchodzić. Sądzili, że zacierają za sobą ślady, ale niestety często było inaczej. Silne represje miały także miejsce w innych południowych diecezjach: krakowskiej, lubelskiej, przemyskiej, co również w jakiejś mierze było uwarunkowane sytuacjami z czasów II wojny światowej. W latach 50. uderzenie spadło na diecezję katowicką, ale już z innych powodów, gdyż było pochodną walki o utrzymanie nauczania religii w szkołach. Ostatecznie, jak wiemy, zakończyło się to wygnaniem wszystkich biskupów, a wcześniej aresztowaniem kilkunastu księży. Jeszcze inny był powód represji w diecezji warmińskiej. Tam Armia Czerwona traktowała miejscowych księży jako Niemców.

Czy w leksykonie opisany jest przypadek biskupa gdańskiego Carla Spletta, aresztowanego pod zarzutem zdrady narodowej i szykanowania polskiej ludności w czasie okupacji?
– Jego biogram oczywiście także zamieściliśmy. Chciałem powiedzieć, że dzisiaj jego postać nie jest odbierana tak jednoznacznie negatywnie, jak to miało miejsce zaraz po wojnie. Zresztą biskup katowicki Stanisław Adamski od początku występował w jego obronie. Przyczyny jego aresztowania już w 1945 r. były różnorodne. Ważne były motywy polityczne, ale także kościelne. Była to bowiem pierwsza próba osądzenia biskupa. Być może władze testowały reakcję społeczeństwa, sprawdzając, jak się zachowa, gdy na ławie oskarżonych zasiadać będą także inni biskupi.

Zdarzały się jednak przypadki, że duchowni byli karani za przestępstwa pospolite. Jak odróżnić polityczną represję od uzasadnionych procedur karnych, podejmowanych wobec tych, którzy złamali prawo?
– To rzeczywiście było trudne zadanie. W gruncie rzeczy w żadnej sentencji wyroku czy akcie oskarżenia nie znajdziemy odniesienia do działalności duszpasterskiej. Żaden ksiądz nie został więc skazany wprost z powodów religijnych, tylko na podstawie postawionych mu zarzutów kryminalnych. Dopiero w trakcie weryfikacji materiału źródłowego autorzy haseł docierali do prawdziwych motywów represji, a więc przyczyn natury ideologicznej, religijnej czy politycznej. W tym ostatnim przypadku polityką określano często trwanie przy podstawowych wartościach narodowych. Komunistyczne władze za wszelką cenę chciały uniknąć sytuacji, w której represjonowany ksiądz w opinii publicznej zyskałby miano męczennika. Dlatego stawiano im najczęściej zarzuty natury kryminalnej, obyczajowej bądź politycznej.

Jakie znaczenie dla Kościoła miała ofiara represjonowanych duchownych?
– Sądzę, że ich postawa była dla współczesnych przede wszystkim czytelnym świadectwem wierności Kościołowi i Ewangelii. To mobilizowało także innych. Często w obronie aresztowanego duchownego występowały całe wspólnoty parafialne. Represje nie wywoływały więc pożądanego przez władze skutku, nie wprowadzały rozdźwięku między duszpasterzem a wiernymi. Wręcz przeciwnie, mobilizowały opinię publiczną w obronie duchownych.

A co z tego wynika dla nas?
– Leksykon jest skromną próbą oddania sprawiedliwości, chociażby przez opisanie tamtych wydarzeń, nazwanie rzeczy po imieniu, kto był katem, a kto ofiarą. Dla wielu młodych ludzi to już jest odległa historia, o której jednak trzeba ciągle przypominać. Dla wszystkich lektura Leksykonu powinna być przestrogą, że tam, gdzie zwycięża jakaś utopia, przychodzi także pokusa totalitaryzmu. Wśród ofiar represji trzeba eksponować postawy heroicznego oporu wobec zła: ks. Jerzego Popiełuszki, kard. Stefana Wyszyńskiego czy ks. Władysława Findysza, niedawno wyniesionego na ołtarze.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.